W marcu tego roku, upadł Bear Stearns, piąty największy bank inwestycyjny. Rezerwa Federalna USA musiała uratować bank za sumę $30 miliardów, aby uniknąć totalnej katastrofy w sektorze finansowym, a ostatecznie załatwiła przejęcie banku za śmieszne pieniądze przez rywala Bear Stearns, JP Morgan Chase.
Podobny scenariusz miał miejsce wcześniej, gdy brytyjski bank, Northern Rock, któremu szczególnie zagrażał upadek rynku sub-prime, szybko stracił zarówno płynność finansową, jak i zaufanie inwestorów. Latem 2007 r. rząd brytyjski zmuszony był interweniować. Najpierw wyrzucił wiele miliardów funtów w błoto, próbując uratować bank, a później musiał nawet znacjonalizować Northern Rock.
Domy jako bankomaty
Martin Wolf, felietonista "Financial Times", nazwał 14 marca "dniem, w którym skończył się sen globalnego wolnorynkowego kapitalizmu... Swoją decyzją uratowania Bear Stearns, Rezerwa Federalna, instytucja odpowiedzialna za polityką monetarną w USA, główny protagonista wolnorynkowego kapitalizmu, dowiodła, że ta era się skończyła".
Upadki Northern Rock i Bear Stearns są upokarzającą porażką neoliberałów. Podczas obecnego kryzysu stało się oczywiste, że "niewidzialna ręka" rynku nie jest w stanie regulować gospodarki. Okazuje się, że ideologia neoliberalna, która głosiła, że głównym źródłem zła jest interwencja państwowa, jest bezradnym bankrutem. Trudno ocenić dokładny wymiar kryzysu, ale wiadomo, że jest on ogromny. Niektórzy oceniają, że suma wszystkich strat w sektorze finansowym może wynosić ok. $1 bln – ale inni twierdzą, że w najgorszym scenariuszu kwota ta może wynieść aż $3 bln, co oznaczałaby totalną katastrofę.
Kryzys spowodowany został przez ogromną bańkę kredytową w USA, która ratowała gospodarkę światową przez dobrych kilka lat. Boom kredytowy związany był z boomem na rynku nieruchomości. W przeszłości Amerykanie używali swoich domów jak wielkich bankomatów. Widząc, że ceny domów rosną, a w związku z tym rośnie również ich majątek netto, właściciele domów brali kolejne pożyczki (których zabezpieczenie stanowić miały właśnie domy). Pomimo powiększającego się zadłużenia, ich majątek netto, czyli wartość domu minus długi, cały czas utrzymał się na wysokim poziomie, ponieważ wartość domów wciąż rosła. Ten proces napędzał boom w gospodarce amerykańskiej. Wielka ekspansja kredytu spowodowała, że pomimo ataków na klasę robotniczą konsumpcja przeciętnego Amerykanina rosła i gospodarka przeżywała boom. Z kolei boom w gospodarce amerykańskiej napędzał gospodarkę całego świata, stwarzając wielki popyt na importowane przez USA towary. Drugą stronę medalu stanowił ogromny wzrost zadłużenia gospodarstw domowych. Ten proces musiał się w końcu skończyć – takie zadłużenie nie może rosnąć bez końca, ponieważ w końcu trzeba kiedyś spłacać swoje długi. Ponadto, rosnące ceny nieruchomości muszą w końcu osiągnąć swoje granice – ceny obecnie są tak wysokie, że ludzi, którzy chcą kupić swój pierwszy dom już na to nie stać. Popyt spada, jest coraz trudniej sprzedać dom, więc w końcu spadają również ceny.
Obecnie, wartość domów w USA i Wielkiej Brytanii spada, co oznacza, że ów "bankomat" już nie wypłaca pieniędzy. Co gorsza, ludzie często pozostają z długiem większym od wartości swojego domu, a zatem ich majątek netto jest ujemny.
Rynek sub-prime
Kolejnym czynnikiem pogłębiającym problem jest rynek subprime, czyli kredyty hipoteczne dla ludzi, którzy mają złą historię kredytową lub zbyt niskie dochody, czyli kredyty wysokiego ryzyka. W ostatnim okresie podczas wielkiego boomu na rynkach nieruchomości, banki skłonne były pożyczyć nawet bardzo niesolidnym klientom. Wymyślono nowe instrumenty finansowe, aby zmniejszyć ryzyko banków poprzez sekurytyzację kredytów wysokiego ryzyka. Stwarzano portfele zawierające setki takich kredytów, a następnie sprzedawano małe udziały w tych portfelach na rynkach finansowych świata w postaci obligacji.
