Księży Młyn - ...Scheiblerowskie familiaki!
Zapewne w taki sposób odpowie dzisiaj większość łodzian. Któż bowiem nie zna tego widoku: ustawione w szeregi jednopiętrowe domy, murowane z surowej, czerwonej cegły, usytuowane przy ul. Przędzalnianej i bpa Tymienieckiego (d. Emilii), tuż obok dawnej - przypominającej swoją sylwetką warowny, średniowieczny zamek - przędzalni Karola Wilhelma Scheiblera. Kiedy miałem 6 lat, rodzice pierwszy raz zabrali mnie na spacer po tym osobliwym osiedlu. Naturalnie, nie mogłem wtedy przypuszczać, że wrażenia, jakie wywrze na mnie owa niezwykła podróż sprawią, że ta enklawa wyglądająca jak czerwono ceglasta bryła wepchnięta przypadkowo w szary i brudny organizm miasta rozgości się w przyjaznym gościńcu mojego serca, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Wciąż pamiętam te ekstatyczne chwile, kiedy mały chłopiec mógł dotknąć zupełnie innego świata niż ten, o którym słyszał z telewizyjnych dzienników i popularnych niegdyś bajek. Potem Księży Młyn odwiedzałem jeszcze wiele razy: najpierw wraz z kolegami i zdezelowaną piłką, a później już tylko z małą, czarną Leicą, aby zatopić Księży Młyn w sepii i umieścić go na białych płaszczyznach celofanowych kartek. Wtedy to w ciasnej łazience przy zgaszonym świetle zachwycałem się uwiecznionymi przez mnie chwilami, rozmyślając nad stale pogarszającą się kondycją zabytkowego osiedla. Pamiętam z jakim zdziwieniem odkryłem, że enigmatyczna nazwa osiedla pochodzi od młyna należącego do lokalnego plebana, zanim ów ksiądz przekazał te tereny fabrykantom. Historia Księżego Młyna jest równie ciekawa jak historia całego miasta. W 1825 roku proboszcz Franciszek Sengteller oddał to położone nad rzeką Jasień posiadło w wieczysta dzierżawę Krystianowi F. Wendischowi, który miał tu uruchomić dwie przędzalnie: bawełny i lnu. W 1827 roku były gotowe: dwupiętrowy budynek przędzalni, tkalnia i dom mieszkalny. Uregulowane zostały staw i grobla, przekopano kanał. Takie były początki przemysłowej osady nad Jasieniem W ciągu kolejnych lat zmieniali się właściciele pozostała jednak nazwa Księży Młyn. Po śmierci Wendischa, w 1830 roku, nieruchomość była własnością jeszcze kilkunasto fabrykantów, ale najszybszy rozwój Księżego Młyna przypada na czasy, gdy jego właścicielem był Karol W. Scheibler. W 1870 roku wykupił on od T. Kruche folwark oraz wodno-fabryczne posiadło Księży Młyn. już trzy lata później przy ul. Emilii stanął trzypiętrowy budynek nowej przędzalni, a następnie tkalnia. Planowo zagospodarowywano również pozostałe grunta Księżego Młyna. W sąsiedztwie przędzalni powstało osiedle dla pracowników firmy. Na wprost głównego wejścia do fabryki wytyczono szeroka aleję, którą obsadzono czterema rzędami drzew. Zamykał ją, umieszczony naprzeciw fabryki, budynek szkoły. Pierzeje alei stanowiły dwa szeregi domów. Budowę zakończono w 1875 roku. W latach osiemdziesiątych rozszerzono zabudowę o ciąg domów przy ul. Przędzalnianej. W każdym budynku znajdowało się zwykle 16-18 mieszkań. Powierzchnia mieszkania jednoizbowego wynosiła ok. 25 m2, dwuizbowego ok. 40 m2. Pokoje były obszerne, jasne. W podwórkach usytuowano zabudowania gospodarcze (również murowane, ustawione w jednym ciągu), studnie oraz ogródki. Standard mieszkań na Księżym Młynie był jak na ówczesne czasy wysoki. Posiadały one ponadto te zaletę, że znajdowały się w pobliżu fabryki. Jednak uzyskać mieszkanie nie było łatwo. Nie wystarczało ich dla wszystkich lecz zaledwie dla ok. 1/3 pracowników. Mieszkania były przydzielane w pierwszej kolejności pracownikom administracji (zatrudnionym w składach towarów, w biurze głównym, szpitalu), personelowi techniczno-nadzorczemu (inżynierom, obermajstrom i majstrom) i dopiero w ostatniej kolejności wykwalifikowanym robotnikom - wieloletnim pracownikom firmy. Osiedle na Księżym Młynie posiadało całe niezbędne mieszkańcom zaplecze socjalne. Znajdowały się tam: ochronka, szkoła elementarna (z mieszkaniami dla nauczycieli), sklepy, szpital, ambulatoria przy szpitalu i każdym z fabrycznych oddziałów. Budowa osiedla na Księżym Młynie była pierwszym tego rodzaju przedsięwzięciem na ziemiach polskich i jednym z pierwszych w Europie. Wcześniej tego typu osiedla powstały np. w Manchesterze i przy zakładach Kruppa w Essen. Tymczasem mijają lata, a Księży Młyn coraz bardziej niszczeje. Lekarstwem na degradację zabytku ma być jego rewitalizacja, aby stał się stałym punktem na trasach wycieczek turystycznych. W związku z planami rewitalizacji pojawiały się (i równie szybko znikały) liczne projekty, które zakładały gruntowną odbudowę osiedla. W miasteczku fabrycznym Scheiblera-Grohmana miały pojawić się kafejki, warsztaty dla artystów i ciuchcia parowa dla turystów, zamiast tego przybywały tylko puste budynki po "Unionteksie". Dopiero najnowszy pomysł wiceprezydenta Tomaszewskiego- a raczej jego realizacja- podkopuje wiarę w słuszność działań władz miasta.
