Majmurek: Wybory bez wyboru

[2007-10-14 09:51:04]

Zbliżające się wybory parlamentarne bardzo przypominają te sprzed dwóch lat. Znowu w walce o władze naprzeciw siebie stanęły dwie prawicowa partie, jedna bardziej neoliberalna, druga bardziej narodowo-katolicka i autorytarna. Znowu intensywność medialnego i retorycznego sporu między nimi maskuje brak rzeczywistych, naprawdę istotnych, programowych różnic. I raz jeszcze wyborca o lewicowych przekonaniach staje przed trudnym wyborem, nie bardzo mając na kogo głosować.

Trudno poważnie traktować niedawny zwrot na lewo Samoobrony, która po dwóch latach rządów z PiSem i przymiarkach do koalicji ze skrajnie prawicowym LPR nagle chce być "patriotyczną lewicą". Jeszcze większy problem jest LiDem. W latach 2001-2005 SLD zawiódł oczekiwania swoich wyborców w prawie wszystkim, w czy mógł je zawieść. Jego polityka ekonomiczna była neoliberalna, uderzająca w interesy ekonomiczne tradycyjnego elektoratu lewicy, nie podjęto żadnych działań na rzecz bardziej sprawiedliwego podziału dochodu narodowego, dobre wyniki ekonomiczne (wzrost PKB, niska inflacja) nie przełożyły się na poziom życia przeciętnych obywateli, kodeks pracy zreformowano na korzyść pracodawców. Także w sprawach społeczno-obyczajowych SLD nie podjęło żadnych lewicowych działań, świeckość państwa została poświęcona na rzecz przyjaznych relacji z episkopatem, zupełnym skandalem było zaniechanie choćby próby zmiany ustawy określającej dopuszczalność przerywania ciąży. Polityka zagraniczna rządów Sojuszu, to obok niewątpliwego sukcesu jakim było wprowadzenie Polski do Unii Europejskiej, także seria kompromitacji, które wieńczy udział polskich wojsk w wojnie w Iraku Nic więc dziwnego, że wielu lewicowych wyborców straciło zaufanie do SLD i niczym się od niego programowo nie różniącego SdPl i postanowiło ukarać te partie w wyborach. Z drugiej strony wielu wyborców lewicy bało się, że w nowym parlamencie zabraknie jakiejkolwiek, nawet takiej jak SLD, lewicy i że nie mogą sobie pozwolić na luksus nie głosowania na nich.

Dziś sytuacja znowu się powtarza. Na lewo od SLD nie wytworzyła się jak dotąd żadna polityczna siła zdolna samodzielnie wejść do parlamentu. Z kolei lewica skupiona w LiD w dużej mierze zmarnowała dwa lata rządów PiS, które powinna wykorzystać na ponowne określenie własnej tożsamości i sformułowanie programu, który łączył by egalitaryzm ekonomiczny i wrażliwość społeczną z postępową postawa w kwestiach światopoglądowych. Jak pokazują niedawne badania profesora Czapińskiego, takie poglądy ma około 30% Polaków, to naturalny elektorat lewicy, który stanowi jej sporą rezerwę i o który powinna walczyć. Dziś zamiast tego lewica walczy o głosy "liberalnych liberałów", dla których bardziej naturalnym wyborem jest Platforma Obywatelska i których jest o wiele mniej w polskim społeczeństwie.

Hasła "Polski solidarnej" pod jakimi PiS wygrał wybory dawały lewicą doskonałą okazję do ustawienia się w roli recenzentów rządu z lewa, rozliczających go z jego własnych socjalnych obietnic. LiD (czylu przede wszystkim jego główna polityczna siła, SLD) tej szansy w ogóle nie wykorzystał. Parlamentarna lewica, poza indywidualnymi wyjątkami (Piotr Gadzinowski) nie tylko nie była w stanie sformułować wypływającej z socjaldemokratycznych założeń krytyki ekonomicznej i społecznej polityki rządzącej prawicy, ale nawet słabo słyszalny był jej głos krytykujący... choćby z liberalno-demokratycznego punktu widzenia - pisowski autorytaryzm, obyczajowy konserwatyzm, czy klerykalizację państwa. Zamiast tego lewica ustanowiła się jako partia obrony III RP, która miała być utraconym Złotym Wiekiem sukcesów, rozwoju i zdrowego rozsądku, utraconym przez "inwazję barbarzyńców" z PiS i jego koalicjantów. Sojusz ze środowiskiem dawnej Unii Wolności, które miało największy wpływ na kształt Polski lat dziewięćdziesiątych, jeszcze mocniej popycha SLD w tym kierunku. Budowanie lewicy w oparciu o obronę III RP to jednak najlepszy pomysł na jej klęskę, z punktu widzenia wartości lewicowych III RP pozostawia wiele do życzenia. Zaaplikowana Polsce neoliberalna transformacja, rosnące wpływy Kościoła katolickiego na życie publiczne i prawo, rosnące społeczne nierówności, bieda i wykluczenie to prawdziwe dziedzictwo tego okresu. Brak zainteresowania lewicy przegranymi transformacji był jednym z głównych przyczyn sukcesu PiSu i populistów w wyborach 2005 roku. Jeśli lewica znów zostawi przegranych samym sobie, nie wyartykułuje racjonalnym językiem ich interesów, zrobi to Jarosław Kaczyński, obwiniając za klęskę wykluczonych nie model społeczno-ekonominczny jaki przyjęła Polska, ale "układ".

Niestety lewica parlamentarna raz jeszcze powtarza wszystkie błędy okresu 2001-2005, dwa lata w opozycji chyba niewiele ją nauczyły. Z LiD dochodzą bardzo niepokojące sygnały, wskazujące na możliwość koalicji z Platformą Obywatelską, niedawne wysunięcie Aleksandra Kwaśniewskiego jako kandydata LiD na premiera, wyrzucenie z list SLD Millera i Dyducha, odejście J.M. Rokity z PO także można odczytywać jako kroki w tym kierunku. W takim Sojuszu LiD, jako słabszy partner nie mógłby (nawet jeśliby chciał, co też nie jest pewne) korygować neoliberalnej ekonomicznej polityki PO, wątpliwe jest też by taka koalicja przeprowadziła konieczne zmiany społeczno-obyczajowe, np. przywróciła kobietom ich prawa reprodukcyjne. Dla lewicowych wyborców takie rządy byłyby nie do zaakceptowania i skutecznie, na wiele lat mogłyby ich zniechęcić do jakiejkolwiek (nawet tej która mogłaby się wyłonić na lewo od SLD) lewicy. Złudne wydają się też być nadzieje części lewicy radykalnej, na lewo od LiD, której działacze wierzą, że gdy LiD ujawni w koalicji z PO swoją prawdziwą, neoliberalną twarz, to stworzy się w Polsce miejsce dla prawdziwej lewicy. Niestety, jeśli egalitarni i wolnościowi wyborcy rozczarują do lewicowo-neoliberalnego rządu, to polityczne wahadło nie wychyli się w wyniku tego jeszcze bardziej na lewo, ale mocno w prawo. Jeszcze bardziej niebezpieczne wydają się być fascynacje rzekomo "socjalnym" PiSem obecne w części środowisk radykalnej lewicy. Słuszna złość na neoliberalny zwrot SLD i politykę rządów Millera i Belki przekłada się na irracjonalne poparcie dla PiS przeciw SLD. Tymczasem to PiS z jego zawłaszczeniem języka socjalnego jest poważnym zagrożeniem dla lewicy w Polsce. "Socjalne" rozwiązania PiS nie wypływają z socjaldemokratycznej, ale konserwatywno-paternalistycznej wizji społeczeństwa. Polityka społeczna obecnych rządów nastawiona jest na umacnianie tradycyjnych ról społecznych płci, a nie na rzeczywistą emancypację. Poza tym pozornym "prospołoczenym" ruchom PiS towarzyszy kontynuacja neoliberalnej polityki poprzedników. Ale nawet gdyby PiS prowadził rzeczywiście dającą się zaakceptować z lewicowego punktu widzenia politykę ekonomiczną, to nie można zapominać o tym, że lewica nie może tolerować jego autorytaryzmu, sojuszu z najbardziej fundamentalistycznym skrzydłem polskiego kościoła, obyczajowego konserwatyzmu, polityki historycznej, agresywnego nacjonalizmu i militaryzmu.

