Grecki premier zapewniał, że referendum nie będzie oznaczało kresu negocjacji z wierzycielami, lecz przeciwnie - kontynuację negocjacji, zaś sprzeciwienie się nierealistycznemu rozwiązaniu nie oznacza zerwania z Unią Europejską.
Warunki stawiane Grecji przez kredytodawców, to dalsze zaciskanie pasa, w tym m.in.: kolejne obniżenie wydatków publicznych oraz wprowadzenie VAT na żywność i usługi turystyczne. Ich zaakceptowanie uniemożliwiłoby Grecji wejście na drogę zrównoważonego rozwoju.
Zdaniem premiera najnowszy raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego w pełni uzasadnia stanowisko Aten w kwestii zadłużenia. Cipras argumentował, że nie ma sensu dalsze narzucanie ostrych cięć emerytur i płac w budżetówce tylko po to, żeby kontynuować obsługę długu, który jest nie do spłacenia. Obecnie niemal cała „pomoc” od „trojki” zamiast do Grecji trafia do zagranicznych instytucji finansowych, m.in. niemieckich i francuskich banków.
Piątek był ostatnim dniem kampanii przed niedzielnym referendum.
Jak podała agencja Reutera na swojej stronie internetowej, kraje strefy euro na próżno próbowały zablokować publikację analizy greckiego długu przygotowanej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Dokument opublikowany w Waszyngtonie w czwartek stwierdza, że nie da się ustabilizować finansów publicznych Grecji bez znaczącej redukcji długu, w tym zapewne także bez anulowania pożyczek gwarantowanych przez podatników. Autorzy raportu stwierdzili, że Grecja potrzebuje co najmniej 50 miliardów euro dodatkowej pomocy w ciągu następnych trzech lat, jeśli ma uniknąć bankructwa.
Publikacja szkicu pt. „Debt Sustainability Analysis” („Analiza możliwości utrzymania długu”) ujawniła zakulisowe spory prowadzone za zamkniętymi drzwiami pomiędzy UE i MFW.
Premier Cipras powołał się na ten dokument w swoim przemówieniu: Wczoraj miało miejsce wydarzenie o wielkim znaczeniu politycznym. MFW opublikowała raport o gospodarce Grecji, który stanowi znakomite wsparcie dla greckiego rządu, gdyż potwierdza to, co oczywiste – greckie zadłużenie jest niemożliwe do utrzymania.
Za odrzuceniem przez Grecję propozycji wierzycieli opowiada się także wielu ekonomistów, w tym Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla z ekonomii, profesor Columbia University, były główny ekonomista Banku Światowego, który napisał 29 czerwca, komentując 25-procentowy spadek greckiego PKB i 60-procentowe bezrobocie młodych ludzi, że nie przychodzi mu na myśl żadna inna depresja gospodarcza z takim rozmysłem wywołana. Wyraził oburzenie, że "trojka" odmówiła przyjęcia jakiejkolwiek odpowiedzialności i nie przyznała się do tego, jak błędne były jej prognozy.
Jego zdaniem jednak jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że przywódcy europejscy nie wyciągnęli żadnych wniosków i wciąż domagają się od Grecji nadwyżki budżetowej w wysokości 3,5% PKB do 2018 roku. Cel ten oceniany jest przez ekonomistów jako kara, bo kraj, który ma go zrealizować – nawet jeśli jego dług zostanie poważnie zrestrukturyzowany – wciąż będzie pogrążony w depresji.
Zdaniem Stiglitza wielu europejskich przywódców chce zobaczyć koniec lewicowego rządu premiera Aleksisa Ciprasa. W końcu jest czymś skrajnie niewygodnym mieć w Grecji rząd tak bardzo przeciwny wszystkim rodzajom polityki, która tak bardzo przyczyniła się do zwiększenia nierówności w tak wielu rozwiniętych krajach, i tak zdecydowany ukrócić niepohamowaną władzę bogactwa. Zdają się być przekonani, że ostatecznie doprowadzą rząd Grecji do upadku poprzez zmuszenie go do przyjęcia porozumienia sprzecznego z tym, do czego umocowali go wyborcy.
Fot. archiwum