Filip Ilkowski: Stop inwazji Rosji na Ukrainę – i wszystkim imperializmom
[2022-03-14 08:42:58]
W momencie pisania tego artykułu wciąż trwają walki w stolicy Ukrainy, Kijowie i jej drugim co do wielkości mieście – Charkowie. W kontekście wojny i sprzecznych relacji obu stron trudno określić liczbę zabitych i rannych. Można ją jednak szacować w tysiącach. Atak Rosji w pełnej skali oznacza zmianę sytuacji w samej Ukrainie. Na pierwszy plan musi wysuwać się żądanie natychmiastowego wycofania wojsk rosyjskich. Wsparcie i solidarność należy się dziś ludziom żyjącym pod bombardowaniami, tym, którzy stawiają opór inwazji, ale też rosyjskiemu ruchowi antywojennemu i buntującym się rosyjskim żołnierzom. Putin musi – i naprawdę może – zostać obalony. Jeśli wojna nie będzie szła po myśli rosyjskiego władcy, może zostać odsunięty na różne sposoby, także przez elity polityczno-biznesowe. Jednak system, którego Putin, wraz z rosyjską klasą kapitalistyczną, jest ostatecznie częścią, może obalić tylko klasa pracownicza Rosji. I to ona, a nie imperialiści państw zachodnich, jest najlepszą sojuszniczką ludzi bombardowanych w Ukrainie. Ani Rosja, ani NATO Imperializm państw zachodnich nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla inwazji Rosji. Co nie zmienia faktu, że mocarstwa świata zachodniego, które dążyły do umacniania własnych wpływów i obecności militarnej w regionie, są częścią eskalacji prowadzącej do dzisiejszej wojny. Ekspansja NATO na Wschód stała się być może obsesją Putina, ale nie była jego wymysłem. W 2008 r., Sekretarz Generalny NATO oficjalnie ogłosił, że Ukraina i Gruzja staną się w przyszłości członkami tego Sojuszu. W 2019 r. dążenie do członkostwa w NATO i UE zostało wpisane do ukraińskiej konstytucji. Można powiedzieć – co Rosji do tego? Ukraina jest niepodległym państwem i może należeć tam, gdzie ma ochotę. Nietrudno jednak wyobrazić sobie, jaka byłby reakcja polskich władz, gdyby np. Niemcy postanowiły zawrzeć sojusz wojskowy z Rosją. A do tego jeszcze Czechy i Słowacja. Czy także słyszelibyśmy, że wchodzenie w sojusze militarne nie powinno obchodzić ich sąsiadów? NATO bynajmniej nie jest instytucją pokojową czy obronną. Dokładnie odwrotnie, jest potężnym sojuszem militarnym zdominowanym przez państwo, które prowadziło w ostatnich latach szereg wojen – z tego żadnej na swoim terytorium. I podobnie jak Unia Europejska jest instytucją ściśle związaną z podtrzymywaniem hegemonii świata zachodniego w światowym kapitalizmie. Przypomnijmy, że to odrzucenie umowy stowarzyszeniowej z UE stało się powodem krwawych protestów na przełomie 2013-14 r., które obaliły ówczesnego ukraińskiego prezydenta, zmieniając kurs państwa na prozachodni. Wyrazem głębokich podziałów były protesty i rebelia separatystów na wschodzie kraju i bezproblemowe zajęcie Krymu przez Rosję. Paradoksalnie mocarstwa zachodnie nie miały zamiaru szybko przyjmować Ukrainy ani do NATO, ani do UE. Wspierały jednak, także wojskowo, jej prozachodnie władze – i własne interesy. Władze Ukrainy z kolei, w oparciu o zachodnie poparcie, konstruowały nową wersję ukraińskości, zorientowanej jednoznacznie antyrosyjsko. Generalnie na „polityczne rozpoznanie bojem” ze strony Zachodu, sprawdzającego jak daleko może się posunąć w rozszerzaniu swoich wpływów, Rosja odpowiedziała rozpoznaniem bojem zupełnie dosłownym, agresją o nieznanych konsekwencjach. Dodajmy, że dla obu stron – i związanych z nimi ukraińskich rządów oraz potężnych oligarchów – pracownicy Ukrainy byli tylko zasobem do wykorzystania. Ukraina pozostaje jednym z najbiedniejszych państw Europy, w którym PKB jest niższe niż w 1991 r. Teraz za imperialistyczną rywalizację Waszyngtonu i Moskwy jej mieszkańcy i mieszkanki płacą cenę najwyższą. Hipokryzja rasistowskiej władzy Uderzające jest, jak bardzo, nawet na poziomie propagandowym, Rosja idzie szlakiem utartym przez tych, którzy dziś mówią o „łamaniu prawa międzynarodowego”. Nie wojna, ale „operacja militarna” czy „pokojowa”. Nie agresja, ale „zaprzestanie ludobójstwa”. „Precyzyjne bombardowania”, które mają oszczędzać ludność cywilną. „Demilitaryzacja Ukrainy” i zapobieżenie wejścia przez nią w posiadanie broni atomowej. „Nazistowski reżim”, który trzeba usunąć. To wszystko już słyszeliśmy, gdy atakowano Jugosławię, Irak czy Afganistan. Dodajmy, że atakowano z polskim poparciem, a w dwóch ostatnich przypadkach także z polską obecnością. Putin pokazał, że brał lekcję wojennej propagandy od najlepszych, podlewając tylko swoją wersję „zmiany reżimu” sosem wielkoruskiego szowinizmu. W Polsce ci sami ludzie władzy, którzy nie przestali budować muru na granicy z Białorusią, którzy dopiero co wywozili dzieci do lasu, pozostawiając je na mrozie i prowadzili haniebną, rasistowską kampanię przeciw uchodźcom, nagle ukazują się jako humanitaryści o gołębich sercach. „Solidarni z Ukrainą!” – to widać na każdym kroku. Solidarność bardzo tanieje, gdy zostaje uznana za użyteczną dla interesów politycznych władzy. Ten ocean hipokryzji nie zmienia faktu, że tysiące ludzi pomaga naprawdę. Naprawdę solidaryzuje się z ofiarami wojny. Naprawdę jest przerażona, że wojna nagle pojawiła się tak blisko… To wszystko na pewno odczują przebywający w Polsce Ukraińcy i Ukrainki, których już przed wojną było ponad milion – w większości ludzie pracy będący często ofiarami szczególnego wyzysku i codziennej pogardy. Ten moment warto zapamiętać, bo nie wiadomo, jak długo potrwa. Warto też zapamiętać, że kiedy jest wola polityczna, można pomagać uchodźcom. Nawet gdy przybywają ich setki tysięcy w czasie kilku dni. Imperialna socjaldemokracja W odpowiedzi na inwazję rosyjską mamy więc splot solidarności prawdziwej i propagandowej. Ta druga idzie w parze ze wzmacnianiem własnego imperializmu przez państwa zachodnie. Jak zawsze w takich przypadkach socjaldemokracja przestaje się odróżniać od prawicy. Drogę pokazuje więc socjaldemokratyczny kanclerz Niemiec, który ogłasza dodatkowe 100 mld euro na zbrojenia już w tym roku. Zdominowane przez socjaldemokrację rządy neutralnych Szwecji i Finlandii zapowiadają możliwość wejścia do NATO. Sankcje uderzają w najuboższych Jednocześnie zachodnie mocarstwa pod przywództwem USA ogłaszają pakiet sankcji, które uderzać będą głównie w rosyjską klasę pracowniczą – mającą z odpowiedzialnością za wojnę tyle wspólnego, że dwudziestolatkowie z robotniczych rodzin są na nią wysyłani. Za sankcje zapłacą także miliony ludzi na Globalnym Południu, choćby dlatego, że Rosja jest największym na świecie (a Ukraina piątym największym) eksporterem pszenicy. W wyniku wojny i sankcji jej cena szybuje w górę, co oznacza miliony dodatkowych głodujących. Możnych zachodniego świata te ofiary nie interesują. Czy zachodni militaryzm i sankcje na Rosję pomogą zatrzymać wojnę? Nie. Żadne sankcje będące elementem brutalnej gry mocarstw nigdy wojny nie zatrzymały. To jednocześnie ciąg dalszy festiwalu hipokryzji, gdy zachodni imperializm jest uwikłany w rywalizację, która do wojny doprowadziła. Eskalacja militaryzmu z jego strony grozi rozszerzeniem się wojny w Ukrainie na jeszcze większą, trudną do wyobrażenia skalę. Orgia militaryzacji w Polsce W tym wszystkim mamy oczywiście też “nasze” lokalne kreatury u władzy, którzy przeżywają moment największego szczęścia. W końcu spotykają się z nimi wielcy zachodniego świata. W końcu przyjeżdżają – i to bez tradycyjnego żebrania o to z polskiej strony – tysiące dodatkowych amerykańskich żołnierzy. W końcu mogą bez problemu kupować czołgi Abrams za 24 mld zł. Opozycja wobec tej militarystycznej orgii nie istnieje, przynajmniej nie w parlamencie. Na początku marca do Sejmu trafiła Ustawa o ochronie ojczyzny, zakładająca zwiększenie wydatków na cele militarne do 2,5% PKB już w 2024 r. (z poziomu 2,2% w tym roku, i tak jednego z najwyższych w Europie) i mająca umożliwić m. in. ponad dwukrotne zwiększenie liczebności armii. Ma to być finansowane także spoza budżetu MON – poprzez papiery skarbowe, obligacje Banku Gospodarstwa Krajowego i zysk NBP. W ostatniej chwili Kaczyński i szef MON Błaszczak zaproponowali jeszcze większy skok finansowania: do 3% PKB w 2023 r. Pytanie – kto da więcej? Co na to opozycja? Gdy ustawa trafiała do Sejmu wszystkie kluby parlamentarne były „za”. Donald Tusk wnioskował, by przyjąć ustawę przez aklamację. Faktycznie od Konfederacji po Lewicę w sprawie polskiej militaryzacji słychać tylko różne wersje Kaczyńskiego i Błaszczaka. Generalnie sejmowa „lewica” idzie drogą wytyczoną przez jej zachodnich odpowiedników. Nie może to dziwić, jeśli spojrzymy tylko na historię SLD wysyłającego wojska do Iraku i Afganistanu. Niestety od spadkobierców Millera i Kwaśniewskiego w żądnym stopniu nie odróżnia się Partia Razem. Marsz na prawo tej partii dobrze symbolizuje jej wystąpienie z międzynarodowej koalicji DiEM25, założonej przez byłego ministra finansów Grecji Janisa Warufakisa i skupiającej lewicowych socjaldemokratów z różnych państw europejskich. Powód? DiEM25 jednoznacznie potępiła wojnę Putina, ale wypowiedziała się też przeciw ekspansji NATO. Międzynarodowa solidarność pracownicza Atak Rosji to nie „starcie cywilizacji i barbarzyństwa”, „wolnego świata” Zachodu i wschodniej despocji, jak głoszą zachodni ideolodzy. Ten rzekomo „wolny świat” ma bardzo długą listę krwawych wojen na swoim koncie. Wojna w Ukrainie wynika z natury imperializmu jako systemu rywalizacji mocarstw kapitalistycznych, w którym potęga militarna jest najbrutalniejszym z używanych środków. Zarówno Rosja, jak i państwa Zachodu są aktywną częścią tego systemu, walcząc od lat w Ukrainie o zyski i władzę. Właściwą odpowiedzią na inwazję Rosji nie może być więc budowanie iluzji w konkurencyjnym bloku mocarstw zachodnich, ale ruch sprzeciwu oparty na międzynarodowej solidarności pracowniczej i zwalczaniu militaryzmu w każdym z rywalizujących mocarstw. Skuteczny opór wobec inwazji jest zawsze ciosem dla systemu opartego na pędzie ku wojnom. Dlatego stoimy po stronie tych, którzy opierają się najeźdźcom. Jednocześnie naszym zadaniem, mieszkając w Polsce, jest takie działanie, by wśród imperializmów rozdzierających Ukrainę klęska Rosji nie stała się sukcesem mocarstw zachodnich, ale klęską imperializmu jako całości. Tekst ukazał się 1 marca na stronie Pracownicza Demokracja |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?