Niemiec: Nie chcemy wojny z religią

[2008-10-06 17:54:43]

Z Szymonem Niemcem - lewicowym działaczem środowiska walczącego o prawa osób homoseksualnych i politykiem Unii Lewicy III RP - rozmawia Przemysław Prekiel.

Panie Szymonie, jak to jest z Polskimi homoseksualistami? Ile ich jest, jak są traktowani?

Nikt do tej pory nie policzył osób homoseksualnych w Polsce. Zresztą, nie sądzę, aby było to w ogóle możliwe. Możemy opierać się na przybliżonych szacunkach wynikających ze statystyki. Badania mówią, że w każdej populacji odsetek osób o orientacji homoseksualnej wynosi od 5 do 7 proc. Przyjmując polskie realia możemy uznać, że mamy do czynienia z około 2 600 000 osobami homoseksualnymi w skali kraju. Oczywiście liczba ta będzie się zmieniać w zależności od tego, jakie kryteria orientacji seksualnej przyjmiemy za wyjściowe. Sześciostopniowa skala Kinsey'a daje dość duże pole do popisu w tej materii. Jeżeli zaś chodzi o to jak osoby homoseksualne są traktowane w naszym kraju, to znowu powołując się na badania można przyznać bez ogródek, że jest źle. Ponad 60 proc. ankietowanych zetknęło się z przemocą z powodu swojej orientacji seksualnej – jeżeli wierzyć raportowi przygotowanemu przez Lambdę Warszawa i Kampanię Przeciw Homofobii.

Jakie Pan sam ma negatywne doświadczenia z przejawami nietolerancji? Czy są one częste, czy może idzie ku lepszemu?

Moje indywidualne odczucia i doświadczenia z konieczności są bardzo subiektywne. Jestem osobą publiczną, która ujawniła się po raz pierwszy w 1998 roku – tracąc przy tym pracę z powodu orientacji seksualnej, pracę której nomen omen nie odzyskałem do dzisiaj. W latach 1998–2005 fizyczne ataki na mnie i na mój dom zdarzały się stosunkowo często. Mogę bez przesady powiedzieć, że wzywałem Policję przynajmniej raz w tygodniu. Doliczyć do tego należy trzy próby zabójstwa i jedno podpalenie. Po moim pobycie w szpitalu w 2005 roku, po którym wycofałem się z aktywnego życia medialnego, liczba ataków spadła i obecnie Policja nie ma ze mną już takiego urwania głowy. Jednak mimo to nadal przyznanie przeze mnie, że czuję się bezpiecznie, byłoby brawurą i grubą przesadą. Proszę pamiętać również, że jestem osobą żyjącą w Warszawie – dużej metropolii, gdzie łatwiej zachować anonimowość w tłumie. Moja orientacja seksualna nie jest już tematem pierwszych stron gazet, mój wygląd uległ sporej zmianie od 2005 roku, więc nie jestem już tak rozpoznawalny jak było to wcześniej.

Gdzie widzi Pan głównego wroga dla homoseksualistów w ogóle a gdzie sojusznika?

Największym wrogiem osób homoseksualnych jest brak edukacji i kumulowana agresja. To truizm, ale potwierdzany wielokrotnie przez obserwacje i doświadczenia. Brak podstawowej, elementarnej nieraz wiedzy o życiu seksualnym człowieka, wzmocniony przez polityków wykorzystujących starą sztuczkę „wewnętrznego wroga”, powoduje kumulowanie się agresji w tych ludziach, którzy z powodów ekonomicznych i społecznych odczuwają dyskomfort i wykluczenie. W ich głowach rodzi się pytanie „Kto odpowiada za to, że jest mi źle?”, a uczynni psychopaci podsuwają im gotową odpowiedź. Taką odpowiedzią w 1968 roku byli Żydzi, a w 2005 zaczęli być homoseksualiści. Stąd wzięła się słynna „homoseksualna propaganda” i „różowe lobby”. Wskazywanie palcem konkretnych sił politycznych chyba nie jest tutaj potrzebne.

Jeżeli natomiast mówimy o sojusznikach, to proszę mi wybaczyć, ale w polskich realiach nie widzę żadnej siły politycznej gotowej naprawdę i realnie stanąć po stronie osób homoseksualnych. Nie ma presji społecznej do zajęcia się problematyką osób wykluczonych. Ideały lewicowe są marginalizowane i spychane do pudełka z napisem „lewactwo”. Tym samym zarówno partie parlamentarne, jak i te pozaparlamentarne traktują problemy osób homoseksualnych jako przysłowiowy kwiatek do kożucha. Obserwując kolejne zdrady ze strony SLD czy fasadowe hasła SdPl, trudno mi uwierzyć, że zaszła w tych partiach jakakolwiek zmiana. Ale pozostaje mi mieć nadzieję, że się mylę. Wracając do tematu sojuszników, to moim zdaniem jedynym sojusznikiem osób homoseksualnych w Polsce są same osoby homoseksualne. Jeżeli nie nauczą się one jedności, solidarności i współpracy, nigdy nie wyjdą poza puste słowa i marne gesty.

Zarówno Panu jak i całego ruchowi LGBT sfery klerykalno-prawicowe zarzucają szerzenie nietolerancji, pogardy dla katolików czy promocji „dewiacji”. Jak Pan to skomentuje?

Cóż, z przykrością obserwuję, jak pan Robert Biedroń, osoba tytułująca się samozwańczo liderem środowiska homoseksualnego, w niewybredny sposób atakuje osoby wierzące. Takie osoby są w naszym środowisku i temu zaprzeczyć nie można. Z drugiej jednak strony, jest ogromna rzesza osób LGBT, które albo są praktykującymi rzymskimi katolikami, albo wyznają inną wiarę. I one nie chcą ani wojny z kościołem rzymskim, ani z jakąkolwiek formą religii w ogóle. Od dłuższego czasu obserwuję powoli budzący się nurt w moim środowisku, który dąży raczej do zasypywania różnic, niż do ich pogłębiania.

Jeżeli chodzi o zarzuty pod adresem środowiska, to zawsze przypomina mi się cytat nomen omen biblijny o belce we własnym oku. Najłatwiej jest bowiem oskarżać kogoś o własne przywary i błędy. To nie osoby LGBT w naszym kraju wołają o przywrócenie stosów, obozów reedukacji czy zamkniętych ośrodków leczenia. To nie osoby LGBT rzucają kamieniami, butelkami z benzyną, nie machają nożami i nie strzelają do katolików czy konserwatystów. Proszę znaleźć w ciągu ostatnich 10 lat przypadek, w którym to w Polsce osoby homoseksualne zaatakowały pokojową demonstrację religijną lub konserwatywno-prawicową. Naprawdę trudno tutaj mówić o szerzeniu nietolerancji czy pogardy w sytuacji, w której samemu się jest jej ofiarą. Co do dewiacji, to z politowaniem zawsze pytam, czy znajdzie się w Polsce lekarz psychiatra lub seksuolog, który poda mi w końcu numer statystyczny jednostki chorobowej o nazwie homoseksualizm? Dopóki takiego nie ma, nie można mówić o dewiacji czy zboczeniu seksualnym.

Nie odnosi Pan wrażenia, że oprócz gejów i lesbijek w Polsce grupą bardziej poszkodowaną przez los, system są ludzie biedni, niedożywieni, żyjący poniżej minimum socjalnego? Jest ich wszak więcej już homoseksualistów, a poziom wykluczenia zdaje się być większy...

Panie redaktorze, w Polsce jest wiele grup osób poszkodowanych przez los, system, innych ludzi. Są osoby wykluczane ze społeczeństwa z powodu koloru skóry, wiary, przynależności etnicznej, stopnia niepełnosprawności, płci, czy w końcu wymienionego przez Pana statusu majątkowego. I każda z tych grup zasługuje na to, by jej problemy rozwiązać. Natomiast gorąco sprzeciwiałbym się próbom priorytetyzowania tych grup pod kątem ważności problemów. Każdy problem jest ważny – i każdym należy się zająć.

Na przestrzeni ostatnich lat, zwłaszcza po wejściu Polski do UE daje się zauważyć większe zainteresowanie ruchem LGBT, czy nasza tolerancja idzie w dobra stronę?

Nie, zdecydowanie nasza tolerancja nie idzie w dobrą stronę. Przede wszystkim nasza tolerancja idzie w stronę obojętności na krzywdę. Odpowiedzi ankietowanych zmierzają z punktu: „Jestem za odebraniem im praw publicznych” do „Mam w nosie co się z nimi stanie”. To nie jest droga do tolerancji, ale do apatii. Media rzeczywiście w ostatnim czasie podchwyciły znowu wątek osób homoseksualnych i pojawia się coraz więcej dobrych tekstów. Jednak są to cały czas teksty o charakterze sensacyjnym w przypadku prasy mainstreamowej lub socjologicznym umieszczanych w prasie niszowej. Do poziomu innych krajów UE brakuje nam wiele.

Ostatnie przypadki czy to związków kazirodczych, czy głośnych gwałtów ojców na własnych dzieciach, dają do myślenia - przecież to nie byli homoseksualiści, a mimo to to Wy jesteście oskarżani o dewiacje, zboczenia... Widać, że częściej tych zbrodni dopuszczają się osoby hetero...

Tutaj znowu opieramy się na zwykłej statystyce. Osoby nieheteronormatywne nie są ani mniej, ani bardziej podatne na dewiacje seksualne. A ponieważ statystycznie osób tych jest mniej w społeczeństwie, tak więc i przypadki dewiacji zdarzają się rzadziej w porównaniu do całej puli społecznej. Oczywiście dla mediów przypadki dewiacji i patologii w połączeniu z nieheteronomatywną orientacją seksualną są ciekawsze, więc słychać o nich głośniej. Jednak warto tutaj przypomnieć, że ponad 90 proc. przypadków gwałtów i przemocy na tle seksualnym zdarza się w rodzinach uchodzących potocznie za „normalne”.

Jest Pan również politykiem Unii Lewicy. Jakie są priorytety Waszej partii i z kim zamierzacie współpracować?

Podstawowym priorytetem Unii Lewicy jest dążenie do realizacji programu partii. W tym celu partia na bieżąco stara się oceniać i reagować na zmiany w życiu politycznym naszego kraju. Co do pytania o możliwości współpracy, to jesteśmy otwarci na inne środowiska lewicowe, jednak decyzję o konkretach pozostawmy Radzie Krajowej, która jest do takich działań upoważniona statutem.

Jak Pan ocenia obecną kondycję lewicy w Polsce? Jest szansa na jej trwałą odbudowę?

Trudno dzisiaj mówić o istnieniu realnej lewicowej siły w naszym kraju. Lewica rozbiła się i podzieliła tak dramatycznie, że jej odbudowa zajmie wiele lat. Jestem jednak optymistą i wierzę, że pewnego dnia się to uda.

Kogo uważa Pan za swojego idola, osobę z której warto czerpać wzorce?

Wiele postaci w moim życiu było dla mnie na pewnym jego etapie idolami. Od dłuższego jednak czasu wsłuchuję się w słowa Wielebnego doktora Martina Luthera Kinga Juniora – pastora, który umiał pogodzić swoją wiarę i powołanie z zaangażowaniem politycznym i społecznym, jednocześnie nie dopuszczając do klerykalizmu we własnych szeregach. Pokazał on, że można być osobą głęboko wierzącą i jednocześnie chronić rozdział kościoła i państwa walcząc o prawa jednostki do życia wedle własnych zasad. Myślę, że jego słynne przemówienie „I have a dream” nie utraciło nic ze swojej aktualności i do dzisiaj może stanowić ważną wskazówkę dla wielu ludzi. Jego pozostałe kazania również są dla mnie wielkim źródłem przemyśleń i motywacji do działań.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku