Niedwuznaczne potępienie homoseksualizmu jest dobrze znanym i udokumentowanym aspektem chrześcijańskiej tradycji i historii. Owa tradycja jest z kolei zakorzeniona w judaizmie, z którego chrześcijaństwo wyrosło. Biblia zawiera jednoznaczne wyrazy potępienia dla homoseksualizmu. Choć w historii społeczeństwa islamskie wykazywały czasem bardziej tolerancyjne podejście wobec homoseksualizmu niż chrześcijanie i żydzi, doktryna islamu również zawiera takie potępienie, którą z kolei potwierdza aktualna praktyka (skrajny przykład z ostatnich czasów - okres kontroli talibów nad Afganistanem). Przywódcy i rzecznicy trzech głównych religii monoteistycznych (judaizmu, chrześcijaństwa i islamu) wystosowali i ciągle wystosowują oświadczenia, które niewiele pozostawiają wątpliwości.
Parę bardziej liberalnych kościołów poczęło łagodzić stanowisko i nawet, w niektórych przypadkach, uznawać pary jednej płci, wspierać prawa gejów i lesbijek oraz gejowskie małżeństwa. Jednakże pozostają wyraźnym marginesem wobec antygejowskiego chrześcijańskiego mainstreamu.
Jest zatem chyba zadziwiające, że w ostatnich dekadach powstała spora liczba chrześcijańskich organizacji wewnątrz wspólnot gejów i lesbijek, z których najbardziej znaną jest Metropolitan Community Church (MCC). Powstanie gejowskich grup chrześcijańskich jest głównie amerykańskim fenomenem, nieliczne wyjątki spotkać można głównie w innych krajach anglojęzycznych. Częściowo wyjaśniać to może pełna sprzeczności natura amerykańskiego klimatu społeczno-politycznego. Stany Zjednoczone to bogaty, rozwinięty kraj z relatywnie wysokim średnim standardem życia, mimo bezsprzecznych znaczących różnic między bogatymi a biednymi. Osobista wolność każdego poszczególnego obywatela zdaje się posiadać najwyższe znaczenie, bez względu na ostatnie poważne zamachy na wolności obywatelskie ze strony obecnego rządu. To także kraj, którego założycielskie pryncypia, ukute w czasie osiemnastowiecznego Oświecenia, zawierają rozdział kościoła i państwa, bez względu na poważne i powtarzające się naruszenia w ostatnich latach. Z drugiej strony, religijność, szczególnie chrześcijaństwo – włączając w to jego fundamentalistyczne odłamy – jest w Stanach Zjednoczonych o wiele bardziej rozpowszechniona niż w innych krajach rozwiniętych, a religijnie umotywowana homofobia pozostaje niebezpiecznie silna. Purytanizm i religijny fanatyzm pielgrzymów z siedemnastowiecznej Nowej Anglii pozostaje wciąż żywy w nowoczesnej Ameryce.
Gdy grupa ludzi zostaje naznaczona, obłożona klątwą, i traktowana z najgłębszą pogardą przez praktycznie wszystkie segmenty społeczeństwa (w szczególności tych, którzy roszczą sobie prawo do bycia autorytetem w kwestii moralności), tak jak byli homoseksualiści, można oczekiwać, że wielu członków tej grupy będzie usiłować zaprezentować bardzo mainstreamowy, konformistyczny wizerunek. To pragnienie ukrycia się w masce "przyzwoitości" jest niewątpliwie głównym czynnikiem leżącym u podstaw tworzenia się gejowskich i lesbijskich organizacji chrześcijańskich. Biorąc pod uwagę bezustanność chrześcijańskich represji wymierzonych w homoseksualistów, istnienie takich grup religijnych pośród tych, którzy przynajmniej teoretycznie powinni mieć lepsze rozeznanie, jest godne pożałowania – lecz zrozumiałe.