Dlatego wyborca o lewicowych poglądach ma dylemat, nie może z czystym sumieniem głosować na LiD, nie może z czystym sumieniem na nich nie głosować, perspektywa Sejmu podzielonego między PiS i PO jest bowiem równie przerażająca i realna. Wykluczenie lewicy, nawet tak ułomnej jak LiD, z polityki parlamentarnej doprowadziłoby do przesunięcia się elektoratu na prawo. Ludzie myślą tymi ideami, które są obecne w debacie publicznej, jeśli podzieli się ona między PiS a PO, to wszelkie lewicowe myślenie zostanie z niej wypchnięte i lewicowy elektorat będzie topniał. Dziś lewica jest słaba, nie tylko politycznie, nie ma szans na realizację lewicowego programu po tych wyborach. Walka toczy się o to, czy w Sejmie znajdzie się tych kilka osób zdolnych wyartykułować lewicowe wartości. Te kilka osób nie dostanie się z innych list niż LiDu. Zastanówmy się, czy możemy pozwolić sobie na luksus niegłosowania na nich?

W Polsce jest elektorat który ma lewicowe przekonania, Polska bez lewicy w parlamencie byłaby europejską egzotyką, w całej Europie scena polityczna podzielona jest między centroprawicę a socjaldemokrację, na lewo od której są mniej lub bardziej silne, ale często obecne w parlamencie, a nawet w rządach partie alternatywnej, alterglobalistycznej, antykapitalistycnej lewicy. W Polsce scena polityczna jest nienaturalnie przesunięta na prawo. Najbliższe wybory tylko umocnią to przesunięcie. Jakikolwiek nie będzie ich wynik, każdy będzie gorszy. Wyborcy o lewicowych przekonaniach tak naprawdę żadnego wyboru nie mają. Dla nas te wybory na pewno nie będą świętem demokracji.

Jakub Majmurek


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


21 września:

1909 - Urodził się Kwame Nkrumah, polityk ghański, działacz ruchu panafrykańskiego w Europie i USA. Jeden z inicjatorów utworzenia OJA. 1957-60 premier, 1960-66 prezydent Ghany. Realizował koncepcję tzw. socjalizmu afrykańskiego. Obalony przez wojskowych.

1928 - Czterodniowy strajk 10 tysięcy włókniarzy łódzkich przeciwko nowemu regulaminowi pracy; zakończony zwycięstwem.

1976 - USA: Orlando Letelier, minister w rządzie Salvadora Allende, został zabity w Waszyngtonie przez bombę podłożoną przez tajnych agentów Pinocheta.

1997 - W wyborach parlamentarnych w Polsce zwyciężyła AWS - 33,8% (201 mandatów), przed SLD - 27,1% (164), UW - 13,4% (60), PSL - 7,3% (27) i ROP - 5,6% (6). UP, zdobywając 4,74 %, nie weszła do sejmu.

2009 - Obalony i wypędzony z Hondurasu były prezydent Manuel Zelaya potajemnie wrócił do stolicy kraju Tegucigalpy, gdzie schronił się w ambasadzie Brazylii.


?
Lewica.pl na Facebooku