Ziętek: Nie mamy zamiaru się poddać
[2009-02-16 00:11:58]
Polska Partia Pracy i WZZ "Sierpień 80" nie są lubiane w mediach. Wiadomo, że liberałowie drżą przed silną lewicą, ale jak przebić się do szerszej opinii publicznej? Polska Partia Pracy jest jedyną partią polityczną, która aktywnie uczestnicząc w życiu politycznym kraju, biorąc udział w kolejnych wyborach jako samodzielny komitet, nigdy nie miała okazji zaprezentować swojego stanowiska w mediach. Oczywiście główne media są zdominowane przez neoliberalne środowiska i nie będą promować partii, ani związku, które uderzają w ich politykę i interesy. To oznacza, że takie prospołeczne i antyliberalne siły, jak PPP nie mają tam wstępu. Nie rozpaczamy z tego powodu. Konsekwentnie prowadzimy swoją działalność tam gdzie jest miejsce lewicy prospołecznej, w zakładach pracy, podczas protestów i ulicznych manifestacji, wśród środowisk pracowniczych i ludzi wykluczonych. Nasze działania nie są uzależnione od tego, czy ktoś nas zaprosi do programu telewizyjnego, czy nie. Są takie partię, które istnieją wyłącznie w mediach mediach i dzięki ich życzliwości żyją. My działamy w realnym świecie, wśród ludzi, którzy są w trudnej sytuacji i ciężko pracują na to, aby "związać koniec z końcem". Żyjemy wśród tych ludzi, i żyjemy ich problemami, bo to są także nasze problemy. Pomaga w tym fakt, że Polska Partia Pracy ma bardzo mocne oparcie i zakorzenienie w ruchu związkowym, w środowiskach pracowniczych i robotniczych, robotniczych, z których się wywodzimy. Nie powołaliśmy PPP dla kamer i blasku reporterskich fleszy. Powołaliśmy PPP i działamy w niej, aby realnie reprezentować i realizować interesy ludzi pracy, interesy ludzi, których podstawowe prawa są łamane i deptane. Ci ludzie nie mają swojej reprezentacji, w żadnej z istniejących parlamentarnych sił politycznych. One reprezentują interesy posiadaczy, właścicieli i zarządców majątku. My interesy tych, którzy są wyzyskiwani. Mało nas obchodzi, że neoliberalne media nas nie kochają. Robimy swoje. Jak Przewodniczący podsumuje rok 2008 dla lewicy? Czym on był dla PPP i "Sierpnia 80"? To rok, w którym załamał się neoliberalny ład. Kapitalizm stanął w obliczu kryzysu, choć daleko jeszcze do jego upadku. Nie podzielam opinii tych wszystkich, którzy wieszczą, że obecny kryzys doprowadzi do upadku kapitalizmu. Na naszych oczach kapitalizm się przeobraża i wbrew nadziejom wielu, może z tego wyjść jeszcze mocniejszy i groźniejszy. Nie można tego przespać łudząc się uspokajającymi stwierdzeniami o końcu kapitalizmu. Dlatego tak ważne, aby właśnie teraz nie ulec presji zahamowania walki o wyższe płace i uprawnienia pracownicze. Nie możemy dać się zepchnąć do defensywy. Musimy atakować. Nie możemy dać sobie wmówić, że to my mamy płacić za ten kryzys. To doskonała okazja, aby uderzyć w neoliberalny porządek. Kapitalizm jest obecnie jak okręt podwodny, który doznał poważnej awarii i musiał wypłynąć na powierzchnię, aby dokonać naprawy. Chwilowo jest bezbronny i niezdolny do odpalania torped. To doskonała okazja do ataku. Jeśli zmarnujemy tą okazję, za chwilę, ten okręt, po naprawie będzie znowu, groźną, śmiercionośną bronią. Najważniejsze jest jednak to, że na naszych oczach runął mit "zadowolonego niewolnika". Do niedawna cywilizowany kapitalizm godził się na status "zadowolonego niewolnika". Stwarzało to warunki do działania ugodowej socjaldemokracji, która zdawała się mówić ludziom: "Nie możemy sprawić, abyście przestali być niewolnikami, ale możemy sprawić, abyście byli zadowolonymi niewolnikami". Mit społeczeństwa "zadowolonych niewolników" runął, bo ludzie nie chcą być "zadowolonymi niewolnikami". W ogóle nie chcą być niewolnikami. Lecz runął również, a może przede wszystkim dlatego, że dziś współczesny kapitalizm nie potrzebuje "zadowolonych niewolników". Dziś potrzebuje po prostu niewolników. Dziś społeczeństwa lepiej rozumieją, że przez lata były oszukiwane. Wmawiano nam, że nie ma pieniędzy na realizowanie celów społecznych, na likwidację bezrobocia i ubóstwa, na dofinansowanie służb i usług publicznych, powszechnej bezpłatnej edukacji i służby zdrowia. Tymczasem, nagle okazuje się, że znajdują się setki miliardów dolarów i euro, na ratowanie upadających banków i instytucji finansowych, często prywatnych, które bankrutują, bo prowadziły spekulacje na niewiarygodną skalę. Jeden człowiek Bernard Madoff, potrafił w ten sposób stracić 50 mld dolarów. Dziś nikt już nie wierzy w neoliberalną propagandę, że nie ma pieniędzy na ratowanie miejsc pracy i likwidację wyzysku. Wprost przeciwnie, doskonale widać, że te pieniądze wyciągane są z naszych kieszeni. Z dnia na dzień miliardy dolarów trafiają do upadających banków i instytucji finansowych, do biznesu, który ratuje się sięgając po publiczne pieniądze i ratunek państwa na niespotykaną skalę. Rozumieli to stoczniowcy z Gdyni i Szczecina, kiedy pytali, dlaczego ta sama Unia, która nie chce się zgodzić na ratowanie realnych miejsc pracy w stoczniach i przemyśle stoczniowym, lekką ręką wydaje setki miliardów euro na pomoc dla banków i instytucji finansowych. W środowiskach pracowniczych powszechne staje się hasło, które przyjęła Polska Partia Pracy za swoje motto na obecne czasy "Nie będziemy płacić za wasz kryzys". To nie myśmy go wywołali i nie mamy zamiaru ponosić za niego odpowiedzialności. Dla PPP i WZZ "Sierpień 80", to był rok ciężkiej i twardej walki o prawa pracownicze. Wystarczy wspomnieć bardzo trudny, ale wygrany strajk w kopalni "Budryk", czy pierwszy w historii naszego kraju strajk w sieciach handlowych, który zorganizował nasz związek w Tesco. Ludzie się budzą i przekonują, że warto walczyć o swoje sprawy. Pozaparlamentarna lewica jest podzielona. Nie lubią się delikatnie mówiąc dwa obozy - PPP i RACJI PL. Z czego to wynika? Jest szansa na dialog? My od początku mówiliśmy, że odbudowa lewicy, to długa i ciężka droga. Że po okresie, kiedy lewica parlamentarna w Polsce, kompromitowała się popieraniem neoliberalnych anty pracowniczych reform, nie będzie to łatwe. To nie tylko sprawa stworzenia struktur i przedstawienia programu. To przede wszystkim odbudowa wiarygodności lewicy i odzyskania zaufania społecznego. Zadanie bardzo trudne, bo nadal wielu za lewicę w Polsce uważa SLD i środowisko skupione wokół Dariusza Rosatiego. Jaka to lewica pokazał przykład głosowania w sprawie poparcia ustawy koalicji PO-PSL, odbierającej milionowi pracowników prawo do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Nic się nie zmieniło. Nadal liderzy SLD i środowisko Rosatiego nie mają żadnego pomysłu na realizację lewicowego, służącego zaspakajaniu potrzeb społecznych programu. Nadal są oni takim gorszym rodzajem liberalizmu, świecąc światłem odbitym od pomysłów partii neoliberalnych. To taki gorszy rodzaj PO. Ich jedyny pomysł na zmianę rzeczywistości w Polsce, to stwierdzenie wobec liberałów z PO "będziemy robić to samo, co wy, tylko lepiej od was". To żaden pomysł. Ludzie oczekują zmian, a nie kosmetycznych poprawek. Wali się rynek pracy, rośnie bezrobocie, wali się system emerytalny, praca nie chroni przed ubóstwem, mamy najniższą w Europie płacę minimalną, wielomilionową emigrację młodych zdolnych ludzi, łamane są prawa pracownicze, szykuje się kolejna liberalizacja kodeksu pracy, uelastycznienie czasu pracy i rozpowszechnienie na jeszcze większą skalę zatrudnienia na umowy śmieciowe, wali się służba zdrowia i usługi publiczne, które mają podlegać procesom prywatyzacji. Odpowiedzią na te problemy ze strony neoliberałów są czas te same słowa: prywatyzacja, cięcia wydatków na cele społeczne, obniżka podatków i kolejne swobody dla pracodawców. I albo słyszymy, że ten kierunek będzie kontynuowany przez koalicję PO-PSL, albo, że będzie kontynuowany, tylko z drobnymi korektami przez SLD czy SdPl. To żadna odpowiedź na te wyzwania. To, co się dzieje w Polsce, cofa nas do dzikiego, drapieżnego kapitalizmu z początku ubiegłego wieku. Konieczna jest nowa rewolucja. Nie rewolucja gilotyn, bomb i koktajli Mołotowa, ale rewolucja świadomości. Współczesny proletariat stanowią już nie tylko robotnicy przy maszynach, listonosze, pracownice supermarketów, ale również dobrze wykształceni nauczyciele, doktoranci i pracownicy naukowi, a nawet agenci i menedżerowie niższego szczebla potężnych korporacji finansowych i ubezpieczeniowych, wyzyskiwani przez te korporacje w stopniu nie mniejszym niż robotnicy. Wobec takiej sytuacji, konieczne jest nowe wyzwolenie społeczeństw z tego współczesnego niewolnictwa, któremu poddawani są wyzyskiwani i dyskryminowani ludzie pracy. I to jest prawdziwym wyzwaniem lewicy, która, aby istnieć, musi się różnić od neoliberałów, a nie tylko świecić światłem od nich odbitym, jak to ma miejsce w przypadku socjaldemokratów, coraz chętniej nazywających się socjalliberałami. Tu nie wystarczy powiedzieć: możemy robić to samo, tylko lepiej, bo to nic nie zmienia. Jeśli chodzi o nasze relacje z innymi partiami, to nadal pozostajemy otwarci na współpracę. Z członkami i szeregowymi działaczami RACJI mam bardzo dobre relacje i kontakty. Spotykamy się, rozmawiamy i realizujemy razem, wspólne projekty. Polityki władz RACJI i postawy Janka Barańskiego nie rozumiem i nie chcę komentować. W nadchodzących wyborach do PE wystawimy własną listę Polskiej Partii Pracy, nie rezygnując z prób integracji na partnerskich warunkach, środowisk lewicy pozaparlamentarnej. Mamy zamiar uczestniczyć we wszystkich nadchodzących kampaniach wyborczych, do PE, do samorządu, wyborach prezydenckich i wyborach do parlamentu krajowego. Nie ma, co liczyć na to, że znikniemy. Cały czas będziemy jak wrzód na tyłku neoliberałów i tych, którzy sprzeniewierzają się interesom pracowniczym. Przyznam, że emocjonowałem się okupacją biura Donalda Tuska. Premier stchórzył przed ludźmi? Wcześniej kobietom - żonom górników rozmowy odmówił wicepremier Pawlak. To dwie świetne akcje, które pokazują jak władza najpierw PiS-u a teraz PO-PSL pogardza zwykłymi ludźmi. Po Tusku została na drzwiach jego biura poselskiego, którą wywiesili protestujący "Cudu nie będzie. Biuro przeniesione do Irlandii". To skandaliczna sytuacja, w której premier, ale także poseł Donald Tusk, nie bywa w swoim biurze poselskim i odmawia spotkania ze zwykłymi ludźmi. Ucieka jak tchórz, likwidując swoje biuro poselskie. W normalnych warunkach politycy tacy, jak Tusk, czy Pawlak po takiej eksplozji pogardy wobec zwykłych ludzi, byliby skończeni. Zachowanie Tuska i Pawlaka w niczym nie różniło się przecież od zachowania Kaczyńskiego wobec protestujących przed jego kancelarią pielęgniarek. Jeśli chodzi o rząd Tuska, to bardzo słaby rząd, który do perfekcji opanował technikę uników, uprawiania slalomu i omijania szerokim łukiem najważniejszych problemów społecznych. Dlatego polityce PO tak się wściekli, kiedy te problemy przyszły wraz z nami do biura poselskiego ich premiera. Niestety w grudniu zmarnowaliśmy doskonałą okazję, aby postawić ten rząd pod ścianą i rozliczyć z obietnic wyborczych. Nasze wezwanie do strajku generalnego zostało zignorowane przez liderów największych związków zawodowych. Straciliśmy wyjątkową okazję do zjednoczenia ruchu związkowego i wygrania spraw pracowniczych. Ludzie tego oczekiwali. Nie doczekali się. Zapłacimy za to ogromną cenę. Już zapłaciło za to milion ludzi, którzy stracili prawo do wcześniejszej emerytury. Jest oczywiste, że teraz rząd PO pójdzie dalej i będzie parł do liberalizacji Kodeksu Pracy i prawa związkowego, do zakazu strajków włącznie. Zapłaci za to kolejnych kilka milionów pracowników, którzy stracą kodeksowe gwarancje, będą zatrudniani na umowach śmieciowych, śmieciowych i w elastycznym wymiarze czasu pracy. A największe centrale związkowe czekają bezczynnie i pozorują działania. Okazało się, że bardziej od rządu i pracodawców, strajku generalnego boją się liderzy central związkowych. Nic dziwnego, bo biurokracja związkowa uwikłana jest cały szereg różnego rodzaju, mętnych interesów i powiązań biznesowych, które są dla nich ważniejsze, niż walka o prawa pracownicze. Tymczasem, my pokazaliśmy, że ludzie są gotowi do bezkompromisowej walki o swoje prawa, jeśli taką walkę się podejmuje. Tak było w przypadku "Budryka", Tesco czy górników, którzy obronili swoje uprawnienia i miejsca pracy. Stoczniowcom już się to nie udało, bo ugodowa i pasywna postawa reprezentujących ich związków zawodowych, sprawiła, że rząd narzucił im swoje rozwiązania. Za grosze stracą swoje miejsca pracy i zlikwidowane zostaną ich zakłady pracy, które można było uratować. Doświadczeni związkowcy mówią, że "nie ma przegranych walk o prawa pracownicze, są tylko te, których nie podjęliśmy". W Polsce prędzej, czy później dojdzie do strajku generalnego. Nie mamy zamiaru się poddać. Czy najbliższe wybory do PE są szansą dla lewicy? Rządzi prawica, a pozaparlamentarna lewica jest podzielona. Czy PPP ma szanse na przekroczenie choćby magicznego progu 3 proc.? Najbliższe wybory do PE niewiele zmienią na lewicowej scenie politycznej w Polsce. Jeśli będą dwie listy socjaldemokratyczne, jedna wokół SLD, druga wokół środowiska Dariusza Rosatiego oraz lista PPP nie dostanie się nikt. Jeśli będzie jedna lista socjaldemokratyczna wspólna SLD i środowiska Rosatiego oraz lista PPP, być może tej pierwszej uda się zdobyć 6 lub 7 mandatów, co nie będzie miało żadnego znaczenia dla lewicy. Wybory do PE to nie jest najlepsza okazja do odbudowania lewicy. Mała frekwencja i małe zainteresowanie tymi wyborami sprawiają, że niewielkie są szanse na przebudowę sceny politycznej. Wybory do PE mogą być natomiast znakomitą okazją do zbudowania lewicowej formacji politycznej na szczeblu europejskim i rozpoczęcia trwałej współpracy lewicowych partii politycznych z różnych krajów europejskich. Takie szanse są. Chcemy w tym uczestniczyć. Jeśli chodzi o sytuację w kraju PPP nastawia się na cały cykl wyborów, które rozpoczną się od kampanii wyborczej do PE, później do samorządu, wybory prezydenckie i parlamentarne. To dwa lata ciężkiej pracy. Cały czas rozmawiamy z innymi partiami na temat możliwej współpracy w tych kampaniach. W perspektywie tych czterech kolejnych wyborów chcemy systematycznie poprawiać swój wynik. W tym roku odbędzie się też Kongres Polskiej Partii Pracy. Będziemy chcieli wprowadzić wiele zmian w funkcjonowaniu naszej partii. Mamy wiele pomysłów i ogromną wolę działania oraz przekonanie, że musimy konsekwentnie robić swoje. Wtedy się uda. Chcemy stawiać na ludzi młodych, których w PPP jest coraz więcej i mają ogromny potencjał. Czy nie obawiacie się, że SLD znów oszuka wyborców lewicowych i kolejne lata upłyną bez reprezentacji prospołecznej partii w parlamencie? Widzicie jakieś sukcesy SLD? Jedynym sukcesem SLD jest to, że nadal jest i trwa. Nie ma z tego żadnego pożytku dla ludzi pracy, ludzi biednych i wykluczonych. To żadna nadzieja na przyszłość. Podzielone wewnętrznymi walkami personalnymi, kłótliwe, zajmujące się samo sobą SLD nie ma żadnego pomysłu na przyszłość. Ich projekt polityczny to trwać. Dla społeczeństwa to żadna perspektywa i propozycja. SLD po raz kolejny zdradziło ludzi pracy, głosując przeciwko ich interesom w sprawie wcześniejszych emerytur. Chociaż na wiecach i demonstracjach przed Sejmem, ich liderzy przysięgali, że do końca będą stać po stronie interesów pracowników. I co? Potem wbili nóż w plecy swoim kolegom z OPZZ, którzy organizowali te demonstracje, głosując w Sejmie dokładnie wbrew interesom i stanowisku OPZZ i pracowników. Co obchodzi tych, którzy stracili prawo do emerytury, a jest ich milion, że Olejniczak z Napieralskim walczą o wpływy. Ich kosztem. Zwykli ludzie padli ofiarą tych gier. Bez zmrużenia okiem poświęcono ich dla politycznych ambicji liderów SLD. Czas w końcu wyciągnąć z tego wnioski. To apel przede wszystkim do kolegów z OPZZ, których wiążą porozumienia polityczne z SLD. Myśmy złudzenia co do SLD stracili już dawno, a tak naprawdę nigdy ich nie mieliśmy. Zaś pomysł, że lewicę w Polsce ma reprezentować ktoś taki jak Rosati, to w ogóle jakiś żart. Lepiej nie mieć żadnej reprezentacji w Parlamencie, niż mieć taką fałszywą, obłudną, pełną hipokryzji i cynizmu, jak do tej pory. Pytanie o WZZ "Sierpień 80". Liberałowie każdy niemal związek nazywają zadymiarskim, ale "Sierpień 80" to już prawdziwy szarlatan. Czy dlatego, że tak konsekwentnie walczycie o prawa pracownicze? Kiedy słucham tego neoliberalnego bełkotu o tym, że to pracodawcy i lobby biznesowe, są jedynymi odpowiedzialnymi środowiskami, a inni, pracownicy i ci którzy ich konsekwentnie reprezentują, tak jak WZZ "Sierpień 80", to oszołomy i zadymiarze, to nie mogę zrozumieć jak można mieć tyle pogardy dla ludzi i samouwielbienia dla siebie. Oni ci mądrzy i odpowiedzialni i reszta, szara masa, za którą trzeba decydować, dla ich dobra. My dobrze spełniamy swój obowiązek. Musimy wprawiać ich w prawdziwą furię i wściekłość, stając nie raz na drodze do realizacji ich celów i interesów. Ci pełni frazesów, haseł o odpowiedzialności ludzie gotowi są wycisnąć z ludzi pracy ostatnią kroplę krwi i potu, aby zwiększyć swoje zyski i zrealizować swoje interesy. Kiedy więc słyszę, że w obliczu obecnego kryzysu posiadacze i zarządcy majątku, ślą wezwania do środowisk pracowniczych o solidarne ponoszenie kosztów tego kryzysu, o tym, że wszyscy "jedziemy na tym samym wózku", natychmiast odczuwam, że poddawani jesteśmy ohydnej manipulacji i presji, która wynika z chęci obłowienia się na tej sytuacji i przerzucenia całości kosztów obecnego kryzysu na barki najbiedniejszych. Nie ma mowy o tym, że robotnicy, emeryci, czy ludzie młodzi, którzy muszą podejmować pracę za najniższe wynagrodzenie, na niepewnych warunkach pracy, "jadą na tym samym wózku", co posiadacze i zarządcy ogromnych majątków. Nikt mi nie powie, milioner z kontem w banku i emeryt żyjący za 670 złotych lub kasjerka w supermarkecie z pensją 1300 złotych, mają ponosić solidarnie koszty kryzysu, płacąc za kryzys, który nie myśmy wywołali. Nikt mi nie wmówi, że menadżer z pensją 20 albo 30 tysięcy złotych, "jedzie na tym samym wózku", co robotnik, który zarabia 1500 złotych - a teraz to wynagrodzenie chce mu się obniżyć, bo jest kryzys i musi on za to utrzymać swoją rodzinę, przy rosnących kosztach utrzymania, cenach energii, gazu, wody, czynszów. Nie ma zgody na ograniczenie płac i pogorszenie warunków pracy oraz zatrudnienia, aby zwiększyć zyski kapitalistów. Nie ma zgody na filozofię, którą chcą nam narzucić rząd i biznes, że "będziemy pracować za miskę ryżu" i powinniśmy się cieszyć, "bo lepiej mieć te miskę ryżu, niż jej nie mieć". To oburzające, że w tym samym czasie, kiedy wzywa się robotników do rezygnacji z podwyżek płac urzędnicy rządowi i posłowie fundują sobie podwyżki płac o kilkaset złotych, złotych przecież do najbiedniejszych nie należą. To bulwersujące, że rząd obniża podatki dla 5 procent najbogatszych, uszczuplając z tego tytułu wpływy do budżetu o 12 miliardów złotych, złotych jednocześnie chce oszczędzać na wydatkach na cele społeczne i ograniczać wydatki na finansowanie tych celów. Na obniżeniu podatków ci, którzy mają dochód miesięczny w wysokości 15 tysięcy złotych zarobią dodatkowo 10 tysięcy rocznie, a emeryt z najniższym świadczeniem zyska na tym 3 złote miesięcznie, zaś pracownik zarabiający 1200 złotych zyska 6 złotych miesięcznie. Tak w praktyce wygląda polityka neoliberalnych rządów i stojących za nimi grup nacisku wielkiego biznesu. Słysząc wezwanie rządu i pracodawców do zgody na obniżenie wynagrodzeń i odebranie nam ludziom pracy, kolejnych gwarancji i uprawnień pracowniczych, odpowiadamy krótko, nie będzie takiej zgody. Na takie żądania władzy, pokazujemy im gest Kozakiewicza. My nie martwimy się o los najbogatszych i posiadaczy. Ich ma, kto reprezentować. My mamy obowiązek twardo reprezentować interesy pracowników i najbiedniejszych. Trwają przygotowania do wyborów. Z kim PPP zamierza wystartować? Z kim chcecie współpracować? Weźmiemy udział w wyborach, wystawiając własną listę Polskiej Partii Pracy. Znajdą się na niej tacy ludzie, którzy sprawdzili się w działalności społecznej, związkowej i politycznej. Udowodnili, że potrafią skutecznie walczyć o interesy środowisk, których się wywodzą. Jak Ela Fornalczyk liderka strajku w Tesco, czy Krzysiek Łabądź, jeden z przywódców strajku w kopalni "Budryk". Chcemy Europy socjalnej, w której wszyscy będą mieli prawo do takiej samej płacy minimalnej, jednakowych świadczeń społecznych, sprawiedliwego, opartego na zasadzie solidaryzmu społecznego systemu emerytalnego. Chcemy w ramach całej Europy wspólnie przeciwstawić się prywatyzacji usług publicznych, służby zdrowia i edukacji. Chcemy Europy, w której obowiązywać będą takie same standardy zatrudnienia, gwarantujące pracownikom, trwałość i pewność stosunku pracy. Wali się w gruzy stary neoliberalny porządek. Zamiast czekać, aż się na nowo zorganizuje, musimy go zmienić dla dobra szerokich rzesz społecznych i pracowniczych. Z kim chcemy to robić? Z tymi wszystkimi, którzy myślą podobnie jak my. Jesteśmy otwarci na współpracę zarówno w Polsce, jak i w całej Europie. Swoim działaniem chcemy udowodnić, że jest możliwy inny świat, inna Europa, w której życie ludzkie i relacje społeczne, są ważniejsze od zysku. Czy to się uda? Jestem przekonany, że tak. Sami jednak tego nie zrobimy. Naszym hasłem w wyborach do PE będzie "Nie będziemy płacić za wasz kryzys", ale także "Potrzebujemy Twojego głosu, aby zmienić Europę". |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?