W ostatnim czasie, gdy w europejskich mediach mowa o Iraku wspomina się tylko o sekciarskiej wojnie domowej. Co dzieje się tak naprawdę?
Właściwie to amerykańscy okupanci i wspierany przez nich rząd robią wszystko, by rozniecić wojnę domową. Swój udział w tym mają też Irańczycy, którzy chcą oddzielenia szyickiego południa Iraku od reszty kraju. Chcą oni, aby chrześcijanie, sunnici i mandejczycy(1) opuścili ten obszar. W warunkach wojennych takie sekciarskie spojrzenie zaczyna dominować.
USA używają tego jako argumentu, aby pozostać w Iraku, twierdząc że tylko oni są w stanie zapobiec religijnym i etnicznym waśniom.
Jest wiele dowodów na to, że to tajne służby USA, Iraku i Iranu podsycają te konflikty. Podkładają bomby bezpośrednio pod budynki lub używają do tego celu samochody i helikoptery w rejonach zarówno szyickich jak i sunnickich, zabijając osoby nie zaangażowane w politykę, powodując eskalację konfliktu.
Na początku media często sprawdzały miejsca wybuchu i naoczni świadkowie podważali oficjalną wersję jakoby były to działania samobójcze. Teraz miejsca wybuchów są natychmiast otoczone szczelnym kordonem i utrudnia się zadawanie pytań świadkom. Okupanci chcą żeby rozeszły się informacje, że tych ataków dokonały zbrojne bojówki podczas gdy stoją za nimi z reguły siły rządowe lub amerykańskie. W większości przypadków nie ma żadnych zamachowców-samobójców. Można mieć pewność, że w większości z tego typu działań zaangażowane są siły koalicji rządzącej.
Jako przykład działań których celem jest skłócenie różnych społeczności można podać zmianę nazwy ważnej drogi w dystrykcie Al Adhamiye w Bagdadzie. Przez noc zamieniono nazwę ulicy. Nosząca wcześniej imię sunnickiego lidera religijnego droga otrzymała imię jednego z liderów szyickich. Tablicę z oryginalnymi nazwami ulicy przywrócili członkowie społeczności sunnickiej. Zwolennicy zmiany nazwy wrócili więc pod ochroną Hammerów.
Prawda jest jednak taka, że próby skonfliktowania obu społeczności nie powiodły się do końca. Owszem oficjalne partie, takie jak proamerykańska sunnicka Partia Islamska oraz Blok Szyicki wspierany zarówno przez Amerykanów jak i Iran, chciały przekonać swoich wyborców do słuszności takiej taktyki, ale u większości zwykłych ludzi nie znalazło to poparcia. Tu i tam mogą zdarzyć się oczywiście jakiś lokalne konflikty, ale w zdecydowanej większości mieszkańcy kraju czują się w pierwszym rządzie Irakijczykami, niezależnie od podziałów religijnych.
Spójrzmy na Nadżaf, na szyickich ajatollahów, którzy promują ideały jedności narodowej i sprzeciwiają się okupacji. Zobaczmy też na prowincję Diala, gdzie szyitów i sunnitów jest po 50 proc., a region ten stanowi jeden z bastionów oporu przeciwko okupacji. Dwa wielkie plemiona szyickie: al-Buhishma oraz zwolennicy ajatollaha Abdul Karima al-Moudherisa wspierają ruch oporu i wszyscy o tym wiedzą. Syn ajatollaha zginął w walce. Był liderem plemiennego oddziału ruchu oporu. W Bakubie, stolicy prowincji, nigdy nie doszło do czystek, jakie miały miejsce np. w Basrze wobec sunnitów czy Amarze wobec mandejczyków. W mieście zarówno szyici, jak i sunnici popierają zbrojny opór. Oczywiście mają miejsce ataki różnych grup ruchu oporu na agencje rządowe, siły amerykańskie czy irańskie oraz szyickie partie i milicje, takie jak Armia Mahdiego, wspierające obecny proces polityczny, ale nie ma to nic wspólnego z sekciarskimi waśniami.
Kolejny przykład to Tal Afar na południowym zachodzie Iraku, niedaleko Mosulu. Szyici stanowią tam od 50 do 70 proc. ludności, a mimo to jest to jedno z centrów ruchu oporu.
W interesie Zachodu oraz Iranu leży przedstawianie konfliktu jako wojny domowej między dwoma społecznościami muzułmańskimi. W ten sposób USA i Iran chcą uzasadnić tam swoją obecność. Irańczycy dążą dziś nie tylko do przejęcia kontroli na południa kraju, chcą także oczyścić Bagdad z ludności sunnickiej. Ich sojusznikiem na północy są Kurdowie.
Nie wierzę jednak, że ten scenariusz może się udać. Są w całym świecie arabskim, w tym także w Iraku, wielkie plemiona, które zamieszkują praktycznie w całym kraju. Wystarczy wspomnieć plemię al-Jibouri które zamieszkuje obszar od Nasiriji po Mosul czy al-Shamari lub al-Azouwi. Należą do nich zarówno szyicki, jak i sunnici. Są także mniejsze plemiona w 100 proc. szyickie lub sunnickie, jednak większość członków większych plemion należy do rodzin o mieszanej przynależności wyznaniowej.
Nie udało się za pomocą religijnych różnic podzielić społeczeństwa. Takie poglądy dominują wyłącznie w proamerykańskich partiach politycznych. W dużych miastach znajdzie się element, głównie wśród biedniejszej części społeczeństwa, podatny na tego typu manipulację, ale większość Irakijczyków zdecydowanie odrzuca takie podziały.
Początkowo Amerykanie swoje nadzieje wiązali głównie z ugrupowaniami szyickimi, póki nie zdali sobie sprawy, że sytuacja wymyka się im z pod kontroli. Wtedy też w ich strategii pojawił się pogląd, że trzeba przyciągnąć także część społeczności sunnickiej, a nawet ruchu oporu na ich stronę. Czy to się udało?
Amerykanie zdali sobie sprawę z tego, że ich szyiccy partnerzy są lojalni właściwie tylko wobec Iranu. Wielu z nich to zresztą Irańczycy. 13 deputowanych to oficerowie irańskiej armii. W byłej Radzie Zarządzającej tylko 6 z 25 członków było Arabami, zarówno szyitami, jak i sunnitami. Kolejnych ośmiu to Irakijczycy należący do mniejszości. Tak więc większość Rady Zarządzającej to byli obcokrajowcy. Rodzina al-Hakimów pochodzi z Isfahanu. Jeszcze kilka lat temu nazwisko al-Hakima brzmiało Abulaziz al-Isfahani.
To amerykańscy neokonserwatyści wymyślili politykę religijnych podziałów. Chcieli aby to szyici rządzili w Iraku, aby u sterów władzy była grupa, którą ich zdaniem łatwo było kontrolować.
Ich plany sięgały znacznie dalej. W Damaszku chcieli ustanowić władzę sunnickiego Bractwa Muzułmańskiego. Syria miał by więc wspierać irackich sunnitów, podczas gdy Iran wspierałby szyitów i wojna trwała by całe dekady. Ruch oporu pogrzebał jednak te plany.
Ruch oporu zaczął rozrastać się bardzo szybko i Amerykanie zdali sobie sprawę z faktu, że nie zwalczą go wyłącznie militarnie. To jest główny powód zmiany ich taktyki i poparcia jakie zaczęła otrzymywać sunnicka Partia Islamska. Szybko jednak wiara w siłę Partii Islamskiej wśród sunnitów musiała zostać zweryfikowana, a liderzy tej partii uciekli do silnie chronionej przez okupantów zielonej strefy lub zagranicę.
Amerykanie zdali sobie także sprawę z tego że Irańczycy praktycznie opanowali wiele irackich instytucji państwowych. Próbowali więc zahamować ten proces.
Jaka jest sytuacja ruchu oporu? Zarówno w sensie politycznym, jak i militarnym.
Ruch oporu wciąż nabiera siły. Patrząc na liczy widać zdecydowany wzrost. Początkowo było to około tysiąca osób, dziś około 100 tysięcy. Wzrosły także ich zdolności militarne. Grupy ruchu oporu utworzyły także struktury wywiadowcze w irackiej armii, a czasami nawet otoczenie armii amerykańskiej. Łącznie w jakiś sposób z ruchem oporu związane jest blisko 400 tysięcy osób.
Armia amerykańska i jej sojusznicy są zdemoralizowani. Podczas gdy ruch oporu walczy o wyzwolenie kraju, oni walczą o pieniądze. Stają się coraz większymi barbarzyńcami. Zwiększa się liczba nie tylko wojsk, ale także najemników, którzy są jeszcze brutalniejsi. Łącznie jest to koło milion osób.
Spójrzmy na raporty na temat amerykańskich strat publikowane przez sam Pentagon, które są z pewnością przez amerykańskie władze ocenzurowane. Jeśli spojrzymy na specjalne operacje militarne takie jak te w Faludży czy Tal Afar widzimy pewną tendencję. Początkowo ginęło 50 amerykańskich żołnierzy miesięcznie, później blisko 80, dziś ta liczba przekracza 100.
Ruch oporu to dziś ruch naprawdę ludowy. Każdy chce mieć w nim swój udział. Fakt, że nie wspomaga nas żaden zagraniczny rząd ma swoje dobre strony. Gdyby były pieniądze pojawiło by się to co zawsze – korupcja. Typowa arabska serdeczność zostałaby wystawiona na próbę. W sytuacji której nie ma dzisiaj nie ma żadnej wymówki. Każda grupa jest odpowiedzialna za samą siebie, za organizację, trening ludzi, planowanie ataków, zdobywanie pieniędzy itp.
Także politycznie uczyniono wiele kroków naprzód. Na początku były setki grup, ale ludzie zrozumieli potrzebę jedności. Dzisiaj możemy mówić o ośmiu głównych grupach. To czego na razie nie udało się osiągnąć to wspólne kierownictwo polityczne którego ustanowienie jest naszym głównym celem w przyszłości.
Pojawiają się informacje o walkach między grupami ruchu oporu a siłami związanymi z Al-Kaidą. Jakie są stosunki ruchu oporu z salafitami i takfirytami(2)?
Zacznijmy od tego, że na Zachodzie iracki ruch oporu jest obrażany. Nazywa się nas obcokrajowcami lub zwolennikami poprzedniego reżimu. Chciano przez to udowodnić, że ruch oporu nie ma nic wspólnego ze zwykłymi Irakijczykami. Obecnie ruch oporu stara się walczyć z propagandą amerykańskich neokolonialistów na jego temat. Należą do niego byli żołnierze, członkowie plemion jak i ludzie inspirowani religią, którzy działają w swoim najbliższym otoczeniu. To właśnie tacy ludzie, a nie obcokrajowcy czy baasiści stanowią rdzeń tego ruchu, choć działacze partii BAAS także w nim występują.
Metoda jaką USA usunęły Saddama została potraktowana jako agresja wobec wszystkich Irakijczyków, nawet tych którzy mu się sprzeciwiali. Żeby być uczciwym trzeba stwierdzić, że Saddam osobiście odegrał ogromną rolę w nakłonieniu wielu ludzi do zbrojnego oporu. Nie starał się ukryć jak przedstawiali to Amerykanie. Jeździł od miasta do miasta. Był w Tikricie, Samarze, Anbar i Bagdadzie. Kontaktował się z szejkami, oficerami wojska i innymi osobami. Mówił im, że powinni walczyć zbrojnie nie o niego jako prezydenta, ale za naród i za islam. Prosił ich nawet o to by na demonstracjach antyokupacyjnych nie używali jego zdjęć. Właśnie wtedy partia BAAS zreorganizowała się i dołączyła do walki. Z punktu widzenia ruchu oporu to dobrze, że przez długi czas Amerykanom nie udało się aresztować Husajna.