Dopóki boom trwał, wszyscy byli zadowoleni. Banki pozbyły się niepewnych wierzytelności, ryzyko zostało rozłożone, a zyski były wysokie. Jednak rynek sub-prime pokazuje drugą stronę globalizacji. Światowy system finansowy jest tak zintegrowany, że wydarzenia w jednym kraju mogą wywierać ogromny wpływ na cały system. Rozkładając ryzyko poprzez sprzedaż takich obligacji na światowym rynku, banki amerykańskie rozszerzyły ryzyko dla całego systemu finansowego świata.
Rynek sub-prime okazał się najsłabszym ogniwem kapitalizmu amerykańskiego. Obecnie, miliony ludzi, którzy wzięli kredyty należące do kategorii sub-prime już nie są w stanie wywiązywać się z płatności, co powoduje kryzys na rynku sub-prime, ponieważ obligacje te stały się bezwartościowe.
Jednak rynek subprime nie jest marginalnym zjawiskiem. Wartość rynku sub-prime jest oceniana na poziomie 500 – 600 mld dolarów. Według banku centralnego Francji, łączna suma kredytów sub-prime w USA wynosi ok. 1,3 bln dolarów, czyli 13 procent.
Upadek Northern Rock i Bear Stearns
Niektóre banki były szczególnie zagrożone przez ten kryzys. Brytyjski bank Northern Rock był jedną z pierwszych ofiar. Northern Rock miał specyficzny model biznesowy – aż 70% pożyczek finansowanych było nie przez depozyty klientów, ale przez sekurytyzację na rynku pieniężnym. Gdy w zeszłym roku pojawił się kryzys na rynku sub-prime, Northern Rock już nie był w stanie finansować swojej działalności. Bank zwrócił się do banku centralnego Anglii (Bank of England), który zapewnił Northern Rock dziesiątki miliardów funtów. Gdy klienci dowiedzieli się o tarapatach Northern Rock, zaczęła się klasyczna panika i tysiące drobnych inwestorów stały w długich kolejkach na ulicy przed bankiem, aby wycofać swoje oszczędności. W końcu Bank of England musiał interweniować, aby zapobiec bankructwu, w związku z czym Northern Bank został znacjonalizowany.
Podobnie było w przypadku Bear Stearns. Kapitał akcyjny wynosił $11,8 mld, podczas gdy aktywa wynosiły $395 miliardów. W lipcu ub. roku dwa fundusze hedgingowe należące do Bear Stearns zbankrutowały ze stratami o wartości $2,6 miliardów. Tak zaczęła spirala, która spowodowała upadek piątego największego banku inwestycyjnego.
Jednak kryzys nie ogranicza się tylko do rynku sub-prime. Banki niechętnie pożyczają pieniądze zarówno sobie nawzajem, jak i klientom. Jest coraz mniej płynności na rynkach finansowych, a ta sytuacja zagraża bankom i firmom, zwłaszcza tym, które finansują swoją działalność pożyczkami krótko-terminowymi. Największe banki świata, Citigroup, Merrill Lynch i Morgan Stanley błagają państwo o $40 miliardów, by pokryć swoje straty. Na początku roku Merrill Lynch ogłosił stratę $7,8 miliardów na 2007 rok. Citigroup stracił aż $9,8 miliardów przez ostatnie 3 miesiące 2007 roku.
Kryzys nie ogranicza się zresztą do sektora bankowego. Kredyt jest olejem całej gospodarki. Bez oleju, silnik przestaje pracować. Trudniejszy dostęp do kredytu uderza w rynek nieruchomości, pogłębiając już istniejący kryzys, który spowodował problemy na rynku sub-prime. Z powodu trudniejszego dostępu do kredytu spadnie również konsumpcja. W USA i Wielkiej Brytanii nadchodzi recesja, a w związku z rolą gospodarki USA w gospodarce światowej, ta ostatnia znacząco zwolni.
Ekonomiści już nie dyskutują o tym, czy będzie recesja czy nie. Kłócą się jedynie o to, jak głęboka i jak długa będzie nadchodząca recesja. Ostatnio Ben Bernanke, szef Rezerwy Federalnej, przyznał, że gospodarka USA prawdopodobnie znajduje się w recesji. Fed obniżyła w panice stopy procentowe z 5,25 % we wrześniu w ub. r. do 2,25% w kwietniu b. r., podczas gdy inflacja wynosi 4%. W styczniu Biały Dom przedstawił pakiet ratunkowy o wartości $150 miliardów, czyli 1% PKB, składający się głównie z ulg podatkowych.
Fed stara się ugasić pożar pompując coraz więcej pieniędzy do systemu, ale ten kryzys spowodowany został właśnie przez nadmiar płynności. Wątpliwe, czy teraz metoda ta będzie skuteczna. Stephen Roach, słynny ekonomista związany z bankiem Morgan Stanley powiedział ostatnio: "Mamy przyjazny dla rynku Fed, który prawdopodobnie wpompuje bardzo dużo pieniędzy do systemu, co przygotuje kolejną gospodarkę bańki mydlanej".
W międzyczasie, kryzys rozwija się w realnej gospodarce. USA ogrania fala przejęć obciążonych nieruchomości. W pierwszych ośmiu miesiącach 2007 roku rozpoczęło się 1,7 miliona spraw o przejęcie obciążonych nieruchomości. Według szacunków, w ciągu kolejnych dwóch lat 2 miliony rodzin stracą swój dom.
Krach na rynku nieruchomości wpłynie na wiele sektorów gospodarki. Sektor budowlany, który stanowi 15% gospodarki USA, już zmniejszył produkcję o połowę. Zniknąć może od 1 do 2 milionów miejsc pracy. Inne sektory też są zagrożone. Wymownym przykładem jest wiadomość, że wiele restauracji rozważa zmniejszenie swoich wielkich amerykańskich porcji, aby zmniejszyć koszty i ceny.
Kapitalizm osiągnął granice swojego rozwoju
Trzeba podkreślić, że obecny kryzys nie jest wypadkiem przy pracy. Kryzys ten jest wynikiem fundamentalnych problemów światowego kapitalizmu. Światowy kapitalizm osiągnął już granice swojego rozwoju. Tylko stosowanie kredytu i proces globalizacji, czyli coraz bardziej intensywna integracja gospodarki świata w jeden system, pozwoliły kapitalizmowi jeszcze trochę się rozwijać. W ostatnim okresie gospodarka światowa uniknęła kryzysu tylko dzięki gospodarce USA, stanowiącej silnik tej pierwszej.
Jednakże gospodarka USA była sztucznie napędzana poprzez mechanizm bańki kredytowej. Teraz bańki pękają, a gospodarka światowa traci swój silnik. Kapitalizmowi udało się kryzys jedynie odroczyć. Środki podjęte w celu odroczenia kryzysu gospodarczego ostatecznie tylko pogłębiają kryzys.
Prognozy Stiglitza
Joseph E. Stiglitz, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w roku 2001 i jeden z najbardziej trzeźwych ekonomistów kapitalistycznych, podsumował ten proces: "Stany Zjednoczone były utrzymywane przez bańkę na rynku nieruchomości, która spowodowała szał zakupów wśród konsumentów. Oszczędności gospodarstw domowych są na poziomie zerowym (...) Rezerwa Federalna wpuściła falę pieniądza do gospodarki, instytucje nadzorujące tę sytuację ignorowały to, że stwarzane były złe kredyty, a zadłużenie stało się nadmierne. W pewnym sensie, Rezerwa Federalna musiała tak działać, jeśli gospodarka miała się dalej utrzymać, jeśli koszty wojny miały zostać ukryte, jeśli Amerykanie mieli być przekonani, że mogą mieć wojnę za darmo. Setki miliardów dolarów wypłacane z aktywów hipoteki kompensowały negatywne skutki wojny. Ale gra się skończyła".
Oceniając wymiar kryzysu, Stiglitz stwierdził, że "recesja prawdopodobnie będzie najgorszą od 25 lat, a prawdopodobnie nawet od czasu Wielkiej Depresji".
Za kryzys zapłacą ludzie pracy
W tej sytuacji jasne jest, że ludzie pracy będą płacić za kryzys gospodarki. Miliony stracą swój dom i pracę, rządy przeprowadzą ostre cięcia socjalne, warunki życiowe większość ludzi pracy ulegną pogorszeniu. Sytuacja ta niekoniecznie oznacza automatyczny wzrost walki klasowej. Na początku jej efekt może nawet być ogłuszający. Ale dziesiątki i setki milionów ludzi pracy już nie będzie miało żadnych złudzeń odnośnie cudownej mocy gospodarki rynkowej. Ideologia neoliberalna zostanie skompromitowana. Idee socjalistyczne będą coraz popularniejsze jako alternatywa do dzikiej, zbankrutowanej gospodarki kapitalistycznej.
Paul Newbery
Tekst ukazał się na stronie Grupy na rzecz Partii Robotniczej (www.gpr1.republika.pl).