Aleksander Zbrzezny: Zabijam, więc zarabiam

[2015-04-18 22:38:36]

Swego czasu Max Weber określał państwo jako związek polityczny mający monopol na przemoc. Aktualność tej definicji na naszych oczach dobiegła końca. Nie dlatego, rzecz jasna, by jakieś cudowne rozwiązanie położyło kres przemocy; po prostu państwo ów monopol straciło, a dokładniej – scedowało znaczną jego część na prywatne firmy wojskowe. Zdarza się oczywiście – i to nader często – że firmy te działają w porozumieniu z rządami, zarówno silnych państw (USA, Wielka Brytania), jak i słabych, targanych wewnętrznymi konfliktami (np. Angola). Bywa jednak także, że prywatne firmy wojskowe działają po prostu w służbie kapitału – „zapewniając bezpieczeństwo” pracownikom koncernów paliwowych czy pośrednicząc w handlu bronią. Można odnieść wrażenie, że wciąż na nowo rozgrywa się scenariusz „akumulacji pierwotnej”, z tym że związek państwa z kapitałem jest dużo bardziej symbiotyczny.

Być może najbardziej zdumiewa w tym wypadku skala i wszechobecność zjawiska, właściwie nierozpoznanego z perspektywy publicznej dyskusji. Obraz sytuacji możemy uzyskać dzięki książce Rolfa Uesselera Wojna jako usługa. Jak prywatne firmy wojskowe niszczą demokrację. Choć praca niemieckiego publicysty ukazała się po polsku w 2008 roku, trudno zaobserwować ślady jej recepcji – może więc dobrze będzie ją przybliżyć polskim czytelnikom, skoro współcześnie działania wojskowe czy wręcz wojenne wyobrażamy sobie zazwyczaj jako działania sił NATO, kontyngentów ONZ czy – o zgrozo – wojny domowe mające podłoże etniczne lub polityczne. Ulegamy w ten sposób iluzji, że konflikty zbrojne w większości przypadków, a już co najmniej interwencje światowych mocarstw, podlegają politycznej kontroli. Tymczasem od ćwierćwiecza w działaniach wojennych wzrasta udział firm prywatnych, a bywa też, że są one głównymi aktorami bądź reżyserami militarnego spektaklu. Gdy Uesseler pisał swą książkę, w Iraku przebywało około trzydziestu tysięcy „prywatnych żołnierzy”. Największe z prywatnych firm wojskowych oceniają swój potencjał osobowy „nawet na 360 000 osób” (s. 56), a ich obroty liczy się w setkach miliardów dolarów. PMC (Private Military Companies) działają w ponad stu państwach świata. Co dokładnie robią? Właściwie wszystko. Zajmują się zaopatrzeniem w broń, żywność i odzież, przeprowadzają szkolenia w najrozmaitszych zakresach (od wywiadu, przez strategię, po naukę obsługi broni), biorą czynny udział w walkach na ziemi, wodzie i w powietrzu, chronią misje humanitarne lub koncerny przemysłowe, handlują bronią.

Skąd się wzięły prywatne firmy wojskowe i zapotrzebowanie na ich usługi? Uesseler przedstawia tu całe złożone spektrum czynników. Koniec zimnej wojny oznaczał redukcję sił zbrojnych po obu stronach barykady, w efekcie czego pojawiły się setki tysięcy bezrobotnych żołnierzy (także z jednostek specjalnych). Jednocześnie z wielu państw świata zniknęły zimnowojenne wojskowe bazy, istotnie stabilizujące sytuację w wielu regionach. Bywało więc, że po wycofaniu wojska w jakimś państwie dochodziło do walki o władzę bądź surowce, a często któraś ze stron szukała pomocy na zewnątrz. Oczywiście w wielu krajach najemnictwo jest karalne, ale powstanie prywatnych firm wojskowych stanowi prawną zasłonę dymną. Takie armie składają się bowiem z pracowników, nie z żołnierzy. Sposób działania PMC bywa rozmaity, w zależności od okoliczności i zleceniodawcy. Niemal zawsze jednak zakres ich prerogatyw pozostaje mocno niejasny – stanowi tajemnicę handlową.

Mimo wspomnianej niejasności i obiektywnej trudności z udokumentowaniem konkretnych przypadków Uesseler przedstawia kilka odcinków działalności PMC. Można na ich podstawie wskazać coś w rodzaju „typów idealnych” usług wojskowych. Pierwszy nazwałbym działaniem w białych rękawiczkach: dochodzi do niego wtedy, gdy sytuacja międzynarodowa nie pozwala na wysłanie wojska w jakąś część świata, a silnemu państwu zależy na poparciu którejś ze stron politycznego konfliktu lub na zabezpieczeniu złóż cennego surowca. Drugi polegałby na działaniu w interesie wielkich przedsiębiorstw: tu także może wchodzić w grę zabezpieczenie wydobywanych surowców, ale też specyficznie pojęta ochrona. PMC mogą bowiem chronić przed napaścią rurociąg czy kopalnię diamentów, pilnować pracowników, zmuszanych do wielogodzinnej, nisko płatnej, niemal niewolniczej pracy. Po trzecie PMC mogą być swego rodzaju agentami przemysłu zbrojeniowego: przeprowadzają szkolenia nowo tworzonych sił porządkowych państwa, które właśnie zostało wyzwolone spod dyktatury, ale w taki sposób, by nabyte przez podopiecznych umiejętności dały się wykorzystać tylko przy jednoczesnym zakupie odpowiedniego sprzętu. Nic więc dziwnego, że koncerny w rodzaju Lockhead Martin tworzą własne spółki córki świadczące usługi wojskowe. Po czwarte – prywatne firmy wojskowe mogą również funkcjonować po prostu jako najemne armie w wojnach domowych w słabych państwach, a ich celem tylko na poziomie deklaracji jest pokój i bezpieczeństwo – utrzymują się wszak z wojny. Po piąte wreszcie, PMC bywają zatrudniane jako ochrona misji humanitarnych. Tu wydawałoby się, że ich rola jest pozytywna – i rzeczywiście taka bywa. Uesseler przytacza jednak wiele przykładów świadczących o niejednoznaczności nawet takich przypadków. Często obecność jakiegokolwiek wojska przy misji humanitarnej jest bardzo źle odbierana przez nieufną miejscową ludność, a gdy dojdzie do użycia siły (choćby w obronie koniecznej), taka formacja natychmiast zaczyna być postrzegana jako strona w konflikcie, co burzy wizerunek „neutralnej” misji.

Można zapytać: dlaczego w takim razie prywatne usługi wojskowe cieszą się aż taką popularnością? Oficjalna odpowiedź, mająca uspokoić podatnika, brzmi: jest to tańsze niż utrzymywanie armii na garnuszku państwa. Nie trzeba płacić żołdu w okresach pokojowych, tylko w razie potrzeby werbuje się za pośrednictwem PMC pracowników zatrudnianych na podstawie umowy krótkoterminowej lub mających wykonać konkretne zadanie. Można pochwalić się przed wyborcami redukcją armii pod hasłem „wszystko, co nie należy do najważniejszych zadań wojska, musi zostać przeniesione na kogoś innego” – jak swego czasu wyraził się Donald Rumsfeld. Odpowiedź, jaka wyłania się z kart książki Uesselera, wygląda nieco inaczej. Za PMC stoją po prostu ogromne pieniądze oraz głębokie powiązania świata polityki i gospodarki. Sama wojna okazuje się dochodowym przedsięwzięciem. Uesseler dostarcza wielu przykładów, wskażemy tu jeden – związany z logistyką, zaopatrzeniem i konserwacją sprzętu. Firma Kellog, Brown & Root zarobiła w 2003 roku w Afganistanie i Iraku blisko cztery miliardy dolarów, a w 2005 roku w Iraku realizowała kontrakt wart trzynaście miliardów dolarów. Firma ta jest spółką córką koncernu Halliburton, którym swego czasu – przed objęciem stanowiska wiceprezydenta – zarządzał Richard Cheney. Z kolei w szeregach innej z prywatnych firm wojskowych, specjalizującej się w ochronie Blackwater Worldwide, znajdziemy m.in. byłego inspektora generalnego Pentagonu Josepha E. Schmitza czy szefa CIA na Bliskim Wschodzie Cofera Blacka.

Funkcjonowanie PMC ma jeszcze dwie „zalety”: doskonałą nieprzejrzystość finansową oraz brak demokratycznej kontroli, a co za tym idzie – odpowiedzialności. Jeśli chodzi o finanse, działa tu mechanizm znany z innych sektorów, polegający na podatkowym „zatarciu śladów” poprzez rozbicie jakiegoś zadania na wielu podwykonawców, mających siedziby w różnych państwach. Kwestia odpowiedzialności ujawnia się natomiast na każdym kroku. Słyszymy nieraz medialne doniesienia o porwaniu jakiegoś cywila w Iraku czy o egzekucji dokonanej na pracowniku prywatnej firmy – tymczasem bardzo możliwe, że mamy do czynienia z pracownikiem PMC, który z perspektywy regulacji międzynarodowych nie jest żołnierzem. Mechanizm ten działa jednak jeszcze w inny sposób, czego przykładem może być torturowanie więźniów w Abu Ghraib. Nic dziwnego, że łańcuszek odpowiedzialności się urwał, skoro wojskowi słuchali tam instrukcji specjalistów z PMC, często wysokich stopniem, ale tutaj – „w cywilu” – zatrudnionych oficjalnie jako tłumacze.

Słabszą stroną książki Uesselera jest rozdział poświęcony historii najemnictwa, a to z uwagi na skrótowość ujęcia. To wprawdzie tylko tło dla aktualnych problemów, ale błyskawiczna podróż od starożytności po wiek XXI historyka raczej rozczaruje. Nie zmienia to wszakże wymowy całej publikacji, a problem jest bardzo poważny. Dotyczy nie tylko prawie całej Afryki, Ameryki Południowej i Azji, lecz także europejskiego podwórka. Uesseler odsłania m.in. kulisy działań amerykańskich PMC podczas wojny w byłej Jugosławii. Dowiadujemy się też, że Wyzwoleńcza Armia Kosowa była szkolona i kierowana przez amerykańską prywatną firmę. Na zakończenie jeszcze mała perełka. Największe z opisywanych firm są notowane na giełdach, a kursy ich akcji okazały się wyjątkowo odporne na skutki kryzysów czy dziejowego zamieszania (np. radykalnie wzrosły po 11 września 2001). Zdarza się, że w akcje PMC inwestują fundusze emerytalne. W ten sposób Uesseler pokazuje, że problem prywatnych firm wojskowych może dotyczyć każdego z nas. Książka prowokuje też do namysłu nad ogólniejszą perspektywą funkcjonowania i dynamiki kapitału, który – jak się okazuje – coraz śmielej korzysta z przemocy.

Rolf Uesseler, Wojna jako usługa. Jak prywatne firmy wojskowe niszczą demokrację, przeł. Mariusz Kalata, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2008, ss. 276.


Aleksander Zbrzezny



Recenzja ukazała się w kwartalniku "Bez Dogmatu" 2014, nr 101-102.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


22 listopada:

1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.

1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.

1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.

1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.

1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.

1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.

2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.


?
Lewica.pl na Facebooku