Mówiąc o Al-Kaidzie warto wspomnieć, że przez dwa pierwsze lata okupacji żadna grupa nie działała pod tym szyldem i nawet Amerykanie, wspominając o obcokrajowcach walczących w Iraku, mówili głównie o Syryjczykach. Chcieli tym samym mieć pretekst do ataku na ten kraj, choć tak naprawdę Damaszek nie zrobił zupełnie nic, żeby wspomóc ruch oporu. Zrobili wręcz 200 proc. tego co kazał im Waszyngton, aby oddalić ryzyko agresji na swój kraj, co najmniej na kilka miesięcy.
Wracając do Al-Kaidy to przez pierwsze dwa lata mieli około tysiąc do tysiąca pięćset bojowników z kraju i zagranicy. Nie prowadzili oni zbyt wielu działań militarnych. Jak sami twierdzili przez dwa lata dokonali blisko 800 ataków czyli tyle ile ruch oporu zdołał przeprowadzić w ciągu jednego tygodnia.
Później stopniowo ich siła zaczęła wzrastać. Mają mnóstwo pieniędzy jednak nie wydają ich na luksusy ale na skromne życie, przeznaczając resztę na walkę co pokazuje bardzo poważne podejście do sprawy. Wielu młodych ludzi przystępuje do nich nie z powodów ideologicznych, ale dlatego, że prowadzą walkę zbrojną.
Na Wschodzie nie musisz pisać książek, żeby przekonać ludzi. Jeśli twoje życie jest zgodne z tym co głosisz, znajdziesz zwolenników.
Ustanowienie przez Amerykanów organów władzy w Iraku spowodowało ogromny wzrost siły Al-Kaidy. Ci którzy wspierali nowe władze często argumentowali, że chodzi im wyłącznie o powstrzymanie Irańczyków, że współpraca z Amerykanami trwać będzie krótko, a potem zostaną oni wyrzuceni z kraju. Oczywiście to się nie udało. Al-Kaida tłumaczyła, że jedynym sposobem jest zbrojna walka i rzeczywistość potwierdziła ich poglądy w tej sprawie.
Zaoferowali oni pieniądze niektórym plemionom posiadającym silną muzułmańską tożsamość, które potrzebowały ich do prowadzenia walki. Utworzono koalicję Al-Kaidy i pięciu lokalnych grup radykalnych islamistów. Nie byli oni tak silni jak np. Armia Islamska w Iraku ale posiadają grupy w Ramadi, Faludży i Haditha i innych miastach. Koalicja ta nosi nazwę Rada Mudżahedinów Sury i do dzisiaj działa pod tą właśnie nazwą.
Mają środki i stałe zaopatrzenie z zagranicy, w odróżnieniu od ruchu oporu który z zagranicy nie otrzymuje praktycznie nic. Dziś możemy faktycznie powiedzieć, że Al-Kaida jest najsilniejsza. Generalnie działają oni zupełnie niezależnie od innych grup choć z reguły w większości miast istnieje coś w rodzaju rady koordynującej akcje militarne i plany obrony.
Islam jest bronią która sprawia, że ludzie podnoszą głowę. Islamska historia, islamskie postacie służą do zachęcania ludzi do walki ponieważ większość Irakijczyków podkreśla swoją islamską tożsamość. Symbole religijne i narodowe się mieszają. Koran mówi o tym, że jeśli muzułmańska ziemia zostaje zaatakowana przez obcych, jej obrona jest obowiązkowa. Dżihad staje się w tym momencie muzułmańskim obowiązkiem, podobnie jak post i modlitwa.
Tak więc wszystkie grupy, niezależnie od tego czy naprawdę inspirowane islamem czy nie używają tego narzędzia aby mobilizować ludzi. Weźmy jako przykład oświadczenia partii BAAS oraz Izzata al-Duriego. Patrząc na jego język można pomyśleć, że to muzułmański ekstremista. Byłby to jednak wniosek błędny, nie wszyscy używający takiego języka utożsamiają się tak naprawdę z politycznym islamem.
Całe środowisko jest islamskie. Przez marksistowskie czy nacjonalistyczne odezwy nie zachęci się młodych ludzi. Gdziekolwiek spotykają się młodzi ludzie tam znajdziemy islamskie sentymenty i dominację duchowości. To faworyzuje Al-Kaidę. Ludzie którzy się do nich przyłączają czują, że walczą w formacji zgodnej z ich poglądami.
