Adolph Reed Jr.: "Selma", czyli mit czarnej wspólnoty

[2015-05-10 22:42:01]

Film Selma, który wszedł na ekrany w Polsce 10 kwietnia, wywołał zażartą dyskusję gdy w grudniu 2014 r. pojawił się w kinach amerykańskich. Jedni dostrzegli w nim oręż w walce Afroamerykanów z dyskryminacją i brutalnością policji, inni oskarżyli go o fałszowanie historii i sławienie istnienia wymyślonej „czarnej społeczności”.

Film Selma w reżyserii Avy DuVernay, którego koproducentką jest gwiazda telewizyjna Oprah Winfrey, ukazuje kampanię zainicjowaną przez Martina Luthera Kinga w niewielkim miasteczku w stanie Alabama. Jej celem miał być protest przeciwko prawu zakazującemu Czarnym udziału w wyborach na południu Stanów Zjednoczonych. Ruch zakończył się 7 marca 1965 r. nielegalnym i brutalnie atakowanym przez policję marszem, który dotarł aż do Montgomery. Obrazy z tej „krwawej niedzieli” (Bloody Sunday) obiegły cały świat, a wydarzenie na zawsze wryło się w pamięć jako symbol walki o prawa obywatelskie w USA. Pięć miesięcy później Kongres przegłosował ustawę zezwalającą Afroamerykanom na udanie się do urn – segregacja rasowa zniknęła z amerykańskiego prawa.

Gdy film ukazał się w Stanach Zjednoczonych wielu dziennikarzy zarzucało producentce, że nie uszanowała prawdy historycznej, zwłaszcza odmalowując portret prezydenta Lyndona Johnsona (1963-1969). DuVernay broniła się argumentując, że nie było jej zamiarem realizowanie dokumentu i że ma prawo wyrażać swój własny, artystyczny punkt widzenia. Maureen Dowd, słynna felietonistka z New York Times, wskazała na nieodłączną sprzeczność towarzyszącą tego typu argumentom: „Klasyczna wymówka: to tylko film już dawno się zużyła. Reżyserzy uwielbiają afiszować się wolnością twórcy, jednak coraz częściej kładą nacisk na autentyczność, zdając sobie sprawę, że to plus w przypadku walki o Oscara” [1].

Obraz z naciąganą tezą

Zdaje się, że Selma, podobnie jak inne filmy współczesne poświęcone niewolnictwu i segregacji oraz opowiadające o sytuacji Czarnych [2], ukazuje przeszłość jak zwykłą szafkę z narzędziami, katalog obrazów z Épinal mających znaturalizować, ubierając je w sukno blichtru epok ubiegłych, aktualne pomysły, których celem jest schlebianie współczesnym elitom afroamerykańskim: zredukowanie polityki do opowieści o triumfie sprawiedliwych; walkę z przeciwnościami w drodze po sukces i docenianie jednostek; wizja rasizmu oderwanego od jakiegokolwiek kontekstu historycznego, przedstawianego jako jedyna przeszkoda na drodze do rozwoju Czarnych.

W takim kontekście argumenty DuVernay na temat przedstawienia roli Johnsona w walce o prawa obywatelskie są zaskakujące. Oryginalny scenariusz ukazywał prezydenta zaangażowanego w sprawę Afroamerykanów. Jednak reżyserka nie miała intencji „kręcenia filmu, w którym biały jest wybawicielem czarnych”. „Chciałam zrobić film, który z kolorowych ludzi uczyni aktorów ich życia – deklarowała na CBS 8 stycznia 2015 r. – nie potrzebujemy ocalenia przez bohatera przybywającego na białym koniu”. Jednak w rzeczywistości reżyserka nie stosuje tych chwalebnych zasad: jej film nie opowiada o „prawdziwych uczestnikach marszu w Selmie”, jak zapewnia, ale zadowala się zastąpieniem białego człowieka zesłanego przez opatrzność człowiekiem czarnym. Selma pozostaje doskonałym przykładem upraszczającego kultu Martina Luthera Kinga [3]. I tak, jeśli wierzyć filmowi, kampania w Selmie daje się streścić do akcji Kinga i jego towarzyszy z Southern Christian Leadership Conference (Południowa Chrześcijańska Konferencja Przywódcza, SCLC.) Rola Student Nonviolent Coordinating Committee (Pokojowy Komitet Koordynacyjny Studentów, SNCC) została mocno zaciemniona, podobnie jak rola jednego z jego najbardziej aktywnych działaczy, Jamesa Formana. Natomiast napięte stosunki pomiędzy tymi dwoma organizacjami zostały sprowadzone do nieskomplikowanego i trywialnego młodzieńczego pragnienia radykalnych aktywistów SNCC, by bronić ich własnych twierdz; polityczne i strategiczne spory pominięto milczeniem. Tymczasem, inaczej niż pokazuje DuVernay w filmie, King nie „kierował ruchem praw obywatelskich aż do zamachu na swoje życie w 1968 r.”. Nie był też głównym organizatorem marszu na Waszyngton 28 sierpnia 1963 r., którego ojcostwo należy raczej przypisać Philipowi Randolphowi i jego Negro American Labor Council.

„Celem Selmy nie jest nas edukować, ale mobilizować. Film próbuje nas poruszyć. On nie ma być prawdziwy, ma zahaczać o tragizm i tym nas dotykać”, tłumaczy wykładowca Uniwersytetu Kalifornijskiego Jerome Christensen dostrzegający w filmie „echo Ferguson” – upublicznionego zapisu morderstwa dokonanego przez policję na młodym Czarnym 11 sierpnia 2014 r. „Johnson nie może być jego białym bohaterem, który zbawia cały świat, z tego prostego powodu, że ten świat wcale nie został ocalony” – podsumowuje [4]. Dla krytyków Selmy obraz Johnsona ostrożnego w uchwalaniu nowego prawa wyborczego nie wynika jedynie z wizji artysty: taki obraz zmienia ważny aspekt ruchu walczącego o prawa obywatelskie, daje fałszywe wyobrażenie warunków jego sukcesu i w ten sposób może szkodzić współczesnym walkom o emancypację. Poza sporem odnośnie wykorzystywania historii, film DuVernay poprzez taki a nie inny sposób ukazania amerykańskiej „Czarnej społeczności” podejmuje problematykę polityczną. Aby go zrozumieć, należy powrócić do ustawy z 1965 r. i roli, jaką wywrze na stany południowe, działania afroamerykańskich aktywistów oraz ogólną rozgrywkę polityczną.

Miara postępu

Ważny jest tutaj przykład Davida Duke’a, członka Ku Klux Klanu, który otwarcie przyznawał się do nazistowskich przekonań. Duke jako kandydat na stanowisko senatora Luizjany w 1990 r., potem na gubernatora stanu w 1991 r., zebrał większość głosów białych wyborców. Fakt, nie wygrał, jednak jego wyniki sprowokowały wielu komentatorów do postawienia następującego pytania: czy nie był to symptom niezmiennego charakteru politycznych obyczajów południa Stanów Zjednoczonych? Z drugiej strony, jego względna porażka w tych dwóch elekcjach pokazywała raczej skuteczność ustawy z 1965 r. Jeśli 25 lat wcześniej Duke zebrałby równie znaczną ilość głosów wyborców białych, zostałby wybrany. I nie jest to kwestia arytmetyki ani mechaniczna konsekwencja demograficznego ciężaru Afroamerykanów: w 1991 r. 40 % białych wyborców Luizjany zdecydowało się opowiedzieć za kandydatami popieranymi przez ogromną większość Czarnych.

Epizod ten tak naprawdę ukazuje głęboką przemianę amerykańskiej kultury politycznej oraz ilustruje nowe perspektywy wyborcze i polityczne zrodzone wraz z ustawą z 1965 r., zarówno w strefach wiejskich, jak i w wielkich miastach, a w szczególności w dzielnicach zamieszkiwanych w większości przez Afroamerykanów. W latach 60. XX w. po raz pierwszy od czasów Rekonstrukcji (1865-77), która miała miejsce po wojnie secesyjnej (1861-1865), Czarnych kandydatów wybrano na szeryfów w stanach południowych. Zjawisko dotyczyło również północy państwa, gdzie liczba parlamentarzystów o afroamerykańskim pochodzeniu w Kongresie wzrosła z 9 w 1969 r. do 43 w 2013 r. I tak, w połowie lat 80. „miejskie rządy Czarnych” [5] - administracja miejska kierowana i zdominowana przez Afroamerykanów ze znaczną większością doradców (w odróżnieniu od miast, gdzie burmistrz Afroamerykanin, jak Tom Bradley w Los Angeles czy Wellington Webb w Denver, zostali wybrani dzięki koalicji zdominowanej przez białych) – pojawiły się w 13 miastach o liczbie mieszkańców przekraczającej 100 tys. Liczba wybranych Afroamerykanów w kraju wzrosła z 1,5 tys. w 1970 r. do 9 tys. w 2006 r.

Gdzie się podziały nierówności klasowe?

Transformacje te świętowano na szeroką skalę jako spełnienie żądań ruchu praw obywatelskich. Jednak klasa afroamerykańskich biurokratów, która pojawiła się w latach 60. XX w., nigdy nie próbowała podważać niesprawiedliwego podziału bogactw, preferując docenianie indywidualnych sukcesów ze szkodą dla zbiorowej emancypacji. Stwierdzenie to wpisuje się w nawracającą nieścisłość większości prac o Afroamerykanach. Wielu specjalistów black studies przejmuje pojęcia „ruchu wyzwolenia Czarnych” i „czarnej wspólnoty”, jakby były one homogeniczne, spójne i oderwane od politycznej dynamiki amerykańskiego społeczeństwa. Jak pokazali wykładowcy Cedric Johnson i Dean Robinson, taka interpretacja zakorzenia się w ideologii Black Power („czarna władza”), rozwiniętej w latach 1960-1970, która postuluje ideę naturalnej jedności rasowej [6]. W owym czasie dyskurs był jak najbardziej zrozumiały: nowa władza polityczna stawiała swoje pierwsze, nieśmiałe kroki, a walka z dyskryminacją rasową mogła jeszcze domagać się retoryki nacelowanej na jedność myśli i działań.

Jednak kontekst uległ zmianie. Dziś, podczas gdy czarnoskórzy Amerykanie afiszując „świadomość rasy” wybierają kariery i ideologie, które uczestniczą w niweczeniu nauk i usług publicznych, w spekulacji nieruchomościami, w gentryfikacji, itp., postulowanie istnienia „czarnej wspólnoty” czy „czarnych mas” staje się mocno problematyczne. Już od jakiegoś czasu badacze podkreślają zróżnicowanie klasowe i różnego rodzaju napięcia obecne w obrębie populacji afroamerykańskiej od okresu segregacji aż po dziś dzień.

W tej historii ustawa o prawie do głosowania z 1965 r. odegrała rolę decydującą. Zezwalając Afroamerykanom na uczestniczenie w tworzeniu amerykańskiej polityki wewnętrznej pokazała, że interesy tych Czarnych, którzy znaleźli się u władzy (podobnie jak rządzących białych czy Latynosów), raczej nie zbiegały się z dobrem ich „wspólnoty”. Film DuVernay analizę ruchu praw obywatelskich i jego zawiłości na tle długiej historii politycznej Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych i ich walki o równość i sprawiedliwość społeczną pozostawia na uboczu skupiając się raczej na gloryfikowaniu zwycięstwa z 1965 r. Owa adoracja jest tak silna, że przemienia sukces w eksponat muzealny.

Przypisy:
1. Maureen Dowd, „Not just a movie”, The New York Times, 17 stycznia 2015.
2. Na przykład Służące (2011) Tate Taylor, Django (2012) Quentina Tarantino czy Lincoln (2012) Stevena Spielberg.
3. DuVernay nie mogła jednak wiernie oddać deklaracji pastora, ponieważ są one własnością intelektualna Spielberga.
4. Cyt. za: „When films and facts collide in questions”, The New York Times, 21 stycznia 2015.
5. Cf. Stirrings in the Jug : Black Politics in the Post-Segregation Era, University of Minnesota Press, Minneapolis, 1999.
6. Cedric Johnson, Revolutionaries to Race Leaders: Black Power and the Making of African American Politics, University of Minnesota Press, 2007; Dean E. Robinson, Black Nationalism in American Politics and Thought, Cambridge University Press, Nowy Jork i Cambridge, 2001.

tłum. Magdalena Madej

Adolph Reed Jr.
- profesor politologii na Uniwersytecie Pensylwanii. Autor Without Justice for All: The New Liberalism and Our Retreat from Racial Equality, Westview Press, Boulder (Colorado), 2001.

Recenzja ukazała się w "Le Monde diplomatique - edycja polska", nr 3/2015.


Adolph Reed Jr.


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku