Obcy Żydzi
2013-07-19 23:36:55
W dyskusji o uboju rytualnym ścierały się różne racje. Ostateczni przegrani parlamentarnej batalii oprócz argumentów ekonomicznych mówili o wolności religijnej. To zabawna sytuacja. Rzadko zdarza się, aby w Polsce religia była krzywdzona: często kojarzy się nam ona z opresją, ale raczej to nie wierni i kapłani występują w rolach uciskanych.

Dobrze się stało, że wyszło jak wyszło. Cała awantura nie miała nic wspólnego z obroną mniejszości. Chodzi o pieniądze. Wiadomo, że związki wyznaniowe wcale nie będą musiały rezygnować z elementów kultu, zakaz da się natomiast we znaki biznesowi. Cieszy, że przemysłowe zabijanie straci jeden ze swoich przyczółków. Można byłoby rzec, że co tam likwidacja jednej jego gałęzi, skoro ciągle działają maszyny do prasowania świń żywcem, produkujemy pasztet podlaski, a rok w rok miliony rodaków duszą tony ryb w imię „tradycji”. Czy to hipokryzja, że czepiliśmy się akurat tego? Nie, świat jest zbyt niesprawiedliwy, żeby nagle móc zakazać wszystkie złych rzeczy. Okrucieństwo jednej nie umniejsza drugiej, dobrze zatem, że zniknęła chociaż ta jedna. Cieszę się z tego zakazu i żałuję, że nie jest ostrzejszy. Co z tego, że okrutna metoda stanowi pryncypium jakiegoś wyznania. Wiele religii wyznaje dogmaty, których okrucieństwo trudno ogarnąć wyobraźnią. Dokładnie tak samo jest ze znęcaniem się nad zwierzętami. Skoro największa wspólnota wyznaniowa świata musiała uznać bezsens kreacjonizmu, swój podstawowy mit, to nie rozumiem dlaczego inna nie może przestać traktować pochodne okrucieństwa jako podstawę diety.

W dyskusji o uboju najbardziej uderzyło mnie jednak co innego. Podniesienie argumentacji o fali antysemityzmu obudziło dyplomację jednego z najbardziej agresywnych państw na arenie międzynarodowej. Rezultat sejmowego głosowania zdecydowanie potępiło izraelskie MSZ, specjalne wezwanie będące formą zawoalowanej reprymendy otrzymał nawet polski ambasador. Izraelska dyplomacja ma długie tradycje reprezentowania morderczej polityki zmilitaryzowanego państwa, okupanta łamiącego na masową skalę prawa człowieka. Gdyby nie ostatnie afery, w dalszym ciągu byłoby zarządzane przez Avigdora Liebermana, religijnego fundamentalistę, kogoś pomiędzy naszym Markiem Jurkiem i Ruchem Narodowym. Geopolityka powoduje jednak, że nawet taki „narodowy Marek Jurek” może być cytowany przez światowe agencje.

Pytanie jakim prawem prawicowy rząd Izraela rości sobie prawo do reprezentowania wspólnoty żydowskiej w Polsce? Można oburzać się z wielu powodów. Przypominać, że podobne zatroskanie Związku Radzieckiego wydarzeniami na Węgrzech w 1956 r. i na Czechosłowacji w 1968 r. uznajemy za bardziej niestosowne. Jeżeli jesteśmy skłonni uznać, że izraelskie MSZ zarządzane przez religijnych ekstremistów stanowi reprezentację Żydów żyjących w zupełnie innym państwie, to jesteśmy już na prostej drodze do uznania, że Żydzi nie są pełnoprawnymi obywatelami naszego państwa.

Jestem zajadłym przeciwnikiem antysemityzmu. Przeraża mnie nasza historia i wymordowanie 4 mln rodaków tylko za to, że mieli inną „etniczność”. Przeraziła mnie szczególnie z tego względu książka Stefana Zgliczyńskiego, dokumentująca zaskakująco dla mnie potworną, masową skalę polskiego udziału w zagładzie Żydów. Zgliczyński tłumaczy, dlaczego Polacy żydowskiego pochodzenia nie wykazywali instynktu samozachowawczego i nie uciekali do lasu. A po co mieliby to robić? Prędzej czy później napotykaliby którąś z trzech głównych partyzantek. Jeżeli byli to komuniści, „z reguły” takie spotkania przeżywali. Jeżeli akowcy, raczej nie przeżywali. Jeżeli przedstawiciele NSZ, to było właściwie pewne, że zostaną wymordowani. Takich historii jest w tej poruszającej książce na pęczki. Znajdziemy tam wspomnienia egzekucji na kobietach i dzieciach poprzedzonych zbiorowymi gwałtami, także w „mojej”, powstańczej Warszawie. Zanim sięgnąłem po tę publikację, pomimo braku złudzeń o skali i tradycji polskiego antysemityzmu, mimo wszystko uważałem twierdzenie o polskim współudziale w kaźni Żydów za przesadzone. Dzisiaj już tak nie sądzę.

Jeżeli chcemy odciąć się od tego ponurego dziedzictwa, musimy jasno przyznać, że Żydzi jak i wszystkie inne mniejszości mieszkające na „naszym” terytorium, czujące identyfikację z „naszymi” ziemiami i mówiące „naszym” językiem, to nasi rodacy. Żydzi są nasi, są jednymi z nas i właśnie dlatego powinni stanowić immanentną część demokratycznej wspólnoty. Dopiero wtedy wyłącznie jako przeszłość będziemy traktować demony nawoływań Gomułki z czasu marcowej nagonki o to, aby Antoni Słonimski zastanowił się, czy czuje się Polakiem, czy Żydem. „Jestem Polakiem. Maniakalnym” – odparł z wrodzoną sobie erudycją wybitny poeta.

Dopiero, kiedy to zrozumiemy, przestaniemy mieszać lęk przed byciem posądzonym o antysemityzm z wolą krytyki okupacji Palestyny i cierpień jej mieszkańców. Krytykowanie Izraela to wyraz poparcia humanistycznych wartości, a nie dowód antysemickiej nienawiści. Antysemityzm i wyłączanie wyznawców judaizmu z naszej wspólnoty to jednak przykład tej samej filozofii.


poprzedninastępny komentarze