Poprzez krytyczną i usytuowaną w konkretnych doświadczeniach (czy kapilarnych aplikacjach) analizę neoliberalnego dyskursu, a konkretnie rasizmu społecznego (ufundowanego na podziale na ekonomicznie użyteczne i nieużyteczne jednostki) pragnę umocnić polityczną podmiotowość protestujących kobiet oraz ich prawo do mieszkania, a także inne prawa człowieka jakie są zapisane w polskiej Konstytucji z 1997 roku, a które systematycznie ulegają kasacji. Analizę rozwijam od kapilarnych czy krańcowych aplikacji neoliberalnego dyskursu, aby z tego miejsca rozwikłać co tu i teraz się stało:
Najwyższy czas aby i ta bardziej nieudolna życiowo grupa społeczna zrozumiała, że odpowiedzialność za swoje decyzje i poczynania ponoszą sami (~jopea)
To jest w większości patologia, która żeruje na naszych podatkach krótko mówiąc pasożyty (~jolka)
Taki margines społeczny rodzi tylko margines. Więc nie ma sobie czym głowy zawracać. Ani matkami, ani ich dziećmi. (~alicja)
...myślicie, że będąc w ciąży jesteście świętymi krowami. (~m_sasin )
dlaczego ja mam płacić za ich mieszkania? Natomiast chętnie się dorzucę do sterylizacji tych samic (~o90)
20 kobiet z Wałbrzycha, do których adresowane są te określenia rozpoczęło głodówkę w proteście przeciwko odcięciu im prądu i wody, w pustostanach, które zajęły w desperackim akcie znalezienia miejsca do życia. Były to opuszczone, zaniedbane lokale w starych zrujnowanych budynkach, które kobiety i ich partnerzy przywracali do stanu mieszkalności, a niektórzy byli tam nawet zameldowani i płacili czynsz (miasto nazywa te wpłaty odszkodowaniem). Sąd zadecydował, że mieszkania należą do miasta, ci, którzy tam mieszkają zajmują je bezprawnie, oraz nakazał eksmisję do lokali socjalnych (których nie ma). A miastu, które funkcjonuje zgodnie z neoliberalną logiką przedsiębiorstwa(3) najbardziej zależy na tym, aby mieszkania sprzedać czy wynajmować po korzystnej cenie. Toteż z braku mieszkań zastępczych władze miasta zdecydowały się na inne, pozaprawne rozwiązanie: odcięcie prądu i wody, co miało sprawić, że rodziny zajmujące pustostany wyniosą się same. Dokąd mają się wynieść? To już władz miasta nie interesowało. Mamy więc tu do czynienia z zawieszeniem prawa, a zarazem z polityką stanu wyjątkowego, kiedy prawa są zawieszone. Mieszkanie nie jest, jak jeszcze określa Konstytucja, prawem człowieka, ale towarem. Ale jednocześnie jednostka jest nadal poddana władzy, która dysponuje jej/jego życiem(4). Prawo do życia wiąże się z siłą nabywczą. Takich przypadków jak w Wałbrzychu jest w Polsce wiele, a eksmisje przeważnie są skutkiem biedy.
Kontekst
Przez lata nie było dnia, żeby w gazetach nie ukazywały się ogłoszenia syndyków o likwidowanych przedsiębiorstwach. Wałbrzych był pod tym względem jednym z najbardziej dotkniętych regionów w Polsce. Tutaj także restrukturyzacja odbywała się przez destrukcję. Ludzi, rzeczy, fabryki trzeba było zniszczyć, żeby coś nowego można było zbudować. Pokazuje to historia protestów w biedaszybach(5). W województwie dolnośląskim, gdzie statystyczną średnią wytwarza zarówno szybko rozwijający się Wrocław jak i upadły Wałbrzych, nawet po fali emigracji, bezrobocie jest nadal jedno z najwyższych w kraju i w lutym 2008 przekroczyło 17 proc. W grudniu 2007, o jedną ofertę pracy konkurowało tam 41 zarejestrowanych bezrobotnych, wśród których, wbrew neoliberalnym legendom o "pasożytach, żyjących z naszych podatków", tylko 14.9 proc. ma uprawnienia do zasiłku, a część z nich na marny zasiłek zapracowała sama wieloletnimi składkami. Przeciętny statystyczny dochód z racji emerytury, renty czy pomocy społecznej wynosi w województwie dolnośląskim 305 złotych miesięcznie. (Dane wg Rocznika Statystycznego Województwa Dolnośląskiego 2007). Można powiedzieć, iż jest to średnia wycena życia w budżecie państwa. Jak pokazują ogólnopolskie dane GUS, w Polsce 12 % ludności, to jest ok. 4 miliony ludzi żyje poniżej lub na granicy biologicznego minimum, a od połowy lat 90. liczba ludzi popadających w skrajną biedę systematycznie wzrasta. Twarde dane z GUS wskazują, iż główną przyczyną ubóstwa nie jest, jak opowiada dyskurs neoliberalny, brak przedsiębiorczości czy alkoholizm, choć takie sytuacje także mają miejsce, ale brak pracy lub praca za wynagrodzeniem, które ledwo pozwala na przeżycie. Część osób żyjących w skrajnym niedostatku, podobnie jak kobiety z Wałbrzycha i ich rodziny to tzw. pracujący biedacy. Prognozy gospodarcze, w tym dane o inflacji sugerują, że liczba osób popadających w ubóstwo będzie rosła. Nowym zjawiskiem jest za to stan wojny wszystkich ze wszystkimi, jaki ujawnił się w związku z protestem kobiet z Wałbrzycha.
...jak widzę te rozwydrzone i bezczelne baby, wykorzystujące cynicznie swoje dzieci to na miejscu urzędników w ogóle bym z nimi nie rozmawiał. (~In)
Czy te kobiety miały jakiś wypadek? Czy zachorowały na raka? Nie!!!! One narobiły sobie dzieci a teraz wyciągają łapy po cudze pieniądze!!!!!!! (~?)
Komunistyczne sieroty, pasożyty ZUS`owskie protestują... WON OD MOICH PIENIĘDZY! Dziecioroby, gdzie wasi mężowie? Chlają? DO ROBOTY PASOŻYTY! Z jakiej racji z moich pieniędzy ktoś ma płacić rachunki takiemu elementowi?! Odciąć prąd, gaz i na bruk! Trzeba było się uczyć, albo uczciwie pracować... !!! (~Dolny Śląsk menelski)
Odebrać im dzieci i przymusowo wysterylizować! W domu dziecka dzieci będą miały lepiej niż z nadpobudliwymi, niezaradnymi życiowo matkami. Dla takich kobiet wyjściem jest tylko przymusowa sterylizacja, bo żerują takie potem na społeczeństwie wykorzystując dzieci jako kartę przetargową. (~RhapsodyFan)
Jak pokazują powyższe cytaty, pod informacjami o proteście na internetowych portalach rozgorzała dyskusja, w której protestujące kobiety określano jako złodziejki i oszustki, bo okradają miasto i ciężko pracujących podatników. Osądzone je jako wyrodne i nieodpowiedzialne matki, które należy wysterylizować, po co mają mieć kolejne dzieci, odseparować od dobrych obywateli i zamknąć w więzieniach, bo jeśli któraś jest w ciąży i głoduje to zagraża życiu poczętego dziecko, a w ogóle same sobie są winne, że nie mają pracy, zaszły w ciążę, a nie pomyślały czy będą miały za co utrzymać dzieci. Oczywiście nie mogło się obyć bez patologizacji PRL, która konstruuje transformację według dobrze znanego wzoru chrześcijańskiej narracji o wygnaniu i powrocie do raju, jako przejście od zniewolenia, powszechnego ubóstwa, do neoliberalnej utopii wolnego rynku, powszechnego dobrobytu i wolności. Nie chodzi tu w ogóle o PRL. Doraźny użytek takich epitetów polega na tym, że mają unieważnić protest i zasznurować usta; zmobilizować jednostki do wdrażania nowego porządku nie pozostawiając im jednocześnie żadnych alternatyw.
