Zmarły dwa lata temu Edward W. Said był amerykańskim literaturoznawcą i pisarzem politycznym palestyńskiego pochodzenia. "Orientalizm" to nie tylko najbardziej znane jego dzieło, ale też książka, która zapoczątkowała cały
nurt badań i dyskusji we współczesnej humanistyce. Dzieło Saida stanowi próbę odpowiedzi na pytanie o źródła i naturę wyobrażeń na temat Wschodu
jakie kształtowały się w Europie a potem w całej Euroamerykańskiej przestrzeni kulturowej w ciągu kilku wieków. Said wychodzi od konstatacji
zasadniczego przewartościowania jakie dokonało się w zachodnim postrzeganiu Orientu na przełomie XVIII i XIX wieku. Do okresu Oświecenia europejskiego Wschód stanowił dla Europejczyków przedmiot nieustającej fascynacji. Szczery
podziw i zazdrość łączyły się w niej ze strachem i poczuciem niższości.
Literatura europejska jeszcze w XVI i XVII wieku pełna była świadectw owej dwuznacznej fascynacji. Co więcej nie dotyczyła ona tylko współczesnych
krajów pozostających pod władzą dynastii muzułmańskich. Wykształceni mieszkańcy zachodu hołdowali wówczas przekonaniu, że źródła cywilizacji biły w Egipcie i szerzej na antycznym Wschodzie, a Grecja zaledwie przejęła
ukształtowane tam dziedzictwo. Na marginesie dodajmy, że najnowsze badania antyku pokazują, że pogląd ów był słuszny.
Wszystko zmieniło się w końcówce stulecia XVIII. Orient, który w wyobraźni Europejczyków stanowił ucieleśnienie bogactwa, przepychu, kulturalnego
wyrafinowania, potęgi militarnej i nieokreślonej tajemniczości stał się nagle przeciwieństwem tych cech. Mieszkańcy Orientu przestali imponować.
Nabrali cech negatywnych. Przypisano im gnuśną naturę, lenistwo, intelektualną jałowość, brak aktywności, a jednocześnie porywczość,
nierozumność, uleganie emocjom i namiętnościom. Orient stał się krzywym zwierciadłem Zachodu, jego zaprzeczeniem, miejscem symbolizującym to
wszystko czym na Zachodzie pogardzano, i czym Zachód za wszelką cenę nie chciał być.
Książka Saida drobiazgowo zdaje relacje z owej zmiany. Przywołuje wiele przykładów z literatury. Rekonstruuje też przyczyny popularności negatywnych stereotypów o Oriencie powstałych w XIX wieku. Pisze, że podobnie jak ukształtowany w "chwilę" później rasizm, cieszyły się one autorytetem naukowości i poczesnym miejscem w akademickim królestwie wiedzy. Instancją,
która je produkowała była po prostu zachodnia nauka. Jak to możliwe? Said dowodzi, że nowoczesna wiedza naukowa nigdy nie była politycznie neutralna. Zawsze stała blisko władzy. Kształtowała się wraz z nowymi postaciami
panowania, stanowiła konsekwencję aktów władzy (efekt ideologiczny władzy) i dostarczała władzy teoretycznego umocowania. Była zatem sojusznikiem,
nowoczesnego państwa i kapitału. I tak jak państwo i kapitał raczej wytwarzała niż poznawała swój przedmiot. Tak jak nowoczesne państwo
wytworzyło naród, kapitał panowanie klasowe burżuazji, orientalizm stworzył Orient na miarą swych wyobrażeń i potrzeb. Historyczna formacja wiedzy o Oriencie potwierdza to bardzo czytelnie.
Akademicka wiedza o Wschodzie zaczęła się rozwijać dzięki podbojowi Egiptu przez Napoleona w 1798 roku. Zwycięstwo nad rządzącymi w tym kraju
Mamelukami uwolniło Europejczyków od kompleksów, przekonało ich o wyższości Zachodu. Późniejsza kolonizacja i imperializm utrwaliły to przeświadczenie i przyczyniły się do wyparcia z pamięci zbiorowej ludzi Zachodu wielowiekowego
zacofania Europy względem Orientu. Z drugiej strony biali imperialiści napadający na odległe kraje potrzebowali usprawiedliwienia swych zbrodni. Dostali je od naukowców badających Orient. W świetle rasistowskich stereotypów rozpowszechnianych przez specjalistów od filologii, etnografii czy islamologii najazdy i okupacje wyglądały niczym wyzwolicielska misja
cywilizacyjna. Niezdolnych do samodzielnego rozwoju, źle ucywilizowanych semitów ktoś przecież musiał wziąć za rękę i poprowadzić do szczęścia (czyli ucywilizować dobrze).
Od powstania orientalizmu minęło 200 lat. Ma się on jednak bardzo dobrze. Także i dziś mamy do czynienia z popytem na głoszone w jego dyskursie
stereotypy. Historia wraca, niestety nie farsą... Nieograniczona wojna z prewencyjna, którą USA narzucają światu i równie nieograniczone wsparcie dla Izraela jakiego USA udzielają temu krajowi przyczyniają się do prawdziwego odrodzenia. Spece od propagandy wojennej i sprzedajni intelektualiści w rodzaju Bernarda Lewisa i Fouada Ajamiego pracowicie odgrzebują stare wizerunki wyznawców islamu. Wmawiają nam, że Arabowie nie są stworzeni ani do demokracji, ani do życia w ramach nowoczesnego państwa narodowego, że najlepiej czują się w archaicznych wspólnotach klanowo-plemiennych. Te pseudoodkrycia pełne pseudoszacunku dla rzekomej arabskiej specyfiki mają bardzo konkretny cel. Mają uzasadnić naukowo ultraprawicową i militarystyczną strategię Białego Domu, który zmierza do rozbicia państw
arabskich. Zamiast nich na Bliskim Wschodzie miałaby powstać mozaika plemiennych autokracji, czy mówiąc bez ogródek - bantustanów. Tego rodzaju
twory byłyby na tyle silne by trzymać w ryzach swych poddanych i na tyle słabe by nie móc przeciwstawić się presji USA, Izraela i wielonarodowych kompanii naftowych, a co więcej potrzebowały by Ameryki jako patrona i mediatora we wzajemnych stosunkach. Podobnie jak w XIX wieku rzekoma wiedza o orientalnej specyfice ma służyć skutecznemu narzuceniu ludom Bliskiego
Wschodu kolonialnej strategii "dziel i rządź".
Podobnie jak w XIX wieku jedynym sposobem na zadanie kłamu tezom orientalizmu jest praktyczny opór jego materii czyli antyimperialistyczna
walka ludów Bliskiego Wschodu. Dziś toczy się ona przede wszystkim w Iraku, który okupanci chcą za wszelką ceną rozczłonkować po linii podziałów
etnicznych i religijnych. Opór Irakijczyków przeciw planom rozbioru ich kraju, podobnie jak opór Palestyńczyków przeciw okupacji, obalają
rasistowskie przesłanie orientalizmu nieporównanie lepiej niż najbardziej wyszukane argumenty teoretyczne. Edward W. Said wiedział to doskonale.
Edward. W. Said "Orientalizm" przeł. Monika Wyrwas-Wiśniewska, wyd. Zysk i
S-ka 2006, s. 512
Przemysław Wielgosz
Recenzja ukazała się w "Nowym Tygodniku Popularnym".