Pierwotnie hiszpańskie wybory parlamentarne miały odbyć się pod koniec bieżącego roku, ale kilka tygodni temu premier Pedro Sánchez ogłosił, że obywatele pójdą do urn już 23 lipca. Przesunięcie daty głosowania było reakcją na klęskę koalicji rządzącej w wyborach regionalnych i uważa się, że Sánchez próbuje w ten sposób zaskoczyć opozycję, dając jej mniej czasu na przygotowanie kampanii.
O rezultacie lipcowego głosowania zadecydują dwa równoległe starcia. O zdobycie największej liczby głosów walczą socjaldemokratyczna PSOE Sáncheza i konserwatywna Partia Ludowa (PP), a więc dwie siły tradycyjnie dominujące na hiszpańskiej scenie politycznej. Dalej od centrum bitwę o trzecie miejsce stoczą nacjonaliści z Vox oraz lewicowa koalicja Sumar.
Ta ostatnia jest najnowszym bytem politycznym spośród wymienionych i w dużej mierze od niej zależy, kto w następnych latach będzie rządził krajem. Słaby wynik Sumar pozbawi Sáncheza szans na parlamentarną większość, a więc stawka jest wysoka.
„Czerwona dama” nową twarzą lewicy
Liderką nowej koalicji jest wicepremierka i ministra pracy Yolanda Díaz. Należy ona do najpopularniejszych polityków w kraju, ale do niedawna była raczej wolnym elektronem w lewicowej koalicji rządowej. W przeszłości związana z galisyjskimi regionalistami i Zjednoczoną Lewicą (IU), tę ostatnią opuściła kilka lat temu ze względu na odmienne stanowiska w sprawie koalicji z PSOE. Diaz od początku była zwolenniczką współpracy sił progresywnych, do której ostatecznie doszło po wyborach w 2019 roku.
Za sprawą porozumienia socjaldemokratów z resztą lewicy Díaz objęła zwierzchnictwo nad Ministerstwem Pracy, szybko zabierając się do walki z prekaryzacją i śmieciówkami. W lutym zeszłego roku parlament przyjął jej sztandarową reformę prawa pracy, która ograniczyła powszechność umów na czas określony i zwiększyła kompetencje związków zawodowych.
Prospołeczna zmiana wpłynęła pozytywnie na popularność „czerwonej damy” (jak bywa nazywana), która w międzyczasie została również wicepremierką i dała się poznać jako zażarta obrończyni hiszpańskich pracowników. Za jej kadencji podwyższono płacę minimalną oraz zapobieżono masowym zwolnieniom podczas covidowego kryzysu.
Przez cały ten okres lubiana polityk nie zrzekła się członkostwa w Partii Komunistycznej (PCE). Podkreśla jednak, że komunistyczna legitymacja partyjna to dla niej przede wszystkim oddanie hołdu ojcowi związkowcowi, więzionemu za dyktatury Franco. Díaz, mówiąc o przeszłości, docenia walkę komunistów i socjalistów o demokrację, ale jej głowę zaprzątają głównie współczesne problemy lewicy, z rozdrobnieniem i wewnętrznym skłóceniem na czele.
Zjednoczenie, choć z przeszkodami
Stąd pojawił się pomysł nowej inicjatywy mającej zjednoczyć partie na lewo od PSOE. Sama nazwa jasno wskazuje na ten główny cel – sumar można tłumaczyć jako „dodaj” lub „zjednocz”, a mniej dosłownie też „razem”. Swego czasu Podemos wychodziło z podobnego założenia, ale ugrupowanie założone przez Pablo Iglesiasa od lat bardziej odpychało, niż przyciągało inne ruchy polityczne, tracąc poparcie przez kolejne rozłamy. Zresztą sam Iglesias również odczuł wypalenie i wycofał się z aktywnej polityki po przegranych wyborach w Madrycie.
Osierocone przez założyciela Podemos traciło popularność, ale nie paliło się do oddania pałeczki pierwszeństwa na hiszpańskiej lewicy. Gdy Yolanda Díaz ogłosiła powstanie Sumar, od razu przyłączyła się do niej IU (w tym przewodząca temu sojuszowi PCE), a także kilkanaście pomniejszych partii lewicowych i regionalistycznych. Natomiast Podemos wyraziło sceptycyzm i postawiło warunki, które dla Sumar były nie do zaakceptowania.
Kość niezgody stanowiły między innymi miejsca na listach – o ile politycy Podemos liczyli na większość z tych biorących, to Díaz nie planowała zadowalać starej gwardii z partii Iglesiasa. Spór dotyczył przede wszystkim Irene Montero, ministry równości i numeru 2 w Podemos. Przeforsowała ona wiele ustaw w interesie kobiet i osób LGBT+, ale nie ustrzegła się przy tym kosztownych wpadek. Luka w prawie seksualnej zgody doprowadziła do wypuszczenia z więzienia ponad setki przestępców seksualnych, co pomogło prawicy w atakach na jej cały dorobek.
Ostatnim, czego chce Díaz, jest ugrzęźnięcie w tego typu konfliktach medialnych, celowo podsycanych przez konserwatystów i nacjonalistów. Dlatego w Sumar nie przewidziano miejsca dla np. Montero, a Podemos koniec końców musiało to zaakceptować, zdając sobie sprawę ze sprzyjających „czerwonej damie” nastrojów wyborców. Gorzej dla lewicy, że porozumienie osiągnięto tak późno i po tak publicznym konflikcie, co sympatii jej nie przysporzy.
Sukces wyborczy zależny od zmiany narracji
Podemos osiągnęło sukces, mając na sztandarach antyestablishmentowość, antyfaszyzm i wiele innych „anty”. Było w pewnym sensie reaktywne, dostosowując kampanię do swoich przeciwników. Chociaż ta strategia początkowo się opłacała, to obecnie okazuje się zupełnie nieskuteczna w starciu z Vox, korzystającym z wciągania lewicy w jałowe dyskusje o rzekomych prześladowaniach białych, hetero, mężczyzn, katolików itd.
Celem Sumar nie jest polemika ze skrajną prawicą, a zaprezentowanie własnego programu pozytywnego – przeniesienie uwagi wyborców na tematy społeczne i dokonania lewicy w tym zakresie. Mimo że jej rządy przypadły na wyjątkowo niesprzyjające warunki, to Hiszpania odnotowała znaczący postęp. Sánchez i Díaz kierowali się zasadą, że kosztów kryzysu nie powinni ponosić zwykli obywatele, co przyniosło szereg prospołecznych decyzji, od wprowadzenia tanich biletów kolejowych po budowę nowych mieszkań. Zdaniem Sumar trzeba jednak pójść znacznie dalej, a do tego potrzeba zwycięstwa w lipcowym głosowaniu.
Kryzys ukraiński dzieli też hiszpańską lewicę
Díaz jako ministra pracy pokazała, że można w czasie kryzysu jednocześnie podwyższać pensje, wzmacniać rolę związków zawodowych i redukować poziom bezrobocia. Teraz musi dowieść, że da się wygrać wybory, nie angażując się w rozpętywane przez prawicę wojny kulturowe, a proponując zamiast tego konkretny program poszerzenia praw socjalnych i obywatelskich. Niezbędne będzie również wcześniejsze przekonanie Hiszpanów, że lewica rzeczywiście potrafi się zjednoczyć i odstawić na bok konflikty personalne, co nie jest takie oczywiste, jeśli popatrzeć na problemy przy zakładaniu Sumar.
Tekst pochodzi ze strony internetowej "Krytyki Politycznej".
fot. Wikimedia Commons