Neoliberalny rasizm
Te ekonomiczno-moralne argumenty reprezentują pasję oceniania, która jest zarazem żądzą kontroli i zawładnięcia tymi kobietami, aby doprowadzić do stłamszenia protestu, bo zaburza ekonomiczny porządek. - Właśnie dlatego mogę je oceniać. Chcą żyć za nasze! Aut! (~bbt). Ich wspólnym mianownikiem jest odebranie racjonalności protestującym kobietom. Są one ekonomicznie nieprzydatne, co oznacza, iż można je wyrzucić na bruk - niech sobie umierają. Ich siła robocza nie jest nikomu potrzebna. Z racji na dzieci nie są dyspozycyjne i mobilne, ich siła nabywcza jest znikoma, jako siła reprodukcyjna reprodukują biedę, więc z ekonomicznego i estetycznego punktu widzenia stanowią kłopot, zaburzają rynkowy porządek, stanowią formę życia, które nie zasługuje na życie.
Takie postawy uprawomacnia neoliberalny dyskurs, który głosi, iż tylko wolny rynek i konkurencja doprowadzą nas do powszechnego szczęścia i dobrobytu. Obarczanie biednych winą za biedę, dyscyplinowanie do elastyczności i odpowiedzialności za siebie, pogarda dla "niezaradnych" oraz utylitarny hiperindywidualizm to już nie tylko spływający z góry dyskurs neoliberalnych elit, naukowców, mediów i polityków, ale upowszechniony język prywatno-publiczny. Właściwie w Polsce po 20 latach transformacji trudno już nawet mówić inaczej. Dzisiaj osoby o niskich dochodach nie tylko są pozostawione same sobie przez państwo i społeczeństwo, oraz podważany jest ich status człowieka i obywatela, ale otwartym tekstem padają propozycje, aby kobiety, które nie mają dostatecznych dochodów zamknąć w więzieniach i wysterylizować.
Rasizm społeczny okazuje się możliwy, kiedy główną miarą wartości człowieka staje się jej/jego wartość ekonomiczna, a brak owej wartości uzasadnia potraktowanie takiej osoby i grup ludzkich jako zagrożenia. Ekonomicznie użytecznych należy bronić przed nieużytecznymi przez ich odseparowanie i eksterminację.
W wykładach z 1976 roku, "Trzeba bronić społeczeństwa" Michel Foucault (1998) odtwarza historię dyskursu rasizmu biologiczno-społecznego. Ten dyskurs władzy nie ustanawia się już na szukaniu zewnętrznych wrogów, ale wewnętrznie dzieli społeczeństwo na rasę i podrasę, włącza biologiczno-rasistowskie dyskursy degeneracji i przeobraża się na początku XX wieku w rasizm państwowy, który społeczeństwo uprawia w odniesieniu do swoich własnych elementów, swoich wytworów, do podrasy, z której trzeba się nieustannie oczyszczać. Jak pisał Foucault, w imię bezpieczeństwa populacji rasizm państwowy wewnętrznie rozdziela populację na "zdrową" i tę, która zagraża istnieniu i zdrowiu części właściwej. Takie podejście umożliwiało "eksterminację" grup ludzkich, obozy pracy, przesiedlenia grup etnicznych, a dzisiaj politykę wobec uchodźców i inne masakry organizowane przez suwerenne państwa. Równolegle do bezpieczeństwo oferowanego przez państwo (np. w formie uprawnień do emerytur czy opieki zdrowotnej) państwo mogło w każdej chwili wezwać do obowiązku rodzenia (przez zakaz aborcji, brak dostępu do edukacji seksualnej i środków antykoncepcyjnych) czy oddania życia (służba wojskowa). "Ponieważ populacja jest tylko tym, czym państwo zajmuje się dla swojego przetrwania, państwo jest uprawnione do dokonywania zagłady, jeśli to konieczne. Tak więc drugą stroną biopolityki [polityki wzmacniania i ochrony życia populacji] jest tanatopolityka, polityka śmierci". (Foucault [1982] 1988:160). Współczesne neoliberalne państwo porzuciło politykę ochrony populacji, ale rasizm państwowy nadal funkcjonuje "wewnątrz ciała społecznego jako zasada eliminacji, segregacji, i ostatecznie normalizacji społeczeństwa" (1998:69). Aby ów rasizm mógł funkcjonować konieczne jest ustanowienie podziału na właściwy gatunek obywateli, rynkowe podmioty zdolne do życia na własny rachunek i na pasożyty do eliminacji.
Może zamiast bezsensownych pomiarów wzrostu i wagi w wieku 18 lat powinno się robić badania psychiatryczne, czy przypadkiem komuś nie powinno się uniemożliwić płodzenia dzieci, bo później właśnie one cierpią. (~Ina)
jak to jest możliwe żeby płodzić dzieci nie mając mieszkania ani zapewnionego bytu? Co to menelstwo sobie wyobraża, że będzie żyło na czyjś koszt? Taki gatunek będzie istniał dopóty dopóki będzie otrzymywać zasiłki za nic.(~sta)
We współczesnej Polsce (ale także we współczesnej Szwecji(6)), polityczną racjonalnością neoliberalnego zarządzania jest pomnażanie bogactwa (akumulacja kapitału) poprzez uniwersalizację kategorii ekonomicznych. Innego języka aby mówić o sprawach publicznych już prawie nie ma. Państwo i jego agendy, gminy szkoły, szpitale reorganizowane są, aby funkcjonowały zgodnie z logiką przedsiębiorstwa, stają się domenami rynkowymi. Rynek już nie tylko dotyczy produkcji szczoteczek do zębów czy lokomotyw, ale obejmuje wszystkie dobra wspólne i domeny życia społecznego. Szkoły czy szpitale mają funkcjonować jak firmy – prawie nikt tego nie kwestionuje. Podział na państwo, rynek i społeczeństwo jest anulowany. Marketyzacja jest po pierwsze wdrażana przez ramy polityki ekonomicznej, gdzie zakłada się, że państwo ma funkcjonować jak przedsiębiorstwo (właściwie jak firma giełdowa z Wall Street). Drugim narzędziem marketyzacji są technologie polityczne: dyscyplinowanie do odpowiedzialności za siebie i wspieranie rozwoju racjonalnych, zdolnych do kalkulacji i maksymalizacji swoich zysków i unikających strat, przedsiębiorczych podmiotów ekonomicznych, zdolnych do życia na prywatną subskrypcję. Jedną z tych technologii politycznych (technologii wytwarzania ludzi) jest regulatywny ideał przedsiębiorczej Polki Europejki. Taki "projekt siebie" został upowszechniony, a jego drugą ciemną stroną jest neoliberalny rasizm, podział na samodzielne, ekonomicznie użyteczne jednostki i na jednostki nieużyteczne, niezdolne do życia na własny rachunek. Nic więc dziwnego że oprócz archipelagów dobrobytu, w których można zamknąć całe swoje życie, powstają także strefy społecznego porzucenia (Biehl, 2005), jak wałbrzyska dzielnica Biały Kamień.
Miasto Wałbrzych jest zarządzane zgodnie z logiką przedsiębiorstwa. W neoliberalnym mieście nie chodzi o zabezpieczenie potrzeb mieszkańców na dach nad głową, podobnie jak w reformie zdrowia nie chodzi o zabezpieczenie potrzeb na opiekę zdrowotną, ale o to, aby z zapotrzebowania na leczenie, ubezpieczenia od utraty zdrowia czy mieszkania wygenerować zyski(7). Mieszkanie czy ziemia, na której stoją budynki stanowią formę kapitału, z którego miasto obowiązane jest czerpać dochód. Nawet od nielegalnie zajmowanych mieszkań pobierany jest tzw. karny czynsz. Żadna okazja do zysków nie powinna się zmarnować. Z tej perspektywy prezydent Wałbrzycha, Piotr Kruczkowski (z PO, ten sam, do którego górnicy z biedaszybów dwa lata temu wołali: "My chcemy chleba! My chcemy żyć!", "Kruczkowski oddaj węgiel!", "BIEDASZYBY MUSZĄ PRZEŻYĆ"), czy wiceprezydent Mirosław Bartolik z PiS, który "potraktował nas jak świnie, a nie jak matki, które chcą mieszkań dla dzieci", jak mówiła jedna z protestujących kobiet - są wzorowymi neoliberalnymi zarządcami miasta.
Przez analogie z Foucaultowskim panoptikonem, modelem wzorcowego więzienia, tu także istnieją zarówno więźniowie jaki i strażnicy, wpisani, choć w zróżnicowany sposób w ten sam system reguł. Mechanizm rynkowy jest zarazem mechanizmem więziennym, bo nie ma życia poza rynkiem. Jak inaczej znaleźć podstawy do życia? Stare zasoby i uprawnienia, jakie ludzie mieli jeszcze z czasów PRL (mieszkania, emerytury) powoli się wyczerpują. Nieprzydatność dla rynku czy państwa stanowi zarazem wyrok śmierci.
Wpisani w wolnorynkowy porządek są także właściwi i użyteczni obywatele i obywatelki Polski i Wałbrzycha, czyli tacy, którzy są w stanie żyć na prywatny rachunek, stać ich na wynajęcie bądź kupno mieszkania (co wiąże się często z wielkimi wyrzeczeniami i nierzadko rodzi resentymenty społeczne). Pozostałe nieprzydatne jednostki są porzucone przez państwo.
Jeden z najbardziej znanych współczesnych krytyków społecznych, Giorgio Agamben przywołuje figurę banity – homo sacer, człowieka wygnanego spod opieki imperialnej czy królewskiej władzy, którego można było bezkarnie zabić. Banita nadal jest poddanym i żyje na terytorium kontrolowanym przez suwerena, ale wykluczony jest z politycznego porządku. Mamy więc do czynienia z wygnaniem spod opieki prawa i odebraniem przysługujących praw, a jednocześnie z utrzymywaniem włączenia jednostki w przestrzeni kontrolowanej przez "panującą" władzę. W analogicznej sytuacji pozbawienia praw ekonomicznych i społecznych, a de facto - z racji na zawładnięcie nad wyobraźnią i językiem - także praw politycznych przy jednoczesnym pozostawaniu w zasięgu władzy nad życiem i śmiercią - znalazła się dzisiaj większość ludzi. (Agamben, 1998, 1999, 2001). Inni krytycy społeczni jak Achille Mbembe (2001) i idący jego tropem Jamie Skye Blanco (2004) piszą o "produktywności" śmiertelności, kiedy utrzymywanie ludzi na granicy życia i śmierci przy minimalnych kosztach utrzymania ich siły roboczej jest ekonomicznie efektywne. Taki uogólniony polityczno-ekonomiczny mechanizm Mbembe nazywa nekropolityką.
Femina sacra - kobieta, której życie można poświęcić
Kilka spośród protestujących w Wałbrzychu kobiet jest w ciąży. Czy można skazać na śmierć ciężarną? Od pierwszych zachowanych dokumentów historycznych zabicie ciężarnej, szczególnie jeśli była to kobieta wolna, obwarowane było zakazami. Z wykonaniem wyroku czekano, aż urodzi. Ochrona ciężarnych wyznaczała granice między tak zwaną cywilizacją a tak zwanym barbarzyństwem. Nawet dla argentyńskich szwadronów śmierci dzieci miały jakąś wartość i czekano z egzekucją "lewaczek" w ciąży aż urodzą, aby potem oddać ich dzieci na wychowanie dobrym, prawicowym obywatelom. Wstrzymanie egzekucji wiąże się z faktem, iż kobieta w ciąży pełni funkcję pojemnika na nienarodzone dziecko. (Taka właśnie rola przypisywana jest kobietom w dyskursie o wprowadzeniu do Konstytucji zapisu o ochronie życia poczętego i tym samym jego prymatu nad życiem ciężarnej).
Z dyskursu internautów i z postępowania władz miasta Wałbrzych wynika, iż ochrona matek jest zawieszona w stosunku do nieodpowiedzialnych kobiet, które zachodzą w ciążę, ale nie mają środków na utrzymanie dzieci. Mamy więc do czynienia z redefinicją macierzyństwa. Uprawnioną matką nie jest kobieta, która zaszła w ciążę, nawet jeśli stało się to w ramach związku zatwierdzonego przez kościół czy prawo, ale kobieta, która zachodzi w ciążę, jeśli ją stać na wychowanie dziecka. Wśród paru tysięcy wypowiedzi znalazło się relatywnie sporo krytyki kościoła za to, że nie występuje w obronie eksmitowanych kobiet, ale obrońcy życia poczętego w ogóle nie zabierali tu głosu. Wielu internautów występowało w obronie dzieci, nie występowali jednak przeciwko polityce brutalnych eksmisji, ale przeciwko ich matkom.
