"Profanacje" to pierwsza praca tego autora wydana w całości po polsku. Ta niewielka objętościowo książka to zbiór krótkich, doskonale skonstruowanych, pełnych erudycji miniesejów poruszających z pozoru luźno powiązane ze sobą problemy, z których pomału, w trakcie lektury wyłania się skomplikowany obraz. Trzy zasadnicze problemy, które przewijają się przez całą książkę to podmiot, język i tytułowe profanacje. Agamben wyprowadza swoją filozofię podmiotu od Foucaulta. Podmiotowość jest wiązką obiektywnych procesów zmieniających jednostkę w podmiot, mechanizmów wpisujących ją w urządzenia władzy. Człowieczeństwo wyraża się w tym co je zniekształca i tłamsi (na przykład instytucjach władzy, upodmiatawiającej pracy ideologii), ale jednocześnie jego historia jest historią walki z tymi mechanizmami. Podstawowym polem upodmiotowienia jest język, który według Agambena zawsze musi znajdować się w napięciu ze światem, słowa nigdy nie będą całkowicie adekwatne wobec przedmiotów, do których się odnoszą. Świadomość tej nieadekwatności pociąga za sobą wybór jednej z dwóch taktyk językowych: parodii lub fikcji. Ich przykładów Agamben szuka w średniowiecznej poezji. Korzeni parodii doszukuje się w poezji opiewającej miłość dworską. Jej tematem jest nieadekwatność języka wobec przedmiotu miłości i samego uczucia, co znajduje zwieńczenie w twórczości Petrarki i wykreowanej przez niego postaci Laury. Parodia jest samoświadomą grą z nieadekwatnośią języka wobec świata, zaś fikcja (której źródeł Agamben upatruje u Dantego i postaci Beatrycze) stanowi ucieczkę od niej.
W swojej refleksji nad zjawiskiem profanacji Agamben (co często jest jego metodą filozofowania) wychodzi od analizy etymologii słowa, historii używania pojęcia, jego stawania się w języku i zmiennych znaczeń jakie ewokuje. W starożytnym Rzymie, przypomina, słowo profanacja odnosiło się do prawno-religijnego zabiegu przywracającego do powszechnego, wspólnego, cywilnego użytku obiekt, który do tej pory poświęcony był bogom, przywrócenia tego, co zostało od niej odseparowane, sferze publicznej. Agamben rozszerza znaczenia tego słowa na wszelkie działania, które mają przywrócić do swobodnego użytku człowieka to co zostało mu odebrane i umieszczone w odseparowanej sferze, znajdującej się poza kontrolą społeczności. Chodzi zatem o wszelkie praktyki, które wyrywają przedmiot czy instytucje miejsce z ich dotychczasowego kontekstu, przedefiniowywują je przez ich nowe użycie. Wzorem tak rozumianej profanacji jest dla Agambena dziecięca zabawa, gdzie przedmioty należące do dziedziny ekonomii czy wojny zmieniają w rękach dziecka swoje przeznaczenie, stają się źródłami nieskończonych użyć i znaczeń. Czy parodia, której analizie Agamben poświęca tyle miejsca nie jest z kolei profanacją języka, unaoczniającą jego nieadekwatną relację ze światem, zmieniającą go w „czysty środek”, otwierającą na wolność użycia? I czy zabawa, wzór każdej profanacji, nie jest zawsze rodzajem parodii?
Matuesz Kwaterko, tłumacz książki, słusznie zauważa we wstępie do niej, że profanacje w ujęciu Agambena to tak naprawdę dezalienacja. Jeśli alienacja w tradycji marksowskiej to wyobcowanie się tworu ludzkiej pracy, który rzucony w warunki spontanicznego rozwoju społecznego, zyskuje autonomię, zaczyna działać wbrew intencjom swoich twórców, obracając się w skrajnych wypadkach przeciw nim samym, dezalienacja jest przywróceniem ludzkiej społeczności kontroli nad swoimi tworami. Pierwotną historycznie alienacją było, według Marksa i młodoheglistów, powstanie religii. Człowiek stworzył sobie bogów, którzy zaczęli „rządzić” jego życiem, wydzielił przynależną im sferę sacrum, podporządkował im swój czas żyjąc rytmem wyznaczanym przez kalendarz świąt, dlatego pierwsze profanacje/dezalienacje nakierowane były na sferę religii. Młody Marks pisał, iż krytyka religii musi być początkiem wszelkiej krytyki, zerwaniem woalu iluzji, jakim zasłania człowiekowi jego rzeczywistą kondycję, a więc koniecznym warunkiem emancypacji. Agamben zauważa, że sekularyzacja życia społecznego, która nastąpiła w wyniku przemian społecznych po Rewolucji Francuskiej jest tak naprawdę powierzchowna i niekompletna, nie przyniosła człowiekowi kontroli nad jego życiem, nie „rozbroiła” rządzących nim wyalienowanych sił, a jedynie przemieściła je w inne rejony; władzy politycznej, ekonomii, spektaklu. Dziś one są obszarami domagającym się profanacji, przywrócenia ich użyciu i kontroli ludzkiej społeczności. Klasyczne religie nie są już głównym źródłem ideologicznej iluzji utrzymującej społeczny porządek. By odwołać się do porównania Marksa, kajdany, które ludzkość ciągle nosi, wciąż przystrajana są kwiatami, lecz dziś nie pochodzą one (przynajmniej na liberalnym zachodzie, w centrum kapitalistycznego systemu) ze sfery religii, dostarcza je kapitalistyczny spektakl.
