Kowalewski: Porozumienie na górze Kandil

[2008-03-02 01:02:34]

Wiele wskazuje na to, że (byli) "marksiści-leninowcy" z (byłej) PKK, wpisani przez George’a W. Busha na listę terrorystów, nie tylko nie są zwalczani na terenie Iraku przez armię amerykańską, ale nawiązują z nią współpracę i szukają sojuszu. Wydaje się to niemożliwe, bo przecież Turcja, która jest najważniejszym sojusznikiem USA w tym rejonie, uważa PKK za swojego śmiertelnego wroga. A jednak...

W czerwcu 2006 r. na górze Kandil w Iraku, tuż nad granicą turecką i irańską, amerykański dziennikarz Graeme Wood odwiedził obozy partyzantów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), którzy walczą z Turcją, i z Partii Wolnego Życia w Kurdystanie (PJAK), którzy walczą z Iranem.

PJAK powstała kilka lat temu przy wydatnym udziale PPK, a nawet uważana jest za irańskie odgałęzienie partii Abdullaha Öcalana. Uznaje jego przywództwo ideowe i ma swoje bazy w tym samym co PKK zakątku Iraku. Obie partie ściśle ze sobą współdziałają nie tylko w terenie ani nie tylko na polu wojskowym, ale również w ramach Demokratycznej Konfederacji Kurdystanu, do której należą. Są to w całym tego słowa znaczeniu bratnie partie związane przymierzem strategicznym.

W swojej korespondencji Wood skomentował wypowiedzi Zanara Agri, członka Komitetu Centralnego PJAK, który przyznał, że partia ta czci Öcalana, ale zastrzegał się, że "nawrócił się on zupełnie na «demokrację, federalizm i prawa człowieka» - trzy wartości, które obecnie PJAK uważa za swoje hasło". Te słowa, komentował Wood, nie są zwykłą zakodowaną mową, ale sprawiają, że światowe supermocarstwo i ta "maoistowska banda" mogą znaleźć wspólny język w walce z irańskim reżimem islamistycznym.

Choć większość swobód, o które w Turcji Kurdowie musieli przelewać krew, od lat są dla nich dostępne w Iranie, który, w przeciwieństwie do Turcji, w swojej konstytucji uznaje język Kurdów i ich status mniejszości etnicznej, "Kurdowie z PJAK chcą czegoś więcej. Mówią, że chcą świeckiej demokracji i chcą, aby Stany Zjednoczone wkroczyły do Iranu i go dla nich wyzwoliły. Kurdowie entuzjastycznie zbojkotowali haniebne wybory, które w zeszłym roku wyniosły Mahmuda Ahmadinedżada na urząd prezydenta Iranu, i mówią o nim w języku, który pasowałby do American Enterprise Institute, ale brzmi niezręcznie w tym obozie powstańczym, w którym dla wszystkich bohaterami są Che Guevara i Spartakus. «Ahmadinedżad nie szanuje sunnitów. Uważa, że są agentami Izraela i Stanów Zjednoczonych», mówi rzecznik PJAK, Ihsan Warya, były adwokat z Kermanszachu (większość Kurdów to sunnici). Warya zaznacza jednak, że PJAK naprawdę pragnęłaby być agentem Stanów Zjednoczonych i jest rozczarowana, że Waszyngton nie nawiązał z nią kontaktu. PJAK obserwowała, jak Kurdowie w Iraku wywalczyli swoją autonomię i jej strategia polega na kopiowaniu takich działań w Iranie. Po pierwszej wojnie USA z Saddamem Husajnem Kurdowie skorzystali z okazji, aby zmasakrować miejscowych baasistów i stworzyć faktycznie niepodległe państwo kurdyjskie. Następnie czekali przed dziesięć lat na okazję, aby zadziałać jako prokurenci USA i dobić Saddama. Na Kandilu irańscy Kurdowie mają ochotę zrobić to samo Ahmadinedżadowi i ajatollahom w Teheranie – najpierw współdziałając z innymi mniejszościami sunnickimi na rzecz destabilizacji panowania rządu centralnego nad obszarami kurdyjskimi, a następnie czekając, aż przyjdzie Waszyngton i pomoże im ustanowić oficjalną autonomię kurdyjską."[1]

W listopadzie tego samego roku korespondent agencji France Presse był zdumiony, gdy na Kandilu usłyszał, jak Jaser Bagok, jeden z dowódców partyzanckich PKK, podczas szkolenia politycznego grupy partyzantów mówił: "Stany Zjednoczone chcą demokracji w Iraku, gdzie sytuacja rozwinęła się pozytywnie po usunięciu Saddama." Wtórowała mu komendantka Sozdor Serbiliz która twierdziła, że "Ameryka, mimo swoich błędów, odgrywa ważną rolę w rozwoju demokracji na Bliskim Wschodzie". Korespondent komentował: "A priori te deklaracje wydają się paradoksalne w przypadku twardego ruchu marksistowsko-leninowskiego, który od 1984 r. przewodził bezlitosnej wojnie partyzanckiej z rządem tureckim. Dziś PKK, uważana przez Turcję, Stany Zjednoczone i Unię Europejską za organizację terrorystyczną, twierdzi, że jest zdecydowana znaleźć pokojowe rozwiązanie."[2] Co więcej, jak widać, liczy, że zapewnią to władze amerykańskie.

W tym samym czasie, gdy korespondent AFP przekazywał swoje zdumiewające informacje z obozu partyzanckiego, zazwyczaj niezwykle dociekliwy amerykański dziennikarz śledczy Seymour Hersh ujawniał, że w ramach tajnych operacji wojskowych prowadzonych przeciwko Iranowi, "w ciągu minionych sześciu miesięcy Izrael i Stany Zjednoczone współpracowały również na polu wspierania kurdyjskiego ugrupowania ruchu oporu znanego jako Partia Wolnego Życia w Kurdystanie. Ugrupowanie to przeprowadza potajemne wypady przez granicę do Iranu, powiedział mi konsultant rządowy, blisko związany z cywilnym kierownictwem Pentagonu, «w ramach wysiłków zmierzających do rozpoznania alternatywnych środków wywierania presji na Iran». (Pentagon potajemnie nawiązał stosunki z kurdyjskimi, azerskimi i beludżyjskimi bojownikami plemiennymi i wsparł ich wysiłki, które mają na celu podkopanie władzy reżimowej w północnym i południowo-wschodnim Iranie). Konsultant rządowy powiedział, że Izrael zapewnia ugrupowaniu kurdyjskiemu «sprzęt i wyszkolenie». Ugrupowaniu temu dostarczono również «listę celów w Iranie interesujących USA». (Pewien rzecznik rządu izraelskiego zaprzeczył, że Izrael jest w to zaangażowany.)"[3]

Od początku 2007 r. obserwatorzy rozwoju sytuacji w Kurdystanie irańskim zauważyli znaczny wzrost aktywności bojowej ruchu partyzanckiego. Napływające stamtąd informacje sugerowały, że "PJAK może teraz rzucać bojowników do walki w większych grupach niż poprzednio i wyposaża ich w potężniejszą broń"[4], a nawet "wykazała podczas swoich operacji imponujący wzrost możliwości, zarówno pod względem rozmiarów, jak i uzbrojenia, co z pewnością można przypisać zachodniemu wsparciu"[5].

W lipcu przewodniczący PJAK, Rahman Hadż-Ahmadi, żyjący na wygnaniu w Niemczech, pojechał do USA, gdzie apelował do rządu amerykańskiego o udzielenie jego partii politycznego i wojskowego wsparcia w walce z reżimem islamistycznym w Iranie i o pomoc w utworzeniu tam nowego, demokratycznego rządu federalnego, który zapewniłby Kurdom i innym mniejszościom narodowym autonomię. Żalił się, że PJAK ma ograniczone kontakty z władzami amerykańskimi. "«Jest rzeczą oczywistą, że nie możemy obalić rządu amunicją i bronią, którą teraz mamy», powiedział. «Każda pomoc finansowa czy wojskowa, zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych, która przyspieszy powstanie prawdziwej demokracji irańskiej, będzie przez nas bardzo mile widziana.» Jednak kwestia Kurdów, bezpaństwowego narodu żyjącego w dość dużych społecznościach w Iranie, Iraku, Turcji i Syrii, jest jedną z najdelikatniejszych, z jakimi ma do czynienia administracja Busha. W Iraku Kurdowie byli kluczowymi sojusznikami w kampanii mającej na celu obalenie Saddama Husajna i stworzenie stabilnego Iraku. Lecz Turcja, również kluczowy sojusznik USA w regionie, stoczyła długą, krwawą wojnę z separatystami kurdyjskimi i jest coraz bardziej rozwścieczona oznakami, że w Iraku Kurdowie zmierzają do faktycznej autonomii. Kurdyjski ruch niepodległościowy w Turcji, znany jako PKK, został oficjalnie zaliczony przez Departament Stanu do organizacji terrorystycznych. Chris Zambelis, analityk terroryzmu w waszyngtońskiej Jamestown Foundation, powiedział, że istnieją rozliczne raporty o operacyjnych i logistycznych powiązaniach PKK i PJAK. Działacze PJAK podróżujący z Hadż-Ahmadim twierdzili, że starali się zorganizować spotkania z urzędnikami Departamentu Stanu i innymi urzędnikami administracji, ale na swoje prośby nie otrzymali odpowiedzi."[6]

Korespondenci "Newsweeka" w bazach partyzanckich na Kandilu, który nagle stał się celem pielgrzymek zachodnich dziennikarzy, piszą: "Do pewnego stopnia Waszyngton znajduje się w nieznośnym położeniu. Turcy i Kurdowie to dwaj z jego najbliższych sojuszników w regionie. Nawet PKK, choć nominalnie marksistowska, jest proamerykańska, podobnie jak jej iraccy protektorzy kurdyjscy. We wrześniu szef codziennych operacji PKK, Murat Karayilan, płomiennie wypowiadał się dla Newsweeka o demokracji, prawach człowieka i «projekcie nowego Bliskiego Wschodu pana Busha». Powiedział, że jego bojownicy mogą być dla USA wartościowym sprzymierzeńcem w walce z fundamentalizmem islamskim."[7]

Korespondent "New York Times" donosi z Kandilu: "Przywódcy partyzanccy mówią, że Amerykanie zaliczają PKK do ugrupowań terrorystycznych, ponieważ walczy ona z Turcją, ważnym sojusznikiem amerykańskim, natomiast PJAK nie opatrują takim mianem, ponieważ walczy ona z Iranem. W rzeczywistości wydaje się, że oba ugrupowania w dużym stopniu są jednym i tym samym i mają ten sam cel: prowadzą kampanie, które Kurdom w Iranie i Turcji mają przynieść nową autonomię i prawa. Mają wspólne kierownictwo i logistykę oraz są wierne Abdullahowi Öcalanowi, przywódcy PKK uwięzionemu w Turcji. Większość Kurdów to sunniccy muzułmanie, ale partyzanci odrzucają fundamentalizm islamski. Ich korzenie sięgają marksistowskiej przeszłości. Nadal są zwolennikami czegoś, co nazywają «socjalizmem naukowym» i promują prawa kobiet."

"Gdy Amerykanie nazywają PKK terrorystami, komendanci partyzanccy mówią, że PJAK ma «bezpośrednie lub pośrednie dyskusje» z urzędnikami amerykańskimi. Nie chcą ujawnić żadnych szczegółów tych dyskusji ani szczebla biorących w nich udział urzędników", pisze dalej wspomniany korespondent. "Urzędnicy irańscy oskarżają Stany Zjednoczone o zaopatrywanie bojowników i używanie ich w wojnie prowadzonej za pośrednictwem prokurentów, ale amerykańscy wojskowi temu zaprzeczają. «Istnieje konsens, że wojska USA nie współpracują z PJAK ani jej nie doradzają», powiedział amerykański rzecznik wojskowy w Bagdadzie, komandor Scott Rye z Marynarki Wojennej."[8]

Tymczasem korespondent "Daily Telegraph" twierdzi, że na Kandil, do kwatery komendanta Murata Karayilana, faktycznego następcy Öcalana na stanowisku przywódcy byłej PKK i całego kierowanego przez nią kurdyjskiego ruchu narodowego w regionie, śmigłowce regularnie przywożą na spotkania z nim oficerów amerykańskich. Karayilan skarży się, że pomoc, której Amerykanie udzielają partyzantom kurdyjskim, jest za mała. Nie widzi jednak powodów, aby kwestionować orientację na sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Przeciwnie – zapewnia o jej trwałości. "USA i Wielka Brytania przyszły do Iraku ustanowić system demokratyczny, ale to przeraziło Irańczyków, toteż negocjowali z nami i zaoferowali wiele rzeczy, które miały służyć do ataków na koalicję", wyznał wspomnianemu korespondentowi. "Powiedzieliśmy jednak Irańczykom, że USA i Wielka Brytania rozwiążą kwestię kurdyjską i że my będziemy z nimi."[9]

Tymczasem armia turecka nie tylko szykuje się do rozprawy z partyzantami kurdyjskimi na Kandilu, ale rozczarowana postawą Amerykanów wobec nich, zamiast ciążyć na zachód i zabiegać o przyjęcie do Unii Europejskiej, coraz bardziej zerka na wschód, w stronę Syrii i Iranu jako potencjalnych sojuszników w walce z Kurdami.

W wyborze sojuszów przywódcy PKK wyraźnie kierują się zasadą, że wróg mojego – nawet tylko jednego – wroga jest moim przyjacielem. Hołdowanie takiej zasadzie i wybór takiego sojusznika mogą dziwić w przypadku partii, która do niedawna samookreślała się ostentacyjnie jako "marksistowsko-leninowska", i wydawać się sprzeczne z jej naturą. Tymczasem ani jedno, ani drugie wcale nie jest sprzeczne z ultrastalinizmem i ultranacjonalizmem, które tradycyjnie cechowały PKK.

Znane wszystkim losy Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK), której formacja ideologiczna była bardzo podobna do PKK, stanowią na tym polu precedens i memento.

Przypisy:
[1] G. Wood, "Iran Bombs Iraq: Meet the Kurdish Guerrillas Who Want to Topple the Tehran Regime", Slate, 12 czerwca 2006 r.
[2] "Cours d'éducation politique pour combattants du PKK en Irak", AFP, 20 listopada 2006 r.
[3] S.M. Hersh, "The Next Act: Is a Damaged Administration Less Likely to Attack Iran, Or More?", "The New Yorker", 27 listopada 2006 r.
[4] J. Brandon, "PJAK Claims Fresh Attacks in Iran", "Terrorism Focus" t. IV nr 4, 2007.
[5] G. Elich, "Subverting Iran: Washington’s Covert War inside Iran", Atlantic Free Press, 24 marca 2007 r.
[6] D.R. Sands, "Kurdish Leader Seeks U.S. Help to Topple Regime", "Washington Times", 4 sierpnia 2007 r.
[7] O. Matthews, S. Colter Walls, "It’s Not About The West", "Newsweek", 5 listopada 2007 r.
[8] R.A. Oppel Jr., "In Iraq, Conflict Simmers on a 2nd Kurdish Front", "The New York Times", 23 października 2007 r.
[9] D. McElroy, "Kurdish Guerillas Launch Clandestine War in Iran", "The Daily Telegraph", 10 września 2007 r.

Zbigniew Marcin Kowalewski


Tekst ukazał się w miesięczniku "Le Monde Diplomatique - edycja polska" pod oryginalnym tytułem "Na górze Kandil kurdyjscy partyzanci zawierają zaskakujące porozumienie z armią amerykańską".


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku