Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko oraz premier Wiktor Janukowycz (na zdjęciu) doszli do porozumienia w sprawie przedterminowych wyborów parlamentarnych. Wedle słów prezydenta, szczegółami technicznymi ws. wyborów zajmie się specjalna powołana do tego celu grupa robocza.

Do momentu rozmów, członkowie tzw. "koalicji antykryzysowej" składającej się z Partii Regionów Ukrainy, Komunistycznej Partii Ukrainy oraz Socjalistycznej Partii Ukrainy stanowczo sprzeciwiali się przedterminowym wyborom, twierdząc że dekrety prezydenta Juszczenki o rozwiązaniu Rady Najwyższej są nielegalne. Po rozmowie z Juszczenką, lider "niebieskich" Janukowycz zgodził się na wybory, wyjaśniając podjętą decyzję "dbaniem o dobro Ukrainy", aby poprzez "upór opozycji w dążeniu do przedterminowych wyborów sytuacja w kraju się nie pogorszyła".

Opozycja oczekuje wysokiego poparcia w sondażach, ale my potrzebujemy wzrostu ekonomicznego i nowych miejsc pracy, oni chcą dyktatury, ale my chcemy demokracji - powiedział w swoim przemówieniu. Ponadto uznał, ze opozycja była gotowa do dokonania podziału państwa i wpędzenia Ukrainy w wojnę domową, dlatego on i jego partia godzą się na przedterminowe wybory.

Tymczasem politycy wchodzącej w skład koalicji rządowej Socjalistycznej Partii Ukrainy są mocno rozczarowani decyzją premiera. Jeden z socjalistycznych deputowanych do Rady Najwyższej Wasilij Wołga określił decyzję Janukowycza mianem zdrady ukraińskiej ustawy zasadniczej i koalicjantów z partii socjalistycznej.

Zdaniem innego polityka SPU, Jewgienija Filindasza, w decyzji Janukowycza nie można dostrzegać znamion zdrady, gdyż przedterminowe wybory do parlamentu pozwoliłyby zażegnać kryzys polityczny na Ukrainie. Filindasz dodał również, ze najlepiej byłoby gdyby wybory do parlamentu i wybory prezydenckie odbyły się w tym samym czasie. Lider socjalistów Oleksander Moroz, będący jednocześnie przewodniczącym Rady ogłosił możliwość opuszczenia przez socjalistów koalicji "niebieskich".