Majmurek: Lewica i III RP

[2007-08-21 12:12:30]

Po podwójnym zwycięstwie PiSu w 2005 roku, czemu towarzyszyły świetne wyniki Platformy Obywatelskiej, wielu komentatorów zastanawiało się czy w Polsce jest w ogóle miejsce dla lewicy. Scena polityczna wydawała się być podzielona między prawicowy, autorytarny, narodowo-katolicki PiS, oraz neoliberalną i konserwatywną Platformę Obywatelską. Medialna intensywność sporu między tymi podmiotami maskowała brak rzeczywistych różnic programowych, dwa nie różniące się niczym poza estetyką i grupą docelową, której miały się sprzedać, prawicowe pomysły na Polskę zmonopolizowały debatę publiczną. Lewica praktycznie przestała istnieć w publicznym dyskursie. Po dwóch latach rządów PiS zdążył wejść w konflikt z prawie każdą grupą społeczną, z haseł o "państwie solidarnym" nie zostało nic, PiS kontynuuje neoliberalną politykę swoich poprzedników. Zamiast rozwiązań socjalnych wykluczenie otrzymują szereg populistycznych spektakli, co tygodniowe "seanse nienawiści", gdzie rządzący wskazują kozła ofiarnego ("agenci", "postkomuna", "lobby homoseksualne", lekarze) na którym przegrani transformacji mogliby wyładować swój gniew. PiS wygrał dlatego, że udało się mu uzyskać poparcie tej grupy obywateli, która powinna być zapleczem lewicy, klas które straciły na neoliberalnej transformacji, wykluczonych i mniej zamożnych.

Udało się mu to dlatego, że obietnice "Polski solidarnej" dawały wyborcom nadzieję, na zmianę skrajnie niesprawiedliwej i irracjonalnej polityki ekonomicznej i społecznej, którą prowadziły w zasadzie wszystkie rządy po 1989 roku(poniekąd wyjątkiem były lata 1993-97). Zamiast rzeczywistej zmiany PiS zaproponował symboliczny, medialny "proces nad III RP", kierujący się w dodatku zupełnie irracjonalnymi kategoriami. W swoich filipikach przeciw III RP Kaczyńscy i ich akolici krytykują przede wszystkim jej architektów, w drugiej kolejności brak "rozliczenia" poprzedniego systemu, co miało zaowocować rządami oligarchicznego "układu". Jednak PiS rzadko podnosi krytykę neoliberalnego modelu transformacji, całą winę za patologie III RP zwalając na brak rozliczenia PRL, tak jakby skrajnie neoliberalna polityka przyniosła nam wszystkim korzyści, gdyby tylko wprowadzający ją politycy zostali wcześniej porządnie zlustrowani. Tym niemniej oś politycznego sporu wydaje się dziś wyznaczać stosunek do III RP. Parlamentarna centrolewica (która w dużej mierze ją współtworzyła) coraz silniej określa się politycznie jako siła broniąca III RP, sojusz ze środowiskiem dawnej Unii Wolności, której liderzy mieli największy chyba wpływ na kształt polskiej transformacji, jeszcze mocniej osadza ją w tej roli. Dalej tą drogą zaleca iść lewicy Mieczysław F. Rakowski ("Wychodzenie z cienia"), nawołując LiD do skupienia się środowiskach byłej Unii Wolności, zagospodarowaniu centrowych wyborców zmęczonych radykalizmem rządzącej koalicji, wzięcia w obronę tych wszystkich, którzy padają ofiarami PiSowskiej przemocy symbolicznej (lekarzy, "wykształciuchów", środowiska naukowe etc.). Jednym słowem lewica ma zdefiniować się jako "front obrony III RP".

Tymczasem z lewicowego punktu widzenia nie bardzo jest czego bronić. Zaprowadzony na początku lat 90 skrajnie neoliberalny i nieliczący się ze społecznymi kosztami paradygmat ekonomicznej transformacji, doprowadził do wyłonienia się najbardziej niesprawiedliwej formy kapitalizmu w tej części Europy w drugiej połowie XX wieku. Dla większości polskich obywateli historia III RP, to nie historia wspaniałych ekonomicznych sukcesów, nowych szans, czy szerokich perspektyw, ale historia zmagania się z biedą i strachem przed nią, rozpadu podstawowych funkcji socjalnych państwa, wyzysku przybierającego coraz bardziej obsceniczne formy, stwarzającego zagrożenie dla zdrowia i życia pracowników, pacyfikacji ruchu związkowego, bezrobocia. Ponad 60% Polaków żyje dziś poniżej minimum socjalnego, co ósmy ma problemy z uzyskaniem środków potrzebnych do zaspokojenia najbardziej elementarnych, biologicznych potrzeb. Młodzi ludzie, których rodziny słuchając neoliberalny ekspertów zainwestowały wszystko co mogły w ich edukację, nie są w stanie znaleźć pracy, z której mogliby się utrzymać i zmuszeni są do emigracji do krajów "starej Unii", w poszukiwaniu pracy, której tam nikt nie chce wykonywać. To jest grunt, na którym kwitnie "kaczyzm" i na którym dalej kwitnąć będzie wszelki antydemokratyczny, autorytarny populizm, tak długo aż lewica w racjonalny sposób nie stawi czoła problemom, na które w sposób nieracjonalny (urządzając spektakle ofiarnicze, gdzie kozłem ofiarny stają się kolejne grupy społeczne) odpowiadają populiści.

Także w dziedzinie kulturowo-obyczajowej III RP nie ma wiele powodów do dumy. To okres pełzającej klerykalizacja państwa, instytucjonalnego umacniania się kościoła katolickiego, który podporządkował sobie szereg obszarów społecznej aktywności, to państwowy kult "Papieża Polaka" i ratyfikacja konkordatu. To ksiądz z kropidłem uświetniający otwarcie każdej dróżki, czy mostu, krzyże w klasach i religia w szkołach. Obecna, niezwykle represyjna ustawa aborcyjna i piekło kobiet, które powoduje także nie jest dziełem "kaczystów". Homofobia w mediach i na ulicach eksplodowała wszystkimi odcieniami agresji na długo przed tym zanim Kaczyńscy przejęli władzę. III RP wycofywała się z jakiejkolwiek polityki kulturalnej, która zapewniała by jaką taką redystrybucję kapitału kulturowego, polska demokracja zostawiła kulturę kościołowi i rynkowi. Nic dziwnego, że kościołowi tak przeszkadzają otwarte w niedzielę supermarkety, msza, lub zakupy (ewentualnie oglądanie w domu telewizji) to jedyna alternatywa jaką ma większość mieszkańców naszego kraju.

Ustawiając się w roli obrończyni III RP lewica porzuca większość społeczeństwa, tą większość, która nie skorzystała na przemianach ustrojowych, a która powinna być jej naturalnym zapleczem. Jeśli lewica nie zagospodaruje tej grupy, nie wyartykułuje w racjonalny sposób jej klasowego interesu, to zrobią to autorytarni populiści, którzy zamiast rozwiązać problemy biednych i wykluczonych wskażą im łatwych wrogów, na których w irracjonalny sposób przegrani będą mogli wyładować swój gniew. Dziś praktycznie wszystkie liczące się partie, od LiDu do PiSu rywalizują o to, kto lepiej będzie reprezentował interesy tej części społeczeństwa, która i tak ma się świetnie. Tymczasem z roku na rok, coraz więcej Polaków wykazuje sceptycyzm wobec demokracji, frekwencja w wyborach jest coraz mniejsza. Jeśli lewica nie włączy z powrotem tych rozczarowanych do demokracji, to staną się oni dla niej - prędzej, czy później - zagrożeniem. Dlatego lewica powinna przede wszystkim bronić te grupy, które III RP nie wspominają dobrze, pracowników najemnych, wolnomyślicieli, kobiety którym odebrano prawo do decydowania o własnym ciele, mniejszości seksualne.

Wszystko to oczywiście nie znaczy, że lewica ma milczeć wobec PiSowskiego populizmu, spektakularnych polowań z nagonką na "agentów", "wykształciuchów", czy feministki. Lewica musi bronić ofiar prawicowego szaleństwa bezwarunkowo, kimkolwiek by one nie były. Ale parafrazując co Marks pisał o religii, wszelka krytyka populizmu musi być krytyką warunków, w jakich pojawia się populizm. W Polsce tym warunkiem była ekonomiczna i polityczna rzeczywistość III RP, Kaczyński, Giertych i Lepper są jej dziećmi. Jeśli lewica chce ich pokonać musi najpierw zmierzyć się z okresem transformacji i rozliczyć swoje własne winy. Dziś w prawicowych dyskursach słowo "agent", "gej" pełni taką rolę jak słowo "Żyd" w przedwojennych dyskursach antysemickich. Zadaniem lewicy jest pokazać, że lustracja, czy politycznie motywowana homofobia to współczesny "socjalizm głupców", który ma określoną ideologiczną funkcję.

Wątpię, czy centrolewica skupiona w LiD, która wydaje się zmierzać w stronę koalicji z Platformą Obywatelską jest tego w stanie dokonać, nie wiem czy lewica pozaparlamentarna będzie do następnych wyborów na tyle silna, by móc wyartykułować lewicowe rozliczenie III RP, które dotarłoby do pokrzywdzonych. Ale jeśli polska lewica tego nie zrobi, będzie to bardzo niebezpieczne, nie tylko dla jej politycznej przyszłości, ale i kondycji demokracji w Polsce.

Jakub Majmurek


Tekst ukazał się w tygodniku "Przegląd".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku