Jeśli założymy, że Ameryka Łacińska podąża w stronę nowych form samorządu ludowego, "innej formy uprawiania polityki", innego rozumienia istoty demokracji, to dziś proces ten znajduje swe odzwierciedlenie w przejściowych i jak dotąd bardzo ograniczonych formach rządów, które, jakkolwiek liberalne i prokapitalistyczne, przybierają - pod coraz silniejszą presją ruchów społecznych i klas oraz grup podporządkowanych - oblicze umiarkowanie postępowe i socjaldemokratyczne.
Patrząc na aktualną mapę Ameryki Łacińskiej, nie mamy wątpliwości, że ta głęboka ogólna tendencja oznacza stopniową eliminację rządów otwarcie broniących dzikiego neoliberalizmu i tradycyjnej, konserwatywnej polityki oraz zastępowanie ich rządami prowadzącymi politykę miękkiego neoliberalizmu, łączącymi go z różnymi formami polityki społecznej i kulturalnej. Widzimy zatem tendencję do przechodzenia np. od rządów Carlosa Menema do Néstora Kirchnera w Argentynie, od Fernando Collora de Mello do Luli w Brazylii, od Gonzalo Sáncheza de Losady do obecnego rządu Evo Moralesa w Boliwii. Innym przykładem jest droga, jaką przebyła Wenezuela od rządów Carlosa Andrésa Péreza do Hugo Cháveza, albo dystans dzielący Alvaro Noboę i Rafaela Correę w Ekwadorze.
W świetle tej ogólnej tendencji do skrętu w lewo, prawicowym rządom w regionie (w Meksyku, Kolumbii czy niektórych państwach Ameryki Środkowej) udaje się przetrwać tylko dzięki skandalicznym fałszerstwom wyborczym, jak np. w Meksyku w lipcu 2006 r., czy też kosztem postępującej delegitymacji, jak w przypadku rządu Álvaro Uribe w Kolumbii.
Nie ulega wątpliwości, że jednym z podstawowych warunków dla trwającego w Ameryce Łacińskiej procesu jest powstawanie i działalność nowych antysystemowych ruchów społecznych, takich jak meksykański neozapatyzm, brazylijski Ruch Chłopów Bez Ziemi (Los Sin Tierra), argentyńscy piqueteros, czy też indiańskie ruchy w Boliwii i Ekwadorze. Ci główni aktorzy społecznego protestu w swoich krajach spełniają także rolę katalizatora mobilizacji innych ruchów społecznych w Ameryce Łacińskiej, a dodatkowo oddziałują na pełen wachlarz antykapitalistycznych ruchów na całym świecie.
Nieprzypadkowo Światowe Forum Społeczne narodziło się w Ameryce Łacińskiej, a cztery z siedmiu jego spotkań miały miejsce w Brazylii. Dodatkowo forum przygotowawcze do jednego z trzech pozostałych odbyło się w Wenezueli. Świadczy to nie tylko o centralnej roli tego kontynentu w aktualnej geografii światowej walki antykapitalistycznej, ale także o istotnej funkcji nowych ruchów, które mogą uchodzić za prawdziwą awangardę antysystemowej walki na świecie. To właśnie wewnątrz ruchów takich jak neozapatyzm, Los Sin Tierra czy piqueteros rodzą się nowe formy antykapitalistycznej walki, nowe metody, taktyki, strategie, dyskurs i praktyki, które z wolna obejmują ruchy antysystemowe na całym świecie w fazie obecnego śmiertelnego kryzysu światowego kapitalizmu.
Nie zrozumiemy natury nowych ruchów antysystemowych w Ameryce Łacińskiej, jeśli nie przyjrzymy się globalnemu kontekstowi, w jakim się rozwinęły. Chodzi o kontekst wytworzony wraz z tzw. "podwójnym załamaniem": pod wpływem rewolucji kulturalnej w 1968 r. i światowego kryzysu ekonomicznego 1972-1973 r. Obydwa te wydarzenia ujawniły bowiem głęboką i długofalową zmianę w systemie kapitalistycznym, oznaczającą wejście w etap historycznego śmiertelnego kryzysu. Kryzysu, którego wyrazem jest m.in. pojawienie się nowych ruchów oraz otwarcie nowych frontów walki antykapitalistycznej.
To właśnie nowa rzeczywistość śmiertelnego kryzysu kapitalizmu - a nie "globalizacji", "mundializacji", czy też "Imperium", jak chcą błędne ideologie opisujące obecny świat - pozwoliła na powstanie wspomnianych podmiotów społecznych, grupujących zarówno studentów, kobiety, Indian, chłopów bez ziemi, homoseksualistów, mieszkańców miast, jak i bezrobotnych, emerytów, pacyfistów, ekologów, migrantów, młodzież i ludzi pozbawionych dachu nad głową.
Nowe antysystemowe ruchy w Ameryce Łacińskiej skupiły w sobie te części społeczeństwa, których tożsamość była praktycznie "niewidoczna" przed rokiem 1968, z uwagi na mechanizmy marginalizacji i wykluczenia społecznego. Wraz ze śmiertelnym kryzysem kapitalizmu zaczynają także upadać stare formy marginalizacji i wykluczenia, umożliwiając wszystkim aktorom społecznym wyjście na główną scenę dramatu historii w roli nowych ruchów, które domagają się m.in. uznania tożsamości i kultury Indian w Meksyku, Boliwii i Ekwadorze (a także w nieco innych kontekstach w Peru, Kolumbii, Chile czy Gwatemali), broniąc z dumą języka, kosmogonii i indiańskich "norm i obyczajów" (usos y costumbres) oraz istotnych tradycji i praktyk demokracji bezpośredniej, "całościowego spojrzenia" na środowisko naturalne, wykorzystania surowców naturalnych, czy też wartości utraconych przez współczesne społeczeństwa kapitalistyczne, takich jak etyka,
godność, poczucie wspólnoty.
Wraz z tymi nowymi podmiotami społecznymi, wraz z ich żądaniami i praktykami zmianie uległy sposoby organizacji, pracy i działań nowych ruchów antysystemowych. Po 1968 r. wszystkie nowe ruchy porzuciły stare formy hierarchicznej organizacji, podporządkowane nieomal wojskowej logice, zastępując je strukturami organizacyjnymi o wiele bardziej horyzontalnymi, zdecentralizowanymi, elastycznymi i opartymi o zasadę konsensu.
Stare organizacje lewicy o charakterze partyjnym, sprzed rewolucji kulturalnej, trawione były w większości przypadków przez teoretyczny dogmatyzm, napędzany podręcznikowym marksizmem, podczas gdy nowe ruchy społeczne w Ameryce Łacińskiej charakteryzują się innymi formami organizacji, różnymi od struktury partii, bardziej otwartymi i o większej inwencji. Jakkolwiek nie odcinają się od marksizmu czy prawdziwie krytycznej myśli społecznej, są jednocześnie o wiele bardziej otwarte na nowe nurty teoretyczne związane z procesami społecznymi, w jakich żyjemy. Na tle monotonnych i defensywnych dyskursów starej lewicy, nowe ruchy społeczne wykształciły także cały kolorowy wachlarz języka politycznego, czego najlepszym przykładem jest żywy i bogaty dyskurs
meksykańskiego neozapatyzmu.
W opozycji do praktyki substytucji, która charakteryzowała ruchy sprzed 1968 r., gdzie masy zastępowane były przez partię, partia przez komitet centralny, a ten ostatni - przez niemożliwego już do zastąpienia pojedynczego lidera, nowe ruchy antysystemowe oddały w sposób radykalny fundamentalną zdolność decyzyjną masom i klasom podporządkowanym, stawiając na wiec albo zgromadzenie i wszelkiego typu bezpośrednie konsultacje z bazą społeczną, oraz tworzenie przywództwa kolektywnego, czasowego i rotacyjnego, w ramach struktur o wiele bardziej ruchomych i horyzontalnych.
Istotne zmiany w sposobie organizacji, dyskursie i relacji pomiędzy bazą a przywództwem znalazły także swoje przełożenie na poziomie taktyki, strategii, metod walki i form akcji. Wychodząc poza tradycyjne narzędzia strajku, publicznych manifestacji, powstania i "zdobywania Pałacu Zimowego", wprowadziły nowe (nie porzucając wymienionych wcześniej), takie jak marsze do stolicy, blokady dróg, okupacje siedzib instytucji publicznych, czy też publikację swych komunikatów za pośrednictwem prasy i internetu. Zaczęły także wykorzystywać jako narzędzie polityczne ciszę lub chwilowy brak akcji jako sposób przerwania rytmu narzucanego podporządkowanym przez rządzących.
Nauki jakie płyną dla wszystkich współczesnych ruchów antysystemowych z doświadczenia nowych latynoamerykańskich ruchów społecznych są złożone, lecz uniwersalne. Wymieńmy pokrótce niektóre z nich.
Po okresie 1968-72/73 nowe ruchy społeczne w Ameryce Łacińskiej zmieniły w całości ogólną strategię poszukiwania prawdziwej i radykalnej zmiany społecznej. Myśląc w kategoriach strategii, którą Immanuel Wallerstein nazwał "strategią dwóch kroków" (po pierwsze: zdobyć władzę państwową, po drugie: będąc przy władzy, "zmienić świat" - na przestrzeni całego XX w. wiele ruchów antysystemowych było w stanie zrobić pierwszy krok, by następnie polec przy drugim), można powiedzieć, że nowe ruchy w Ameryce Łacińskiej w jakimś stopniu odwróciły to równanie. Odrzuciły przejmowanie władzy jako podstawowy cel ruchu, ale nie było to odrzucenie całkowite: zmieniły raczej kolejność, podporządkowując ten cel drugiemu, tak samo istotnemu, który poprzez uczynienie podporządkowanych podmiotów społecznych silniejszymi, aktywniejszymi i lepiej zorganizowanymi zaczyna zmieniać świat tu i teraz, aby następnie zmienić go całkowicie, rewolucjonizując radykalnie i zawłaszczając władzę państwową oraz kładąc kres kapitalizmowi, budując nowe, niekapitalistyczne społeczeństwo, oparte na równości, wolne i demokratyczne.
Inna lekcja, którą możemy wyciągnąć z praktyki ruchów antysystemowych w Ameryce Łacińskiej odnosi się do radykalnej i totalnej krytyki polityki, a także praktycznego jej przezwyciężenia. To, co leży u podłoża różnorakich haseł, takich jak okrzyk "Niech się wszyscy wynoszą!" (Que se larguen todos!) w Argentynie w końcu 2001 r. i w Ekwadorze w 2005 r., odnoszący się do całej klasy politycznej, czy też żart brazylijskich Los Sin Tierra: "Polityka jest zbyt poważną sprawą, aby zostawić ją w rękach polityków", lub najnowsze zapatystowskie wezwanie do konstrukcji "innej polityki", to nic innego jak otwarta krytyka samej polityki jako sfery ludzkiej aktywności, takiej, jak była pomyślana i praktykowana od mniej więcej 2,5 tys. lat.
Radykalna krytyka, która jest zarazem totalnym zaprzeczeniem starej i wyeksploatowanej tradycyjnej polityki - w jej elitarystycznym ujęciu reprodukującym mit, że polityka jest trudną i skomplikowaną aktywnością, a przeto zarezerwowaną dla nielicznych śmiertelników - stanowi prawdziwą długofalową rewolucję w łonie stosunków międzyludzkich. Z radykalną krytyką idzie w parze cała seria nowych sposobów i mechanizmów politycznych, przewyższających w praktyce tradycyjną politykę i zastępujących ją elementami całkowicie różnej "innej polityki". Staje się to oczywiste, gdy porównamy je z koncepcjami charakterystycznymi dla tradycyjnej polityki. Zgodnie z nimi, polityka jest aktywnością dostępną jedynie ludziom "z wyżyn" (a ściślej - tzw. "zawodowym politykom"). Według antykapitalistycznych ruchów społecznych w Ameryce Łacińskiej, polityka jest "dla wszystkich", a zwłaszcza dla tych, którzy składają się na szeroki i różnorodny wachlarz "nizin". Udowadniają to przykłady "osiedli" bezrolnych chłopów w Brazylii, dzielnic piqueteros w Argentynie, samorządnych wspólnot indiańskich w Ekwadorze czy Boliwii, czy też neozapatystowskich Junt Dobrych Rządów.
Polityka nowych ruchów społecznych rodzi się na bazie mądrego neozapatystowskiego oksymoronu "rządzić-służąc" (mandar obedeciendo). Odwrotnie niż w tradycyjnej polityce, w obliczu kryzysu w Ameryce Łacińskiej i na całym świecie tym, kto powinien rządzić, są "obywatele na piechotę" (ciudadanos de a pie), stanowiący masywną podstawę piramidy społecznej. Politycy wszelkiego typu powinni być posłuszni większości, tj. rządzić i wykonywać swój mandat polityczny, służąc interesom oraz woli całego ludu.
Tak jak tradycyjna polityka opanowana jest przez pragmatyzm bez wartości i utylitarystyczną logikę zdobycia władzy za wszelką cenę, "inna polityka" latynoamerykańskich ruchów społecznych oparta jest o głębokie kryteria etyczne, za każdym razem biorąc pod uwagę implikacje moralne swoich akcji, wybierając drogę zgodną ze swymi wartościami, w poszanowaniu swej pamięci, przeszłości i swoich poległych w walce.
Oprócz tego nowe antykapitalistyczne ruchy w Ameryce Łacińskiej krytykują dominującą dziś koncepcję demokracji przedstawicielskiej. Ruchy te bronią innej, radykalnie odmiennej koncepcji demokracji, w której znajdują odzwierciedlenie wola i pragnienia wszystkich części społeczeństwa, i w której to lud decyduje, kto rządzi i jak rządzi, a politycy robią dokładnie to, czego chcą ludzie. Demokracji, w której wszelkiego typu reprezentanci są odwoływalni, a ci, którzy piastują stanowiska, nie pobierają za to wynagrodzenia. W której zasadnicze decyzje zawsze poddaje się konsultacji i gdzie działa się zgodnie z interesami ludzi, których się reprezentuje. Demokracji bezpośredniej, która nie tylko nie narzuca żadnego punktu widzenia, ale promuje mechanizmy poszukiwania konsensu, szanując głos różnorakich mniejszości.
Carlos Antonio Aguirre Rojas
tłumaczenie: Maciej Wiśniewski
Autor jest profesorem Autonomicznego Uniwersytetu w mieście Meksyk (UNAM). Napisał wiele książek dotyczących przemian społecznych w Ameryce Łacińskiej w XIX i XX wieku. Tekst ukazał się w "Le Monde Diplomatique - edycja polska".