Mikołaj Ratajczak: Polityka poznawczego zamętu
[2016-01-04 13:11:30]
Diagnozy źródeł trwającego od 2008 roku kryzysu światowego kapitalizmu są rozmaite. Z jednej strony pojawia się krytyka, którą można by określić mianem „moralizującej”, a którą znajdziemy przykładowo u Josepha Stiglitza: banki, inwestorzy, maklerzy etc. nie robili tego, co robić powinni, oszukiwali się nawzajem, toteż nic dziwnego, że mamy kryzys – jest on przede wszystkim efektem wszechobecnej na rynkach finansowych hipokryzji, która doprowadziła do utraty zaufania. A bez zaufania trudno robić business as usual[1]. Bardziej komiczna czy raczej groteskowa wersja tej krytyki, którą można by podsumować jako krytykę złych praktyk, a nie złych założeń, została sformułowana przez ekonomistów British Academy. W odpowiedzi na postawione w listopadzie 2008 roku przez królową Elżbietę II pytanie, dlaczego nikt z akademickich ekonomistów nie przestrzegał przed kryzysem, zarzucili królowej błędne rozumowanie: oni byli cały czas na bieżąco z aktualnymi wydarzeniami, doszło co najwyżej do paru błędów. Autorzy listu zwrotnego do Jej Wysokości napisali wręcz: „Wiele osób w rzeczy samej przewidziało kryzys. Jednakże nikt nie przewidział dokładnej formy, jaką kryzys miał przybrać, momentu, w którym wybuchnie, ani jak będzie srogi”[2]. Czyli akademicka ekonomia była niczym meteorologia, która co prawda przewidziała burzę, lecz nie wiedziała, kiedy ta nastąpi ani jaką będzie miała moc. Innym przykładem krytyki „złych praktyk” jest praca założonego w październiku 2009 roku przez George’a Sorosa INET (The Institute for New Economic Thinking). Nie śledzę regularnie prowadzonych przez ten think tank programów, niemniej jednak mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie słyszałem dotychczas o jakiejkolwiek ważnej publikacji, teorii czy chociażby analizie empirycznej, która byłaby efektem organizowanych przez INET konferencji. Jeśli nawet mielibyśmy zastosować do oceny jego działań kryteria inne niż te, które regulują prace skomercjalizowanej akademii, o realizacji jakiegokolwiek planu pięcioletniego trudno w odniesieniu do INET mówić. Amerykański historyk Philip Mirowski – do którego ostatniej książki przejdę na końcu – tak opisuje jedno ze spotkań INET w Cambridge wiosną 2010 roku: „Uderzyło mnie to, że (według moich szacunków) z grubsza 70 procent wszystkich prezentacji poświęcone było udowodnieniu tezy, iż zdecydowanie nie ma potrzeby zastąpienia istniejącej ekonomii neoklasycznej, czy też nawet rewizji jej sposobów radzenia sobie z kryzysem”[3]. Trudno się zresztą dziwić, skoro na konferencje te nie byli zapraszani ani radykalniejsi przedstawiciele (post)keynesizmu, ani też zwolennicy podejścia regulacyjnego, nie mówiąc już o marksistach. Drugi rodzaj popularnej krytyki, przekuwany w krótkookresowe bestsellery, można określić jako krytykę złych założeń w teorii. Do jednej z najważniejszych i najczęściej czytanych publikacji prezentujących tę linię należy książka George’a Coopera The Origin of Financial Crises[4]. Wyjaśnianie przyczyny kryzysu sprowadza się tu praktycznie do wyjaśniania podstaw ekonomii, najczęściej tej heterodoksyjnej, co ma być według autora wystarczające do zrozumienia, skąd wziął się kryzys. Książka Coopera, podobnie jak wiele innych prac tego rodzaju, koncentruje się przede wszystkim na teoretycznych błędach i nieuzasadnionych założeniach neoliberalnej koncepcji rynku, w szczególności na hipotezie efektywnych rynków finansowych. Mówiąc w skrócie, hipoteza ta zakłada, że na rynkach niepoddanych regulacjom inwestujący w aktywa finansowe będą zachowywali się racjonalnie i kierowali w swoich inwestycjach cenami tych aktywów, ceny zaś będą w pełni odzwierciedlały całą dostępną pulę informacji o aktywach. Właśnie to drugie założenie wydaje się najbardziej problematyczne. Nawet jeśli pominąć fakt, że relacja popytu i podaży na rynkach finansowych jest zupełnie odwrotna niż na rynkach „zwykłych” towarów (jeśli w jakieś akcje coraz więcej się inwestuje, czyli je „kupuje”, to ich cena wzrasta, gdyż wydają się bardziej atrakcyjne dla inwestorów), największym problemem jest zawarta w tej teorii koncepcja rynku jako najefektywniejszego medium dystrybucji informacji. Koncepcja, która stanowi sam rdzeń neoliberalizmu. Przezwyciężenie tego fundamentu neoliberalnej (czy też szerzej: neoklasycznej) teorii ekonomicznej będzie z pewnością trudniejsze, niż może się to na pierwszy rzut oka wydawać. Można wymienić co najmniej dwa powody takiego stanu rzeczy: po pierwsze, trudno ocenić, czy dana teoria ekonomiczna rzeczywiście wykroczyła poza paradygmat rynków efektywnych. Najlepszym przykładem jest tutaj ponownie Stiglitz, który sam twierdzi, że w dwóch artykułach – jednym napisanym razem z Sanfordem Grossmanem w 1980 roku, a drugim stworzonym we współpracy z Bruce'em Greenwaldem w roku 1993[5] – odrzucił hipotezę rynków efektywnych. Mimo to każdy, kto poświęcił dłuższą chwilę na zaznajomienie się z jego późniejszymi publikacjami (łącznie z przemówieniem noblowskim), zauważy, że w opracowywanych przez Stiglitza modelach informacja dalej jest czymś, co się kupuje i sprzedaje – towarem specjalnego rodzaju. A kształtowanie się cen jest dla tego autora wciąż efektem gromadzenia, przetwarzania i przekazywania informacji. Po drugie, uporczywość teorii rynku jako dystrybutora informacji ma jeszcze jedno źródło. By je zrozumieć, trzeba wyjść poza pole samej teorii ekonomicznej i zmienić perspektywę na socjologiczną analizę. Tej właśnie perspektywy brakuje wielu publikacjom starającym się krytycznie ująć obecną sytuację ekonomiczną, czy to w skali globalnej, czy też lokalnej. Wydaje się, jakby sam powrót do heterodoksyjnej teorii – czy to Keynesa, czy to Kaleckiego[6] – miał wystarczyć zarówno do realizacji planu w wersji maxi, czyli zmiany ekonomicznego paradygmatu zarządzania społeczeństwem, jak i w wersji mini, czyli zmiany dominującego dyskursu ekonomicznego. Na czym polega zasadniczy niedostatek tego podejścia? Mówiąc krótko, traktuje ono swojego rywala symetrycznie – jako racjonalny podmiot produkujący teorię w oparciu o naukowe standardy. Wynika to z pewnością po części z przeobrażenia, jakie dotknęło współczesną profesję akademickiego ekonomisty, zajętego nie tyle wyjaśnianiem zjawisk społecznych, ile produkcją modeli (behawioralnych czy też matematycznych). Wszystko to jednak nie wystarcza, aby wyjaśnić, dlaczego największy kryzys kapitalizmu od lat 30. zeszłego stulecia nie wywołuje rewolucji lub przynajmniej nie doprowadza do istotnej rewizji teorii ekonomicznej. Dlatego też niezbędna wydaje się socjologiczna analiza produkcji neoliberalnej (czy raczej neoliberalnych) teorii – nie tylko zresztą w ekonomii, lecz także w samej socjologii, teorii zarządzania, ekologii i Bóg jeden raczy wiedzieć, ilu jeszcze dyscyplinach. Infrastruktura neoliberalizmu, która w najważniejszych krajach kapitalistycznych była konsekwentnie budowana od początku lat 80. (choć ziarno zasiano już pod koniec lat 30.), łączy obecnie wiele z najważniejszych uniwersytetów na świecie – w tym przede wszystkim Harvard i Chicago – z niezliczoną liczbą konserwatywnych think tanków, fundacji, stowarzyszeń etc. Z organizacji tych wywodzą się zaś decydenci polityczno-ekonomiczni – wystarczy wskazać na trzech kolejnych przewodniczących Systemu Rezerwy Federalnej USA, Paula Volckera, Alana Greenspana oraz Bena Bernankego, którzy byli wprost powiązani z różnego rodzaju neokonserwatywnymi stowarzyszeniami, lub na pięciu ostatnich prezydentów Banku Światowego: wszyscy studiowali albo na Harvardzie, albo w Chicago. Mówiąc inaczej, neoliberalizm produkuje teorie w sposób oparty na instytucjonalnej nierównowadze sił i z pewnością niepolegający na równym dostępie do możliwości gromadzenia i upowszechniania wiedzy. Jedna z najbardziej dogmatycznych idei neoliberalnych głosi przewagę „rynku idei” nad jakimkolwiek innym sposobem waloryzacji teorii: wolna konkurencja ideologii, pomysłów, koncepcji i teorii jest najlepszym sposobem wyłaniania tych „właściwych”. Zarazem jednak neoliberalni teoretycy nigdy nie pozwoliliby zdać własnych produktów na wahania takiego „rynku idei” – i całkiem logicznie dążyli do uzyskania scentralizowanego monopolu. Miało w tym pomóc utworzenie Stowarzyszenia Mont Pelerin. Samych członków założycieli w 1947 roku było 17, ale w roku 1991 członkostwo rozrosło się do 500 osób zrzeszonych w prawie 90 różnych think tankach na terenie trzydziestu krajów. Hayek, główny filozoficzny teoretyk rynku jako swego rodzaju nadrzędnego, kolektywnego intelektu, nigdy nie dopuścił do zbytniej otwartości tego stowarzyszenia. W przeciwieństwie do wielu innych grup intelektualistów organizujących się po wojnie Stowarzyszenie Mont Pelerin miało charakter zamkniętej grupy, dzięki czemu możliwe było stworzenie klimatu zaufania i współpracy między podobnie myślącymi ludźmi. Nie interesowały ich uniwersytety ani studenci, lecz starali się dotrzeć do wpływowych instytucji oraz decydentów. Należy pamiętać, że lata 40. i 50. to okres niepodzielnej dominacji keynesizmu w myśli ekonomicznej. Projekt Hayeka i jego konsekwencja w tworzeniu sieci osób oddanych neoliberalnemu projektowi może wzbudzać szacunek – w warunkach braku jakiegokolwiek instytucjonalnego i politycznego wsparcia Stowarzyszenie Mont Pelerin od lat 40. aż do początku lat 80. tworzyło infrastrukturę stanowiącą jedną z podstaw neokonserwatywnej rewolucji. Hayek strateg był zatem kimś zupełnie innym niż Hayek filozof. Teoretyk nieograniczonej wolności jako naczelnej wartości nie zgadzał się na uczestnictwo w spotkaniach Stowarzyszenia Mont Pelerin nikogo, kto prezentowałby poglądy odległe od jego „ortodoksji” – ten opór wobec jakiejkolwiek otwartości doprowadził z czasem do opuszczenia stowarzyszenia przez Karla Poppera. Choć ten ostatni w liście do Hayeka uznawał go za jednego z dwóch (obok Tarskiego – cóż za zestawienie!) najważniejszych mu współczesnych intelektualistów, to jako zwolennik otwartego społeczeństwa nie był w stanie długo wytrzymać w zamkniętym stowarzyszeniu. Zresztą pierwsi teoretycy skupieni wokół Hayeka mieli specyficzne poglądy na temat wolności: Arthur Shenfield stwierdził na konferencji Stowarzyszenia Mont Pelerin w roku 1954, że „nie przysłuży się to ani liberalizmowi, ani demokracji, jeśli będzie się przyjmować, iż demokracja jest z konieczności liberalna a liberalizm z konieczności demokratyczny”; James Buchanan zaś podkreślał, że trudno wyobrazić sobie wolność bez państw[7]. „Neoliberalizm” – termin, którego sam Hayek nie znosił – o tyle nie powinien być zatem kojarzony z liberalizmem, o ile jego „wolność” to raczej narzucony porządek ekonomiczno-społeczny. Tak samo narzucona jest neoliberalna teoria. Jej obecną hegemonię należy tłumaczyć różnymi czynnikami (teoretyczną prostotą monetaryzmu, inflacją lat 70., kryzysem fordyzmu itd.), wśród których jednak istotnym, o ile nie najważniejszym jest właśnie funkcjonowanie sieci instytutów i organizacji wspierających rozwój neoliberalnej teorii i lobbujących za nią – w mediach, na