W przedterminowych wyborach parlamentarnych, które odbyły się 28 października, rządząca dotychczas Partia Niepodległości straciła pięć, a kierowana przez nią konserwatywna koalicja utraciła łącznie 12 miejsc parlamencie.
Cztery partie tworzące opozycję w poprzedniej kadencji uzyskały minimalną większość, zdobywając łącznie 32 miejsca w 63-osobowym Althingu. Pomimo tej zaledwie jednoosobowej przewagi i pewnych różnic politycznych, partie te zgodziły się rozpocząć formalne rozmowy koalicyjne. Przewodzi w nich Ruch Zieloni-Lewica, obecnie drugie największe ugrupowanie na Islandii.
Przywódcy czterech partii oświadczyli, że przyszły, centrolewicowy rząd skupi się na edukacji, opiece zdrowotnej, transporcie i infrastrukturze. Będą one musiały rozstrzygnąć kwestie, w których występują między nimi różnice stanowisk, jak np. sprawa ubiegania się o członkostwo w Unii Europejskiej. Partia Piratów postuluje zmianę konstytucji Islandii, lecz pozostałe partie opowiadają się za bardziej stopniowym podejściem do reformy konstytucyjnej. Kolejna kwestia to ewentualne zmiany w bardzo ważnym tutaj rybołówstwie, polityce imigracyjnej i azylowej oraz w polityce zagranicznej.
Katrín Jakobsdóttir jest jednym z najbardziej popularnych polityków na Islandii. Wszelkie sondaże wskazują, że cieszy się największym zaufaniem i jest najbardziej lubiana, a w sondażach wyprzedza ją jedynie prezydent Guðni Th. Jóhannesson. Wyniki sondażu z września tego roku wskazują, że 46 proc. społeczeństwa widzi ją na stanowisku premiera. Jedynie 24 proc. Islandczyków opowiada się za Bjarnim Benediktssonem, liderem Partii Niepodległości.
fot. Wikimedia Commons