Zaledwie w wieku kilku lat, Irshad Manji wyemigrowała wraz z rodzicami z Afryki Wschodniej do Kanady; mieszkała w Richmond na przedmieściu Vancouver i tam uczęszczała do medresy, islamskiej szkoły religijnej, w której wielokrotnie, jako dorastająca kobieta, doświadczyła poniżenia i odarcia ze zwykłej ludzkiej godności. Była zdecydowaną przeciwniczką teokratycznych koncepcji Chomeiniego; często zastanawiała się nad pewnym fenomenem, dlaczego w kraju leżącym na północ od Stanów Zjednoczonych, respektującym swobody obywatelskie i prawa człowieka, islamska szkoła, do której uczęszczała, tak naprawdę wybrała autorytaryzm?
Manji obecnie jest prezenterką popularnego w kanadyjskiej telewizji programu „QueerTelevision”, w którym często porusza m.in. problemy nurtujące mniejszości seksualne. Jest też pisarką, działaczką społeczną i feministyczną intelektualistką, która całkiem świadomie nie zerwała do końca więzów z islamską religią, którą poddaje często miażdżącej krytyce.
W swojej książce Irshad Manji stawia wprawdzie mało odkrywczą, lecz prawdziwą tezę. Mówi w niej, że pod egidą islamu dochodzi do wielu niegodziwości, nietolerancji i dyskryminacji. Ich źródła należałoby upatrywać w Koranie, który dla muzułmanina jest ściśle powiązany z wiarą, gdyż stanowi ostateczne objawienie woli Boga. Można powiedzieć, że w ostrych, prowokacyjnych i głęboko osobistych słowach autorka odsłania fundamenty szeroko rozpowszechnionych praktyk islamu: ujawnia jego plemienną zaściankowość, głęboko zakorzeniony antysemityzm i bezkrytyczną akceptację Koranu jako ostatecznego, a zatem najważniejszego objawienia Bożego.
Irshad Manji zadaje niełatwe pytania na temat tzw. islamu głównego nurtu: „Dlaczego wszyscy jesteśmy zakładnikami konfliktu pomiędzy Palestyńczykami i Izraelczykami? Kto jest prawdziwym kolonizatorem muzułmanów – Ameryka czy Arabia? Dlaczego nie wykorzystujemy zdolności i umiejętności kobiet, stanowiących przecież połowę stworzonej przez Boga ludzkości?”. Na pewno czymś najzupełniej kuriozalnym są próby doszukiwania się przestrzegania europejskich standardów praw człowieka w obrębie muzułmańskiej religii. Składa się na to przede wszystkim głębokie zróżnicowanie kulturowe między dwiema strefami cywilizacyjnymi, którego z powodzeniem można upatrywać w religijnych fundamentach, kształtujących obyczaje, normy postępowania w świecie islamu na tle europejskich standardów. Mówiąc dość obrazowo, jak zresztą wspomina Irshad Manji, na pewno pogwałceniem godności osoby ludzkiej jest ukamienowanie w Iranie kobiet za odejście od nakazów Koranu w kwestiach obyczajowych, czy skazanie w Nigerii na ubiczowanie ciężarnej kobiety tylko dlatego, że siłą została zmuszona do odbycia stosunku seksualnego.
Autorka głośno protestuje wobec traktowania kobiet w islamskim świecie jako ludzi tzw. drugiej kategorii i odwołuje się w tym celu do idżtihadu, islamskiej tradycji niezależnego myślenia, która pozwala unowocześnić swoje praktyki religijne i dostosować je do wymogów współczesności.
Warto nadmienić, że islam nie zawsze miał odstraszające oblicze fanatycznej religii terrorystów z Al-Kaidy. Irshad Manji wspomina bowiem o dość odległych czasach, w których muzułmanie przed paroma wiekami żyli w Hiszpanii z Żydami w duchu kultury tolerancji, a także na niebywałą skalę trudnili się handlem z innowiercami. Za przykład człowieka uformowanego w duchu przenikania się kultur uznaje się Majmonidesa, rabina, etyka, lekarza i wybitnego myśliciela, który pisał wyłącznie po arabsku. Swobodę myślenia wspierał jednak także muzułmanin Ibn Ruszd, zwany też Awerroesem, który nie tylko kwestionował poglądy teokratów, ale z niezwykłą siłą postępu, bardzo głośno i zdecydowanie domagał się zagwarantowania równości płci.
Co najważniejsze, autorka przedstawia przede wszystkim praktyczną propozycję reform w łonie islamu, które umożliwiają kobietom udział w życiu społecznym, głoszą szacunek dla mniejszości religijnych oraz promują rywalizację różnych światopoglądów. W jej wizji islamu odradza się zapomniana tradycja niezależnej myśli muzułmańskiej. Książka ta stanowi natchnienie dla myślących muzułmanów na całym świecie i skłania ich do rewizji podstaw islamu. Zmusza także wyznawców innych wiar, aby zaczęli stawiać pytania, które wszyscy chcielibyśmy dziś zadawać religii muzułmańskiej. Utrzymany w tym duchu „Kłopot z islamem” jest donośnym apelem o przyszłość wolną od uprzedzeń oraz religijnych, narodowościowych i rasowych ksenofobii.
Irshad Manji, „Kłopot z islamem”. Przełożył Maciej Świerkocki. Wydawnictwo Cyklady. Warszawa 2005, ss. 245)
Jarosław Hebel
Recenzja ukazała się w lutowym numerze miesięcznika "Dziś".