Poniekąd Polacy
2012-10-03 13:21:43
2 październik, godzina 17, mijam główną siedzibę warszawskiej policji, a ta gęsto obstawiona zniczami. „Zginął jakiś wysoko postawiony urzędnik, może w zamachu” – myślę. Jednak nie wiedzieć czemu staje mi przed oczami Maxwell Itoya. „A może znowu jakaś podobnie koszmarna akcja policji i ktoś w ten sposób wskazuje winnego?” – myślę. Za Pałacem Mostowskich jest coś na kształt terenu Polonii Warszawa, więc przypominają mi się niedawne derby stolicy. „A może jakiś kibic zmarł podczas przesłuchań? Kibiców stać na spektakularne gesty, zwłaszcza przeciwko policji” – myślę. Mijam pałac, ale świece ciągną się dalej ulicą Nowolipki, potem skręcają w Zamenhofa. „Czyżby getto? Ale dlaczego akurat dziś?” – myślę.

I wtedy przypomina mi się poranna audycja z radia Tok Fm, w której jakiś publicysta „Rzeczpospolitej” dowodził, jakoby mówienie o różnicy między podejściem cywili a podejściem żołnierzy do powstania warszawskiego to gruby oraz ideologicznie motywowany błąd. A kiedy getto spotyka powstanie warszawskie, to znaczy, że jesteśmy w Festung Warschau! O książce Elżbiety Janickiej myślę średnio cztery razy dziennie, bo tyle średnio przemieszczam się po mojej aktualnej dzielnicy, którą autorka nazwała "kompleksem mieszkalno-cmentarnym". Myślę z wdzięcznością, bo dzięki Janickiej wiem, że na tym terenie walki wciąż trwają. Tym razem o pamięć. A siły w nich są nierówne jak - nie przymierzając i wszelkie skojarzenia są nieuprawnione, a podobieństwo jeśli, to przypadkowe - wtedy.

Z daleka majaczy mi grupa harcerzy. Zagajam do nich jako zgredliwa mieszkanka oraz gderliwa babina, a także czepialska bicz:

- To wy stawiacie te świece?
- Tak.
- A czemu?
- A bo dziś jest ostatni dzień powstania warszawskiego.
- Ale tu było getto. Tu było powstanie getta warszawskiego, nie warszawskie. Rok wcześniej.
- Ale tędy szły kanały. My stawiamy świeczki na tej trasie, co kanały.

Odbijam się w ich oczach i widzę tam, że włosy mi siwieją, garbię się, nos mam pryszczaty, a głos mi skrzeczy. Oni marzą, by ten pain in the ass przeminął, ale chłopcy są dobrze wychowani (w końcu to harcerze), więc wiedzą, że nawet z wariatkami trzeba kulturalnie.

- A przychodzicie też na obchody powstania w getcie? Bo nie widziałam tu harcerzy i świeczek z tej okazji.

Patrzą na siebie pytająco. Jeden wie, że to podchwytliwe pytanie, więc zaczyna jakąś woltę, ale pozostali go wsypali, bo nie wiedzą:

- Nie, chyba nie przychodzimy. My tu jesteśmy z powodu powstania warszawskiego.
- A musicie akurat tu? Jest milion miejsc do tego. A jak było powstanie, to ten teren był już zrównany z ziemią. Trochę to przesada nawet tutaj to powstanie celebrować, skoro tragedii Żydów, co dokładnie w tym miejscu ginęli, nie upamiętniacie.
- Tu też toczyły się walki podczas powstania warszawskiego.
- Walki to tu się toczyły rok wcześniej.

I wtedy ten jeden, co wie, że moje pytania nie są niewinne, strzela:

- Proszę pani, ale Żydzi to też byli poniekąd Polacy, prawda?

No i zastrzelił. Załatwił mnie. Odparowuję więc nieco spóźniona i nieco niewyraźnie, że owszem, ale jak było powstanie warszawskie to Żydów już nie było, być nie mogło, bo prawie wszyscy zostali zamordowani. Między innymi tu, gdzie stoimy.

- My robimy co komendant nam każe. Niech pani napisze do komendanta: sh.org.pl.
- To może chociaż prywatnie przyjdźcie w przyszłym roku pod pomnik [pokazuję palcem, jest 20 metrów dalej] zapalić świeczki także tym ludziom, w getcie. O to nie musicie pytać komendanta.

- Dobrze proszę pani. Do widzenia pani.

Na trasie kanałów, słowo harcerza. No to podążam świetlistym szlakiem. Rozpoczyna się na Placu Bankowym, kończy na przeciwko Arkadii. Idzie ulicami: Andersa, Nowolipki, Zamenhofa, Lewartowskiego, Karmelicką, Dziką do Jana Pawła II.


Pierwsza świeczka: Plac Bankowy. Schodzimy do kanałów


Znicze pod Pałacem Mostowskich, widok od ulicy Nowolipki


Nowolipki, widok w kierunku Jana Pawła II


Zamenhofa. Po prawej widać pomnik bohaterów getta


Róg Zamenhofa i Lewartowskiego. Znicz na studzience. Pewien rowerzysta zagadał do mnie w tym miejscu, czy ja wiem, o co chodzi z tymi świeczkami. Wyjaśniłam, ale zaraz znowu jak ta przekupa nadaję: "Też sobie miejsce znaleźli. W getcie". Milczy. "Dlaczego akurat w getcie?" - pytam namolnie. A on łapie wzrokiem ten znicz i z ulgą mi wyjaśnia: "No tak! Kanały! Stoi na studzience. To znaczy, że chodzi o kanały. No przecież mogli tędy iść kanałami".


Lewartowskiego, na przeciwko ściany północnej MHŻP


Karmelicka


I ten księżyc na Karmelickiej! Prawie jak z ulicy Pawiej.


róg Stawki i Dzikiej. Po prawej Umschalgplatz


Wychodzimy na powierzchnię. Arkadia!



Zmyślne te kanały. Zmyślne i przemyślne. Mądrość przedmiotów, polityka natury, głęboka ekologia i matka ziemia wszystkim litościwa. A w głowie piosenka z meczów szczypiorniaka w podstawówce: „nasi górą, a wy dolinami”. Tylko że odwrotnie. Myli się każdy zagraniczny przechodzień, który drepcze dziś po Muranowie z niepolskojęzycznym przewodnikiem pod pachą, że ten majestat, ta melancholia, żałoba i pamięć to dla Żydów i Żydówek jest oraz z powodu Zagłady. Bo na pierwszy rzut oka tak to może wyglądać. Ale prawda ukryta jest dużo głębiej. Pod ziemią. A może nawet, że tak powiem nieelegancko, w ziemi.

Wszak świetlisty szlak jednoznacznie wskazuje, że dzielni powstańcy ominęli getto kanałami. Ale kanałów nie widać, a znicze owszem. I tak majestatyczne korytarze światełek upamiętniających powstanie warszawskie ciągną się pod pomnikiem bohaterów getta warszawskiego, oplatają Muzeum Historii Żydów Polskich, mijają tablicę Janusza Korczaka i kamień Michała Klepfisza, stoją na wyrytej w chodniku informacji, że tędy biegła granica getta, ciepło i serdecznie machają do pomnika na Umschlagplatzu. A po drodze Anty100%Polonia.


Budka z warzywami i owocami na rogu Nowolipki i Zamenhofa. Na chodniku znicze.



poprzedninastępny komentarze