Zimińska: Czyż nie odbija się koni

[2007-12-01 11:26:35]

Obok wejścia siedzi Prezes – tchórzofretka – i leniwie spogląda zza prętów swojej ogromnej klatki. Pod schodami spokojnie śpi Kluska, wietnamska świnka, która trafiła tu z krakowskiego zoo, gdzie miała stać się pokarmem dla innych czworonogów. Gdzie jesteśmy? W domu zwierząt.

Przystań Ocalenie stworzyli członkowie Komitetu Pomocy dla Zwierząt w Tychach. – Wszystko zaczęło się zimą 2000 r. od jednego uratowanego przed transportem do rzeźni konia. Nie wiedzieliśmy wtedy nawet, jak go trzymać. Później były kolejne dwa, aż w końcu okazało się, że wzięła nas ostra choroba, zaraźliwa i nieuleczalna – mówi Dominik, prezes Komitetu.

Dziś, kiedy tylko mają choć jeden wolny boks i pieniądze – jadą na targ koni rzeźnych. Skaryszew, Bodzentyn, Piaski. Czasem wystarczy 120 zł, innym razem potrzeba nawet kilku tysięcy, by ocalić końskie życie. Na placu wypełnionym przerażonym rżeniem nie można sobie pozwolić na okazywanie uczuć czy chwilę słabości. Spośród 500, czasem 1000 koni trzeba wybrać jednego, góra dwa. Za każdym razem wybór jest jednakowo trudny. Największe szanse mają te, które wyglądają najgorzej – zaniedbane, słabe, kalekie. Bo jeśli koń jest ładny, jest nadzieja, że ktoś go jeszcze kupi... Zdarza się, że przegrywają walkę o wybrańca, bo akurat przelicytuje ich przedstawiciel polskiej rzeźni albo włoski przewoźnik. A widok kilkunastu tirów wyruszających w ponad 90-godzinną podróż na Sardynię zawsze przyćmiewa radość z ocalenia.

– Pierwszy targ to był szok, ale człowiek z czasem się hartuje. Zawsze trzeba zwracać uwagę na te lepsze strony – z uśmiechem przekonuje Dominik, spoglądając na wypełnione szczęściarzami boksy...

Yours został kupiony na targu w Bodzentynie w 2003 r. Był przerażony i pobity. Arlan trafił do Przystani, bo w rodzimej hodowli traktowany był jako odpad. Przeznaczono go na sprzedaż do rzeźni – ze względu na wrodzoną wadę wzroku. Figa i jej syn Brando zimą 2003 r. wraz z innymi końmi ze swojej hodowli w Słońsku zostały uwięzione w rozlewisku Warty. Po spektakularnej akcji ratunkowej, którą relacjonowały niemal wszystkie media, większość koni od razu sprzedano do rzeźni. Figa i Brando – zdziczałe, nieufne i wystraszone – miały szczęście.

Odra długo i owocnie pracowała w hipoterapii z dziećmi. Kiedy zachorowała, zapadł wyrok – ubojnia. Jurand – zupełnie ślepy ogier pełnej krwi angielskiej. Właściciel zadowolił się dopiero 2900 zł. Karmen i Fado – zabrane już z rzeźni. Kaszmirek został kupiony na targach w Skaryszewie. Prześmieszny i wesoły kucyk jest teraz ozdobą przytuliska. Węgielka zobaczyła na ulicy Zabrza jedna z wolontariuszek Przystani. Padł pod ciężarem przeładowanego wozu z węglem. Wychudzony, z zerwanymi ścięgnami i poraniony od bata właściciela, wyglądał jak cień konia. I choć miał niewielkie szanse na przeżycie – udało się. Toronto to jedyny koń, który urodził się w Przystani. Nie zna ani wyzysku, ani zapachu bata, krwi i odchodów, które wypełniają naczepy tirów w drodze do rzeźni. Franuś pracował przy ścince lasów niedaleko Suchej Beskidzkiej. Przez 20 lat był koniem pociągowym. Jego ostatnia podróż miała się skończyć w podkrakowskiej ubojni. Cena – 3 tys. zł. Handlarze się spóźnili.

To tylko niektóre spośród ponad stu historii, jakie wraz z końmi przywieźli do Przystani Ocalenie ich nowi właściciele. Część uratowanych zwierząt dożyła już w przystani końca swoich dni. O wszystkich się jednak pamięta, zaś ból zazwyczaj zmienia się w radość. Bo przecież jest miejsce dla kolejnego, który dostanie szansę na spokojną starość.

A dzieją się tu prawdziwe cuda – konie latami bite i wykorzystywane przez człowieka, odzyskują wiarę w jego dobroć. Odzyskują radość życia i chęć do zabawy. Są przyjaźnie, miłości i psoty. Nie ma – wreszcie nie ma! – okrucieństwa.

– Duży nacisk kładziemy na edukację, kontakt dzieci i młodzieży ze zwierzętami. Przyjeżdżają do nas, pracują przy koniach. Poznają je i widzą, że koń też potrafi umierać i cierpieć jak człowiek. Staramy się uwrażliwiać młodzież. To jedyna droga, aby zmienić sposób myślenia młodego pokolenia o zwierzętach – mówi Dominik. – Żyję w przekonaniu, że za parędziesiąt lat takie schroniska będą świeciły pustkami – dodaje.

Na dziś trzeba wiele energii i stanowczości, żeby znaleźć środki na wykupienie i wyleczenie choćby kilkunastu zwierząt rocznie. Na początku dla uratowanych koni wynajmowali boksy w zaprzyjaźnionych stajniach. W końcu, gdy udało się kupić kawałek własnej ziemi, stworzyli na nim prawdziwy raj dla niechcianych, zaniedbanych i schorowanych zwierząt. Ale miejsce znajdzie się dla każdego zwierzęcia potrzebującego pomocy. Są więc koty, psy, drób; a także kozy, barany i owce, które miały być atrakcją ogniska; są krowy i świnki.

Co tu robią? Nic, po prostu cieszą się życiem, a kiedy przyjdzie czas, godnie odchodzą – każde do swojego boga...

Wiktoria Zimińska


Tekst pochodzi z tygodnika "Fakty i Mity".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku