Wystański: Ekonomiczne manipulacje w mediach

[2008-02-23 10:27:22]

W mediach znajdujemy nie tak rzadko niesumienną, a może nawet tendencyjną interpretację danych ekonomicznych.

W tekście "Nieświadomość emerytalna" ("GW", 18.02.08), jego autor pisze: "Odmiennie niż mieszkańcy większości innych badanych krajów Polacy nie widzą potrzeby oszczędzania na przyszłą emeryturę. Tylko 37 proc. pracujących Polaków myśli o tym, żeby odłożyć (...) na emeryturę, podczas gdy w Czechach jest to niemal 80 proc. Bardziej liczy się dla nas tu i teraz niż myślenie ... (o) przyszłości".

W podobnym tonie wypowiada się Artur Kluczny, wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. W artykule "Rz" on-line z 18.02. br. powiedział: "Pozostaje nam apelować o regularne oszczędzanie". KNF poinformowała, że będzie przygotowywać programy edukacyjne dotyczące oszczędności emerytalnych, bo "wiedza o finansach nie jest w Polsce powszechna" – jak pisze "Rz".

Gdyby to tylko o wiedzę o finansach chodziło! Jestem pewien, że Polacy widzą potrzebę oszczędzania na emeryturę. Ale po prostu ich na to nie stać. Na jakiekolwiek oszczędności stać nas bowiem dopiero wtedy, gdy zaspokoimy podstawowe, konieczne potrzeby.

We wspomnianych Czechach (wg danych Eurostatu, publikowanych przez GUS), dochód na mieszkańca, wg parytetu siły nabywczej, wynosi 18700, a w Polsce tylko 12500. I ten o wiele niższy dochód musi starczyć na konieczne wydatki. Świadczy o tym ich struktura. Przeciętny Czech, na to, co niezbędne, czyli na żywność i mieszkanie wydaje 43 proc. swych pieniędzy, a Polak - ponad 48 proc. Za to Czechowi pozostaje znacznie więcej na przyjemności: restauracje, hotele, kulturę i komunikację (auto!), bo ponad 29 proc., podczas gdy biedniejszy Polak może (musi?) na to wydać niecałe 20 proc. swego dochodu.

Trudno mu się więc dziwić, że w większości przypadków nie stać go już na wysupłanie jeszcze dodatkowych pieniędzy na emeryturę. Ale twierdzenie, że to ze względu na jego niefrasobliwość, jest niezupełnie uczciwe, a w każdym razie lekceważące.

Z kolei red. Witold Gadomski, w artykule w "GW" z 13.02. br., zatytułowanym, nomen omen, "Robią wodę z mózgu ...", niewykluczone, że sam robi wodę z mózgu czytelników (?).

Pisze mianowicie, że w Polsce stopa zastąpienia netto (czyli stosunek emerytury netto do płacy netto) wynosi dla najmniej zarabiających 96 proc., a dla najlepiej zarabiających – 69 proc. Ale pisze też, w tym samym akapicie, że średnia stopa zastąpienia netto w kraju to 61 proc. Aby uzyskać taką średnią (61), przy wartościach skrajnych rozkładu znacznie wyższych (69 i 96), dla ogromnej większości zarabiających przeciętnie, ani najmniej, ani najwięcej, a więc dla większości z nas, ta średnia zastąpienia musi być znacznie niższa niż 61 proc. Może nawet około 50 proc? A może mniej? Napisałem do red. Gadomskiego, ale nie odpowiedział.

Nie napisałem jeszcze do Andrzeja Rzońcy, ekonomisty z Obywatelskiego Forum Rozwoju (autora b. ciekawych zestawień tamże), który stwierdził w "GW" z 14.02. br., że "Dziś najbardziej powszechną formą pozbawiania ludzi części wypracowanych przez nich dochodów jest podwyższanie podatków dla najbogatszych. Biedna większość wytwarza presję na rządzących, by ‘ukarać’ bogaczy, zmusić do podzielenia się majątkiem".

Hmmm. Poza pewnymi wahaniami, relatywna wielkość podatków pozostaje mniej więcej taka sama, a np. w USA czy Szwecji obniżyła się bardziej dla najbogatszych niż dla biednych. Ale to nie tak istotne. Chodzi o to "pozbawianie" i o tę "presję". W demokratycznych, stabilnych społeczeństwach powszechna jest świadomość, że podatki (czyli redystrybucja dochodów) służą m.in. niwelacji zbyt wielkich i nieuzasadnionych (a więc nieracjonalnych) różnic społecznych, łagodzą napięcia społeczne, zapewniają bezpieczeństwo społeczne. W końcu bardziej cywilizowane jest zapłacić podatki niż wydać tę sumę na uzbrojone po zęby prywatne policje, opancerzone samochody, którymi odwozi się dzieci do szkoły czy na grodzenie kraju zasiekami, jak to bywa tam, gdzie nikt nie "pozbawia ludzi części wypracowanych przez nich dochodów". Zresztą, w krajach demokratycznych, wysokość podatków wynika z pewnej umowy społecznej, w której biorą udział wszyscy, a nie jest wynikiem "presji" tych, którzy nie mają, albo mają mniej. W każdym razie nie tylko. No, a kiedy wysokość podatków rzeczywiście zaczyna budzić wątpliwości i wymaga pewnej sprawiedliwszej (tzn. bardziej racjonalnej, tak rozumiem to słowo) formuły, to chyba dobrze, że presja wywierana jest na "rządzących". Czy Andrzej Rzońca wolałby sam zmierzyć się z presją niezadowolonych na ulicy? Powodzenia.

A czy to złe, że największy procent przychodów oddają w formie podatków najbogatsi? Nie, to tylko racjonalne. Różnice między podstawowym poziomem spożycia u ludzi, gwarantującym rozsądny standard życia, nie są tak wielkie, jak różnice w ich dochodach (w końcu jesteśmy genetycznie prawie tacy sami). Bogatsi mają największe "nadwyżki" dochodów (tzw. disposable income), które mogą wydawać wg swego widzimisię (choć mogą je też inwestować ku pożytkowi innych). Natomiast biedniejsi mają (albo nawet i nie) tylko na to, co najpotrzebniejsze. Jasne jest więc, że nawet 0,5 proc. obniżka podatku biedniejszych wpłynie w znacznie większym stopniu na ich życie niż taka sam obniżka podatku – na życie bogatych, natomiast korzyści społeczne z kilku czy nawet kilkunastoprocentowej podwyżki podatku najbogatszych będą niewspółmiernie wielkie w porównaniu z nieznacznym tylko (albo żadnym) obniżeniem standardu życia bogatych (oczywiście, jeśli ten standard był absurdalnie wysoki, to spaść może wyraźnie).

I jeśli nawet przyjmiemy, że tych biedniejszych jest o wiele więcej niż bogatszych, więc mała nawet podwyżka podatków biedniejszych, zwielokrotniona przez ich dużą liczbę, pozwoli uniknąć dużej podwyżki podatków dla małej liczby bogatych (a może nawet pozwoli obniżyć ich podatki!), to jednak kwestia etyczna (racjonalność polityki społecznej) powinna skłaniać do porzucenia takich prób naprawy (?) sytuacji społecznej (tylko jego najbogatszej części?).

Marek Wystański


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku