Lubczyński: Endecy po liftingu

[2009-03-16 10:09:36]

Kryptoantysemityzm w Polsce

Tylko nieliczni, bardzo niepoprawni optymiści, tuż po II wojnie światowej byli skłonni uważać, że doświadczenie Holokaustu sprawi, iż antysemityzm zupełnie zniknie z powierzchni Ziemi, że bycie antysemitą będzie uznane za tak wielką hańbę, za coś tak krańcowo zawstydzającego, iż nikt do takiej postawy publicznie się nie przyzna. Ba, że potworność Holokaustu sprawi, iż antysemityzm będzie psychicznie niemożliwy.

Okazało się to wielkim złudzeniem, ale jedno na pewno się dokonało – zniknął jawny, otwarty język antysemicki, oparty na eksploatacji czynnika rasowo-kulturowo-religijnego, taki, jakim przepełnione było piśmiennictwo wielu wieków historii Polski i Europy, do końca dwudziestolecia międzywojennego włącznie. Był to język, którego graficzny ekwiwalent stanowił obficie eksploatowany wizerunek Żyda jako osobnika ponurego, o twarzy pokrytej czarnym zarostem, z wyłupiastymi oczami i haczykowatym nosem.

Taki język i taka ikonografia w zasadzie po II wojnie zniknęły. Nie pojawiły się one nawet w marcu 1968 roku, w okresie uważanym za otwartą reaktywację polskiego antysemityzmu z endeckim rodowodem, reaktywację tym bardziej zdumiewającą, że wyrosłą na gruncie części formacji komunistycznej z przedwojennym jeszcze rodowodem, a zatem ideowo i niejako z definicji filosemickiej. W miejsce tamtego języka pojawił się język antysemicki w wersji "light", eksploatujący raczej wątki polityczne albo język, który można określić jako kryptoantysemicki, w którym nie sposób znaleźć sformułowań, pozwalających kwalifikować je jako wprost antysemickie.

Dwuznaczne publikacje

Wydaje się, że jednym z pierwszych przejawów owego kryptoantysemityzmu jest część prezentowanego w niektórych tytułach prasy prawicowej dyskursu wokół roli "Gazety Wyborczej". I nie chodzi rzecz jasna o te teksty, które są polemiczne w stosunku do treści i wymowy tekstów pomieszczanych na łamach tego dziennika, ale wszelakie dwuznaczne dywagacje o rodowodzie środowiskowym części kierownictwa gazety i wydającej ją spółki Agora.

Co znamienne, krytycy "GW" nie odnoszą się wprost do licznych na łamach tego tytułu publikacji historycznych poświęconych różnym aspektom życia społecznego, politycznego, intelektualnego Żydów w Polsce i Europie w XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem doświadczeń zagłady. Mogłoby to bowiem być odebrane jako piętnowanie tej tematyki i odbierane jako sygnał bezpośredniego antysemityzmu. Ograniczają się zatem do powtarzania, niczym mantry, sformułowania "środowiska żydowskie". Ten rodzaj uporczywego powtarzania ma jednak wyraźny podtekst niechętny ludziom pochodzenia semickiego. W takim kontekście nie używa się bowiem określeń "środowiska francuskie" czy "brytyjskie" i sens konotacji określenia "środowiska żydowskie" ma oczywistą wymowę.

Obfitością publikacji, w których dotykana jest w ten sposób problematyka żydowska wyróżnia się m.in. "Rzeczpospolita". Jednak, mimo że jak inne media, każdego roku w rocznicę haniebnych antysemickich czystek marcowych 1968 roku, przypomina je, akcentując zwłaszcza to, że to "komuniści rozpętali antysemicką nagonkę", to jakby nie chce pamiętać, że o ile antysemityzm marca ’68 został rozpętany przez moczarowski odłam sił ówczesnej PZPR, a nie przez mitycznych "komunistów", o tyle przedwojenny antysemityzmem był częścią ideologii CAŁEJ nacjonalistycznej, endeckiej przedwojennej prawicy.

Sama zresztą "Rz" zachowuje się w tej mierze dwuznacznie. Ostatnio wzięła na tapetę nagłośnioną w związku z filmem "Opór" sprawę żydowskiej partyzantki braci Bielskich na kresach wschodnich. Mimo że nawet IPN potwierdził jednoznacznie, że oddział Bielskich nie brał udziału w pacyfikacji polskiej wsi Naliboki, to ton publikacji o Bielskich i o partyzantce żydowskiej w ogólności był wyjątkowo nieżyczliwy, w najlepszym razie chłodny. Nie zmieniły tego wrażenia rytualne wyrazy współczucia dla mordowanego z premedytacją narodu.

Daleko idącym nietaktem były natomiast dygresje o epizodach radosnego witania przez Żydów oddziałów wkraczającej Armii Czerwonej. W płaszczyźnie faktów miały się one nijak do kwestii oporu przed zagładą ze strony Niemców, a z punktu widzenia symbolicznego rzec by można, że tego rodzaju paralela jest w najwyższym stopniu niestosowna moralnie. Żaden ruch oporu, przed zagładą ze strony jakiegokolwiek okrutnego najeźdźcy, nie spotkał się na łamach "Rz" z taką zimną rezerwą, ze słabo tylko zawoalowaną niechęcią.