Żal tych biednych dzieci, ale nie bezmyślnych, ciągle żądających pomocy kobiet.(~Ina)
Mieszkają nielegalnie, a teraz narażaja życie dzieci. DO PIERDLA Z NIMI (~inny)
- nie martwcie się - prędzej odbije się to na zdrowiu "nieodpowiedzialnej matki". Dzieciom nic się nie stanie - kobieta w ciąży prędzej straci zęby z powodu niedoboru wapnia a dziecko będzie miało to, co trzeba. (~sawa)
bida aż piszczy, ale co druga w ciąży (~Gocha)
Była chcica to jest dziecko, widziały gały co chciały. Dla mnie nie ma litości. Idźcie na ulice tam też jest prąd. (~pol.)
Neoliberalny rasizm odtwarza się w mentalności poprzez wprowadzenie podziału na dwa różne gatunki ludzi: ciężko pracujących, oszczędnych i przezornych, oraz na pasożyty, które trzeba wysterylizować. Stereotypowemu wizerunkowi rozwydrzonych seksualnie kobiet i pijanych "chłopów", którzy "robią im" bachory aby dostać becikowe przeciwstawiona jest norma: posłuszny neoliberalny obywatel i odpowiedzialny ojciec czy ofiarna, neoliberalnie przedsiębiorcza matka, którzy decydują się na dzieci, kiedy ją/jego na to stać. Pytania "gdzie są mężowie tych kobiet" dyscyplinują mężczyzn. Poprzez przywoływanie regulatywnego ideału opiekuńczego ojca mężczyźni przywiązywani są do modelu życia zorganizowanego wokół obowiązku pracy. Taka reprezentacja męskości jest gwarancją ich wkładu do pomnażania zysków i ściślejszego powiązania z rynkiem - ojciec rodziny tak lekko nie odejdzie z korporacji. Jednocześnie odbierana jest kobietom jedyna dostępna politycznie sprawczość, mianowicie jako matek, podczas gdy żadnej innej nie dostają w zamian. Internauta w tym kontekście nawołuje: - Dość już tych matek Polek, wykorzystując feministyczne hasła o równym podziale odpowiedzialności w domu, więc także w biedzie. W tle obydwu dyskursów, głównonurtowego feministycznego i neoliberalnego mamy założenie, że państwo i społeczeństwo nie ponoszą współodpowiedzialności za reprodukcję społeczną, taką odpowiedzialność ponoszą indywidualni rodzice. O ile w wielu wypowiedziach padają krytyczne określenia pod adresem mężów protestujących kobiet i ojców ich dzieci, to nie są to określenia patologizujące, ale przywołujące pozytywny patriachalny model odpowiedzialnego ojca, czy przedsiębiorczego sprytnego faceta.
Mój Tato chcąc zapewnić dach nad głową swojej rodzinie, ciężko pracował. Mama też. Tato nigdy w życiu o nic nikogo nie prosił. Poczucie odpowiedzialności i honor mężczyzny nie pozwoliłoby mu na to... A gdzie się podziali ich mężowie, partnerzy, "wspaniali" tatusiowie tych dzieci? Obalają następny kufel piwa w knajpie oglądając transmisję z głodówki swoich żon? (~anty)
A gdzie ich mężowie, dlaczego nie pracują na rodziny? A jeśli nie mają mężów to po co fundują sobie dzieciaka? Niech myślą a nie płaczą, że wszyscy mają im pomagać. (~daren)
Mężowie i partnerzy protestujących kobiet nie są dostatecznie "męscy" i za mało odpowiedzialni. Metafora pasożyta w tym wypadku zarezerwowana jest dla kobiet-matek, które protestują i domagają się swoich praw.
Od biblijnych czasów metafora ta reprezentowała i uzasadniała wojnę z obcym, uprawomacniała zniszczenie obcego, który zagraża naszemu bezpieczeństwu. Rasizm XX wieku także do niej się odwoływał. Tak przedstawiał Żydów dyskurs nazistowski. Analizując amerykańską "wojnę z biedą", Barbara Cruikshank (1999) pokazuje, iż przejście do neoliberalnej polityki społecznej i redukcji uprawnień uzasadniane było ujmowaniem Czarnych Amerykanek jako nieodpowiedzialnych "welfare queens", które żyją z zasiłków płodząc młodych narkomanów i kryminalistów. Matki, którym odebrano zasiłki i odesłano do pracy za grosze nie miały czasu zajmować się dziećmi, ale przecież nie o to chodziło. Analogiczne metafory znaleźć można w polskim dyskursie. Nic dziwnego, neoliberalne sieci perswazji i ich rozmaici agenci i agentki (pojęcie pożyczam od Burno Latoura) w wielu krajach posługują się podobnymi strategiami patologizacji ludzi biednych i nieprzydatnych. Nie chodzi przy tym o ludzi, nikogo nie obchodzi co się z nimi stanie, choć korzyść uboczna taka, że aby nie umrzeć muszą pracować za grosze (nekropolityka). Przede wszystkim chodzi tu o cięcia w podatkach i w budżecie, dla których można zyskać poparcie dzięki takim strategiom. Kreują one egocentryczne jednostki, odseparowane od innych i skupione na własnym interesie, a interes zamożnej jednostki czy aspirantów do tej grupy (zmniejszyć podatki) jest powiązany z ideologicznym interesem przekierowania kapitału finansowego na bardziej korzystne z punktu widzenia stopy zysków cele.
Zamiast część dochodów przeznaczać na podatki, lepiej lokować je w bankach, inwestować, bo wtedy pieniądz więcej zarabia, a maszynka zysków szybciej się kręci. Rasizm klasowy jest więc niezbędnym komponentem neoliberalnego zarządzania państwem i rynkiem czy sobą, ludźmi i rzeczami, jak definiował władzę Foucault.
Zygmunt Bauman pisze, iż rasizm przejawia się w przeświadczeniu, że bez względu na starania pewna kategoria ludzi nie może być włączona do racjonalnego porządku, toteż trwale pozostają obcymi. Rasizm uznaje pewną kategorię ludzi jako endemicznie i beznadziejnie opornych wobec form kontroli i odpornych na jakiekolwiek wysiłki ich włączenia.
W dyskusji o protestujących kobietach z Wałbrzycha internauci domagają się sterylizacji i wyrzucenia na bruk bez środków do życia (a więc domyślnie skazania na śmierć) nieużytecznych dla pomnażania zysków i akumulacji kapitału kobiet "o niskiej wartości netto". Mamy więc do czynienia z sytuacją, kiedy podmiotowość jednostki i jej sytuacja życiowa jest wypadkową kategorii płci i klasy, splecionych z rasizmem klasowym czy społecznym, o którym Foucault pisał, iż stał się formą rasizmu państwowego. Rasizm nie jest, jak chce polski salon, kwestią złego zachowania jednostki, wpisany jest w porządek społeczny, który obecnie zreorganizowany został jako porządek rynkowy. Z tej perspektywy neoliberalny salon i jego produkty, w tym na przykład diagnozy społeczne Janusza Czapińskiego czy polityka społeczna Jerzego Hausnera, czy polityka fiskalna i monetarna oraz ewangelizacja wolnorynkowa uprawiana przez profesora Balcerowicza reprodukują hierarchie władzy i rasizm społeczny. W ramach neoliberalnego zarządzania efektywnie zniesione zostały prawa człowieka, w tym prawa socjalne, które w pewnej mierze chroniły ludzi przed nadużyciami. W państwie-rynku rasizm społeczny rozkwita niczym niehamowany. Wezwania do sterylizacji niezamożnych kobiet nie są przypadkiem złego zachowania jednostek, ale krańcowym przejawem upowszechnienia neoliberalnej polityki prawdy oraz elementem powszechnej marketyzacji. Bez rasizmu społecznego neoliberalne państwo nie może funkcjonować.
Ewa Charkiewicz
Tekst jest referatem na seminarium "Nekropolityka", które odbyło się 28 kwietnia 2008 roku. Ukazał się na stronie Think Tanku Feministycznego (www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/).