W sobotę doszło do ważnego wydarzenia, na które prawie nikt nie zwrócił uwagi. W Warszawie Andrzej Celiński z Socjaldemokracji Polskiej zorganizował pierwsze z cyklu spotkań dyskusyjnych o perspektywicznym programie lewicy, które - jak słychać z wielu różnych miejsc - ma m.in. ułatwić powrót do polityki Włodzimierzowi Cimoszewiczowi. W debacie brał udział m.in. Marek Borowski, osoby z kręgu Aleksandra Kwaśniewskiego. Mimo zapowiedzi, na forum nie było zaproszonych: przewodniczącego SLD Wojciecha Olejniczaka i wiceprzewodniczącego SdPl Michała Syski. Obydwaj, a także niezaproszony przez Celińskiego konkurent w dziedzinie tworzenia programów lewicy Sierakowski, byli na lewicowej imprezie we Wrocławiu, którą organizował Michał Syska.
Aby wyjaśnić znaczenie przeprowadzenia dwóch równoległych spotkań przez polityków SdPl, należy przypomnieć, że Michał Syska był ulubieńcem Andrzeja Celińskiego w czasie, gdy obydwaj należeli do SLD. To w dużym stopniu dzięki staraniom Celińskiego Syska zmienił szeregi partyjne i zasilił SdPl. W ubiegłym roku, pod wpływem zmiany pokoleniowej w SLD, Marek Borowski dokonał zmiany pokoleniowej w swoim otoczeniu. Zniknął m.in. wiceprzewodniczący Andrzej Celiński (rocznik 1950), a pojawił się wiceprzewodniczący Michał Syska (rocznik 1980).
Dlaczego doszło do tak demonstracyjnego rozłamu w minioną sobotę między Celińskim i Syską? Sądzę, że chodzi o porozumienie młodych polityków lewicy ponad partyjnymi podziałami i stworzenie nowej formacji, której ideologiem jest Sławomir Sierakowski. To formacja młodych przeznaczona głównie dla młodych. To formacja młodych lewicowych inteligentów przeznaczona dla młodej lewicującej inteligencji. To formacja chcąca zrzucić wszelkie (żyjące) autorytety polityczne, łącznie z takimi, jak KOR-owiec Celiński. To formacja, która nie chce patronatu Aleksandra Kwaśniewskiego, ani nie zamierza - do czego wzywa były prezydent - bronić III RP.
Ze Sławomira Sierakowskiego medialną gwiazdę zrobiła "Gazeta Wyborcza". Jednak naczelny "Krytyki Politycznej" nie czuje się wobec niej zbytnio zobowiązany. Publikuje także na łamach prawicowego, należącego do Axela Springera "Dziennika" - głównego konkurenta Agory na rynku prasowym.
Sierakowski się zmienia. W grudniu na łamach "GW" apelował o "stworzenie przed wyborami samorządowymi centrolewicowego bloku, w którym obok przedstawicieli SLD znalazłyby się także wszystkie gotowe do startu w wyborach środowiska lewicowe, centrowe oraz organizacje społeczne. Przy czym SLD musiałoby wówczas poważnie powściągnąć swoje wyborcze apetyty i pogodzić się z dużą nadreprezentacją ugrupowań pozaparlamentarnych na listach". Sierakowskiemu chodziło o koalicję SLD, SdPl, Partii Demokratycznej oraz wielu małych ugrupowań i środowisk. Ich spoiwem byłby "obszar praw obywatelskich i światopoglądowych, (...) liberalne rozumienie demokracji, podejście do praw człowieka oraz proeuropejskie nastawienie".
Na łamach "Trybuny" krytykowaliśmy projekt Sierakowskiego, tłumacząc, że koalicja lewicy i liberałów jest wadliwa, bowiem to neoliberalna polityka gospodarcza doprowadziła do sukcesu architektów IV RP i zagrożenia dla demokracji.
Sierakowski zmodyfikował swoje stanowisko. Wczoraj po raz drugi w maju, i po raz drugi w "Dzienniku", powtórzył, że neoliberalna III RP została odrzucona przez "polskie społeczeństwo, które wybrało partie kontestujące dotychczasowy model przemian". Temu interesującemu kierunkowi przemiany w myśleniu Sierakowskiego towarzyszy odejście od "nowego Centrolewu" na rzecz budowy partii pokoleniowej opartej o część młodych polityków SLD, SdPl oraz ugrupowań pozaparlamentarnych, bo - jak pisał jeszcze w grudniu w "GW" - "powiedzmy sobie szczerze: >materiał ludzki< SLD jest nieporównywalnie mniej wartościowy od tego, który reprezentują środowiska lewicy poza parlamentem".
Realizacja pomysłów naczelnego "Krytyki Politycznej" jest możliwa tylko poprzez odcięcie się od dotychczasowego elektoratu lewicy, który doprowadził ją do władzy w 1993 i 2001 r. Jej powodzenie zależy od pozyskania dużej grupy nowych wyborców. Ochota, z jaką zapraszają Sierakowskiego na swoje łamy prawicowe gazety (poza "Dziennikiem" także "Rzeczpospolita" i "Życie Warszawy"), świadczy, że prawica uznała szefa "Krytyki Politycznej" za swego sojusznika - zniszczy "starą" lewicę, nie zbuduje nowej.
Krzysztof Pilawski
Artykuł pochodzi z "Trybuny".