Trudna walka o ludzką rewitalizację
Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast (obecnie Departament Ładu Przestrzennego w Ministerstwie Infrastruktury) definiuje "rewitalizację" tak: Generalnym celem odnowy miast jest zapewnienie harmonijnego i wielostronnego rozwoju miasta poprzez adaptację starych zasobów do nowych potrzeb, co zapewnia poprawę warunków życia w mieście, ochronę i zachowanie tych zasobów, integrację form historycznych i współczesnych (...) Jako działalność planistyczna powinna być ona skierowana na obszar całego miasta oraz sukcesywnie na wybrane obszary miasta, przede wszystkim jednak na obszary historyczne, XIX-wieczne i z I połowy XX wieku. Odnowa jest procesem społecznym, dotyczy architektury miasta, infrastruktury technicznej, zagadnień prawnych, ekonomicznych, administracyjnych i politycznych oraz powinna być realizowana metodą bezpośrednich konsultacji z mieszkańcami. Niestety- jak pokazuje praktyka- Urząd Miasta nie respektuje własnych założeń.
Miasto najpierw przyjęło ofertę zupełnie nieznanego na polskim rynku inwestora, australijskiej firmy Opal Property Developments, której projekt zakłada budowę w dawnej przędzalni Scheiblera/Grohmana przy ul. Tymienieckiego oraz w zabytkowych, robotniczych famułach osiedla luksusowych loftów połączonych kompleksem butików i restauracji. Dotychczasowi mieszkańcy mieliby zostać przesiedleni do innych lokali będących w zasobach gminy lub do (mitycznych) nowych mieszkań, które miałby wybudować inwestor. Tym sposobem cały Księży Młyn ma trafić w prywatne "łapska" inwestora, który na podstawie niejasnych umów z miastem będzie mógł robić z przekazanym terenem, co mu się żywnie podoba. Warto dodać, że wspomniany projekt został negatywnie przyjęty przez wielu znanych architektów jak choćby dr hab. inż. arch. Marek Janiak z Fundacji Ulicy Piotrkowskiej. Negatywne opinie nie przeszkodziły jednak władzy w pełnej aprobacie oferty australijskiej firmy, co zaowocowało pozbawieniem najemców przez Urząd Miasta skorzystania z prawa pierwokupu do zajmowanych lokali w domach familijnych poprzez zabieg polegający na zamianie mieszkań na inne. Takie posunięcie pozwala na ominięcie zakazu sprzedaży nieruchomości na Księżym Młynie, wydanym przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w 2005 roku i przekazanie kompleksu inwestorowi na zasadzie wymiany na inny teren, który inwestor ma nabyć na drodze kupna. Na domiar złego, mieszkańcy osiedla Księży Młyn dowiedzieli się o całej sprawie dopiero z artykułów prasowych.Wobec zaistniałych faktów lokatorzy postanowili powołać Stowarzyszenie Mieszkańców Księżego Młyna "Adsumus - Jesteśmy obecni", które początkowo zrzeszało tylko osoby nie zgadzające się na przesiedlenie, ale po ostatnich działaniach władz do organizacji wstąpiła większość społeczności dzielnicy Księży Młyn. Na stronie internetowej Stowarzyszenia (www.adsumus.org) można przeczytać, że: Głównymi celami statutowymi Stowarzyszenia jest zapobieganie działaniom naruszającym interesy społeczności lokalnej, jak i interes publiczny - w tym przypadku celem tym jest ochrona dziedzictwa historyczno-kulturowego przemysłowej Łodzi. Celem Stowarzyszenia jest również wspieranie pozytywnych idei rozwoju osiedla. Realizujemy go poprzez nawiązywanie współpracy z ekspertami w różnych dziedzinach, wybranymi instytucjami i właściwymi organami administracji publicznej. Organizacja domagała się przeprowadzenia przez niezależną firmę ankiety wśród mieszkańców, na co zgodził się Urząd Miasta. Jednakże zamiast niezależnej firmy ankietę przeprowadziła firma zależna od Urzędu Miasta, ponadto władze dopuściły się manipulacji. Mianowicie, przygotowano dwie różne wersje formularza ankiety: pierwszą wersję przekazano mediom oraz opublikowano na stronach internetowych Urzędu Miasta, zaś drugą (przekłamaną) otrzymali lokatorzy i najemcy. Poza tym Urząd Miasta wynajął specjalną firmę do roznoszenia po dzielnicy propagandowych ulotek, które w zakłamany sposób przekonywały do pomysłu wiceprezydenta Tomaszewskiego na przyszłość osiedla, pokazując komputerowe projekty nowoczesnych budynków, do których mają być przesiedleni lokatorzy. Sam wiceprezydent zgodził się na zorganizowanie spotkania z przedstawicielami Stowarzyszenia, jednak kiedy już się na nim pojawił, odmówił podania jakichkolwiek konkretów i nie odpowiedział większość zadanych mu pytań. Całą sprawą zainteresowała się redakcja pisma Obywatel oraz lokalne władze SLD, które 3 dni temu zorganizowały konferencje w sprawie wątpliwej rewitalizacji. Lokatorzy osiedla Księży Młyn obawiają się o swoją przyszłość, zwłaszcza że mają dowody na nieuczciwe działanie władz Łodzi.
Dawid Dobrowolski
Autor jest działaczem Młodych Socjalistów.