A co z sekciarskimi atakami? Czy Al-Kaida ponosi za nie chociaż część odpowiedzialności?
Odpowiedzialność spoczywa na rządzie i zasiadającym w nim politykach, zarówno szyitach, jak i sunnitach, Stanach Zjednoczonych, Izraelu i Iranie. Ataki przypisywane Al-Kaidzie są prawdziwe w 95 proc. O pozostałych 5 proc. słyszymy tylko część prawdy. Czasami Al-Kaida bierze odwet za ataki szyickich milicji na suunitów. Chcą w ten sposób pokazać sunnitom, że są w stanie ich bronić i żeby pozostali w miejscach zamieszkania. Chcą także zapobiec planowi wygnania sunnitów z Bagdadu, wspieranemu przez partie szyickie, Iran i USA.
To jednak nie jest konkretna strategia i zdarzyło się to tylko kilkukrotnie w reakcji na zeszłoroczne duże ataki. Za każdy atak biorą oni pełną odpowiedzialność. Kierują oni przesłanie do rozsądnych szyitów: zatrzymajcie zbrodnie popełniane w waszym imieniu, w przeciwnym wypadku sami także poniesiecie odpowiedzialność, jesteśmy w stanie uderzyć z dziesięciokrotną siłą.
Nie chcę bronić tego stanowiska, ale musimy oddzielać fakty od dezinformacji jaką często można spotkać na Zachodzie.
Mogę podać kolejny przykład. Al-Kaida, podobnie jak i ruch oporu, rozpoczęła działalność w Faludży. Było to miasto w 100 proc. sunnickie, jednak po rozpoczęciu okupacji około 12 tysięcy szyickich rodzin z południa szukało schronienia w Faludży i Ramadi, ponieważ zostali oskarżeni o to że są baasistami. Byłem nie tylko świadkiem tych wydarzeń, ale także sam pomagałem uchodźcom. Pomagali im zwykli ludzie ponieważ uważali, że oni także wspierają ruch oporu. Do dzisiaj w Faludży zamieszkuje blisko 20 tysięcy szyitów i nie spotkali się oni z żadnymi atakami, nawet ze strony Al-Kaidy. W ruchu oporu są spory na temat dominacji, to zupełnie naturalne. Nie ma jednak konfliktów religijnych.
Dwa lata temu założyłeś Patriotyczny Islamski Front Narodowy skupiający partię BAAS, Iracką Partię Komunistyczną (Centralne Kierownictwo) i Iracki Sojusz Patriotyczny. Wspiera was wielu liderów religijnych zarówno szyickich, jak i sunnickich. Wydaje się jednak, że w waszej koalicji brakuje dziś znaczących sił zbrojnego ruchu oporu. Czy czas na taki jednolity front wciąż nie nastał?
Nasz front ma charakter wyłącznie polityczny, a nie militarny. Nie znaczy to że nie utrzymujemy ze zbrojnymi grupami kontaktu, ale sami działami w zasadzie wyłącznie na niwie politycznej. Islamskie organizacje zbrojne z reguły nie tworzyły własnych sił politycznych. Naszym celem nie jest rekrutacja tych grup ani ich liderów. Toczy z nimi ciągły dialog na temat stworzenia wspólnego przywództwa politycznego. Być może sprawy pójdą w zupełnie innym kierunku i to my wstąpimy do nich. Naszym celem nie jest podkreślanie naszej roli, ale stworzenie jednolitej struktury politycznej.
Kiedy już wydaje się nam, że jesteśmy blisko celu coś niweczy nasz działania. Wiemy jednak, że dużą rolę odgrywają w tym ościenne arabskie reżimy.
Jeśli chodzi o Al-Kaidę to chcą oni pozostać niezależni i nie uwzględniamy ich w naszych planach.
Przez te wszystkie lata głównym problemem były działania Armii Mahdiego Muktady as-Sadra, który z jeden strony wspiera rząd i podsyca sekciarskie waśnie, ale sprzeciwia się także okupacji, przeciwko narzuconej przez Amerykanów konstytucji, a czasami nawet przeciwko szyicko-sunnickim konfliktom. Wśród jej zwolenników jest głównie biedota. Jak przyciągnąć tych ludzi do ruchu oporu?
W odróżnieniu od wielu moich przyjaciół zawsze zwracałem uwagę na to że jest to ruch bardzo szeroki i zróżnicowany, a wielu baasistów, marksistów i nacjonalistów przyłączyło się do niego, aby chronić się przed irańskimi milicjami. Blisko połowa tego ruchu wywodzi się z innych środowisk politycznych niż otoczenie rodziny Sadra. Myślę, że na pewnym etapie działalności na wiele z tych osób możemy liczyć. Warto wskazać jednak na fakt, że większość zwolenników as-Sadra jest nie tylko biedna, ale także niewykształcona. To miecz obosieczny. W odróżnieniu od innych ugrupowań szyickich nie reprezentują oni bogatych przedsiębiorców, którzy jednego dnia sprzeciwiają się okupacji, by już następnego dnia podpisać kontrakty z Amerykanami. Opozycja Armii Mahdiego wobec okupacji jest prawdziwa.
Myśl, że Sadr został oszukany przez swoich irańskich, głównie ajatollaha Kazema Haeri, i libańskich sojuszników. Przedstawiciele Hezbollahu gościli u niego trzy razy namawiając go, by podążał ich drogą czyli uczestniczył w procesie politycznym, startował do parlamentu, zdobywał pozycję w aparacie państwowym i armii i zbudował silną partię. W innym wypadku władzę nad jego zwolennikami zdobyłby al-Hakim. To właśnie dlatego sadryści zdecydowali się na start wyborczy z list Hakima.
Wszyscy wiedzą że ojciec Sadra został zabity na polecenie al-Hakima, choć oficjalnie o to morderstwo oskarża się Husajna. Początkowo Muktada as-Sadr atakował liderów szyickich, takich jak al-Sistani mówiąc nawet że są niewiernymi. To właśnie dlatego szyiccy przywódcy paktowali z Paulem Bremerem, aby jego także zabić. Amerykanie zaatakowali go naprawdę ostro. Dlatego właśnie się wycofał ze swoich wcześniejszych pozycji.
Dziś po prostu kłamie mówiąc, że jest przeciwko konstytucji. Jest całkowicie zaangażowany w oficjalne życie polityczne. Ma 32 deputowanych i 6 ministrów w rządzie, który okupację popiera bezwarunkowo.
Została namówiony do atakowania sunnitów aby pomóc w stworzeniu państwa szyickiego na południu Iraku. W tym czasie wiele osób odeszło z jego ruch, zasiliło go jednak również wielu nowych działaczy powodując jego całkowitą transformację. Do Armii Mahdiego zaczęli także przenikać Irańczycy. Dziś stanowią oni blisko połowę członków Straży Rewolucyjnej.
Do 2004 roku Sadr był po właściwej stronie, przybył m.in. do Faludży. Jednak od 2005 roku zdecydowanie się zmienił. Teraz jest już całkowicie nieprawdopodobne, że wróci do wcześniejszej linii. Od czasu do czasu wypowiada się przeciwko walkom religijnym, wspominając że biorą w nich udział także jego zwolennicy. Zdymisjonował nawet z tego powodu trzech dowódców. Przemoc jednak trwa. Sadr stracił częściowo kontrolę na swoją milicją. Jeśli da się broń biednym i naiwnym ludziom, to często wierzą oni że mogą sami zadbać o swoje sprawy. Stają się liderami grup przestępczych i działają na własny rachunek.
Wszystko to spowodowane jest też przez jego młody wiek i brak doświadczenia. Może on być łatwo manipulowany przez swoich doradców związanych z Iranem.
Mamy coraz więcej informacji mówiących o tym, że także szyickie plemiona walczą z siłami rządowymi. Mógłbyś wyjaśnić ten fenomen?
Gdy rozpoczęła się okupacja irańskie milicje na południu i na wschodzie Iraku zaczęły zabijać byłych oficerów irackiej armii, oskarżając ich wszystkich, że są baasistami. Wiele osób zostało zamordowanych.
Początkowo plemiona do których należeli obawiały się stanąć w ich obronie. Jednak wraz z rozpadem struktur państwowych wpływy plemion zaczęły rosnąć. Teraz już nie akceptują oni sytuacji w której ich członkowie są zabijani przez Irańczyków czy też Irakijczyków nie należących do plemienia. Jeśli chcą teraz kogoś zabić lub aresztować plemiona stawiają opór. Mamy coraz więcej sytuacji gdy przeciwstawiają się oni proirańskim milicjom jak i siłom rządowym. Ostatnio doszło do walk w rejonie miast Shuk i Shuyuk na południu kraju, gdzie próbowano schwytać byłego oficera wojska. W jego obronie stanęły tysiące osób. Został w końcu schwytany, jednak zmienił się zupełnie klimat polityczny. Należał on do bardzo walecznego plemienia, znanego ze swojej odwagi. Utworzyli oni z innymi plemionami rodzaj sojuszu przeciwko proirańskim bojówkom, w tym Armii Mahdiego, oraz policji kreując pewną tendencję, która ma wciąż jednak wyłącznie lokalny charakter.
Jest jeszcze istotny czynnik kulturowy. Milicje przyniosły obce zwyczaje, których plemiona nie akceptują, takie jak prostytucja czy używanie haszyszu.
Co powiesz na temat zagranicznego wsparcia dla waszej sprawy?
Arabscy politycy wspierają nas najczęściej tylko werbalnie. Nie otrzymujemy od nich żadnej prawdziwej pomocy. Mówią o okupacji w pięciogwiazdkowych hotelach i w studiach telewizyjnych. To wszystko. Mogliby oczywiście wiele zrobić, gdyby tylko chcieli, choćby zbierać fundusze czy organizować protesty w swoich krajach domagając się zamknięcia irackich ambasad. Oni jednak bardzo dobrze wiedzą, że tego typu działania naraziłyby ich na zarzut popierania terroryzmu. Wiemy jednak z przeszłości, patrząc chociażby na przykład rewolucji algierskiej czy walki Palestyńczyków, jak ważne jest wsparcie materialne. Zebrano już wielkie sumy i wciąż wiele osób jest gotowych nam pomagać. Są jednak oszukiwani przez swoich liderów którzy twierdzą że trzeba ruchowi oporu pomagać w sekrecie. Mogę jednak wszystkich zapewnić że nie otrzymujemy żadnych poważnych sum z zagranicy.
Przypisy:
1. Madejczycy – wyznawcy religii monoteistycznej opierającej się na mieszance wierzeń: egipskich, żydowskich, chrześcijańskich, gnostyckich i perskich. Obecnie są zgrupowani głównie w miejscowościach: Nasirijja, Bagdad i Basra i liczą około 10.000 wyznawców (inne statystyki podają ok. 30.000). Sprzeciwiają się jakiejkolwiek formie walki i przelewowi krwi. Istotnym elementem tej religii jest chrzest, wzorowany na chrzcie w Jordanie, praktykowanym przez Jana Chrzciciela.
2. Salafici powstali w ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku jako ruch reformatorski w łonie islamu, łączący wątki tradycjonalistyczne z modernistycznymi. Założyli ją egipski sunnita Muhammad Abduh i perski szyita Dżamal ad-Din al-Afgani. W wyniku pierwszej wojny światowej, po upadku Imperium Osmańskiego i wielkich przeobrażeniach politycznych na Bliskim Wschodzie - ewoluowała na pozycje ultrakonserwatywne i antyzachodnie, zbliżając się do doktryny wahhabickiej panującej w Arabii Saudyjskiej. Takfiryci to najskrajniejszy nurt salafizmu.
tłumaczenie: Szymon Martys
Wywiad ukazał się na stronie Obozu Antyimperialistycznego (www.antiimperialista.org).