Konat: Starych recept czar, czyli rzecz o Rudolfie Hilferdingu

[2009-01-29 08:19:06]

Kapitalistyczna gospodarka-świat trzeszczy w szwach. Od najbardziej przyziemnego poziomu mikro – przedsiębiorca, który nie może dostać pożyczki na bieżącą działalność albo gospodarstwo domowe, grzęznące w kredytach hipotecznych, po warstwę makro – kraj czy wręcz całe grupy państw. Coraz częściej słychać, że konieczny jest nowy paradygmat. Gdzie go jednak szukać? Od czego zacząć? Najlepiej od fundamentów, czyli analizy zasad, na których zbudowano kapitalizm, a które – zasadniczo niezmienione – trwają do dłuższego niż się zwykle przyznaje czasu. Jednym z najlepiej opisujących te fundamenty prądów myślowych jest bez wątpienia ekonomia marksistowska, do której najwybitniejszych reprezentantów zaliczał się Rudolf Hilferding, austriacko-niemiecki ekonomista i polityk.

Lekarz, dziennikarz, polityk

Jeden z najwybitniejszych teoretyków marksizmu urodził się w 1877 roku w Wiedniu. Studiował na Uniwersytecie Wiedeńskim medycynę, a także historię, ekonomię i filozofię. Poznał wówczas młodych socjalistów wiedeńskich, takich jak Karl Renner, Otto Bauer czy Max Adler. Później wspólnie zapiszą się w historii jako twórcy austromarskizmu. Od 1902 roku Hilferding współpracował z SPD-owskim czasopismem "Die Neue Zeit", co zaowocowało długoletnią przyjaźnią z Kautsky'm. Z jego rekomendacji został wykładowcą ekonomii i historii gospodarczej na kursach SPD w Berlinie. Wkrótce na stanowisku tym zastąpiła go Róża Luksemburg. Hilferding pełnił obowiązki redaktora czołowego organu prasowego SPD Vorwärts aż do 1915 roku, w międzyczasie pisząc najważniejsze prace – "Böhm-Bawerk o marksowskiej teorii wartości" (1904) oraz "Kapitał finansowy" (1910).

Podczas I wojny światowej zajął stanowisko pacyfistyczne. Sprzeciwiając się prowojennej polityce Burgfrieden poparł lewicowy rozłam w SPD i w 1918 r przyłączył się do Niezależnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (USPD). Przez kolejne trzy lata był redaktorem naczelnym dziennika USPD – "Die Freiheit" i zajmował poczesne miejsce wśród przywódców tej partii. Wkrótce otrzymał obywatelstwo niemieckie i został członkiem Rady Gospodarczej Rzeszy, a w najgorszym dla powojennej niemieckiej gospodarki roku 1923 – już po powrocie do SPD – był krótko ministrem finansów, odnosząc pewne sukcesy w stabilizowaniu marki. W 1933 roku – w związku z dojściem nazistów do władzy – Hilferding, jako prominentny socjalista i Żyd, zmuszony został do emigracji. Udał się najpierw do Zurychu, a w 1939 r. do Francji, gdzie został aresztowany przez władze Vichy i w lutym 1941 r. wydany Gestapo. Przewieziony do jej paryskiej siedziby, torturowany, zmarł niedługo potem.

Piękno opisu - piękno ekonomii

Wróćmy jednak do kryzysu. Doskonałe narzędzia do analizy jego przyczyn daje opus magnum Hilferdinga – "Kapitał finansowy". Powstałe w zasadniczej części jeszcze w 1905 roku prawie ośmiuset stronicowe dzieło napisane jest porywającym stylem, który sprawia, że czyta się je bez mała jak powieść. Tyle tylko, że łzawych i mdłych bohaterów literackich zastępują pełnokrwiste kategorie ekonomiczne. Oto jak Hilferding streszcza historię pieniądza od zarania kapitalizmu po czasy autorowi współczesne:

"Pieniądz występujący w olśniewającej postaci złota to pierwsza gorąca miłość młodego kapitalizmu. Teoria merkantylistyczna jest jego brewiarzem miłosnym. Jest to namiętność silna i wielka, opromieniona całym blaskiem romantyzmu. Pragnąc gorąco mieć kochankę dokonuje on wszelakich czynów, odkrywa nowe części świata, prowadzi coraz to nowe wojny, tworzy nowoczesne państwo i z romantycznego entuzjazmu niszczy podstawę wszelkiego romantyzmu – średniowiecze. Dorasta i staje się mądrzejszy. Teoria klasyczna uczy go lekceważyć pozory romantyzmu i zadomowić się solidnie we własnym ognisku rodzinnym, w kapitalistycznej fabryce. Ze strachem spogląda na ofiarne szaleństwa młodości, które kazały mu gardzić szczęściem domowym. Ricardo poucza go o szkodach kosztownej miłostki ze złotem. (...) Na papierach, banknotach i wekslach wypisuje teraz listy odmowne do kochanki. (...) Ale potrzeby jego wraz z wiekiem stają się coraz to bardziej wyrafinowane. Użył młodości, kosztowna i wyczerpująca namiętność już mu nie sprawia przyjemności, przejmują go mistyczne dreszcze; jedynie wiara daje szczęście. (...) Stopniowo poczyna rozumieć charakter tej, której się boi, a której jednak opuścić nie może. Co prawda rezygnuje z daremnego dążenia do wyrzeczenia się jej i z większą niż kiedykolwiek zazdrością usiłuje ją zatrzymać, a zwłaszcza przeszkodzić jej niebezpiecznej skłonności do podróży zagranicznych. Jednak coraz bardziej umacnia się jego panowanie i coraz mniej daje się on teraz spętać złotymi więzami. Kochanka, kiedyś tak wymagająca, uczy się być skromną i w końcu poprzestaje na roli trzymania się w rezerwie, kiedy nowe rozczarowania każą niepoprawnemu szukać u niej schronienia." (ss. 555-557)

Chyba tylko wyzuci z wszelkiej wrażliwości na piękno słowa matematycy, których liczne grono – z niemałą szkodą dla tej par excellence społecznej nauki – okupuje od półwiecza katedry ekonomii na całym świecie, nie uznaliby doskonałości analizy zjawisk gospodarczych przeprowadzonej w tak znakomity literacko sposób.

Giełda, spekulacja, kryzys

Jednak to nie za sprawą kwiecistego stylu Rudolf Hilferding przeszedł do historii. Wśród licznych aspektów ekonomii marksowskiej omawianych w tym dziele, poczesne miejsce zajmują analizy tego, co nazywamy dziś rynkami finansowymi, a zwłaszcza – bardziej już konkretnie – rynkiem kapitałowym. Szczególnym przedmiotem zainteresowania jest mechanizm giełdowy, a w dobie kryzysu finansowego znaczenia nabierają zwłaszcza tezy Hilferdinga dotyczące mechanizmu spekulacji.

"Kupno i sprzedaż towarów jest zjawiskiem społecznie niezbędnym. W gospodarce kapitalistycznej dzięki temu zjawisku społeczeństwo ma zapewnione warunki bytowe. Jest to conditio sine qua non tego społeczeństwa. Nie można tego powiedzieć w żadnym razie o spekulacji (...). Zmiana posiadania, stała cyrkulacja nie wywiera wpływu na stworzone już raz przedsiębiorstwo. Produkcja i dochód z niej płynący nie zostają naruszone przez to, że zlecenia na ten dochód przechodzą z rąk do rąk. Wartość dochodu również nie ulega zmianie pod wpływem zmiany cen akcji. (...) Kupno i sprzedaż tych zleceń na procent jest zatem (...) tylko przesunięciem w podziale własności prywatnej i nie ma żadnego wpływu na produkcję lub na realizację zysku (tak jak przy sprzedaży towarów). Zyski i straty przy spekulacji (...) nie są udziałem w wartości dodatkowej, wynikają jedynie z wahań oceny udziału w wartości dodatkowej, przypadającego z przedsiębiorstwa na akcjonariusza. Wahana te, jak jeszcze zobaczymy, mogą nie wynikać ze zmian zrealizowanego naprawdę zysku. (...) Podczas gdy klasa kapitalistów jako taka przywłaszcza sobie bez ekwiwalentu część pracy proletariatu i w ten sposób osiąga swój zysk, to spekulanci zyskują tylko jeden kosztem drugiego." (ss. 263-264)

Powyższej diagnozie Hilferdinga można zarzucić jedynie to, iż nie przewiduje epoki finansjeryzacji. Za jej sprawą, przy – jak słusznie zauważył – ograniczonej ilości pieniądza (który jest w gospodarce zasobem), obracający przez dłuższy czas wciąż tymi samymi środkami spekulanci zjednoczeni we wspólnym pędzie do zysków, nie będących żadną miarą efektem pracy, sięgnęli wreszcie po fundusze z gospodarki realnej i kieszeni zwykłych obywateli. Na tym jednak nie koniec listy szkód, jakie wyrządza (zarówno kiedyś, jak i dziś) uzależnienie działalności ekonomicznej od sektora finansowego. "Niepewność spekulacji wywołuje jednak również inne zjawisko; powstaje możliwość wpływania na kierunek spekulacji, możliwość "porywania za sobą" małych spekulantów przez wielkich. Ponieważ spekulant nie wie nic (często ma ogólne pojęcie, w każdym razie nie wie nic konkretnego), więc kieruje się zewnętrznymi przejawami, nastrojem, ogólnym pędem na rynku. Można jednak te nastroje wywoływać i rzeczywiście wywołują je wielcy spekulanci uchodzący w dodatku, słusznie lub niesłusznie, za wtajemniczonych." (s. 270)

Z niewielką przesadą można zatem powiedzieć, iż Hilferding w jednym zdaniu wyłożył zasadę asymetrii informacji na rynkach finansowych i rozprawił się z tzw. analizą techniczną, na kilkadziesiąt lat przedtem, zanim jeszcze pierwszą naukowo potwierdzono, a drugą wymyślono. Tymczasem kwestię naśladowania dużych spekulacji przez małych "inwestorów" rozwinął w następujący sposób.

"Równocześnie (...) uwydatnia się wielkie znaczenie tych, którzy im ["wielkim kupcom papierów wartościowych" – GK] towarzyszą w spekulacji, tj. outsiderów, czyli publiczności. Zyski i straty zawodowych spekulantów mogą się wzajemnie równoważyć; lecz szeroka publiczność, która podąża w kierunku wskazanym przez wielkich spekulantów i trzyma się jeszcze tej drogi, gdy tamci już dawno wycofali się z osiągniętymi zyskami, ci naiwni, którzy wierzą, że teraz dla nich nadeszła chwila, aby wziąć udział w korzyściach, jakie przynosi wysoka koniunktura – oni to właśnie muszą ponieść straty i muszą płacić przy każdej zmianie koniunktury lub nawet tylko przy zmianie nastroju na giełdzie różnicę, na której zgarnięciu kończy się "produkcyjna działalność" spekulacji." (ss. 271-272)

Również w tym miejscu diagnoza pozostaje tak samo aktualna, jak w chwili jej powstania. Różnica jest tylko jedna. Dzisiaj kapitał finansowy, który wciąż się rozwija i uczy, zrozumiał doskonale, iż nawet najliczniejsze grono drobnych giełdowych "ciułaczy" nie zaspokoi jego niepohamowanego apetytu. Dlatego też znalazł instytucjonalne rozwiązania, które pozwalają na wciągnięcie w ten proceder en masse milionów nieświadomych. W Polsce – dokładnie dekadę temu – nazwano to "reformą systemu emerytalnego". Właściwym dopełnieniem powyżej przytoczonego akapitu będzie opis panującego ponoć wśród graczy giełdowych "ducha przedsiębiorczości", który Hilferding demaskatorsko nazywa "psychiką spekulanta".