Ustanowienie progejowskich organizacji chrześcijańskich – owo pędzenie diabła Belzebubem – może zostać uznane za zasłużony policzek dla homofobicznych tradycjonalistów chrześcijańskich. Takie grupy mogą również odegrać pozytywną wspierającą rolę dla osób, którym sprawia trudność obchodzenie się z własną homoseksualnością z powodu ich homofobicznego dziedzictwa religijnego. Jednakże to rola tymczasowa, gdyż w ostatecznym rozrachunku negatywne implikacje gejowskiego uczestnictwa we wspólnocie chrześcijańskiej przewyższają jakiekolwiek pozytywne efekty.
Religijni geje cytują czasem ewangelię: "Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem" (J 8:7) – w nędznej próbie przezwyciężenia dezaprobaty chrześcijańskich homofobów. Lecz to wyraz bezsilności. Jest równoznaczne z przyznaniem się do winy, dowodzeniem, że dezaprobata jest usprawiedliwiona, lecz powinna być złagodzona, gdyż wszyscy są winni. Trudno wyobrazić sobie słabszą obronę.
Jak może jakakolwiek homoseksualna osoba działać w takiej sprzeczności z jej własnym interesem, by adoptować religię krzewiącą pogardę dla homoseksualistów i uczącą homoseksualistę czy homoseksualistkę tarzania się w nienawiści i żalu do samego czy samej siebie? Czy są sfrajerzeni podstępną retoryką "kochaj grzesznika, nienawidź grzechu", której używa część chrześcijańskich homofobów, by stonować swe zaprzaństwo? (Gdyby homofobi byli szczerzy, zaoferowaliby co najmniej pewne poparcie dla praw gejów miast ich moralnej dezaprobaty.)
Część kobiet dobrowolnie przyjmuje islam, najbardziej mizoginiczną z religii, zatem czemuż geje mieliby być bardziej odporni na tego rodzaju błędy? Lecz homoseksualni chrześcijanie idą dalej, ustanawiając odrębne organizacje, nawet zupełnie nowe kościoły, ochoczo przyjmując wiarę własnych ciemięzców. Np. MCC nazywa się "światowym towarzystwem kościołów chrześcijańskich, otwartym zwłaszcza na wspólnoty gejów, lesbijek, biseksualistów i transseksualistów na świecie", lecz możemy nazwać go najzwyczajniej kościołem gejowskim, występnym kościołem usiłującym zrekonstruować chrześcijaństwo bez homofobii.
Jeśli chrześcijaństwo myli się w kwestii homoseksualizmu, jak twierdzą chrześcijańscy geje, czy nie jest rozsądnie zapytać, jakie inne błędy tkwią w tej religii? Czy jest cokolwiek słuszne w chrześcijaństwie, cokolwiek warte zachowania? Chrześcijańscy geje nawet nie rozważają takich pytań. Inni – religijni lecz niechrześcijańscy – geje przyznają, że zorganizowana religia w ogóle i chrześcijańskie instytucje w szczególności są skażone u podstaw, lecz podkreślają wagę "prawdziwej wiary", cokolwiek by miało to znaczyć. Jednakże, jeśli ktoś akceptuje kwestie wiary jako takiej, skąd możemy wiedzieć, że chrześcijańscy bigoci nie mają w końcu racji? Jeśli odrzucamy racjonalną myśl na rzecz wiary, wówczas wszystko możliwe, w tym homofobia.
W obliczu potępienia homoseksualizmu przez Pismo, chrześcijańscy geje lubią robić zamieszanie wokół tłumaczeń, twierdząc, że Biblia potępia jedynie rozwiązłe homoseksualne zachowania, prostytucję, etc. Lecz w świetle rzeczywistej praktyki chrześcijańskiej, takie subtelności są tylko wielkim wykrętem, i kryją kolejne pytanie, z którym chrześcijańscy geje nigdy się nie mierzą: Co znaczy to, co jest spisane w tej starej kompilacji plemiennych legend, powszechnie znanej jako Biblia? Jaki interes, inny niż historyczny czy akademicki, mamy w jej oświadczeniach w kwestii homoseksualizmu czy na jakikolwiek inny temat?
Faktem jest, że geje byli i nadal są psychologicznie terroryzowani przez nieubłaganą chrześcijańską obsesję potępiania jakiegokolwiek seksualnego zachowania, którego celem nie jest tylko i wyłącznie reprodukcja. To, w parze z fundamentalnym założeniem - poczynionym przez wszystkie monoteizmy - że wiara religijna stanowi warunek sine qua non moralności i dobroci, prowadzi do potężnego emocjonalnego ataku wymierzonego w tych, którzy nie odpowiadają wzorcom i których moralny charakter jest wobec tego skażony.
Nawet popularny środek ekspresji, "Gejowska Duma", jest ledwo przeciwnym biegunem wstydu, który geje nauczeni są odczuwać przez chrześcijaństwo. Owa ekspresja pomyślana jest jako buntownicza, "wam-w-twarz", zastępując wstyd dumą, lecz tylko po to, by przypomnieć nam o wstydzie w celu przeciwstawienia się mu. W rzeczywistości, żadne z odczuć – ani wstyd, ani duma – nie jest właściwe. Osobista orientacja seksualna jest jedynie jednym z detali jego czy jej natury, z którego on czy ona nie ma powodu być dumny/-a czy zawstydzony/-a.
Jeśli istnieje piekło, z pewnością da się odnaleźć w tzw. ruchu eks-homoseksualistów, którego najbardziej znanym reprezentantem jest chyba organizacja Exodus. Gdy większość homoseksualnych organizacji chrześcijańskich usiłuje konstruować chrześcijaństwo akceptujące i otwarte dla gejów i lesbijek, ruch eks-homoseksualistów w pełni uznaje tradycyjne chrześcijańskie potępienie. Przesiąknięty fundamentalistycznym dogmatyzmem, twierdzi on, że homoseksualizm można wyleczyć, czy co najmniej kontrolować, przez wytrwałość w wierze chrześcijańskiej. Twierdzenie najdelikatniej mówiąc pseudonaukowe, gdyż wszelkie próby zmiany orientacji seksualnej niezmiennie kończyły się niepowodzeniem, poczynając od pierwszych, podjętych dziesiątki lat temu.
Exodus i podobne mu grupy używają typowego chrześcijańskiego żargonu "miłości" i "szacunku" dla osoby homoseksualnej, lecz ich fundamentalna pogarda jest oczywista. "Eks-homoseksualiści" z Exodusu i podobnych grup są strasznie żałośni. Co jakiś czas zdobią nagłówki gazet, gdy wypadają z wagonu, stając się, że tak powiem, eks-eks-homoseksualistami. Film dokumentalny One Nation under God z 1993 r. ukazuje dwóch mężczyzn, którzy byli przywódcami Exodusu i opuścili organizację po tym, jak zakochali się w sobie.
Żadna dyskusja o homoseksualizmie i chrześcijaństwie nie będzie pełna bez poświęcenia szczególnej uwagi kościołowi rzymskokatolickiemu, częściowo ze względu na jego centralne znaczenie w chrystianizmie, lecz także ze względu na naturę katolickiego kapłaństwa – w szczególności przymusowy celibat. Seksualne i fizyczne wykorzystywanie dzieci dokonywane przez członków katolickiego kleru i "pedofilia" wśród kapłanów zwróciły ogromną uwagę. Jak zwrócili uwagę niektórzy obserwatorzy, większość wykorzystywanych młodych mężczyzn było nastolatkami, więc właściwiej byłoby rzec o efebofilii. Lecz nawet biorąc na to poprawkę, nie dojdziemy jeszcze do często pomijanej kwestii kluczowej: gdy cała kasta ludzi jest podporządkowana "boskiemu" autorytetowi, lecz odmawia się jej podstawowej ludzkiej potrzeby – seksualności – wówczas próby spełnienia zakazanej potrzeby poprzez naruszenie autorytetu stają się nieuchronne. Kapłan jest rzekomo reprezentantem Boga w swej parafii. Nie powinno dziwić, że część kapłanów naruszy ten autorytet, aby otrzymać łaskę seksualną. Wraz z chrześcijańskim potępieniem przyjemności seksualnej w ogóle i homoseksualizmu w szczególności, otrzymujemy mieszankę wybuchową, której hierarchia katolicka nie może dłużej skrywać.
Katoliccy apologeci załamują ręce i potępiają gejowską "infiltrację" kleru, lecz ich protesty są zakłamane. Wysoki odsetek gejów wśród kapłanów katolickich był tajemnicą poliszynela od dłuższego czasu. Bez względu na to należy pamiętać, że ci kapłani, którzy wchodzą w relacje seksualne, w szczególności homoseksualne, mają współudział w kościelnej hipokryzji. Dziesięciolecia temu, gdy homofobia była w społeczeństwie silniejsza, kapłaństwo mogło być atrakcyjne dla niektórych młodych gejów jako droga ucieczki od represyjnej atmosfery i wszechogarniającej presji, by się ożenić, do bezpieczniejszego, bo czysto męskiego środowiska. Lecz dziś, na początku XXI w., gdy sytuacja gejów poprawiła się znacząco (w czym nie ma zasługi chrześcijaństwa), czy gej dość durny, by stać się katolickim klechą, zasługuje na choćby cień sympatii? Czy możliwe, by był nieświadomy absurdalności wyboru drogi życiowej oraz męki, jakiej mu to przysporzy? Nawet zwykły gej czy lesbijka, członek czy członkini kościoła katolickiego musi zacząć zadawać sobie pewne poważne moralne pytania – nie pytania o moralność seksualną, lecz raczej rozważania nt. intelektualnej uczciwości i zgody z samym/-ą sobą.
Sama nazwa związku katolickich gejów: Godność, zakrawa na zły żart. Autorytety rzymskiego katolicyzmu nadal dogmatycznie sprzeciwiają się jakiejkolwiek otwartej, uczciwej ekspresji homoseksualności; członkowie Godności pozostają zatem na fałszywej pozycji, uzurpując sobie status katolika, gdy de facto są krańcowo odrzuceni przez kościół. Niegodność byłaby o wiele właściwszą nazwą.
Naiwnym, usiłującym reformować kościół katolicki żądając, by księża mogli się żenić, czy, co jeszcze bardziej nieprawdopodobne, by kościół zaakceptował homoseksualizm, musimy postawić pytanie: Nawet gdyby to było możliwe, po cóż się kłopotać? Jaki jest cel prób reform instytucji, która jest i zawsze była obskurancka u samych swych podstaw?
W swej rozpaczliwej krucjacie o uznanie, chrześcijańscy homoseksualiści kompletnie przeoczyli korzyści, jakie niesie pozostanie społecznym outsiderem. Alienacja i odrzucenie, którym geje zazwyczaj są poddani, mają swój rewers – the cloud has its silver lining: unikalną możliwość obserwacji i bardziej obiektywnej krytyki większości, z której zostaliśmy wykluczeni; spojrzenie z zewnątrz, oferujące możliwość przemyślenia na nowo tego, co większość ludzi bierze za pewnik.
Zmuszony/-a przez uwarunkowania osobiste, by kwestionować seksualną normę przymusowej heteroseksualności, homoseksualista/-ka może obrócić swą pozycję osoby zmarginalizowanej we własną przewagę, a to przez poddawanie w wątpliwość innych z góry założonych wyobrażeń normalności, takich jak normalność wiary religijnej, patriotyzmu, czy powszechnie akceptowanych wyobrażeń w jakiejkolwiek innej sferze ludzkiej aktywności: politycznej, społecznej, artystycznej, estetycznej etc. Chrześcijański homoseksualista trwoni jednak tę okazję, prąc w przeciwnym kierunku, prosto w ramiona banału i konformizmu. Obsesja dowodzenia, że Biblia nie jest w rzeczywistości homofobiczna, służy tylko legitymizowaniu biblijnego fetyszyzmu, głównej przyczyny naszych problemów.
Przyjaciel wyraził to następującymi słowy:
"Uciążliwa świadomość mej "odmienności", choć stanowi przyczynę ogromnego cierpienia, bez względu na to pozwoliła mi zobaczyć świat w nowym świetle, rozwinąć szczególną wrażliwość, która okazała się być bardzo użyteczna w mym poszukiwaniu osobistej filozofii i w moim życiu w ogóle. Dała mi zdolność myślenia bardziej niezależnie i krytycznie."
David Rand
tłumaczenie: Paweł Michał Bartolik
Tłumaczenie ukazało się na stronie Viva Palestyna (viva-palestyna.pl).