Ostatnie wybory parlamentarne skończyły się dla LiD-u klęską, a jeden z nowszych sondaży poparcie dla tej formacji sytuuje na poziomie 4%. Oznacza to dla Lewicy i Demokratów zsyłkę poza parlament oraz marginalizację w życiu publicznym i medialnym. Teraz na usta moje, a także - jak mniemam wielu innych lewicowych ideowców - ciśnie się bez satysfakcji pytanie: "A nie mowiłem?".
Do ostatnich antyklerykalnych wystąpień LiD-u zmaterializowanych w aktywności Joanny Senyszyn nawet sami antyklerykałowie podchodzą sceptycznie. Pomijając słuszność zasady neutralności światopoglądowej państwa, ten nagły zwrot ku laickości państwa jest mało autentyczną i desperacką próbą manifestacji tożsamości lewicowej. Tożsamości, której LiD nie posiada. Ten sztuczny ukłon w stronę idei to kolejny dowód kryzysu jaki dotknął formację Olejniczaka i Borowskiego. Formacja społeczno-polityczna z prawdziwego zdarzenia nie może ograniczać swojej aktywności do doraźnych, społecznie i medialnie nośnych kwestii. Jako przykład można też podać – skądinąd słuszny - pomysł zniesienia podatku od darowizn na cele charytatywne. Został on przez LiD zaproponowany tylko dlatego, że niedawno grała Wielka Orkiestra. Zamiast opracowania kompleksowej, wieloletniej strategii działania, Lewica i Demokraci wybrała trwanie z dnia na dzień lub mówiąc językiem nauk przyrodniczych – wegetację.
Nastroje są nieciekawe, a atmosfera bynajmniej nie piknikowa. Politycy Lewicy i Demokratów nie potrafią się odnaleźć w obliczu kryzysu. Zastanawiam się czy to jest jeszcze apatia, czy już śpiączka. Poza antyklerykalną szarżą, brak innych przejawów aktywności tej formacji. Wydawało by się, że okazją do przeprowadzenia programowo-ideologicznej sanacji LiD mogłyby być ostatnie protesty grup i związków zawodowych. Godna praca i płaca to naturalne pole aktywności partii socjaldemokratycznych i socjalistycznych. Niestety poza sporadycznymi deklaracjami wsparcia i uchwałami kierownictwo Lewicy i Demokratów nie robi nic by "wykorzystać" społeczny ferment, który rozlewa się po kraju. Gdzie się podział instynkt samozachowawczy tego ugrupowania?
Jest źle, ale jednak nie beznadziejnie. Dno ma to do siebie, że można się od niego odbić. Gorzej jeżeli się oberwie. W obliczu ideowej i organizacyjnej demencji starszych "towarzyszy" coraz bardziej aktywne jest środowisko młodej lewicy. I nie mam tu na myśli karierowiczów noszących teczki za posłami, których kręgosłup ideologiczny przypomina w konsystencji przeżuty kit do okien. Do polityki wchodzą młodzi ideowcy o autentycznych lewicowych poglądach. Są wśród nich osoby stawiające pierwsze kroki w działalności społeczno-politycznej, jak też trochę starsi działacze. Ci drudzy pamiętają bezideowość SLD, millerowski pragmatyzm oraz merytokrację Marka Belki. Widzieli na własne oczy odwrót od tradycyjnego lewicowego programu za cenę porozumienia z biznesem i Kościołem. Będąc świadkami upadku formacji lewicowej w Polsce chcą teraz tą formację podźwignąć bo wierzą, że warto, i że jest to jeszcze możliwe.
Z dużym zadowoleniem oraz przede wszystkim nadzieją przyjąłem powstanie Grupy 2008. Inicjatywa ta jest w mojej ocenie pierwszą jaskółką nadchodzącej rewolucji ideowej i pokoleniowej w polskiej lewicy. Po raz pierwszy wspomniał o nich Sławek Sierakowski w "Newsweeku" opisując ich jako trzymających się z daleka od władzy i zdystansowanych wobec przywódczego centrum młodych polityków. Należą do nich: Bartosz Dominiak (wiceprzewodniczący SdPl), Artur Hebda (wiceprzewodniczący SLD), Tomasz Kalita (szef Biura Programowego SLD), Marcin Rzepecki (członek Zarządu SdPl), Piotr Siła-Nowicki (sekretarz generalny Unii Pracy), Michał Syska (wiceprzewodniczący SdPl) oraz Szymon Szewrański (członek Zarządu SdPl). Każdy z nich ma duży dorobek publicystyczny i doświadczenie w działalności społecznej. Porozumienie to ma w zamierzeniu inicjatorów łączyć lewicowych ideowców oraz wykorzystywać ich potencjał do budowy socjaldemokratycznej formacji politycznej.
Swoisty coming out Grupy oraz pierwsza manifestacja ich przekonań dokonały się za sprawą stanowiska, które jej członkowie zajęli w sprawie głośnej i szeroko dyskutowanej książki prof. Jana Grossa pt. "Strach". W oświadczeniu stanęli na stanowisku, że Polacy powinni zmierzyć się z prawdą zawartą w kontrowersyjnej publikacji. Media, kościół i polityków oskarżają zaś o "egzorcyzmowanie" książki i zaprzeczanie ciemnym kartom naszej historii.
Przejdźmy do formuły działania przyjętej przez naszych rewolucjonistów. Przyznam się, że jest ona ciekawa i godna naśladowania. Nie od dziś uważam, że podziały pomiędzy ludźmi lewicy powinny odbywać się tylko i wyłącznie w oparciu o kryterium poglądów, a te biegną przecież w poprzek partii politycznych i organizacji. W każdym ugrupowaniu są bowiem osoby autentycznie lewicowe, trzeba je tylko zebrać do kupy i przepis na rewolucję gotowy. Nie ma znaczenia czy ktoś jest z SLD, SdPl, Unii Pracy czy Młodych Socjalistów jeżeli bliski jego sercu jest demokratyczny socjalizm i chce wprowadzać go w życie. Starsi "towarzysze" wielokrotnie skłócali w przeszłości młodych działaczy dzieląc ich na różne organizacje. Osłabiali w ten sposób ich potencjał. Wiedzieli, że stanowić oni będą w przyszłości konkurencję a idealistyczne poglądy młodszych aktywistów nijak mają się do przyjętego przez nich towarzysko-biznesowego sposobu uprawiania polityki.
Grupa 2008 jest wg. mnie czymś w rodzaju struktury poziomej. Tzw. "poziomki" były ruchem społecznym inspirowanym przez "Solidarność" mającym za cel ominąć scentralizowane "pionowe" zarządzanie państwem w dobie Polski Ludowej. Struktury te zakładane były również przez reformatorów w PZPR. Wydaje mi się, że to właśnie ta forma zorganizowania się zainspirowała członków Grupy. Nadaje się ona bowiem w sam raz do omijania kłód rzucanych pod nogi przez partyjny beton i bezideowców czy pokonywania innych przeszkód, które w swojej działalności spotyka coraz bardziej aktywne środowisko ideowców w LiD.
Należy mieć nadzieję, że inicjatywa Grupy 2008 będzie rozwijana i zejdzie w dół obejmując swoim zasięgiem tzw. "teren" czyli struktury lokalne. W lewicowych partiach tworzących LiD jest wielu młodych ideowców, którzy jeszcze mogą i jeszcze chcą. Im większe koła zatoczy ten rewolucyjny w formie i treści projekt tym lepiej dla idei, którą ma on w swoim założeniu realizować. A pamiętajmy, że idea jest najskuteczniejszym narzędziem zmiany społecznej.
Piotr Kempisty
Autor jest działaczem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Federacji Młodych Socjaldemokratów i Zrzeszenia Studentów Polskich z Białegostoku. Prowadzi blog lewicowiec.blox.pl.