"Psychika spekulanta jest w rzeczywistości prymitywna pomimo wszelkich wysiłków jej wielbicieli, by w tej psychice odkryć wszelakie tajemne zdolności jasnowidzące i romantyczne plany ulepszania świata. Dlatego właśnie zmianę w zachowaniu publiczności spekulującej wyjaśnić pozwala komunał, powtarzany przez przeciętnego przedstawiciela świata kapitalistycznego: mądry człowiek po szkodzie. Owe masowe psychozy, jakie stwarza spekulacja na początku ery kapitalistycznej, owe błogosławione czasy, kiedy każdy spekulant uważał się za Boga, który z niczego tworzy świat, minęły, jak się zdaje, bezpowrotnie. (...) [W]szystko (...) ustępuje wobec otwartej pogoni za zyskiem (…), który kończy się krachem (...). Odtąd zniknęła wiara w cudowną moc kredytu i giełdy, piękny (...) kult (...) skapitulował wobec świadomości, która nie chce już wierzyć w niepokalane poczęcie z ducha spekulacji, lecz uważa za naturalne to, co jest naturalne, wiarę zaś pozostawia głupim, których jeszcze wciąż nie brak. Giełda utraciła swoich wiernych, a zachowała tylko swych kapłanów, którzy z wiary innych czynią swój interes. Skoro wiara stała się interesem, interes wiary coraz bardziej się kurczy." (ss. 600-601)

Czyżby Hilferding się pomylił? Pisze przecież o "masowych psychozach", określanych dziś eufemistycznie mianem "baniek giełdowych", w czasie przeszłym, jak gdyby to były zjawiska dawno minione. Trzeba jednak pamiętać, że wierzył on, iż świat zrzuci brzemię kapitalizmu: skoro Marks i jego następcy obnażyli całe zło i nieracjonalność tej formacji społeczno-ekonomicznej, to nie da się już nigdy powrócić do tej samej, dziewiętnastowiecznej rzeki. Rozwój wiedzy i ogólny postęp będą kroczyć aż do ostatecznego sukcesu. Trudno mu mieć za złe, że nie przewidział ideologii neoliberalizmu, której udało się wzmocnić kapitalistyczny ład na kilka dziesięcioleci.

Na czym jednak zasadza się istota spekulacji? Jak możliwy jest ten "zaklęty krąg" pomnażania zysku?

"W istocie spekulacji, którą cechują zmieniające się stale nastroje i oczekiwania (zmiany te wynikają nieuchronnie z niepewności), tkwi to, że ona sama stale powoduje zmianę stosunku popytu i podaży, co z kolei wpływa na zmianę ceny. Każda jednak zmiana ceny w tej dziedzinie jest znowu bodźcem do spekulacji, do nowego angażowania się i zmieniania pozycji, a w rezultacie do zmian popytu i podaży. W ten sposób spekulacja zawładnąwszy papierami wartościowymi stwarza dla nich stale chłonny rynek (...)" (s. 269)

A gdyby spróbować zaradzić złu poprzez upowszechnienie własności kapitału i "demokrację drobnych właścicieli"?

"Podczas gdy według drobnomieszczańskiej teorii akcje mają oznaczać "demokratyzację kapitału", to drobnomieszczańska praktyka – wciąż jeszcze bardziej rozsądna – stara się ograniczać do tego, by akcje posiadali jedynie sami kapitaliści. Przedstawiciele wielkokapitalistycznej praktyki chętnie podpisują się pod tymi ostrzeżeniami z miłym samopoczuciem, że niewiele one pomogą." (s. 282)

Hilferding ujawnia swoisty paradoks sytuacji, gdy akcjonariuszami są pracownicy. Z jednej strony powinna to być (jak to się zresztą często przedstawia w wolnorynkowej propagandzie) szansa na demokratyzację kapitalistycznych zysków i kapitalizmu jako systemu gospodarowania w ogóle. Jednak w praktyce posiadanie udziałów nie tylko nie idzie w parze z uspołecznieniem funkcjonowania danego przedsiębiorstwa, ale przeciwnie: przynosi jednynie wspomniane wcześniej zagrożenia stania się giełdową "płotką", narażoną na straty w grze wielkich o wielkie zyski. Kapitaliści bardzo chętnie widzą swoich robotników w roli drobnych akcjonariuszy. Gdyby jednak tamci chcieli czegoś więcej, lub – co gorsza – zapragnęli stać się realnymi właścicielami zakładów pracy, napotykają na zdecydowany opór, jak to miało miejsce np. w Szwecji w latach 70. XX w.

Warto przytoczyć tutaj jeszcze jeden krótki ustęp "Kapitału finansowego", w którym autor przypomina o wiecznie przemilczanej przez media głównego nurtu użyteczności giełdowego krachu, o której z pewnością nie zapomnieli najwięksi gracze światowych giełd. Zapewne dopiero po ustabilizowaniu (jeśli takowe nastąpi) kapitalistycznej gospodarki-świata będziemy świadkami niemałej liczby cichych acz zawrotnych "karier" giełdowych.

"Potęga ich [wielkich kapitalistów – GK] kapitału umożliwia im też dokonywanie interwencji, za które każą sobie jeszcze dziękować: mogą w czasie kryzysu lub paniki przejmować papiery, by potem, gdy znów powrócą normalne warunki, sprzedawać je z zyskiem." (s. 280)

Imperializm kapitału finansowego

Poza wszystkim jednak, Rudolf Hilferding znany jest jako najwybitniejszy – obok Róży Luksemburg – teoretyk imperializmu. Tutaj również jego diagnozy wyprzedzają o całe dekady prace modnych obecnie badaczy. Dostrzegł to między innymi wybitny amerykański ekonomista, Paul M. Sweezy, w trzydzieści lat po wydaniu "Kapitału finansowego" umieszczając fragment z tego dzieła jako specjalny, podsumowujący dodatek do swojej epokowej pracy – "Teorii rozwoju kapitalizmu". "Kapitał finansowy pragnie nie wolności, lecz panowania. Nie ma on żadnego zrozumienia dla samodzielności indywidualnego kapitalisty, domaga się jedynie jego skrępowania. Brzydzi się anarchią konkurencji i chce organizacji, co prawda tylko po to, aby móc na coraz większą skalę podejmować konkurencję. Ale dla przeprowadzenia tego, dla utrzymania i zwiększenia swej przewagi potrzebuje państwa, które za pomocą swej polityki celnej i taryfowej ma mu zabezpieczyć rynek krajowy oraz ułatwić zdobycie rynków zagranicznych. Potrzebuje on państwa politycznie potężnego, które w swej polityce handlowej nie musi troszczyć się o sprzeczne interesy innych państw. Potrzebuje on wreszcie państwa silnego, które broni jego interesów finansowych za granicą i wykorzystuje swoją siłę polityczną, aby od państw mniejszych wymusić korzystne umowy dostaw i korzystne umowy handlowe. Potrzebuje on takiego państwa, które wszędzie w świecie może interweniować po to, aby cały świat przemienić w sferę lokaty swego kapitału finansowego. Dalej kapitał finansowy potrzebuje państwa, które jest dosyć mocne, aby mogło prowadzić politykę ekspansji i anektować nowe kolonie. (...) Kapitał finansowy (...) żąda polityki siły bez żadnych ograniczeń (...)." (ss. 691-692)

Jeszcze dzisiaj wielu komentatorów o kapitalistyczne kryzysy chciwości oskarża państwo, podobno stojące na drodze ich fetyszowi – "prawdziwie wolnemu rynkowi". Szkopuł w tym, że sam kapitał finansowy potrzebuje, więcej – żąda, interwencji państwa, którą zresztą najczęściej uzyskuje i bez skrupułów wykorzystuje dla własnych interesów. Nieprawdą jest zatem, jakoby za obecny kryzys, którego zapalnikiem było załamanie systemu kredytów subprime w USA, winę ponosiło państwo, a zwłaszcza – sami kredytobiorcy, czyli zwykli obywatele. Ci ostatni – korzystający z zalewającego ich morza kredytów, na które popyt kapitalizm budował przez lata, wpychając do głów mity o "klasie posiadaczy", czy inne American dreams – są w rzeczywistości jedynie niewinnie posądzanymi ofiarami. Co się natomiast tyczy samych kredytów, Hilferding wypowiada się nader dobitnie.

"Tak samo w swoich udoskonalonych formach kredyt jest przeciwstawny kapitalizmowi, jest on organizacją i kontrolą wobec anarchii. Pochodzi on więc z socjalizmu, który został dostosowany do społeczeństwa kapitalistycznego, jest oszukańczym, kapitalistycznie zaadaptowanym socjalizmem. Uspołecznia pieniądze wielu do użytku niewielu. W swoich początkach otwiera nagle przed rycerzem kredytu olbrzymie perspektywy: wydaje się, że padły bariery produkcji kapitalistycznej – majątek prywatny; wydaje się, że cała zdolność produkcyjna społeczeństwa jest do dyspozycji jednostki. Kręci mu się w głowie, ale on sam również kręci i zawraca głowę innym." (s. 363)

Powróćmy jednak do wpływu kapitału finansowego na kształtowanie imperializmu.

"Starzy zwolennicy wolnego handlu wierzyli w wolny handel nie tylko jako w najwłaściwszą politykę gospodarczą, lecz również w wolny handel jako w początek ery pokoju. Kapitał finansowy wiarę tę dawno utracił. Nie uznaje on harmonii interesów kapitalistycznych i wie, że walka konkurencyjna staje się coraz bardziej walką sił politycznych. Ideał pokoju blednie, ideę humanitaryzmu zastępuje ideał wielkości i siły państwa. (...) Ideałem wydaje się teraz zabezpieczenie własnemu narodowi panowania nad światem, a dążenie to jest równie nieograniczone, jak dążenie kapitału do zysku, z którego się wywodzi. Kapitał staje się zdobywcą świata i z każdym nowym krajem zdobywa on nową granicę, którą trzeba będzie znowu przekroczyć. Dążenie to staje się koniecznością gospodarczą, gdyż każde zahamowanie obniża zysk kapitału finansowego, zmniejsza jego zdolność konkurencyjną, a w końcu może zmusić mniejszy obszar gospodarczy do płacenia haraczu na rzecz obszaru większego. (...) Ekonomiczne uprzywilejowanie monopolu znajduje swe odbicie raczej w uprzywilejowanym stanowisku, jakie ma przypaść własnemu narodowi. Wydaje się, że naród ten jest narodem wybranym spośród wszystkich innych. Ponieważ podbój innych narodów odbywa się przemocą, a więc drogą bardzo naturalną, narodowi panującemu wydaje się, że panowanie to zawdzięcza swoim szczególnym właściwościom rasowym. W ideologii rasistowskiej powstaje więc, oparte rzekomo na naukach przyrodniczych, zamaskowane uzasadnienie dążenia do władzy ze strony kapitału finansowego, który w ten sposób udowadnia stwierdzoną przez nauki przyrodnicze zależność i konieczność swoich działań. Miejsce demokratycznego ideału wolności zajął oligarchiczny ideał panowania." (ss. 693-694)

Odnajdujemy tu prognozę imperialistycznego rasizmu hitlerowskich Niemiec, ale także trafną przepowiednię współczesnego ładu, określanego eufemistycznie mianem Pax Americana. Hilferding, podobnie jak współcześnie Immanuel Wallerstein, opisuje formowanie się imperium-świata, którego podstawowym warunkiem jest niekończąca się ucieczka do przodu, czyli permanentna akumulacja kapitału. Czy bowiem słowa Hilferdinga nie komentują właściwie panowania konsensu waszyngtońskiego, w konsekwencji którego państwa rozwijające się na każdego dolara pomocy, jaką dziś otrzymują, muszą zapłacić aż 13 w ramach "spłaty długów"? Taki jest oto "skutek uboczny" globalizacji, która okazuje się być w dużym stopniu jedynie kolejnym wcieleniem dobrze znanego imperializmu. Dochodzimy tym samym do opisu podstawowych cech imperialistycznej postaci kapitalizmu.

"[Imperialista – GK] [t]wardym, jasnym spojrzeniem ogarnia mieszaninę ludów i ponad nimi wszystkimi widzi swój własny naród. Naród ten rzeczywiście istnieje i żyje w państwie potężnym, w państwie coraz potężniejszym i coraz większym, a jego wywyższeniu imperialista poświęca wszystkie swe starania. Zyskuje przez to podporządkowanie interesów jednostki wyższym interesom ogółu, co stanowi warunek wszelkiej żywotnej ideologii społecznej. Obce ludowi państwo i sam naród łączą się w jedną całość, a idea narodowa służy polityce jako siła napędowa. Przeciwieństwa klasowe zniknęły, zniosła je bowiem służba ogółowi. Walkę klas, która jest dla warstw posiadających niebezpieczna i beznadziejna, zastąpiła wspólna akcja narodu zespolonego w dążeniu do tego samego celu – wielkości narodowej." (s. 696)

Ostatni akapit może wprawić w szczególne zdumienie. Hilferding wyjaśnia w nim fenomen, który po dziś dzień próbują zrozumieć przedstawiciele nauk społecznych: jak to się dzieje, że – zarówno współczesna mu, jak i dzisiejsza – klasa robotnicza, przy wszystkich różnicach historycznych, staje po stronie tych sił politycznych, które nie tylko nie reprezentują jej interesów, ale wręcz znajdują się po przeciwnej stronie barykady. To właśnie zupełne "zamazanie" podziałów klasowych za pomocą eksponowania kategorii narodowych czy etnicznych, lansowanie idei takich jak mityczna "klasa średnia", generowanie sztucznych konfliktów w poprzek prawdziwych podziałów czy wreszcie głoszenie zaniku różnic interesów na gruncie "bezalternatywnego" kapitalizmu w dobie "społeczeństwa obywatelskiego", jest kluczem do wyjaśnienia tego zjawiska.

Po co to wszystko?

Po co, zapyta ktoś, sięgać do zakurzonej literatury, skoro chwili jej powstania napisano tysiące tekstów i ustalono setki praw? Otóż czytając na nowo Rudolfa Hilferdinga możemy odnaleźć w jego pracy wiele wątków, które na przestrzeni lat – zwykle celowo – zostały "zapomniane", czy inaczej: "wyparte" przez społeczeństwa, a zwłaszcza ekonomistów. To dlatego tezy o zupełnym oderwaniu giełdy i spekulacji od gospodarki realnej, czy o histerii, jako mechanizmie rządzącym giełdą papierów wartościowych, brzmią dziś bez mała odkrywczo.
Z lektury tej płynie także korzyść poznawcza, przekonujemy się bowiem o powtarzalności zjawisk gospodarczych, z którymi mamy do czynienia, a które przedstawia się jako zupełnie nowe i bezprecedensowe. Stałość fundamentów kapitalizmu finansowego zakrawa wręcz na monotonię. Wydawać by się mogło, że sformułowane wiek temu zasady – w obliczu gwałtownego rozwoju rynków finansowych (instrumenty pochodne), technologii pozwalających na zglobalizowanie rynków czy wreszcie finansjeryzacji gospodarki – stracą zupełnie na aktualności. Tymczasem okazuje się, że w kwestii pryncypiów nie zmienia się wiele. Przez ostatnie sto lat państwa "wysoko rozwinięte" przebrnęły przez wiele wydarzeń, tendencji i mód, aby w końcu powrócić do sytuacji jakże podobnej do wyjściowej. I równie jak tamta złej.

Przed nami kryzys, z którym musimy się uporać. Recept ekonomicznych można szukać – jak to próbują czynić niektóre postępowe środowiska – w wielu, najdziwniejszych nawet miejscach. U zafascynowanego nowymi technologiami chemika, pochłoniętej kwestią (własnej) lustracji socjolożki czy publicysty, który kiedyś przez chwilę był podobno "wrażliwy społecznie". Będą to jednak poszukiwania równie bezproduktywne, jak próby odnalezienia lewicowej tożsamości między wierszami dzieł nazistowskiego ideologa czy chrześcijańskiego apostoła. Zamiast tego warto na nowo przemyśleć przedwcześnie porzucone lub wyklęte idee. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać. No i – oczywiście – trzeba tego chcieć...

Grzegorz Konat


Tekst ukazał się w kwartalniku "Bez Dogmatu".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku