"Mój ojciec został zamordowany za obronę wolności, demokracji i idei socjalistycznych" - mówiła nad trumną Isaíasa Carrasco jego dwudziestoletnia córka Sandra. Na dwa dni przed wyborami parlamentarnymi w Hiszpanii zamachowiec z ETA zabił działacza partii socjalistycznej w baskijskim Mondragon. "José Luis, musimy stąd wyjść, w zamachu zginął nasz towarzysz" - szepnął na ucho premierowi Zapatero lider andaluzyjskich socjalistów Manuel Chaves podczas piątkowego wiecu wyborczego w Maladze. Zdjęcie ukazujące tę scenę trafi na czołówki hiszpańskiej prasy, która będzie spekulować o ewentualnym wpływie zamachu na wynik niedzielnego głosowania. Padnie pytanie, czy tragedia w Mondragon nie zdemobilizuje wyborców.
"Kto chce się solidaryzować z moim ojcem, niech idzie głosować" - nawoływała Sandra Isaías. Wyborcy postąpili zgodnie z apelem córki zamordowanego socjalisty, robotnika i związkowca. Frekwencja w dniu głosowania wyniosła ponad siedemdziesiąt procent.
Nowe pokolenie socjalistów
Lider socjalistów José Luis Rodríguez Zapatero pokonał podczas kampanii ponad 13 tysięcy kilometrów. Wziął udział w 21 wiecach wyborczych w 15 prowincjach Hiszpanii. Najbardziej znaczącym był ten w katalońskim El Palau Sant Jordi, gdzie w obecności 40 tysięcy ludzi poparcia Zapatero udzielił były lider socjalistów Felipe Gonzáles. Było to ważne wydarzenie, bo Gonzáles przez ostatnie cztery lata dystansował się od polityki rządu PSOE (Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza).
Polityczne różnice pomiędzy Gonzalesem a Zapatero wynikają z różnic pokoleniowych. Ten pierwszy obejmował władzę w 1982 roku, niedługo po upadku reżimu frankistowskiego. Charyzmatyczny Gonzales postawił sobie wówczas pragmatyczne cele: utrwalenie demokracji oraz modernizację Hiszpanii, której zwieńczeniem była akcesja do Unii Europejskiej. Warunkiem skuteczności tej polityki było osiągnięcie jak najszerszego konsensusu społecznego. Zapatero reprezentuje pokolenie mniej obciążone spuścizną dyktatury. Jego polityczna aktywność przypadła na okres już ustabilizowanej demokracji, w którym nadszedł czas na realizację ideowych pryncypiów. "Nie chcę być wielkim przywódcą, chcę być wielkim demokratą" - zadeklarował Zapatero, gdy cztery lata temu po raz pierwszy obejmował urząd premiera. I wykorzystał powierzony mu w 2004 roku mandat społeczny do realizacji lewicowego programu.
Pod rządami PSOE wycofano żołnierzy hiszpańskich z Iraku. Gejom i lesbijkom pozwolono zawierać małżeństwa. Znacznie ułatwiono przeprowadzanie rozwodów, a religia w szkołach przestała być przedmiotem obowiązkowym. Podjęto walkę z przemocą wobec kobiet. Socjaliści przeprowadzili wiele inicjatyw w sferze polityki społecznej: podwyższono płacę minimalną, obniżono czynsze, udzielono wsparcia niepełnosprawnym oraz wprowadzono wysokie becikowe. Rząd przyznał prawa kilkuset tysiącom nielegalnych imigrantów.
Nowa polityka historyczna
Gabinet Zapatero uznał, że proces demokratycznej transformacji opartej na kompromisie historycznym zakończył się. Gdy już okrzepły demokratyczne instytucje, a Hiszpania znalazła się w europejskiej rodzinie, należy na nowo spojrzeć na historię najnowszą. Założeniem hiszpańskiej transformacji było bowiem milczenie na temat lat dyktatury. Przeforsowana przez PSOE ustawa o pamięci historycznej daje symboliczne zadośćuczynienie wszystkim ofiarom frankizmu. Stwierdza ona, że brutalne represje dyktatury były bezkarne i zbrodnicze. Nakazuje usunięcie symboli frankistowskich z budynków publicznych lub dodanie obok symboli republikańskich. Ustawa mówi o zachowywaniu miejsc pamięci (takich jak więzienia, obozy koncentracyjne, posterunki frankistowskiej policji), ekshumowaniu ciał z mogił zbiorowych oraz ocalaniu i upowszechnianiu dokumentów dotyczących instytucji frankistowskich. Akt ten gwarantuje też moralne i materialne wynagrodzenie,tym, którzy na dziesiątki lat byli wymazani z oficjalnej historii, a więc obrońcom Republiki, represjonowanym przez reżim z powodu poglądów politycznych, orientacji seksualnej czy narodowości. Prawo to nie przewiduje żadnych represji wobec funkcjonariuszy dyktatury i nikogo nie wyklucza ze wspólnoty obywatelskiej. Jego inicjatorom przyświecała myśl Adorna, że "pamięć historyczna to jeszcze jedno z praw człowieka, konieczny i nie dający się pominąć warunek sprawiedliwego ładu".
Ultrakonserwatywny Kościół, ksenofobiczna prawica, zagubiona radykalna lewica
Popierana przez większość Hiszpanów liberalizacja prawa w sprawach obyczajowych oraz nowa polityka historyczna spowodowały ostry atak Kościoła katolickiego na socjalistów. Kilka dni przed wyborami przewodniczącym hiszpańskiej Konferencji Episkopatu został siedemdziesięciojednoletni Antonio María Rouco Varela, znany z antylaickich krucjat "obrońca rodziny", przedstawiciel najbardziej konserwatywnej części hierarchii. Ta personalna decyzja w łonie Kościoła wywołała konsternację nie tylko w środowiskach lewicy, ale także w progresywnych kręgach katolickich. Organizacja katolików-homoseksualistów z Walencji oświadczyła, że "Rouco reprezentuje najbardziej homofobiczne i reakcyjne skrzydło Kościoła. Dla nas hierarchia nie jest Kościołem; Kościołem są ludzie".
Po raz pierwszy od upadku frankizmu Kościół tak aktywnie włączył się w bieżącą politykę i jawnie wspierał prawicową opozycję. Z kolei Mariano Rajoy, lider Partii Ludowej, bezpardonowo atakował socjalistyczny rząd. W trakcie kampanii nie cofnął się przed użyciem antyimigranckiej retoryki, licząc na odebranie PSOE części elektoratu. Taktyka ta nie przyniosła spodziewanych skutków. W powyborczych komentarzach wskazywano, że Rajoy zamknął swoje ugrupowanie w skrajnie prawicowym getcie, a polityczny sojusz Kościoła z ludowcami odstraszył liczną grupę umiarkowanych wyborców.
Brak skutecznej i konsekwentnie realizowanej strategii przyniósł też najsłabszy w historii wynik wyborczy Zjednoczonej Lewicy (Izguierda Unida, IU), ugrupowania sytuującego się na lewo od partii premiera Zapatero. Jeszcze w 1996 roku działacze IU mogli liczyć poparcie dziesięciu procent wyborców, w ubiegłą niedzielę uzyskali poparcie poniżej czterech procent i w nowym parlamencie będą reprezentowani przez zaledwie dwóch deputowanych. Izquierda Unida miała podczas kampanii problem z wyraźnym odróżnieniem się od PSOE, która przez ostatnie cztery laty umocniła swój wizerunek wiarygodnej lewicy. Zresztą Zapatero i jego partyjni towarzysze apelowali do sympatyków IU o poparcie dla swego ugrupowania, namawiając do oddania "pożytecznego głosu" (voto util). Lider Zjednoczonej Lewicy Gaspar Llazamares próbował hamować odpływ elektoratu i nawoływał do "odważnego głosu" na IU (voto valiente). Jednocześnie nie wykluczał poparcia rządu PSOE w przyszłej kadencji, a nawet uczestnictwa w nim, czym zapewne pogłębił dezorientację wśród swych sympatyków.
Fiesta na Ferraz
José jest młodym aktywistą PSOE. W wyborczą niedzielę pełni obowiązki męża zaufania w jednej z komisji wyborczych w centrum Madrytu. Osób z czerwonymi plakietkami socjalistów oraz niebieskimi (Partia Ludowa) krząta się tu więcej, bo w tym obwodzie lista zarejestrowanych wyborców jest długa. W sporym hallu szkoły podstawowej jest tłoczno, jak w polskim hipermarkecie podczas weekendu. To cieszy José, który tłumaczy mi, że wysoka frekwencja sprzyja socjalistom. "Nasza wygrana jest pewna. Zamach w Mondragon raczej nie odbije się negatywnie na naszym wyniku. Chodzi tylko o to, aby jak najwięcej ludzi poszło do urn. Duża frekwencja działa na naszą korzyść, bo my nie mamy takiego żelaznego elektoratu jak inne partie" - kończy José.
Mija godzina dwudziesta. Już wiadomo, że socjaliści drugi raz z rzędu wygrali wybory parlamentarne. Pod madrycką siedzibę PSOE przy ulicy Ferraz ściągają sympatycy lewicy. O dwudziestej drugiej jest ich już kilka tysięcy. Skandują "ista, ista Espana socialista!" i powiewają setkami partyjnych flag. Są też flagi Republiki, tęczowe symbole gejów i lesbijek oraz chorągiewki z napisem: "Hiszpania należy do wszystkich! Nie podlega prywatyzacji!".
Furorę robi dmuchana lalka przypominająca kosmitę z napisem "soy la niña de Rajoy" ("jestem dziewczynką Rajoya"). Podczas pierwszej debaty telewizyjnej Zapatero-Rajoy obaj politycy mieli minutę na kilka słów od siebie do wyborców na zakończenie programu. Zapatero symbolicznie użył cytatu ze słynnego amerykańskiego dziennikarza Eda Murrowa (pogromcę opętanego antykomunistyczną fobią senatora MacCarthy’ego) i pożegnał się z widzami słowami "Buenas noches, y buena suerte" ("Good night and good luck"). Gdy przyszła kolej na jego adwersarza, Rajoy zaplątał się w mało zrozumiałym wywodzie o dziewczynce (la niña), które urodziło się w Hiszpanii i powinno mieć rodzinę, mieszkanie, dobrą edukację i rodziców z pracą. "Dziewczynka Rajoya" stała się od tamtej pory gwiazdą kampanii. "Dziewczynka Rajoya studiuje na prywatnym uniwersytecie i nie ma problemu ze znalezieniem pracy. Pozostałe dziewczynki będą przez Rajoya dyskryminowane" - mówił lider Zjednoczonej Lewicy Gaspar Llazamares podczas wiecu wyborczego w Bilbao. Tymczasem politycy prawicy odpowiadali, że "dziewczynka Rajoya" przyjdzie na świat 9 marca (dzień wyborów) i będzie mieć na imię Victoria.
Po tak buńczucznych zapowiedziach nie dziwi, że zebrani na Ferraz sympatycy lewicy skandują: "Gdzie jest dziewczynka Rajoya?!" oraz "Dziewczynka Rajoya jest socjalistką!".
W końcu na scenę wchodzi José Luis Rodríguez Zapatero. Tłum szaleje i krzyczy: "Presidente! Presidente!". "Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w wyborach. Z całego serca dziękuję tym, którzy głosowali na partię socjalistyczną" - mówi nowy-stary premier Hiszpanii. Zaznacza, że dzisiejszy wieczór kończy pierwszy etap, który miał swoje sukcesy oraz błędy. Kolejny etap ma opierać się na dialogu społecznym i politycznym. "Będę rządził, myśląc przede wszystkim o tych, którzy nie mają nic. Będę działał, kierując się aspiracjami kobiet oraz dając nadzieję młodym i wspierając starszych, którzy oczekiwali tego, gdy pracowali przez całe swoje życie" - to przesłanie lidera socjalistów na nową kadencję. A będzie ona trudna. Od kilku miesięcy słabnie wzrost gospodarczy i rośnie inflacja. Dlatego gospodarka będzie zapewne w centrum uwagi polityków PSOE. Reform wymaga polityka energetyczna i budownictwo mieszkaniowe. Na liberalizację czeka też restrykcyjna ustawa antyaborcyjna.
Hiszpańscy socjaliści pokazali, że można odnieść sukces wyborczy, prezentując jasny program polityczny i konsekwentnie go realizując. Na tym właśnie polega demokracja. Warto, aby takie jej rozumienie przenieść do naszego kraju. Właśnie dlatego wśród świętujących na Ferraz hiszpańskich socjalistów byli też przedstawiciele nowego pokolenia polskiej lewicy związani z SdPl i Nowym Nurtem LiD (Dagmara Kukla, Rajmund Niwiński, Kacper Kutrzeba, Grzegorz Korach, Kamil Kowalczyk, Bartłomiej Śpionek, Jacek Jackowiak i niżej podpisany). Być może niedługo będziemy mogli powiedzieć: "ista, ista, Polonia socialista!"
Michał Syska
Tekst ukazał się w "Trybunie". Został również przedrukowany na stronie "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).