Rzeczywistość jest jednak inna. SLD po sojuszu z SdPl i PD stracił wszystko, co mógł stracić. Nieliczne zwycięstwa lewicowych prezydentów nastąpiły w atmosferze ich panicznej ucieczki od szyldu SLD. Podobnie, jak ostatnio w USA, gdzie nikt z republikańskich kandydatów nie chciał pokazywać się w towarzystwie Busha, w Polsce nikt z kandydatów lewicy nie chciał być identyfikowany z szyldem SLD, a tym bardziej nowej formacji Borowskiego i Olejniczaka. Lewicowi kandydaci woleli używać wobec siebie określenia "niezależny".
Jeśli porównamy liczbę radnych i prezydentów, których SLD miał w poprzedniej kadencji, z wynikami uzyskanymi obecnie, wyraźnie zarysuje się obraz obecnego sukcesu SLD w ramach Centrolewu. SLD stracił ponad dwie trzecie radnych w sejmikach województw. Na niższych szczeblach rad powiatu i gmin ten pogrom jest jeszcze bardziej widoczny. Z wielotysięcznej armii SLD-owskich radnych, burmistrzów i prezydentów zostało grubo poniżej dwóch tysięcy.
Dla działaczy i członków tej partii słowa sukces i zwycięstwo odmieniane na wszystkie sposoby przez Olejniczaka i Borowskiego mają niezwykle gorzki posmak. Trzecie miejsce Marka Borowskiego w Warszawie i jego wyraźnie lepszy wynik od dokonań całej formacji służy za dowód prawidłowo obranego kierunku. Lecz to przede wszystkim zasługa ogromnych środków finansowych, które SLD wpompowano w kampanię lidera konkurencyjnej partii, i udanego przedsięwzięcia marketingowego.
Borowski był w każdym programie telewizyjnym, w doskonale zrobionych i wysoko opłaconych spotach, na bilbordach. Kreowaniem jego wizerunku zajmowali się najlepsi fachowcy - podobno ci sami, którzy wcześniej dbali o wizerunek Marcinkiewicza. Jednak ci, którzy sfinansowali sukces Borowskiego i na niego pracowali, najboleśniej musieli odczuć to, że pierwsze, co zrobił po odniesieniu tego sukcesu, to wystawienie głosów swojego elektoratu na licytację.
Jakże zachęcająco dla Marcinkiewicza i Waltz brzmiały zapewnienia, że jego telefon jest dostępny i łatwo go znaleźć. Niedługo trwało grzanie się SLD i jego liderów w cieple sukcesu wyborczego Borowskiego. Borowski po raz kolejny pokazał, że nie zna pojęcia wdzięczności, a lewicowość jest dla niego tylko sposobem na własną karierę. Kierunek na wspieranie liberalnej opcji reprezentowanej przez Borowskiego i PD, obrany przez obecne kierownictwo SLD, jest samobójczy.
Należy współczuć tym wszystkim, którzy po raz kolejny dają się nabrać na te slogany. Polska Partia Pracy nawet w najmniejszym stopniu nie jest zainteresowana torowaniem drogi do władzy liberałom, którzy ukrywają się tym razem pod nowym szyldem Centrolewu. Nie jesteśmy zainteresowani uwiarygodnianiem oszustwa poprzez budowanie lewicowego skrzydła w tym nie mającym wiele wspólnego z lewicą tworze.
Jako PPP nie widzimy się w roli tragarzy noszących za Markiem Borowskim bagaże w drodze na szczyty jego kariery i do nieuchronnego porozumienia, do którego dojdzie między liberałami z PO a nie mniej liberalnymi liderami Centrolewu.
Bogusław Ziętek
Autor jest przewodniczącym Polskiej Partii Pracy i Wolnego Związku Zawodoweego "Sierpień`80". Tekst ukazał się w tygodniku "Trybuna Robotnicza".