Tomasz Markiewka: Tylko obniżka składki zdrowotnej czy już psucie państwa?

[2025-04-09 21:11:33]

Największymi przegranymi okazują się w tej sytuacji osoby na etacie. Najwyraźniej nie są potrzebne gospodarce i wszystkie powinny założyć jednoosobowe działalności gospodarcze.

Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga przegłosowały w Sejmie obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Skorzystać ma na niej około 2,5 miliona Polaków prowadzących – w rzeczywistości lub na papierze – działalność gospodarczą.

Politycy obudowali tę zmianę atrakcyjną narracją. Pomagamy ludziom, którzy nie są w stanie udźwignąć ciężaru składki, a rozkręcają naszą gospodarkę. Jeśli zaś martwi was luka w wydatkach na zdrowie, to bądźcie spokojni, minister finansów zapewnił, że zostanie pokryta z budżetu państwa. „Chciałbym zadeklarować wyraźnie: całość kosztów związanych z tym projektem zostanie poniesiona przez budżet państwa, NFZ nie poniesie żadnych kosztów wprowadzenia tego rozwiązania” – obiecuje Andrzej Domański.

Kiedy jednak przyjrzymy się dokładnie nowej ustawie, staje się ona dalece mniej atrakcyjna. Stanowi raczej kolejny krok w stronę wysoce niesprawiedliwego systemu składkowo-podatkowego, a dodatkowo pogłębia problemy ochrony zdrowia.

Prawdziwe koszty

Koszt reformy szacuje się na 4 do 5 miliardów złotych. Minister Domański deklaruje, że pokryje tę kwotę z budżetu państwa, ale już mniej chętnie tłumaczy, skąd dokładnie weźmie te pieniądze.

To ciekawy paradoks, bo mówimy o rządzie liberałów gospodarczych, od dekad powtarzających nam, że budżet nie jest z gumy, a pieniądze nie biorą się z powietrza. Nagle okazuje się jednak, że w budżecie można znaleźć spokojnie kilka miliardów złotych. I to pomimo rosnących nakładów na zbrojenia. Gdzie dokładnie? Czyim kosztem? Rząd powinien przedstawić informacje na ten temat. Inne grupy społeczne, na przykład pracownicy budżetówki, powinny zapamiętać, jak łatwo rząd znalazł dodatkowe pieniądze, gdy tylko mu na tym zależało.

Problem jest jeszcze inny. Polski system ochrony zdrowia jest skrajnie niedofinansowany.

To bardzo miłe ze strony rządu, że pokryje lukę, którą stworzył własną reformą, ale potrzebujemy radykalnego zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia, a nie rzekomego utrzymania obecnego poziomu.

Według danych Eurostatu z 2023 roku jesteśmy na europejskim dnie, jeśli chodzi o publiczne wydatki na zdrowie. Polska przeznacza z budżetu ledwie 5,7 procent PKB na ten cel. Dla porównania: Estonia wydaje 6,5 proc., Słowacja 6,6 proc., Holandia 7 proc., Dania 8,2 proc., Francja i Czechy 8,9 proc. Za nami są tylko Bułgaria, Rumunia, Litwa, Łotwa i Węgry.

Co ciekawe, w indeksie dostępności i jakości ochrony zdrowia wyprzedzają nas dokładnie te kraje, które inwestują w opiekę zdrowotną więcej niż my, a za nami pozostają te, które inwestują mniej. Tak więc teza, że naszym problemem nie jest niska skala wydatków, ale zła organizacja, wydaje się naciągana. Widać, że jakość polskiej opieki zdrowotnej jest adekwatna do wydatków publicznych.

Z tego powodu posunięcie rządu, a konkretnie polityków Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi, jest wysoce kontrowersyjne.

Po doświadczeniu pandemii, przy starzejącym się społeczeństwie, dramatycznie niskich nakładach publicznych na zdrowie – rząd uznał, że właśnie w systemie opieki zdrowotnej znajdzie oszczędności, które miałyby wspomóc Polaków. W tym tych lokujących się w grupie najzamożniejszych.

Jeśli nie zwiększymy znacząco wydatków, polski system opieki publicznej będzie działał coraz gorzej. I coraz więcej osób będzie uciekało do systemu prywatnego, który już teraz wykazuje symptomy przepełnienia. Efekt jest łatwy do przewidzenia. Garstka najbogatszych będzie mogła pozwolić sobie na w miarę dobre usługi prywatne, a w razie poważniejszej choroby– natychmiast ucieknie do systemu publicznego. Reszta będzie skazana na pogarszający się system publiczny i coraz droższy system prywatny, w którym będzie ich stać co najwyżej na abonament „dla średniaków”.

Komu pomagamy?

Rząd mówi, że chce pomóc przedsiębiorcom w trudnej sytuacji finansowej. Świetnie! Ale czemu przy tej okazji udziela ulg przedsiębiorcom zarabiającym po kilkadziesiąt tysięcy złotych? I to im pomaga najbardziej, bo przedsiębiorcy z niskimi dochodami zyskają miesięcznie po 100, 200 i 300 złotych na tej reformie. Przedsiębiorcy z wysokimi dochodami zyskają po kilka tysięcy.

Największymi przegranymi okazują się w tej sytuacji osoby na etacie. Najwyraźniej nie są potrzebne gospodarce i wszystkie powinny założyć jednoosobowe działalności gospodarcze.

Etatowiec z płacą minimalną będzie płacił wyższą składkę zdrowotną niż osoba samozatrudniona z dochodem 14 tysięcy złotych miesięcznie. Mówiąc obrazowo, biedująca nauczycielka szkolna będzie się dokładała do opieki zdrowotnej dla dobrze sytuowanego prawnika.

Częścią problemu jest też fakt że rząd nie przejawia większej ochoty do uporania się ze zjawiskiem fikcyjnego samozatrudnienia. Część osób udaje przedsiębiorców, by płacić niższe podatki, a na części wymuszają to ich pracodawcy. Na ten problem zwraca nam uwagę nawet sama Unia Europejska. Ale rząd Donalda Tuska zrezygnował z wprowadzenia testu przedsiębiorcy.

Aktualna reforma jeszcze pogłębi to zjawisko. Skoro przedsiębiorcy są tak uprzywilejowani względem etatowców, coraz więcej osób będzie miało motywację do udawania samozatrudnienia.

Polska mania przedsiębiorczości sprawiła, że politycy i komentatorzy polityczni zaczęli zachwycać się samą liczbą przedsiębiorców na papierze. Bez zastanowienia, kim oni dokładnie są, co robią i jaki jest ich rzeczywisty wkład w rozwój gospodarki. Po drodze umknęło nam też, że najbardziej rozwinięte i najsprawniejsze państwa na świecie opierają się na pracownikach zatrudnionych na etat. I dbają o tych pracowników – zapewniając im uczciwe warunki zatrudnienia oraz usługi publiczne na wysokim poziomie.

My zaś pod pretekstem rozwoju przedsiębiorczości fundujemy sobie system, który zachęca do kombinowania, a dodatkowo pogłębia nierówności społeczne.

Jakiś czas temu trójka polskich ekonomistów – Jakub Sawulski, Michał Brzeziński i Paweł Bukowski – wydała książkę „Nierówności po polsku”. Udowadniają w niej na statystykach, że nierówności w Polsce należą do najwyższych w Europie. I że te nierówności są w dużej mierze napędzane właśnie przez uprzywilejowanie podatkowo-składkowe dla bogatych przedsiębiorców.

Smutne dziedzictwo III RP

Za dyskusją o składce zdrowotnej kryje się głębszy problem. Tak naprawdę bowiem dyskutujemy nie tylko o samej składce, ale też o modelu funkcjonowania państwa.

Polskie elity uznały po 1989 roku, że Polaków należy uczyć zaradności i przedsiębiorczości. Dlatego zaczęły piętnować „rozdawnictwo”, „roszczeniowość” i „nieróbstwo”. W praktyce polegało to na krytykowaniu programów socjalnych, obniżaniu jakości usług publicznych, wysokości podatków dla osób zamożnych i zachwalaniu tego, co prywatne – nawet w dziedzinie opieki zdrowotnej.

Skutek jest taki, że wychowywanie do przedsiębiorczości szybko zamieniło się w wychowanie do egoizmu.

Dlatego łatwo dziś spotkać ludzi, którzy używają argumentów takich jak: „Ktoś, kto zarabia 50 tysięcy złotych miesięcznie, dostaje taką samą publiczną opiekę zdrowotną, jak ktoś, kto zarabia 5 tysięcy, dlaczego więc ma płacić wyższe stawki?”.

Z punktu widzenia współczesnych państw rozwiniętych odpowiedź jest prosta – solidarność. Bogatsi dokładają się do wspólnej kasy bardziej niż średniacy, a średniacy bardziej niż ubodzy. Im więcej masz pieniędzy, tym mniej odczuwasz, że oddajesz jakiś procent swoich dochodów państwu. Korzystają na tym wszyscy. Dzięki publicznym usługom mamy zdrowsze, bardziej wykształcone i przyjaźniejsze ludziom społeczeństwa. W ten sposób, na podstawie solidarnościowej umowy społecznej, powstały państwa dobrobytu i demokracje liberalne.

Nasze elity skutecznie przekonały dużą część Polaków, że tego rodzaju solidarność to przeżytek, komuna i gułagi. No więc mamy to, co mamy. Jeden z najwyższych poziomów nierówności społecznych w Europie, niedofinansowany system opieki zdrowotnej i rosnące napięcia polityczne.

Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga właśnie uczyniły kolejny krok w stronę pogorszenia sytuacji.

Tomasz Markiewka



Tekst pochodzi ze strony internetowej Magazynu Kontakt.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Zandberg w Warszawie!
ul. Foksal 2, Pawilon Stowarzyszenia Architektów Polskich
12 kwietnia (sobota), godz. 19.00
Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek

Więcej ogłoszeń...


13 kwietnia:

1808 - Urodził się Leon Rzewuski, polski magnat, uczestnik powstania listopadowego, socjalista.

1825 - We Wrocławiu urodził się Ferdynand Lassalle, jeden z twórców niemieckiej socjaldemokracji.

1854 - W Mławie urodziła się Anna Tomasiewicz-Dobrska, pierwsza polska lekarka, ginekolog, położnik, pediatra.

1885 - W Budapeszcie urodził się György Lukács, filozof marksistowski i historyk literatury, estetyki; działacz międzynarodowego ruchu robotniczego.

1919 - W Monachium proklamowano Bawarską Republikę Rad.

1919 - Brytyjscy żołnierze otworzyli ogień do nieuzbrojonych demonstrantów w indyjskim Amritsarze. Zginęło 370-1000 osób.

1922 - W Butiama urodził się Julius Nyerere, socjalistyczny polityk tanzański, w latach 1964-1985 prezydent Tanzanii.

1993 - "Financial Times" podał, że dyrekcja EBOiR wydała dwukrotnie większe sumy na cele reprezentacyjne niż na pomoc dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

2002 - Po nieudanym puczu wojskowym Hugo Chávez powrócił po dwóch dniach na urząd prezydenta Wenezueli.

2009 - Pożar hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim - zginęły 23 osoby, a 21 zostało rannych.

2014 - W Sewilli zmarł Ernesto Laclau, argentyński filozof, przedstawiciel postmarksizmu. Profesor i wykładowca teorii politycznej na Uniwersytecie w Essex. Wraz z Chantal Mouffe wspólautor książki "Hegemonia i strategia socjalistyczna" (1985).


?
Lewica.pl na Facebooku