Przybylski: Audycje niedorobione

[2007-10-16 11:42:58]

Telewizja Polska, jak przed każdymi wyborami, emituje obecnie reklamy komitetów wyborczych w tak zwanym bezpłatnym czasie antenowym. Wprawdzie w powszechnej opinii społecznej nie są to audycje z gatunku bijących rekordy popularności, a według opinii komentatorów występujących w mediach prywatnych wręcz nikt tego rodzaju programów nie ogląda (podobnie jak, rzekomo, nikt nie interesuje się tym, jaki dana partia ma program), jednak ja – niezrażony tymi tezami – zawsze staram się śledzić przedwyborcze reklamówki. Po pierwsze dlatego, że analiza ich treści wydaje mi się interesująca i, co najważniejsze, może uzupełnić całościowy wizerunek danego ugrupowania politycznego. Po drugie, wydaje mi się, że obecnie programy te mogą – ze względu chociażby na generowane i podsycane przez polityków i dziennikarzy przekonanie o doniosłości tegorocznych wyborów – cieszyć się wyższą niż zwykle oglądalnością. Zapraszam więc do przyjrzenia się audycjom, które przygotowały dla elektoratu komitety wyborcze.

PSL na jedno kopyto

Na pierwszy ogień weźmy reklamówki wyborcze Polskiego Stronnictwa Ludowego. Odnoszę wrażenie, że PSL od kilku lat wykorzystuje dokładnie ten sam format – dynamiczny podkład muzyczny, dynamiczny obraz, przed oczami widza migają kolejno uradowane twarze osób młodych i starszych, działaczy PSL, Sejm, krajobrazy. Na ekranie kolejno pojawiają się politycy Stronnictwa, wypowiadając jednozdaniowe slogany. Co warte podkreślenia, w reklamówce PSL dostrzeżemy zarówno mężczyzn-polityków, jak i kobiety-polityczki. Ludowcy chcieli w ten sposób przełamać chyba stereotyp partii zdominowanej przez mężczyzn.

W audycji partii spod znaku koniczyny niewiele jest konkretów, natomiast dużo wezwań do zgody, spokoju i porozumienia. Na tym PSL – trzeba przyznać – konsekwentnie i skutecznie buduje swój wizerunek i siłę od wielu już miesięcy. Pomiędzy głoszonymi sloganami można wszakże odnaleźć i pean pochwalny na cześć zasady pomocniczości, czyli – jak rozumiem – jak najmniejszej z możliwych roli państwa w kreowaniu stosunków społeczno-gospodarczych. PSL odwołuje się w swoich reklamach także do doświadczenia działaczy tej partii w samorządach lokalnych. Widać tutaj wyraźną chęć do wykorzystania tęsknoty wyborców do sprawnego wójta, który załatwi kanalizację albo wyasfaltowanie lokalnej drogi.

Wreszcie, PSL sprytnie wykorzystuje także całe zamieszanie z akcją "Zabierz babci dowód". W reklamie wyborczej Stronnictwa widzimy, jak babcia mówi do wnuczka przyłapanego na wykradaniu jej dokumentu tożsamości, że ten wcale nie musi tego robić, bo ona i tak zamierzała głosować na PSL. I babcia wespół z wnuczkiem zapewniają nas, że jak zawsze pójdą poprzeć ludowców.

PiS bez kota i lodówki

Takich sprytnych zabiegów brakuje w tegorocznych reklamach wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. Na próżno szukać tutaj znikających ogórków z lodówki czy pluszowego kota Sylwestra. Na ekranie telewizora widzimy za to statycznych i mało efektownych ministrów: Zytę Gilowską i Zbigniewa Religę, którzy zapewniają nas, że PiS jest partią przyzwoitą, uczciwą i ze wszech miar fajną. Dziwna to doprawdy praktyka, że partia w swojej reklamie wyborczej zapewnia elektorat, że jest przyzwoita i uczciwa. Coś tutaj nie gra.

O programie w audycjach PiS niewiele się mówi. Praktycznie widać tu tylko dwa elementy merytoryczne – silnie zaakcentowane głosem ministra rolnictwa Wojciecha Mojzesowicza przesłanie do elektoratu wiejskiego, a także, tradycyjnie już w reklamach Prawa i Sprawiedliwości obecna, antykorupcyjna krucjata, o której kontynuowaniu zapewnia nas sam premier Jarosław Kaczyński.

Bardzo dziwi mnie fakt, że PiS zupełnie nie dotyka w swoich reklamach wyborczych spraw socjalnych. A przecież dzięki swojej ostrej i celnej krytyce liberalnych propozycji gospodarczych Prawo i Sprawiedliwość wygrało poprzednie wybory parlamentarne. Kolejne zdziwienie budzi u mnie dobór postaci, które pojawiają się w reklamówkach rządzącego ugrupowania. Występuje w nich bowiem Wojciech Mojzesowicz i Zyta Gilowska, czyli politycy, którzy nie najlepiej kojarzą ludziom i którzy są źle oceniani także przez dziennikarzy. Tymczasem w ogólnopolskich reklamach PiS nie uświadczymy wcale chociażby takich osób, jak ministerki Joanna Kluzik-Rostkowska czy Grażyna Gęsicka – urzędniczki oceniane dobrze nawet przez politycznych przeciwników Prawa i Sprawiedliwości. Nie ma też Zbigniewa Ziobry, co akurat uznać należałoby raczej za dobre posunięcie.

Platforma mężczyzn – kierowców i pływaków

Ładnie zrealizowana jest reklamówka wyborcza Platformy Obywatelskiej. I na tym w zasadzie kończą się jej zalety. Bo ani nie odnajdzemy tutaj konkretów, ani logiki. Hasło Platformy Obywatelskiej brzmi bowiem: "By żyło się lepiej wszystkim". Tymczasem w spocie PO widzimy i słyszymy, że jej politycy wybudują nam lepsze drogi, przy tych drogach baseny i stadiony, pensje lekarzy wzrosną, a w szkole będzie bezpiecznie. Zastanawiam się, co po obejrzeniu takiej reklamy pomyśli człowiek, który nie ma samochodu i dla którego najważniejszą bolączką życiową nie jest niedobór pływalni.

W reklamie wyborczej Platformy moją uwagę zwrócił także dobór polityków, którzy wymieniani są z nazwiska. Właśnie – słowo "polityków" jest jak najbardziej słuszne, bowiem są to w wypadku spotu PO tylko i wyłącznie mężczyźni: Donald Tusk, Bogdan Borusewicz, Radosław Sikorski, Bronisław Komorowski. Gdzieś tam miga twarz Hanny Gronkiewicz-Waltz, jednak nie jest ona – podobnie jak żadna inna kobieta – przez narratora wspomniana. A przecież w Platformie są polityczki i to przecież nie w drugim, lecz pierwszym szeregu gwiazd medialnych.

Liga-samochwała

Liga Polskich Rodzin, do spółki z Prawicą Rzeczypospolitej i Unią Polityki Realnej, w swojej reklamówce wyborczej mówi głównie o sobie, kreując zawiązany przed wyborami alians na wiekopomne zjednoczenie prawicy. Pośród tej megalomanii odnajdziemy i slogany wyborcze, spośród których najczęściej powtarzana jest "walka o ochronę życia poczętego". Jedną z ikon tej walki jest Hanna Wujkowska, w spocie LPR wymieniona jako jedna z lokomotyw wyborczych komitetu. Oprócz niej w reklamówce wspomniana jest jeszcze jedna kandydatka. Poza konstatacją, że w kampanii wyborczej LPR kobiety znaczą więcej niż w kampanii wyborczej PO, o reklamówkach wyborczych Ligi więcej ciekawych rzeczy powiedzieć nie można.

Smutna Samoobrona

Przygnębiające wrażenie sprawia reklamówka wyborcza Samoobrony. Kompletnie nietrafiony podkład muzyczny sprawia, że ma się wrażenie, jak gdyby Samoobrona wybierała się do trumny, a nie po wyborcze zwycięstwo. Nie najlepiej dobrane zostało także przemówienie Andrzeja Leppera. Nie ma ono wydźwięku lewicowego. Przeciwnie, umiarkowanie liberalny i nieco antyekologiczny. Doprawdy, można było wybrać taką wypowiedź, kiedy przewodniczący był w lepszej formie.

O programie nie mówią także występujący w spocie Leszek Miller i Piotr Ikonowicz. Były premier sentymentalnie rozpamiętuje podpisywanie dokumentów akcesyjnych do Unii Europejskiej. Lider Nowej Lewicy z rozrzewnieniem natomiast powraca do tego, czym Samoobrona była kilka lat temu i tym tłumaczy swój alians z partią Leppera. Występ Ikonowicza w reklamówce Samoobrony jest dla mnie największym rozczarowaniem. Polityk ten miał bowiem wykorzystać start w wyborach parlamentarnych między innymi do propagowania lewicowego programu i lewicowego sposobu myślenia. Tymczasem nic takiego nie ma tu miejsca.

Reklamówki wyborcze Samoobrony w poprzednich latach były dużo lepsze. Andrzej Lepper niczym karabin maszynowy wyrzucał z siebie interesujące propozycje programowe, dużo było trafnej krytyki ówcześnie rządzących. Wszystko to utrzymane w dynamicznym tempie i okraszone nośnym podkładem muzycznym sprawiało wrażenie, że Samoobrona to partia rozwijająca się. W tym roku po raz pierwszy spot Samoobrony wywołuje wrażenie pewnego schyłku, regresu. Zobaczymy, czy nie przełoży się to na wynik wyborczy ugrupowania.

PPPełne błędów

Jedyny pozaparlamentarny ogólnopolski komitet wyborczy – Polska Partia Pracy, popełnił w swojej wizualnej kampanii wyborczej kardynalne błędy. Nie mogę pojąć, jak to możliwe, że tuż przed wyborami kierownictwo partii wpadło na pomysł zmiany loga ugrupowania. Siermiężnego orła zastąpiły trzy litery "P" na czerwonym tle. Co gorsze, zamieszanie z partyjnym logo przełożyło się na audycje telewizyjne. W blokach wyborczych mogliśmy zatem oglądać dwie różne reklamówki wyborcze – jedną z "tradycyjnym" orłem i drugą z nowym logo czerwonym. Ten wizerunkowy rozgardiasz będzie partię kosztować niedrogo zapewne tylko dlatego, że PPP ma tak naprawdę niewiele do stracenia.

W przypadku spotów PPP, podobnie jak w odniesieniu do reklam PSL, odnosi się wrażenie, że wszystkie one są od kilku lat robione według tego samego schematu. Ten sam lektor, ta sama Huta Katowice, ta sama laurka na cześć przewodniczącego. Dlaczego PPP uznało, że najważniejszą dla wyborcy informacją jest to, ile Bogusław Ziętek ma lat, czyim był przyjacielem i jaki jest prywatnie – nie mam zielonego pojęcia. W kategoriach absurdu można potraktować fakt, że partia, która ma najbardziej sensowny spośród biorących udział w wyborach program, traci bezpłatny czas antenowy na opowiadanie o cechach charakterologicznych swojego lidera, zamiast skupić się na zwięzłym i zrozumiałym zaprezentowaniu swoich postulatów.

Błędy można odnaleźć także w warstwie realizacyjnej. Wypowiedzi Bogusława Ziętka do kamery wypadły fatalnie. Lider PPP wygląda tutaj jak swoja własna figura woskowa, co jest chyba zasługą złego nagrania, bowiem w studiu telewizyjnym Ziętek prezentuje się całkiem swobodnie. Żenujące jest już natomiast postawienie kropki po skrócie "nr". Na całe szczęście komitet PPP szybko się zreflektował i w kolejnych dniach wpadka została naprawiona.

Ostatnim zarzutem pod adresem Polskiej Partii Pracy jest niepokazanie w swoich spotach żadnego innego polityka poza Bogusławem Ziętkiem. Sprawia to wrażenie, że PPP jest partią wodzowską. Dziwi także fakt, że PPP nawet w audycjach lokalnych nie pokazuje z twarzy czołowych kandydatów w danym okręgu wyborczym. Obawiam się, że w ten sposób traci ona niektórych wyborców, którzy może i poparliby nowe ugrupowanie, ale nie chcą głosować na całkowicie anonimowego polityka, którego nawet z twarzy by potem nie rozpoznali.

Zarzutów pod adresem Polskiej Partii Pracy jest sporo, ale należy jednak pamiętać, że partia jest pozbawiona subwencji państwowej i ma – w stosunku do innych ugrupowań politycznych – najmniejsze doświadczenie w prowadzeniu kampanii wyborczej. Mimo wszystko tych niedoróbek nie wolno przemilczeć, a to dlatego, żeby nie powtórzyły się już więcej w przyszłości.

LiD-erzy tylko reklamówek

Najbardziej do gustu przypadła mi w tym roku reklama wyborcza koalicji Lewica i Demokraci. LiD wystartował początkowo z obrzydliwą i niby śmieszną kompilacją wykrzywionych twarzy polityków prawicy i hasłem "Zmień Polsce twarz", a także odczytywanych przez anonimowego narratora niby to prześmiewczych listów do prezydenta, premiera i marszałka Sejmu. Zasadniczą kampania wyborcza koncentrowała się już wokół broszury wyborczej "100 Konkretów". I tak, jak głosi nazwa tej publikacji, LiD skupił się na konkretach.

Konstrukcja spotu wyborczego LiD jest doskonale prosta. Widzimy polityka lub polityczkę na tle zielonej trawy i słyszymy ich głos opowiadający o wybranym problemie społecznym. Wreszcie, kandydat lub kandydatka odwracają się do kamery i składają obietnicę wyborczą. W ramach tego formatu na ekranach naszych telewizorów możemy zobaczyć Wojciecha Olejniczaka mówiącego o wzroście wynagrodzeń lekarzy, Marka Borowskiego o informatyzacji szkół, Joannę Senyszyn o świeckim państwie, Janusza Onyszkiewicza o wycofaniu z Iraku, Izabelę Jarugę-Nowacką o zatrudnianiu niepełnosprawnych, Jolantę Szymanek-Deresz o potrzebie koncyliacyjnej polityki międzynarodowej, Waldemara Witkowskiego o bliskości i sprawności urzędów publicznych, Jerzego Szmajdzińskiego o wyrównywaniu poziomów cywilizacyjnych między Polską A i B oraz – znów – Izabelę Jarguę-Nowacką o prawach kobiet i walce z przemocą w rodzinie. Wszystko to okraszone spokojną, ale nie żałobną jak w przypadku Samoobrony, muzyką.

Prosta całość robi bardzo korzystne wrażenie. Oto właśnie politycy kompetentni, spokojni i mili. Tyle, że może nie dla wyborcy lewicowego. Nie ma tu bowiem ani słowa zapewnienia o tym, że służba zdrowia pozostanie bezpłatna, że edukacja także taka będzie, nie ma sprzeciwu wobec tarczy antyrakietowej. Program prezentowany w spotach LiD jedynie pośrednio dotyka kwestii społeczno-gospodarczych – wielką zagadką pozostaje stosunek koalicji do praw pracowniczych, podatków, ubezpieczeń społecznych i instytucji pomocy społecznej. Niemniej jednak inne komitety wyborcze mogłyby uczyć się od Lewicy i Demokratów wyczucia nastrojów społecznych i dopasowania do nich charakteru kampanii wyborczej.

Bartłomiej Kacper Przybylski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku