Cegielski: Leć nago do tej swojej Europy

[2006-12-21 20:51:03]

Wiele medialnych omówień "Śniegu" Orhana Pamuka poprzestało na stwierdzeniu, że "to ważna i aktualna książka, ponieważ ukazuje problem godzenia ze sobą religijności i laickości". To prawda, ale wnioski płynące z lektury pierwszej jego powieści przetłumaczonej na polski i ostatniej w dorobku tureckiego pisarza, powinny iść dużo dalej. Nawet jeśli poprzestaniemy na reporterskim wymiarze tej książki to wpisywanie jej w kontekst domniemanego konfliktu wartości zachodnich z islamskimi prowadzi moim zdaniem raczej do wniosków niemiłych Europejczykom. Poza tym "Śnieg" wykracza poza poziom doraźnej literackiej publicystyki, choć przy szybkiej lekturze spowodowanej przyznaniem autorowi literackiej nagrody Nobla, łatwo było to przeoczyć. Skoro książka osadzona jest we współczesnej rzeczywistości Turcji, skierujmy uwagę w tę stronę. "Śnieg" to nie tylko analiza relacji między religią a państwem lecz także, lub może przede wszystkim, książka o problemie stosunków między intelektualną elitą kraju mieszkającą w Stambule, dawnej stolicy Imperium Osmańskiego, a społeczeństwem i resztą Turcji. To także książka o roli pisarza w tym kraju i pozycji poety w tradycyjnym społeczeństwie. "Śnieg" jest wreszcie opowieścią o teatrze i naszych rolach w spektaklu historii oraz o poezji i o natchnieniu, o samotności i miłości.

Przede wszystkim przyjrzyjmy się laickiej republice opisywanej przez Orhana Pamuka, pisarza w Turcji bardzo znanego i poczytnego, ale zarazem autora, który ostatnio pozostaje w konflikcie z władzami. Miejsce akcji książki to pograniczne i prowincjonalne miasteczko Kars położone w północno-wschodniej części kraju. Pełne zdewastowanych, opustoszałych gmachów z epoki osmańskiej i krótkiego (1878-1920) panowania Rosjan jest w pewnym sensie typowym tureckim miastem. Dawniej wielonarodowościowy a przede wszystkim ormiański Kars, pełen jest zabitych deskami pamiątek po epoce chwały. Aż do ustanowienia republiki w latach 20 XX wieku Imperium Osmańskie było tyglem, gdzie mieszali się ze sobą muzułmanie, chrześcijanie i żydzi oraz dziesiątki różnych grup narodowościowych. Rzeź Ormian, za której przypominanie Pamukowi groziło więzienie była tylko jedną z czystek etnicznych, które zmieniły oblicze kraju. Już po obaleniu sułtanatu i proklamowaniu republiki w 1923 r., za pomocą podatków i uciążliwych przepisów doprowadzono do wyjazdu z kraju innych "obcych". Kars to typowy produkt nacjonalistycznej polityki nowej władzy, która nawet Kurdów uznała za Turków, skoro w przeciwieństwie do Greków nie mieli gdzie wyjechać. U Pamuka miasteczko staje się metaforą całej Turcji, która w wyniku I wojny światowej i rewolucji zmieniła swoje granice, ustrój, stolicę, alfabet, nakrycia głowy, kalendarz, skład etniczny i w pewnym sensie religię, o czym później. Zmieniło się tak wiele, że aż do czasów współczesnych mogło się wydawać, że pomiędzy Imperium Osmańskim a Turcją nie ma nic wspólnego, nie ma żadnej kontynuacji.

Kars przypomina mi inne miejsca we wschodniej, wyludnionej części kraju, gdzie nie dotarł boom gospodarczy z zachodniego i południowego, śródziemnomorskiego wybrzeża. Dogubayazit przy granicy z Iranem czy Van to miasta, gdzie coraz trudniej spotkać młodych ludzi, którzy jadą szukać pracy w Stambule, Edirne, Ankarze i innych rozwijających się metropoliach. To miejscowości, gdzie nie ma już prawie Kurdów ponieważ wyjechali, zginęli lub są w górach w oddziałach komunistycznej partyzantki. Ulice, jeśli nie są pokryte, jak w czasie wizyty poety Ka, grubym śniegiem, toną w błocie i brudzie. Co ciekawe, wizja Pamuka pokrywa się nawet z opisem miasta w przewodniku turystycznym Pascala, gdzie czytam, że wygląd tego miejsca zależy od pogody. "W deszczu niebrukowane uliczki i stary dworzec autobusowy mogą wprawić w melancholię".

W Karsie jednym ze środków lokomocji są wciąż furmanki, takie jak ta, którą przemycany jest bohater książki do siedziby "terrorysty" Granatowego. Lokalne władze walczą z końskimi zaprzęgami jako symbolem zacofania a burmistrz miasta zginął być może zabity przez rozeźlonego woźnicę. Miasto, jak pisze Orhan Pamuk, jest "smutne i biedne", przeżarte korupcją, bezsilnością i strachem. Piękne kamienice ormiańskich kupców popadają w ruinę, ale buduje się betonowe bloki "podobne do tych, jakie wyrosły w ostatnim dziesięcioleciu w każdym zakątku Turcji". Na przedmieściach wyrastają gecekondu - tureckie favele, slumsy zbudowane z byle czego. Do mieszkających tam dużych i biednych rodzin kandydaci do miejskich władz przychodzą z prezentami w postaci oleju czy cukru aby kupić głosy wyborców. Cayhane czyli herbaciarnie wypełnione są od rana do nocy tłumem mężczyzn, którzy paląc setki papierosów gapią się w telewizor, w którym program przerywany jest kolorowymi reklamówkami dokładnie takimi, jakie znamy z polskiej telewizji. Herbaciarnie, stały element pejzażu od Turcji po Indie, można oczywiście uznać za orientalną dekorację. Jednak pełne są od rana do nocy ponieważ w Karsie panuje bezrobocie. Ja do opisu literackiego dodałbym
jeszcze chodniki z pucybutami, przenośne stragany, starców i dzieci zarabiających sprzedażą chusteczek do nosa lub długopisów.

Wschodnia część kraju może być bardzo brzydka, niemiła turystycznemu oku, ale w Europie pocieszamy się, że jest chociaż demokratyczna, że stanowi pomost na muzułmański wschód. Rzeczywistość i codzienność Turcji według Pamuka wygląda jednak inaczej. Największe, zimne i brzydkie, ale nowoczesne gmachy Karsu i innych małych miejscowości w kraju to siedziby wojska, policji i tajnych służb. Jak wszędzie na każdym rogu stoi pomnik Kemala Mustafy Ataturka, twórcy tego nowoczesnego, policyjnego państwa. W każdym zakładzie fryzjerskim, sklepie i herbaciarni wisi portret "Ojca narodu". Wszędzie, ponad brudem i biedą, powiewają piękne czerwone flagi z białym półksiężycem i gwiazdą. Jak mówi narodowy mit ta czerwień to krew z pól bitewnych I wojny światowej, gdzie Turcy zwyciężyli europejskie wojska. Odbija się w niej księżyc i gwiazda na niebie. Ta legenda ma najwyraźniej wyjaśnić dlaczego świecka Turcja ma godle muzułmański symbol religijny znany z flag innych "islamskich republik". Za każdym razem kiedy podróżowałem przez ten przymusowo świecki kraj przypominały mi się polskie opowieści z czasów stalinowskich i rozmyślałem o tym, czym jest kult jednostki. Powszechność symboli narodowych oszałamia i zbija z tropu. Szczególnie kiedy z okien autobusu widzi się kolejne ogromne bazy wojskowe i ułożone przez żołnierzy hasła z kamieni: "Ojczyzna, Naród" itp. Wódz zapatrzony na Zachód na gruzach wieloetnicznego imperium stworzył państwo narodowe, choć nikt tu wcześniej nie znał pojęcia narodu. Do czasów republiki słowo "turek" było
pogardliwym określeniem prowincjusza, wieśniaka, pasterza z Anatolii.

Pamuk opisuje to, czego nie widzi turysta. Ka zaraz po przyjeździe zostaje zaproszony do lokalnego biura Policji. Na wszelki wypadek, przyjechał przecież z Niemiec, gdzie miał status uchodźcy politycznego. Nie był nigdy ważnym działaczem, ale nowi znajomi z Karsu uważają, że lepiej zameldować władzy swoją obecność w mieście. W każdej herbaciarni siedzą przecież tajni agenci, na każdym rogu stoi "osobowe źródło informacji". Donoszą nie tylko etatowi pracownicy wywiadu lecz także zwykli obywatele. Większość lewicowych działaczy, kurdyjskich separatystów i muzułmańskich ekstremistów to po prostu ubecy. Można pomyśleć, że aparat państwowy sam tworzy swoich wrogów aby móc w ogóle istnieć. W "Śniegu" wszechobecność tajnych służb przypomina wizje Polski z przemówień braci Kaczyńskich. Przypomnijmy, że w "sekretnym spotkaniu w hotelu Asya" gdzie pisane jest oświadczenie do mediów zachodu potępiające wojskowy przewrót w Karsie, bierze udział konfident, a w pokoju zamontowany jest podsłuch. Do Narodowej Organizacji Wywiadowczej przekazuje informacje nawet Pan Serdar, redaktor i wydawca niezależnej lokalnej gazety, która specjalizuje się w pisaniu o tym, co się jeszcze nie wydarzyło i chętnie drukuje teksty na zamówienie władz. Wszechobecność donosicieli i szpiegów jest tak oczywista, że poeta Ka przestaje w końcu uciekać swojemu "aniołowi stróżowi" tylko pije z nim herbatę w cayhane. To nie tylko artystyczna wizja Orhana Pamuka, rząd w Ankarze na zbrojenia i utrzymanie tajnej policji wydaje dużą część budżetu państwa.

W powieściowym Karsie, tak jak w prawdziwej Turcji, bicie i torturowanie aresztowanych, tajemnicze zniknięcia kurdyjskich młodzieńców, pozorowane wypadki samochodowe muzułmańskich działaczy są na porządku dziennym. Obrona laickości państwa nie tylko pochłania dużo pieniędzy, ale kosztuje też życie wielu osób. Bohaterowie Śniegu są już przyzwyczajeni do przewrotów wojskowych, ponieważ w Turcji armia musi ciągle bronić demokracji. Paradoksem, ciągle przywoływanym w książce, jest to, że gdyby nie siły zbrojne, w kraju już od dawna rządziłaby partia muzułmańska. Aby to uniemożliwić, umundurowani spadkobiercy Ataturka przejęli władzę w 1980 r., kiedy do władzy doszła partia zbyt otwarcie głosząca hasła islamskie. W 1989 r. zdelegalizowana została Partia Dobrobytu, która do prawicowo-konserwatywnej retoryki włączała hasła religijne. Historia Turcji to ciągła sinusoida, gdzie na fali wolności głosy zaczynają zdobywać ugrupowania muzułmańskie, a potem wojsko przywraca "porządek". Prawdopodobnie za ostatnim zamachem na tureckich sędziów stało właśnie wojsko, chcące popsuć notowania rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, która jest zbyt otwarcie muzułmańska.

Oczywiście jest przed czym bronić demokracji, bo jak wszędzie na Wschodzie religijność wyraża się nie tylko w sposób usankcjonowany przez porządek parlamentarny. Można jednak przypuszczać, że tak jak w Egipcie, Pakistanie i innych krajach, terroryzm mieniący się muzułmańskim jest w dużej mierze skutkiem niemożności wyrażenia się wykluczonych w ramach oficjalnego systemu politycznego. Pamuk opisuje zamachy na dziennikarzy, krytykujących muzułmańskie obyczaje, którzy tracą życie z rąk muzułmańskich ekstremistów. Styl życia to punkt zapalny. Jak mówi jeden ze studentów szkoły koranicznej (zamkniętej przez wojsko w dniu zamachu w Karsie ): podrzynamy sobie gardła w sporze o to, co kobieta ma nosić na głowie.

To właśnie oficjalny powód przyjazdu poety Ka do Karsu: samobójstwa wśród młodych kobiet, niektóre z powodu zakazu noszenia chusty w państwowej szkole. Pierwszy paradoks Turcji to armia, która broni demokratycznego porządku w zamachach stanu. Drugi, będący osnową "Śniegu" i właściwie też niezrozumiały w Polsce, to zakaz zasłaniania przez kobiety włosów w szkołach, parlamencie i innych instytucjach publicznych. Przypomnijmy, że jedna z legalnie wybranych w wyborach posłanek do parlamentu jest dziś na uchodźstwie politycznym w USA ponieważ nie pozwolono jej zasiadać w tureckim sejmie z powodu chusty na głowie. W filmie "Kobiety islamu" możemy obejrzeć dokumentalne zdjęcia z zakończenia roku w szkole medycznej, gdzie młode muzułmanki są brutalnie ściągane ze sceny ponieważ odważyły się założyć chustę. Dziewczynom z Karsu nie wolno nawet wejść na teren szkoły z zasłoniętą głową. Muszą wybierać między edukacją a tradycją. Zastrzelony tego roku w Turcji sędzia zawyrokował, że zawodu nauczycielki nie może wykonywać kobieta, która po godzinach pracy okrywa się chustą. Warto przy okazji zaznaczyć, że turecka chusta na głowie nie ma nic wspólnego z irańskim czadorem, czarnym płaszczem zakrywającym całe ciało. Zresztą w Iranie obowiązkowa zasłona spowodowała,
że tradycyjnie religijne rodziny przestały się bać wysyłać córki do szkół i dziś większość studentów na uniwersytetach stanowią kobiety. W Turcji, będącej dla Irańczyków tym, czym dla nas Zachód przed 1989 r., kobiety noszą barwne kawałki materiału, pokrytego wszelkimi możliwymi wzorami, do których zakładają często długie płaszcze, równie barwne. Chusta, z powodu której jedna z bohaterek "Śniegu" odbiera sobie życie, nie zakrywa całej twarzy, jest tylko i wyłącznie tym, co noszą w Polsce nasze babcie na wsi. Stała się symbolem "politycznego islamu" na mocy medialnego szumu i orzeczeń niektórych muzułmańskich teologów. Badacze Koranu do dziś nie są pewni czy święta księga rzeczywiście nakazuje zasłanianie włosów. Być może chodziło o niepokazywanie piersi.

Problem z odbiorem "Śniegu" polega na tym, że na Zachodzie widzimy w tej książce to co chcemy zobaczyć, a nie to co w niej jest. Nawet recenzja
Margaret Atwood w "Gazecie Wyborczej" otrzymała tytuł "Umrzeć za chusty". Problem w tym, że kiedy dokładnie wczytamy się w tekst, okaże się, że tylko jedna z dziewczyn z Karsu popełniła samobójstwo z powodu zakazu noszenia chusty! Inne zabijają się, ponieważ były bite przez ojców i nie pozwalano im wychodzić z domu, ponieważ miały dosyć chorej zazdrości mężów, biedy i cierpienia. Odbierały sobie życie, choć z punktu widzenia islamu jest to grzechem. Nieliczni, mało ważni i wpływowi prawnicy muzułmańscy uzasadniają samobójcze zamachy bombowe, ale większość uczonych targnięcie się na własne życie uważa za niezgodne z nakazami religii. Dlatego powiewające w Karsie plakaty mówiące, że człowiek jest boskim arcydziełem, a samobójstwo bluźnierstwem to nie tylko pusta rządowa propaganda. A jednak najbardziej religijne z lokalnych dziewczyn zabijają się. Oficjalnym powodem wizyty Ka w mieście jest opisanie tej "zarazy", którą delikatnie chciałyby powstrzymać władze. Z powodu bluźnierczych zachowań przybywa do Karsu także Granatowy, legendarny bojownik muzułmański.

Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie historie samobójczyń to okaże się, że połknięcie tabletek czy powieszenie się jest gestem sprzeciwu nie tylko wobec fundamentalistycznie laickiego państwa, ale też wobec patriarchalnej kultury muzułmańskiej. Dziewczyny szukają sobie miejsca między dwiema skrajnościami, są właściwie feministkami muzułmańskimi. Chcą się jakoś wyrazić i odnaleźć w świecie, w którym nie ma dla nich miejsca poza domem i aranżowanym małżeństwem, a sukienką mini z drugiej strony. W świeckiej Turcji stworzonej przez reformy Ataturka buntem i wyrazem sprzeciwu wobec państwa i świata staje się założenie chusty, a nie jej zdjęcie. Samobójstwo jest kamieniem obrazy i dla fundamentalistów i dla świeckich nacjonalistów. Młodzi uczniowie szkoły koranicznej podkochują się więc w bohaterskich koleżankach i snują rozważania na temat wiary i śmierci.

Głównym motywem "Śniegu" jest więc nie tyle kwestia pogodzenia religijności i świeckości, lecz raczej to, jak opresyjne państwo policyjne,
zmuszając obywateli do laickości rozbudza w nich religijne postawy. Również to, jak współcześni młodzi muzułmanie muszą żyć postawieni przed postulatem "Ojczyzna albo chusta". Taki tytuł nosi propagandowe przedstawienie, podczas którego zaczyna się przewrót w Karsie. Szerzej to hasło można też rozumieć tak: czy naprawdę nie ma wyboru pomiędzy fundamentalistyczną świeckością i fundamentalistyczną religijnością?

Współczesną religią, w imię której torturuje się ludzi i popełnia skrytobójstwa, u Pamuka nie jest wcale islam, lecz właśnie ideał świeckości państwa. Pisarz nie byłby oczywiście wart literackiej nagrody Nobla, gdyby opowiadał się tylko po jednej stronie. W "Śniegu" dostaje się każdemu, ale Europejczycy, którzy chcieliby widzieć w tej książce walkę o oświeceniowe ideały, mylą się głęboko. Europa jest co prawda dla wszystkich bohaterów punktem odniesienia, od którego nie mogą się wyzwolić, lecz częściej negatywnym niż pozytywnym. Nawet dla Ka, który mieszkał w Niemczech i wiódł tam samotne i nędzne życie w oparciu o turecką wspólnotę, dla której wygłaszał odczyty i recytował wiersze napisane wcześniej (ponieważ na uchodźstwie przestał pisać). Europejskie ideały sprowadzane są przez młode i gorące umysły z Karsu do wyolbrzymionej wolności obyczajowej. Kiedy w sztuce propagandowej aktorka zdejmuje swoją zasłonę ktoś z widowni krzyczy: Leć nago do tej swojej Europy!

Walka z chustami we Francji czy Anglii doprowadziła do tego, że nasz mały kontynent jest postrzegany przede wszystkim przez pryzmat seksualności. Dla wielu młodych Turków, Irańczyków, Pakistańczyków i muzułmanów w Indiach Europa kojarzy się przede wszystkim z kinami porno i jawną prostytucją. Lokalnym substytutem świata "narkotyków, ateizmu i rozwiązłości" jest dla prowincjuszy z Karsu wielki, metropolitalny Stambuł.

Mam wrażenie, że Orhan Pamuk napisał "Śnieg" jako rozliczenie z własną pozycją, ze swoim miejscem w społeczeństwie Turcji. Stworzył książkę trochę przeciwko samemu sobie, przeciwko miastu, gdzie się urodził i gdzie tworzy oraz przeciwko uprzywilejowanej grupie, z której się wywodzi. Autor twierdzi, że owa powieść jest wyjątkiem w jego pisarstwie, ale wbrew tym deklaracjom ma wiele wspólnego z innymi jego dziełami. Powtarzają się tu zresztą motywy z jego Kara kitap (Czarnej książki) czy z Istanbul: memories of a city (Stambulskich dzienników). Szczególnie w tej ostatniej książce Pamuk ujawnia, jak bardzo jego powieściowe światy są autobiograficzne. Tak jak bohater Kara kitap i tak jak Ka ze "Śniegu" Pamuk pochodzi z bogatej stambulskiej dzielnicy Nisantasi. "Pamuk apartments" od lat należące do jego rodziny, położone są na wschodnim, czyli azjatyckim brzegu cieśniny Bosfor, w dawnej Perze, która najpierw była kolonią genueńską, a później dzielnicą europejską. Tu właśnie mieściły się ambasady mocarstw, luksusowe hotele dla przyjeżdżających Orient Expressem, tu mieszkali kupcy z Zachodu. Pamuk, tak jak bohater "Śniegu", żył "otoczony luksusami życia klasy średniej (...) w rodzinie z ojcem prawnikiem, niepracującą matką ( ... ) oddaną służącą, w domu z radiem, umeblowanymi pokojami, a nawet z zasłonami w oknach" i "nie miał pojęcia co to bieda".

Przyjazd do Karsu jest dla powieściowego poety "przekroczeniem granic wyznaczonych przez żywot przedstawiciela klasy średniej", wyprawą do serca ojczyzny, oszukiwaniem utraconej tożsamości narodowej i osobistej. "Mieszkając na Nisantasi nauczyłeś się głęboko gardzić religią i tradycjami ludu, uważasz się za kogoś lepszego. Myślisz, że w tym kraju drogą do bycia prawym człowiekiem nie jest religia i zwykłe życie, ale ślepe naśladowanie Zachodu" prawi Islamista Granatowy poecie Ka, a zarazem pisarzowi, Orhanowi Pamukowi. Muzułmański bojownik obwinia rozmówcę, że "może trochę protestuje przeciwko wojskowym przewrotom", ale w głębi serca popiera je z powodu pogardy dla religijnej części społeczeństwa. Ka i podążający jego śladami narrator, pisarz Orhan, stają się tu figurami - symbolami całej wielkomiejskiej inteligencji kraju.

Ka naznaczony jest też piętnem Huzun - opisywanej przez Pamuka w "Dziennikach Stambulskich" melancholii związanej z tym historycznym miastem. Czuje się bezsilny wobec świata i porywających go ze sobą wypadków. Przewrót w Karsie rozpoczyna się na deskach teatru. Dokonuje go trupa aktorów w porozumieniu ze znudzonymi pracownikami służb bezpieczeństwa. Nie bez powodu przywołuje się tutaj Hegla i jego porównanie historii i teatru. Wydarzenia zmuszają bohaterów do odegrania swoich ról. Historia zmusza ich do działania, wygłaszają swoje kwestie i schodzą ze sceny. Cała akcja "Śniegu" jest tak skonstruowana, stąd biorą się pewnie zarzuty o brak głębi u bohaterów. To w końcu sztuka historyczna, społeczna i polityczna, a nie psychologiczna. Tylko w linijkach dotyczących głównego bohatera wystarczyło miejsca i czasu na więcej detali portretu. Ka jest przeświadczony o czekających go nieszczęściach, które nie pozwala mu się niczym cieszyć. Jest typowym inteligentem, zagubionym w czasie rewolucji, żyjącym tak naprawdę poza sferą polityki, choć ciągle w nią wplątywanym.

Sam Pamuk trafił na pierwsze strony tureckich, a przede wszystkim zachodnich gazet, dopiero w związku ze sprawą rzezi Ormian. Wcześniej samo jego pisarstwo, częściowo historyczne jak w Benim Adym Kyrmyzy (Nazywam się Czerwień) - które ma się niedługo ukazać w Polsce - nie przyciągało tak uwagi europejskich mediów. W ostatecznym rozrachunku sympatia czytelnika "Śniegu" jest więc po stronie bezsilnych wobec władzy buntowników z Karsu. I to raczej tych działających z pobudek religijnych niż socjalistów różnej maści, bo ci najczęściej są ubekami. Choć Granatowy szuka poklasku mediów, z którymi ma go skontaktować Ka, to właśnie w nim, a nie w poecie, kochają się miejscowe piękności. Widzą w nim bowiem "człowieka czynu", a bezsilność przybysza z Niemiec jest tylko intelektualną słabością. Bezsilność torturowanych i poniżanych przez wojsko, policję i służby wywiadowcze Kurdów oraz islamistów jest zupełnie innego gatunku.

Kiedy uczeń szkoły koranicznej mówi Ka, że wiara ludzi w Karsie nie wynika tylko z biedy i głupoty, trzeba mu wierzyć. I zmienić europejskie spojrzenie na religijność muzułmańską, która wydaje się nam tak bardzo zacofana. A Orhana Pamuka trudno na koniec postrzegać tylko jako bardzo europejskiego pisarza z Turcji, która chciałaby być członkiem Unii Europejskiej. W "Śniegu" autor rozlicza się z europejskich fascynacji i można sądzić, że sam zaczyna ich żałować. W każdym razie stawiając muzułmanów przed wyborem "Europa albo chusta" nic dobrego nie zdziałamy.

Wychodząc poza jej wartość dziennikarską uważni krytycy literaccy skrytykowali książkę, między innymi za to, że nie ma w niej "psychologicznej głębi na miarę powieści Dostojewskiego ani porywającej wizji na miarę Martwych dusz Gogola" (Aleksander Kaczorowski, "Gazeta Wyborcza"). Skojarzenia z Gogolem czy Turgieniewem poddaje sam Orhan Pamuk, wspominając rosyjskich autorów w swoim tekście. Porównania ze światem rosyjskim są więc jak najbardziej uzasadnione, ale obawiam się, że kierowanie interpretacji w tę stronę do niczego ciekawego nas nie zaprowadzi. Wykorzystanie tylko takiego klucza może spowodować negatywną ocenę "Śniegu", ponieważ dostosowuje książkę do intelektualnego aparatu czytelników polskich czy - szerzej - europejskich, przez co zubaża ją. Nieprzygotowani do lektury osadzonej w innym dyskursie, nie potrafimy jej do końca zrozumieć ani docenić.

Orhan Pamuk, "Śnieg", przełożyła Anna Polat, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006 r., str. 554.

Max Cegielski


Tekst ukazał się w "Le Monde Diplomatique - edycja polska"

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku