Problemem tego rządu nie jest jeden czy drugi kiepski minister, ale to że od półtora roku nie realizuje obietnic wyborczych — powiedział Zandberg.
Według niego zmiana szefowej resortu zdrowia Izabeli Leszczyny na Jolantę Sobierańską-Grendę nic nie zmieni, jeżeli nadal brakuje 20 mld zł na funkcjonowanie szpitali. To, że będziemy nawet co trzy miesiące zmieniali ministra zdrowia, nie będzie miało żadnego znaczenia, jeżeli nie zwiększymy budżetu ochrony zdrowia — przekonywał.
Jego zdaniem sytuacja wygląda podobnie w pozostałych resortach.
Lider Razem przyznał, że zaskoczyło go powołanie ministra nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu, którym został Maciej Berek. Wydaje się dziwne, że został powołany minister do spraw pilnowania innych ministrów, bo o ile się nie mylę, to zgodnie z konstytucją tę rolę i tę pracę powinien wykonywać premier — powiedział.
Jak rozumiem pan premier albo nie chce albo czuje, że nie idzie mu za dobrze w pilnowaniu innych ministrów i postanowił ten obowiązek zaszczytny przekazać komuś innemu. Jest to dosyć taka zaskakująca konstrukcja, w której obowiązki premiera przejmie ktoś inny — dodał.
Zapytany o znaczenie nominacji szefa MSZ Radosława Sikorskiego na wicepremiera i przydzielenia mu kompetencji także w zakresie polityki europejskiej, ocenił, że teka wicepremiera nie wpłynie na pozycję ministra spraw zagranicznych w relacjach międzynarodowych. Nie sądzę, żeby ktokolwiek poza granicami Polski szczególnie mocno przejmował się, czy ktoś, kto reprezentuje Polskę, ma na wizytówce napisane "wicepremier", ponieważ wystarczającą siłę i powagę daje ministrowi spraw zagranicznych fakt, że jest ministrem spraw zagranicznych RP — powiedział Zandberg.
Myślę, że to akurat taka symboliczna zmiana, z której naprawdę nic nie wynika, chyba że dla przyszłej kariery pana ministra Sikorskiego i dla jego osobistych ambicji — dodał.
PAP, oprac. wch
fot. partiarazem.pl