Bratkowska: Bajka o Babie czyli koza innymi słowami

[2008-01-18 17:34:31]

Mieszkała baba w sypiącej się chałupie. Brakowało drzwi, podłogi, okien, kaloryferów, nie było wanny ani prysznica. Baba walczyła ze spółdzielnią, która miała babie podstawowe udogodnienia zapewnić. Wszak jej sąsiadki z osiedla, pani Francuska, pani Niemiecka, pani Węgierska, Czeska, czy pani Rumuńska miały to wszystko. Dlaczego baba nie miała? Dlaczego na nią uwziął się Zarząd Cieciów, a główne władze spółdzielni w ogóle się tym nie interesowały? A ciecie jakby się na babę zmówiły. I pan Wszechpolski (to jeszcze wiadomo, bo u niego generalnie pod sufitem za równo nie było), ale i panowie Peoński i Pisuarczyk też za babą nie przepadali. Pan Seldowski zaś wiele obiecywał, ale nigdy nic nie zrobił. A wraz z babą cierpiała jej liczna rodzina. Córka baby, wnuczka baby, siostra baby, i siostra kuzynki córki baby też. I tak martwiła się baba i chodziła do zarządu, w końcu z tej rozpaczy, że jej nikt nie słucha zrobiła nawet parę pikiet pod ich budynkiem... Ale na nic to się wszystko zdało.

Mijały lata, nadchodziły i odchodziły kolejne rodzinne tragedie. Aż w końcu los baby się odmienił. A raczej o mało co a byłby się odmienił. Gdyż oto właśnie pan Elperski któregoś razu uznał, że babie jednak wciąż za dobrze się dzieje. "Za dobrze ci babo!" powiedział i wniósł pod obrady zarządu spółdzielni projekt odcięcia babie wody. Baba przeraziła się nie na żarty. Jej wnuczka cierpiała na rzadką chorobę i bez codziennych kąpieli w misce z solanką mogło się jej drastycznie pogorszyć. Baba więc zwołała swoje wszystkie siostry, córki, wnuczki i kuzynki, a nawet paru mężów sióstr i kuzynek (bo w rodzinie baby kobiety mądre były i dobrze za mąż wychodziły - z wyjątkiem tych co się mądrze żeniły, lub mądrze w ogóle nic z tym stanem nie robiły) i zrobiła raban. I na szczęście nie tylko ona zrobiła raban. Dziennikarki się sprawą zainteresowały, miarka się przebrała. Po jakimś czasie nie tylko pani Niemiecka i pani Francuska się rozpisały w listach, że babę popierają i jej prawo do wody posiadania, ale właściwie już wszyscy wokół uważali, że bardziej baby gnębić nie należy. Nawet przyjaciel górnik przyjechał babie w tej walce pomagać. Baba żyła jednak przez parę miesięcy w wielkim strachu. O byt rodziny, ale przede wszystkim o wnuczkę. Chodziła pod siedzibę zarządu cieciów, robiła marsze, wiece, pikiety, raz to nawet pół nocy stała z siostrami pod cieciowymi oknami. Czasem jakieś panie z zarządu wychodziły do niej i mówiły, że będą głosować przeciw odebraniu jej wody.

Baba jednak wciąż się bała, bo zarząd wszak w swej większości wydawał się piątej klepki nie mieć. Z tego wszystkiego to nawet przeczytała ekspertyzy fachowców od wody, którzy raczyli się wypowiedzieć na temat bytu baby. No i okazało się, że właściwie z przyczyn religijnych babie wody marnować(!) nie wolno, bo zachodzi podejrzenie, iż woda jest święcona. Bo akurat pod mieszkaniem baby jest żyła wodna, którą wodę do pobliskiego kościoła doprowadzają i tam święcą. A więc woda potencjalnie święcona. Co za pech. I wszyscy eksperci jakoś bardziej o te wodę potencjalnie św. dbali niż o babę.

Jedna tylko była ekspertka, co fachowo wyklarowała, że baba bez wody nie da rady. No ale jej też nikt nie posłuchał. Uznali, że trzyma z babą, bo spokrewniona, albo i co gorszego. Pokrewieństwa ekspertów z zarządem spółdzielni nikt nie zbadał. Baba już ledwo żyła ze strachu i ze zmęczenia, co tu dużo mówić. Rodzina jej tak samo.

Nadszedł sądny dzień: głosowanie. Baba przyszła swoje wystać pod zarząd - ale głosowanie przełożono. Przyszła następnego dnia. I przychodziła do skutku. Siedziała - a na skwerku obok siedzieli zwolennicy odcięcia babie wody. Wznosili okrzyki w obronie wody święconej. Starsi ludzie, chyba nie bardzo rozumieli o co chodzi, baby na oczy nie widzieli wcześniej, ale im ktoś wytłumaczył, że jak się babie te wodę zostawi to ona całą zmarnuje! całą, caluśką wodę z rzeki przemarnuje, zbrudzi i wyleje. No to krzyczeli. Baba nie reagowała, bo uznała, że szkoda jej energii świętej, choć nie święconej. W godzinę głosowania (wciąż przekładanego to o 15 to o 50 minut) baba siedziała nadal pod zarządem i czekała. Czekała na zmiłowanie ludzkie i boskie. Wreszcie ogłoszono wynik: spółdzielnia postanowiła nie odcinać babie wody.

O Panienko Przenajświętsza krzyknęła baba! nie opuściłaś nas w potrzebie! O Trzebo Święta byłaś u naszego boku i pomogłaś. Co za ulga wzdychała baba, wzdychały jej siostry, wzdychały córki sióstr i wtórowali im dobrzy mężczyźni, a wnuczka baby tańczyła radośnie wokół trzepaka. I wrócili wszyscy do domu z wodą, ale bez podłóg, bez drzwi, kaloryferów, okien, bez prysznica i wanny. I przez chwilę nawet samej babie wydawało się, że coś wygrała. Tylko w domu baby nadal było ciemno przez brak okien i dlatego baba przezywała swoją chałupę ciemnogrodem. I nadal się nie miała jak myć, marzła bez ogrzewania, i nadal po gołym, zimnym betonie chodziła i dlatego tych co jej to zrobili przezywała betonem.

Trzeba zebrać siły na kolejną walkę, trzeba zrobić coś, żeby zrozumieli, że nie mają prawa baby tak podle traktować. Bo przecież jak tak człowieka nie szanują - to i sam się przestaje szanować. Jej córki i siostry i wnuczki powoli traciły pewność czy są równe innym - lepiej mieszkającym - kobietom. Może z nami coś jest nie tak, może nam się naprawdę nie należy? Baba, co się w normalniejszym domu wychowała, sarkała pod nosem, że jej dziatwę tak demoralizują. Przez 15 lat mieszkania w tych warunkach jedna z córek zachorowała na zapalenie płuc i umarła, a kuzynka baby zwyczajnie się z depresji spowodowanej brakiem światła dziennego powiesiła.

Straszne żniwo zebrali ciecie. Co więcej dramatyczne warunki zarząd uparł się nazywać trudnym kompromisem - co ze zrozumiałych powodów babę przyprawiało o apopleksję. Powoli szykowała się więc baba na kolejną batalię o podstawowe udogodnienia. Nocami radziła z siostrami, a potem śniła o świetle wpadającym przez okna. Aż któregoś dnia przyszła poczta. Baba ucieszyła się bardzo, bo był to list od pana Kochanowskiego - Rzecznika Praw Obywateli Spółdzielców! Czyli też rzecznika baby, jakby nie patrzeć! rozerwała drżącymi rękami kopertę, wyciągnęła list, i czyta, a w liście rzecznik poddaje pod rozwagę, by zamiast odcinać babie wodę,... odciąć jej prąd.

Katarzyna Bratkowska


Tekst pochodzi z blogu Bez jaj (stopfanatykom.blox.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


22 listopada:

1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.

1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.

1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.

1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.

1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.

1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.

2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.


?
Lewica.pl na Facebooku