Problem polega jednak na tym, ze kultura późnego kapitalizmu, kultura społeczeństwa spektaklu czyni obszary współczesnej alienacji nieprofanywalnymi. Spektakl przejmuje wszelkie gesty profancji, integruje je ze swoją logiką, utylizuje je tak, by nie mogły zagrozić status quo. Paradygmatem takiej późnokapitalistycznej utylizacji profanacji jest dla Agambena pornografia. Zawarty w niej ekshibicjonistyczny gest niesie ze sobą emancypacyjny potencjał, który wrzucony w tryby przemysłu kulturowego, zmienia się w czystą spektakularność, kolejny obiekt kapitalistycznej konsumpcji. Tak samo jest z artystyczną awangardą czy sztuką krytyczną, która - nieważne jak radykalna by nie była - staje się immanentna wobec konsumpcji; przemysł kulturowy gładko pochłania wszelkie artystyczne prowokacje. Podobnie ma się rzecz z prowokacjami intelektualnymi czy politycznymi. Rewolucyjną estetyką żywi się dziś reklama, rewolucja jest kolejną oferowaną przez spektakl atrakcją do skonsumowania. Późny kapitalizm stwarza także iluzję, że przedmioty, które zamieszkujący go ludzie konsumują naprawdę należą do nich i są przez nich używane, gdy tak naprawdę nie należą nigdy do nas, tylko do wyalienowanej, oddzielonej od człowieka sfery spektaklu. Nawet zabawa, która niegdyś stanowiła wzór profanacji, nie pełni dziś w kulturze takiej funkcji, nie tylko z powodu jej ścisłego utowarowienia, ale także dlatego, że współcześni ludzie poszukują w niej tego co jest jej przeciwieństwem - święta. To ostatnie jest uobecnieniem mitycznego wydarzenia z przeszłości, czasem świętym, kierującym człowieka ku transcendencji, podczas gdy zabawa to wyraz swobodnej ekspresji, zmieniającej czas i przestrzeń w obszar spontanicznej kreacji ludzkiej wspólnoty; to wyzwolone od alienacji dynamiczne tworzenie przez jej uczestników nowej rzeczywistości. Współczesny człowiek utracił według Agambena owe zdolności, dzisiejsza zabawa jest konsumpcją powielającą istniejące hegemonie i alienacje.
Współczesna kultura wmawia nam, że nie ma już obszarów, które wymagałyby profanacji, zmieniając jednocześnie wszelkie akty profancji w narzędzia afirmacji samej siebie. Tworzy iluzję wolności, zmieniając każdy akt buntu w kolejne, mocniejsze ogniwo petającego nas łańcucha. Odnalezienie sposobu na profanację tego co nieprofanowalne jest najważniejszym dziś zadaniem politycznym, koniecznym warunkiem dla przełamania alienacji wytwarzanych przez współczesny kapitalizm. Profanacja jest dla Agambena drogą do utopii, „gdzie nie ma niczego, co nie zależało by od jednostek”, gdzie przełamany zostaje błędne koło relacji władzy i przemocy, ideologii i upodmiotowienie; gdzie wreszcie człowieczeństwo przekroczy konstytuujące je mechanizmy władzy, wyzwoli się z ideologicznych iluzji.
"Profanacje" są książką wpisującą się w ważne debaty współczesnej intelektualnej lewicy, takie jak dyskusja na temat liberalnego konsensusu, przemysłu kulturowego czy myśli postsekularnej. Agambem daje interesującą diagnozę późnej nowoczesności w europejskim centrum, co stwarza pewne problemy z odniesieniem jej do polskiej rzeczywistości. Nasza specyficzna forma półperyferyjnego kapitalizmu nakłada na siebie zjawiska, które opisuje Agamben (praca przemysłu kluturowego utylizującego profanacje) i wcześniejsze od nich formy alienacji. Sekularyzacja, która na zachodzie „stłumiła i przesunęła” pewne siły, tu zaszła w małym stopniu - religia ciągle jest sferą organizującą życie społeczne i polityczne. Treści „profanacyjne” mogą być zarówno gładko przetrawione przez mainstream, co posadzone na ławie oskarżonych (proces Nieznalskiej). Ale przez to profanacje są tu jeszcze ważniejszym politycznym zadaniem. Przykładowo, projekt ustawy Ministerstwa Kultury Narodowej przewiduje, że każde miasto będzie mogło wyodrębnić na swojej mapie „miejsca pamięci” (kościoły, pomniki, pamiątkowe tablice), których obecność może posłużyć jako pretekst do zakazu demonstracji „godzących w powagę” tych miejsc (więc w pierwszej kolejności z pewnością dotknie parad równości, czy manifestacji feministycznych). Taka sakralizacji przestrzeni publicznej wymagać będzie społecznej odpowiedzi, gestu profanacji, który przywróci przestrzeń publiczną ludziom, odbierając ją cieniom przeszłości.
Goirgio Agamben, "Profanacje", przełożył z włoskiego i wstępem opatrzył Mateusz Kwaterko, PIW 2006 r., s. 116.
Jakub Majmurek