uniwersytetach oraz wśród polityków. Specyficzne w neoliberalnej teorii jest to, że nie ma tak naprawdę jednej teorii ekonomicznej, która stanowiłaby podstawę całego neoliberalizmu. Kiedy mówi się o neoliberalizmie, ma się najczęściej na myśli monetaryzm Miltona Friedmana, ale istotną rolę w całym tym teoretycznym korpusie pełnią bądź pełniły również społeczna gospodarka rynkowa Ludwiga Erharda, kosmopolityczny indywidualizm Herberta Gierscha, hipoteza racjonalnych oczekiwań, koncepcja kapitału ludzkiego Gary’ego Beckera czy chociażby „freakonomia” Stevena D. Levitta. „Treść” neoliberalnej teorii jest zatem tak samo rozproszona, jak infrastruktura, która ją wytwarza – tym trudniej ją w jakikolwiek sposób obalić, sfalsyfikować etc. Tym, co wspólne dla wszystkich tych stanowisk, jest traktowanie rynku jako naczelnej zasady organizującej transmisję informacji i wiedzy, swego rodzaju „megaintelektu” przekraczającego z zasady zdolności poznawcze jakiegokolwiek indywiduum i dostarczającego zawsze w stosownym momencie właściwym osobom odpowiednie dane. Wszystko to prowadzi do stwierdzenia sformułowanego przez jednego z członków Stowarzyszenia Mont Pelerin, Hernanda de Soto, w kontekście ostatniego kryzysu: „recesja nie była związana z bańkami, lecz z organizacją wiedzy”8. Zaskakująca samoświadomość – gdyż to właśnie neoliberalizm, ze wspomnianym stowarzyszeniem na czele, jest odpowiedzialny za obecną organizację wiedzy (nie tylko zresztą ekonomicznej). Mówiąc krótko, neoliberalizm od samego początku był programem, który operował zgodnie z prostą tezą: wiedza to władza. Łatwo pokazać, że rynki finansowe nie są efektywne – dużo trudniej sprawić, by teoria rynków efektywnych przestała dominować. Neoliberalizm przetrwał ekonomiczną katastrofę, twierdzi przywoływany już Mirowski, gdyż kryzys uderzył we wszystko, tylko nie w infrastrukturę zapewniającą dominację neoliberalnej teorii. W tę infrastrukturę uderzyć więc musi systematyczna socjologiczna analiza powstawania i rozprzestrzeniania się neoliberalnej teorii: od faktografii powiązań między think tankami, fundacjami, stowarzyszeniami, uniwersytetami i światem polityki po prześledzenie instytucjonalnej genealogii konkretnych koncepcji. Teoretyczna praca, której celem miałoby być wyjście z neoliberalnej dominacji, nie może poprzestawać wyłącznie na formułowaniu alternatywnych paradygmatów ekonomicznych. Potrzebne jest połączenie podejścia socjologicznego, ekonomicznego, a także badań historycznych, analizy dyskursu etc.[9] Z jednej strony postulat takiej socjologicznej analizy wydaje się oczywisty: żadna wiedza nie powstaje w próżni, żadna teoria ekonomiczna, polityczna czy społeczna nie funkcjonuje w polu wolnym od grupowych czy indywidualnych interesów. Z drugiej strony okazuje się, że w momencie kryzysu finansowego i – teoretycznie – całego projektu neoliberalnego, analiza tego rodzaju skupiała się raczej na samym kryzysie, a nie na neoliberalizmie jako teorii. Różnica jest istotna, gdyż przy analizowaniu kryzysu jako problemu politycznego, ekonomicznego czy społecznego można łatwo przeoczyć właśnie fakt, że jest on przede wszystkim kryzysem wiedzy. Nie ma większego sensu dyskutowanie z neoliberałami w stylu, jaki proponuje Andrzej Szahaj[10], a który polega na przedstawianiu filozoficznych oraz ekonomicznych argumentów, przywoływaniu historycznych tendencji czy ukazywaniu nadmiernych uproszczeń neoliberalnej teorii. Zarówno rozproszona sieć jej wytwarzania, jak i jej równie rozproszony charakter oraz instrumentalne nakierowanie na cel, którym jest urynkowienie wszystkiego – nie mówiąc o partykularnych interesach osób działających w ramach owej sieci instytucji – sprawiają, że racjonalna krytyka zostaje skonfrontowana z amalgamatem teorematów i koncepcji, w których strategiczna wieloznaczność terminu „wolność” jest podstawą argumentacji filozoficznej, a odwoływanie się do modeli – podstawą argumentacji ekonomicznej. Jest jeszcze jeden powód, który czyni dyskusję z neoliberalizmem niemożliwą. Neoliberalizm uprawia bowiem w sposób strategiczny politykę poznawczego zamętu – wytwarza nadmiar teorii, których jedynym praktycznie celem (nieważne, czy niezamierzonym, czy też założonym z góry) jest zwiększenie zamętu w debacie publicznej i obiegu naukowym. Teorie te przedłużają bezsensownie dyskusje, zmuszają opinię publiczną do skonfrontowania się z kolejnym „punktem widzenia”, nabijają różnym podmiotom cytowalność w odpowiednich bazach, a przede wszystkim performatywnie wspierają ideę „rynku idei”. To właśnie ta „polityka wiedzy” zdaniem Mirowskiego umożliwiła neoliberalizmowi nie tylko przetrwanie kryzysu finansowego, lecz także paradoksalnie umocnienie swoich pozycji. Dzięki szerzeniu teoretycznego chaosu w dyskusjach zarówno o ekonomii jako gospodarce, jak i ekonomii jako profesji akademickiej, neoliberalizmowi udało się odsunąć oskarżenie od siebie samego i przesunąć ciężar debaty w regiony, gdzie nikt do końca nie wie, o co tak naprawdę chodzi. Mirowski uznaje, że odpowiednia analiza tego rodzaju strategii neoliberalizmu powinna nosić miano „agnotologii”. Terminem tym w literaturze socjologicznej określa się „badanie intencjonalnego wytwarzania zwątpienia i niepewności wśród populacji w określonych celach politycznych”11. Należy odróżnić perspektywę agnotologiczną od znanej już socjologii propagandy: o ile ta druga skupiała się na treściach wytwarzanych przez centralny podmiot (partię, państwo itd.) i nakierowanych na propagowanie jego programu oraz celowego wykrzywiania rzeczywistości, o tyle agnotologia analizuje zestaw procedur działających w oparciu o logikę rynkową i interesują ją podmioty działające na zasadzie reklamy, marketingu tudzież public relations, które nakierowane są przede wszystkim na szerzenie poczucia zwątpienia, zagubienia, niepewności oraz pogłębienia zamętu w debacie publicznej. Należy bowiem zauważyć strukturalną zależność między propagandą i formą kontroli państwowej z jednej strony, a agnotologicznym sianiem zwątpienia i ideałem rynku z drugiej strony: jeśli tylko uda się zaszczepić w odpowiedniej liczbie głów zwątpienie np. co do merytorycznego przygotowania naukowców różnego rodzaju (od ekonomistów przez socjologów po lekarzy wypowiadających się w sprawie szczepionek), alternatywą będzie wyłącznie Hayekowski „spontaniczny porządek”, w którym wykrystalizują się „najlepsze” treści. W odniesieniu do teoretycznej ekonomii oraz różnego rodzaju doradców ekonomicznych najlepiej ideę tę sformułował Robert Barro: „tak długo, jak nam płacą, musimy mieć rację”12. Agnotologicznych strategii neoliberalizmu jest wiele, ale wszystkie można sprowadzić do praktyki wprowadzania do szerokiego obiegu medialnego i naukowego treści w jednym (lub wielu) z poniższych celów: 1. uspokojenie zaniepokojonej opinii publicznej gotowej narzucić na rynkowe relacje w danym sektorze jakieś ograniczenia lub zupełnie wykorzenić z niego rynkową logikę; 2. wprowadzenie idei, że najlepszym lekarstwem na dany problem jest zaimplementowanie logiki rynkowej jako najtańszego i najefektywniejszego rozwiązania; 3. pokazanie, że ponieważ rozwój nauki i społeczeństwa wymaga nieustannych innowacji, tylko i wyłącznie rynkowe rozwiązania są właściwą odpowiedzią na tę ciągłą zmianę. Jako przykład weźmy niektórych ekonomistów, którzy postanowili „na poważnie” zmierzyć się z kryzysem finansowym. Neoliberalny ekonomista z Uniwersytetu Chicagowskiego Merton Miller w jednym ze swoich artykułów[13] rzucił hasło „finansowej innowacji”, która miałaby stanowić ekonomiczny mechanizm wyjścia z kryzysu adekwatny do obecnego poziomu rozwoju technologii. To swego rodzaju science fiction ekonomii sprowadza się w dużym stopniu do proponowania nowych, jeszcze bardziej skomplikowanych instrumentów finansowych, a w praktyce do wprowadzenia rynkowych mechanizmów w obszar, w którym – wbrew teorii efektywnych rynków finansowych – rynki zawiodły na całej linii. Idea finansowej innowacji nie jest nowa, teksty na ten temat były publikowane już od dłuższego czasu, ale dopiero kryzys uruchomił masowe zainteresowanie pomysłami tego rodzaju. Z pewnością ręce z zadowolenia zacierać mogli wszyscy „inżynierowie finansów”, którzy od początku lat 80. na masową skalę patentowali liczne „metody biznesowe”, a z czasem coraz to bardziej skomplikowane algorytmy matematyczne. Według Mirowskiego skrajną postać skutecznych strategii agnotologicznych możemy zaobserwować w praktykach zaprzeczania globalnemu ociepleniu. Pierwsze gesty odrzucające globalne ocieplenie są zawsze nakierowane na przedłużenie debaty i danie sektorowi prywatnemu wystarczająco dużo czasu, by był w stanie opracować strategię wprowadzenia rozwiązań rynkowych. Mirowski podkreśla, że zaprzeczanie w sprawie globalnego ocieplenia jest łatwe, tanie i może bardzo łatwo sprowokować poważnych naukowców do formułowania poważnych odpowiedzi, co zazwyczaj zajmuje im trochę czasu. Ich odpowiedź często też czyni z tego lub innego „naukowca”, podającego nieraz sfabrykowane dowody przeciwko globalnemu ociepleniu, „eksperta”. Zresztą podobny mechanizm można zaobserwować w ekonomii. Dziennikarz ekonomiczny pracujący dla New York Times, Joe Nocera, opisuje ten proces krótko: „Tak działa Wielkie Kłamstwo. Zaczynasz od hipotezy, która ma pewną powierzchowną wiarygodność. Znajdujesz sobie sojusznika, którego życiorys sugeruje, że może być »ekspertem«; dostarcza ci »dane« wzięte z sufitu. Piszesz artykuły w sprzyjających ci wydawnictwach, nieustannie powtarzając te dane; z czasem niektóre te wydawnictwa uczynią twój cel swoim celem. Podobnie myślący politycy podejmują twoją mantrę i zapraszają cię jako świadka przed kongres. Zostajesz wybrany do panelu badawczego poświęconego twojemu tematowi. Gdy pozostali członkowie panelu, po sprawdzeniu wszelkich dowodów, odrzucą twoją tezę, oskarżasz ich o kierowanie się ideologicznymi motywami. Tę wypowiedź powtarzają także twoi sojusznicy”[14]. Dokładnie ten sam mechanizm działa zarówno w obszarze akademickiej ekonomii, przynajmniej tej neoliberalnej, jak i wśród „naukowców” odrzucających liczne teorie naukowe na tych obszarach, gdzie nie opracowano jeszcze „metody biznesowej” lub też „finansowej innowacji” będącej w stanie rozwiązać dany problem na sposób rynkowy (być może przeciwnicy szczepionek zamilkną, gdy opracuje się odpowiedni model przymusowych, acz rynkowych szczepień?). Krytyka teorii globalnego ocieplenia przycichła po tym, jak zaczęto coraz powszechniej wprowadzać system handlu pozwoleniami na emisję gazów cieplarnianych. Idea ta ma swoje neoliberalne korzenie w pracach Ronalda Coase’a[15], członka Stowarzyszenia Mont Pelerin, który jako pierwszy zaproponował, by problem zanieczyszczenia rozwiązać na bazie rachunku rynkowego. Dowodów na niedziałanie systemu handlowania pozwoleniami jest dość; trzeba powiedzieć w końcu, że problemy z nim związane biorą się z prostego powodu – system ten nigdy nie miał na celu realnego zapobiegania zanieczyszczeniu, lecz jedynie wprowadzenie opartej na zysku logiki rynku do ekologii. Tłumaczy to także logiczne powiązanie zaprzeczania globalnemu ociepleniu, projektu handlowania pozwoleniami na emisję zanieczyszczeń oraz jednej z najbardziej absurdalnych idei naukowych ostatnich lat, określanych zbiorczo jako „geoinżynieria”. Jest to dość luźny zlepek różnorodnych pomysłów na intencjonalną ingerencję w ekosystem na wielką skalę, w rodzaju zwiększania albedo Ziemi przez „zarządzanie promieniowaniem słonecznym”16, sekwestracji CO2 przez wprowadzenie do biosfery genetycznie zmodyfikowanych roślin mających pochłaniać zwiększoną ilość tego gazu[17], czy wręcz bezpośredniego manipulowania pogodą przez zasiewanie chmur[18] lub modyfikację burz i huraganów. Być może pomysły te same w sobie nie byłyby jeszcze szczególnie niebezpieczne i absurdalne (choć trudno sobie wyobrazić bezpieczne eksperymenty z masowym sadzeniem genetycznie zmodyfikowanych roślin w celu magazynowania dwutlenku węgla), gdyby nie ich bezpośredni związek z neoliberalnym zarządzaniem wiedzą w obszarze ekologii. Amerykański Instytut Przedsiębiorczości prowadzi w pełnym wymiarze projekt geoinżynierii, a publikacje na geoinżynieryjne tematy opublikowały instytucje w rodzaju Cato Institute, Hoover Institution czy Competetive Enterprise Institute (czyli węzły rozproszonej sieci neoliberalnych ośrodków)[19]. Do tego na temat geoinżynierii pochlebnie wypowiadała się Chicago School of SuperFreakonomics, która naprawdę robi wszystko, by termin freak znów kojarzył się jak najgorzej. Wysiłki nie poszły na marne – w 2012 roku New Yorker opublikował artykuł „The Climate Fixers”[20], zawierający poważne rozważania nad koncepcjami geoinżynieryjnymi. Powiązanie tych trzech strategii – zaprzeczania globalnemu ociepleniu, handlu pozwoleniami na emisję zanieczyszczeń oraz geoinżynierii – odsłania logikę agnotologicznej strategii neoliberalizmu. Chodzi w niej o destabilizację naszej pewności w odniesieniu do kwestii najbardziej oczywistych (nauka się myli; ekosystem może być zmieniany bez ograniczeń) dzięki otwartej dyskusji na forum publicznym i wysuwaniu argumentów formułowanych zgodnie z regułami (wcześniej stosownie ukształtowanymi) odpowiednich kanałów komunikacji na „rynku idei” (publikacje w czasopismach, badania w niezależnych instytucjach itd.). Ma to doprowadzić do sformułowania odpowiedzi, która w obliczu „obalenia” takich, a nie innych pewników wygląda na w pełni rewolucyjną, wyzwalającą i jak najbardziej sexy. Przy okazji okazuje się, że najbardziej „wyzwalające” w niej jest po prostu urynkowienie tego, co wcześniej regulowano za pomocą innej logiki. USA nie mają monopolu na strategię zamętu. Leokadia Oręziak w swojej znakomitej książce pokazuje, że w dyskusjach wokół zmian w systemie emerytalnym – zarówno w wypadku reformy z roku 1999, jak i ustawy z 6 grudnia 2013 – agnotologiczny charakter miały niektóre z podstawowych pojęć stosowanych przez zwolenników filaru kapitałowego. Michał Rutkowski, jeden z jego głównych architektów i przedstawiciel Banku Światowego, w swoich publikacjach powoływał się na opozycję „długu jawnego” i „długu ukrytego”[21]. Przez „dług ukryty” rozumie się niefunkcjonujące w budżecie państwa przyszłe zobowiązania wobec pokoleń, które jeszcze nie przeszły na emeryturę. Według Rutkowskiego lepiej teraz zaciągnąć dług (najlepiej u różnych podmiotów prywatnych), co jest niezbędne, gdy z systemu składkowego przechodzi się na system kapitałowy (bo pojawia się przepaść generacyjna – od pewnego momentu kolejne pokolenia odkładają już tyko na swoją emeryturę, a nie opłacają emerytury bieżące, które należy wtedy wypłacać na podstawie pożyczek), niż nie wiedzieć do końca, ile będzie się winnym przyszłym emerytom. Argument ten, którego autorstwo należy przypisać Bankowi Światowemu, jest tak naprawdę ekonomiczną hucpą i agnotologiczną praktyką w najczystszej postaci – powtarzany przez kolejne instytucje i ekspertów (najczęściej samego Banku Światowego), zdążył się przyjąć jako zdroworozsądkowa prawda, choć trudno znaleźć istotne argumenty, dlaczego oprocentowany dług ma być lepszym rozwiązaniem niż wypłacanie emerytur z przyszłych wpływów budżetowych. W socjologicznej refleksji nad neoliberalizmem trzeba nieustannie wystrzegać się dwóch postaw: węszenia wszędzie centralnie sterowanego spisku z jednej strony i dążenia do racjonalnej debaty na tematy ekonomiczne i filozoficzne z drugiej. Oba te podejścia są nieskuteczne. Tworzony przez sieć neoliberalnych instytucji i stowarzyszeń szum informacyjny to strategia obliczona na dostosowanie debaty do ich własnego stanowiska: multiplikacja rozwiązań i pomysłów oraz mnożenie osób i instytucji proponujących te idee potwierdza – na zasadzie samospełniającego się proroctwa – naczelną neoliberalną ideę, że to rynek jest najlepszym medium rozwiązywania problemów społecznych: od alokacji zasobów przez zarządzanie nauką po ingerencje w środowisko naturalne. Jak dotąd neoliberałowie zdecydowanie sprawniej organizują produkcję wiedzy niż ich oponenci. 1 Joseph Stiglitz, „The fruit of hypocrisy”, http://www.theguardian.com/commentisfree/2008/sep/16/economics.wallstreet 2 Cały list znajduje się na stronie http://www.britac.ac.uk/events/archive/forum-economy.cfm 3 Philip Mirowski, Never Let a Serious Crisis Go to Waste. How Neoliberalism Survived the Financial Meltdown, Verso 2014, s. 160. 4 George Cooper, The Origin of Financial Crises. Central Banks, Credit Bubbles and the Efficient Market Fallacy, Harriman House 2010. 5 Obie publikacje są przywoływane przez Stiglitza w książce Freefall: America, Free Markets, and the Sinking of the Word Economy, W.W. Norton & Company 2010. 6 Zob. ostatni rozdział książki Rafała Wosia Dziecięca choroba liberalizmu, Wydawnictwo Studio Emka 2014. 7 Wypowiedzi cytowane w książce Angusa Burgina The Return of Laissez-faire, Harvard University Press 2009, s. 203. 8 Hernando de Soto, „The Destruction of Economic Facts”, http://www.bloomberg.com/bw/magazine/content/11_19/b4227060634112.htm#p1 9 Świetnym przykładem takiego połączenia analizy jest ostatnia książka prof. Leokadii Oręziak OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa 2014. 10 Andrzej Szahaj, Kapitalizm drobnego druku, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa 2014. 11 Philip Mirowski, Never Let a Serious Crisis Go to Waste, s. 226. 12 Wypowiedź cytowana przez Mirowskiego, s. 224. 13 Artykuł można obecnie znaleźć tu: http://www.chicagobooth.edu/~/media/CB15105237EF43C1B5B0BCD7877C6122.pdf 14 Artykuł Nocery przytacza Mirowski w swojej książce, s. 295. 15 Zob. jego słynny i wielokrotnie dyskutowany artykuł z roku 1960 „The Problem of Social Cost”, http://home.cerge-ei.cz/ortmann/UpcesCourse/Coase%20-%20The%20problem%20of%20Social%20Cost.pdf 16 http://thehardlook.typepad.com/thehardlook/files/schnare_suppl emental_testimony_a_framework_for_geoengineering.pdf 17 http://www.scientificamerican.com/article/genetic-modification-carbon-sequestration/ 18 http://www.just-clouds.com/hygroscopic_cloud_seeding.asp 19 Philip Mirowski, Never Let a Serious Crisis Go to Waste, s. 340. 20 http://www.newyorker.com/magazine/2012/05/14/the-climate-fixers 21 Na przykład w przywoływanym przez Oręziak tekście „Wyniki funduszy emerytalnych i ich przyszłość”, zob. Leokadia Oręziak, OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce, s. 332–333. Tekst pochodzi z numeru 104. kwartalnika "Bez Dogmatu". |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?