Paraliż, w jakim znalazła się europejska lewica, a wraz z nią lewicowa myśl krytyczna, której zawsze było bliżej do stawiania ulicznych barykad, aniżeli ulicznych procesji, jest w dwójnasób symptomatyczny. Trauma spowodowana upadkiem bloku wschodniego okazała się być destrukcyjna nie tylko w wymiarze politycznym, i z pewnością nie chodzi tu jedynie o to, że lewica pogodziła się z własną „śmiercią”. To zafiksowanie jest mocniejsze i sięga głębiej w pokłady „politycznej” nieświadomości: lewica przepełniona poczuciem winy nie wyobraża sobie, że mogłaby narodzić się na nowo.
W takim sensie jej radość z symptomu — mówiąc za słoweńskim filozofem — nie oznacza już frywolnego karnawału wolności, jaki mógłby mieć miejsce w chwili społecznego zrywu. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Głównym problemem współczesnej lewicy, nawet, jeżeli stara się to skrzętnie ukryć, jest ona sama wraz z jej neurotyczną rozkoszą zgody na element zupełnie obcy jej istocie: logikę kapitalizmu. W takim kontekście "Rewolucja u bram" nie powinna być traktowana jako kolejna prowokacja czy filozoficzny „kabaret”, w jaki od czasu do czasu pogrywa z nami w swoich tekstach ten kontrowersyjny kontynuator Lacana. Być może trudno w to uwierzyć, ale Žižek napisał książkę na poważnie.
Oczywiście argument, jaki najczęściej wytacza się przeciwko pomysłom Žižka jest jak najbardziej słuszny — „IV droga”, którą nam proponuje, to faktycznie pusty radykalizm. W dominującym dyskursie politycznym, którego horyzontem jest demokracja parlamentarna i gospodarczy neoliberalizm, oznacza to niemal zupełny brak zainteresowania Realpolitik, niewiarę Žižka w zbawcze moce wolnego handlu oraz odrzucenie idei powszechnego konsensusu jako normatywnego wyznacznika porządku politycznego i społecznego. W takim sensie spokojnie można mówić, że alternatywy słoweńskiego marksisty są puste i to wcale nie metaforycznie, lecz dosłownie. Próżno szukać w nich tego wszystkiego, co stanowi główną treść programów politycznych proponowanych nam przez współczesną prawicę i coraz trudniej dającą się odróżnić od niej lewicę. Žižek nie ma zamiaru przymilać się politycznym adwersarzom. Nie prosi też o zrozumienie i „merytoryczny” dialog. Prawdziwą politykę robi się inaczej.
Jednak co to oznacza w praktyce? Nagą przemoc szalonych rewolucjonistów-nihilistów? A może powrót do polityki łagrów i pustych półek sklepowych à la PRL (tak właśnie odczytają jego filozofię intelektualne elity, z jeszcze bardziej elitarnych uniwersytetów naszego kraju)? Masowe egzekucje i prześladowania w imię „konieczności dziejowej” i walki z globalnym imperializmem coraz bardziej wirtualnego kapitału? Tylko nazbyt nieprzychylny Žižkowi czytelnik mógłby mu coś takiego zarzucić. Powrót do Lenina nie oznacza ekshumacji politycznych pomysłów, które mają się nijak do rzeczywistości społecznej późnego kapitalizmu. Czytanie pism Lenina z burzliwego roku 1917 nie jest też próbą nowej egzegezy, spojrzeniem na teksty zapomniane tak, by wyczytać z nich jakąś ukrytą prawdę przysłoniętą mroczną ideologią teraźniejszości. Žižkowi daleko także do pisania historii na nowo — „leninizm” jako system polityczny był fundamentem mającego nastąpić po nim „stalinizmu”. Bzdurą jest twierdzić, że Žižek tego nie wie, nie chce tego zauważyć lub ukrywa ten fakt.
Powrócić do Lenina to znaczy powtórzyć bardzo specyficzny gest upolitycznienia tych fragmentów rzeczywistości, które w potocznym doświadczeniu zdają się być zupełnie „neutralne” i „niezależne”. Žižek właśnie takiego „Lenina” stara się ocalić i, mówiąc za Kierkegaardem, „powtórzyć”. Lenina przełamującego powszechny Denkverbot — zakaz myślenia krytycznego i prawdziwie twórczego zarazem — a więc Lenina uprawiającego taki typ namysłu nad rzeczywistością, którego imperatywy, pomimo koniecznego napięcia z ideologią dominującą, pozostają niezmienione i zachowują krytyczną i polityczną tożsamość. Žižek nie ukrywa, że ta negatywna, dialektyczna praca myślenia stanowi konieczny etap przyszłej, rzeczywiście alternatywnej strategii działania wobec globalnego kapitalizmu — strategii, która respektując zastane warunki społecznego bytu, zdolna będzie pokonać ideologiczną oczywistość klasycznych rozwiązań politycznych.
Narzucającą się konkluzją takiego rozumowania jest odrzucenie „oczywistych” — tym samym fałszywych — opozycji i dualizmów konstruujących polityczny dyskurs głównego nurtu, na przykład: własność prywatna/własność państwowa, wolność indywidualna/wolność społeczna, kapitalizm/komunizm itp. W takim sensie „powtórzyć Lenina” (ale i Marksa zarazem) to także pogodzić się z ich „śmiercią”, z historyczną ich dezaktualizacją jako realnych projektów zmiany społecznej osadzonych w zupełnie innej sytuacji społecznej i politycznej. To, co warte ocalenia z Marksa, a może przede wszystkim z Lenina, zawiera się natomiast w projekcie politycznego upodmiotowienia tych, którzy „z definicji” nie mieszczą się w ramach pola polityki.
Rozciągnąć granice tego pola można jedynie dzięki ukształtowaniu siły zdolnej skutecznie ingerować w społeczną rzeczywistość na każdym z jej poziomów: od ekonomicznej „bazy” po kulturową „nadbudowę”. Dziś oznaczać to musi działanie, z jednej strony, poza logiką korporacyjnego kapitalizmu kanalizującego wszelki bunt lub czyniącego z niego dobrze sprzedający się towar, zaś z drugiej strony — w maksymalnej niezależności od aparatu państwowego uwikłanego w ową logikę. Oczywiście Žižek nie twierdzi, że możliwa jest walka zupełnie poza kapitalizmem lub poza mechaniką władzy państwowej. Abstrahowanie od realnych warunków, w jakich organizuje się siła mogąca obalić światowy system niesprawiedliwości i wykluczenia — a więc po prostu kapitalizm i państwo jako jego konieczny dodatek — pozostawia wszelkiej maści sekciarzom i utopistom. W tym punkcie jest bardzo „konserwatywny”: Marks, aczkolwiek czytany przez okulary filozofii Althussera i psychoanalizy Jacques’a Lacana, a ostatnio także filozofii Alain’a Badiou (który ewidentnie zainspirował słoweńskiego myśliciela do napisania książki o „Leninie”), jest dla Žižka nieprzekraczalnym horyzontem.
Kluczem do zrozumienia politycznych pomysłów Žižka jest, być może, uchwycenie często trudno dostrzegalnej, różnicy między „społeczeństwem obywatelskim” w jego relacji do państwa i kapitału a „ruchem społecznym”. To pierwsze jest koniecznym dopełnieniem normalnego funkcjonowania kapitalizmu, jest mechanizmem korekty i mechanizmem naprawczym tam, gdzie system nie domaga. Natomiast ruch społeczny działa zupełnie odwrotnie. O ile prawidłowo funkcjonujące społeczeństwo obywatelskie łata systemowe „dziury” nie rozwiązując problemów systemu jako takiego, to ruch społeczny „dziury” te „uwydatnia” (co samo w sobie jest już postępowaniem czysto politycznym i opozycyjnym) pokazując, że istnieją rozwiązania z zupełnie innego poziomu, bardziej fundamentalne.
Žižek sugeruje, że ruchy społeczne ostatnich kilku, może kilkunastu lat, dziś organizujące się pod szyldem alter- i antyglobalizmu, jeżeli tylko nie wpadną w grupowe partykularyzmy, które znacznie obniżą ich polityczny potencjał, mogą w najbliższej przyszłości odegrać bardzo znaczącą rolę. Oczywiście, zanim się to stanie, muszą najpierw „odnaleźć”, a właściwie skonstruować, wspólną polityczną podmiotowość. W innym wypadku nie będą miały wystarczającej mocy żeby zmierzyć się z kapitalistycznym hegemonem. Polityka lokalnych „ognisk oporu” musi iść w parze z globalną kontrpolityką, a ta z kolei potrzebuje teoretycznej analizy kapitalizmu w jego — jak pisze Žižek — postwłasnościowej fazie. Tym „czymś”, co może połączyć te trzy konieczne dla społecznej zmiany elementy, jest właśnie „Lenin”. Tu także ostatecznie okazuje się, czym w rzeczywistości jest „powtórzenie Lenina” i jakie może to mieć znaczenie dla współczesnej radykalnej lewicy, jej teorii i przede wszystkim praktyki: „To znaczące »Lenin« formalizuje znalezioną gdzie indziej treść, przekształcając ciąg potocznych pojęć w wywrotowy twór teoretyczny”.
"Rewolucja u bram" będzie niestrawna dla tych wszystkich, którzy nie zwykli „patrzeć z ukosa”. Nic ciekawego w niej, rzecz jasna prócz żartów i dykteryjek, nie znajdą także ci, dla których historia dobiegła już swojego końca. Žižek nie pragnie być czytany „łaskawie”. On chce czytelnika „politycznego”, dokładnie takiego, jak jego filozofia.
Slavoj Žižek, "Rewolucja u bram. Pisma Lenina z roku 1917", tłum. Julian Kutyła, Kraków 2006.
Grzegorz Maryniec
Recenzja ukazała się w piśmie "Recyklingu idei".