Warto też przypomnieć, jaką falę niechętnych publikacji wywołały dwie głośne książki o polskim antysemityzmie – "Sąsiedzi" i "Strach" Jana Tomasza Grossa. I nie chodzi o prawie nieskrywane antysemickie enuncjacje w tytułach skrajnie prawicowych, takie jak publikacje Jerzego Roberta Nowaka w "Naszym Dzienniku". Mam na myśli prasę ideologicznego środka, a do takich należy "Rzeczpospolita". Dużo dobrej woli trzeba było wykazać, by nie dostrzec w nich czegoś więcej niż tylko tzw. ochronę dobrego imienia Polski.

Krytyka "religii Holocaustu"

Gazeta zaangażowała się szczególnie w krytyczną ocenę "religii Holokaustu", jak określa się upowszechnianie wiedzy o zagładzie Żydów i – przede wszystkim – podkreślanie jej unikatowego znaczenia w historii, jako jedynego w tej skali i tak motywowanego ludobójstwa całego narodu. O "religii Holokaustu" ukazało się na łamach "Rz" wiele tekstów. Temat wraca jednak jak bumerang, ostatnio spod pióra Rafała Ziemkiewicza, który w tej debacie należy do najbardziej aktywnych. W artykule "I ty zostaniesz antysemitą" ("Rz", nr 50) Ziemkiewicz stwierdził, że "Religia Holokaustu nie tylko fałszuje historię, ale prostą drogą prowadzi do wypierania przez świat pamięci o tej zbrodni". Usiłuje on podważyć powszechnie przyjęty pogląd o wyjątkowości zagłady Żydów argumentując, że to "krańcowe kłamstwo", bo w imię obłędnej nienawiści do całego narodu ginęli także Ormianie z rąk Turków, Burowie z rąk Brytyjczyków, Koreańczycy i Chińczycy z rąk Japończyków tylko dlatego, że byli Ormianami, Burami, Koreańczykami czy Chińczykami.

Takie myślenie jest rezultatem krańcowego – w najlepszym razie – nieporozumienia. Burowie, Ormianie czy Korańczycy ginęli, owszem, dlatego że byli członkami tych narodów, tak jak Francuzi ginęli w 1870 roku z rąk Prusaków dlatego, że byli Francuzami, a Polacy z rąk Niemców w czasie okupacji "tylko dlatego", że byli Polakami. Na żadnym jednak z tych narodów, z ofiarami ludobójstwa Ormianami włącznie, nie dokonano zbrodni zaplanowanej z zimną krwią, z drobiazgową, wręcz naukową precyzją, na naradzie nad jeziorem w Wansee, po uznaniu, że Żydzi "w istocie nie są ludźmi", lecz istotami człekopodobnymi o wrogich wartościowej ludzkości i cywilizacji (czytaj: aryjskiej) instynktach, istotami, które należy fizycznie unicestwić (Endloesung – ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej). Furia nacjonalistyczna Turków skierowana przeciwko Ormianom była straszna, ale jej mechanizmu nie sposób utożsamiać z mechanizmem Zagłady Żydów czyli Holokaustem, bo to był mechanizm nie emocjonalny, ale intelektualny, a zatem specyficznie – i na tym polega jego krańcowa groza – ludzki.

Gombrowicz jako alibi

Nie zarzucam ani Ziemkiewiczowi, ani "Rz" antysemityzmu wprost, ale nie sposób nie dostrzec dwuznaczności ich postawy i frazeologii. Ziemkiewicz czuje zresztą chyba niestosowność swej postawy i szuka dobrego alibi. Jego uwaga padła na postać, która na pewno nie należy do ideowego "ikonostasu" Rzeczypospolitej, czyli na Witolda Gombrowicza. "Mało który polski inteligent (z czytelników "Wyborczej" zapewne żaden) wie – wywodzi Ziemkiewicz – że Witold Gombrowicz, czczony jako osobisty wróg Romana Giertycha, wszedł do polskiej literatury z rekomendacją czołowego ówczesnego żydożercy Adolfa Nowaczyńskiego, witany entuzjastycznie jako autor mówiącego "całą prawdę o podstępnym zażydzaniu kultury polskiej" i "dojmująco aktualnego" opowiadania "Krótki pamiętnik Jakóba (pomyłka, powinno być Stefana – przyp. KL) Czarnieckiego". Gombrowicz oczywiście odcinał się (ale dopiero po latach) od antysemickiej interpretacji tekstu i ubolewał, że z powodu niewczesnego ogłoszenia go arcydziełem właśnie przez Nowaczyńskiego stał się z punktu pisarzem źle widzianym przez krąg "Wiadomości"".

Po partacku dobrał sobie Ziemkiewicz alibi w osobie Gombrowicza. Po pierwsze, opowiadanie "Pamiętnik Stefana Czarnieckiego", to jedno, a interpretacja Nowaczyńskiego wynikająca z jego antysemickich obsesji to drugie. Po drugie, to opowiadanie należy w istocie do juweniliów Gombrowicza. Po trzecie Gombrowicz – jeśli zdradzał antysemickie akcenty – mógł je wywieść ze swego ziemiańskiego środowiska. Po czwarte wreszcie i być może najważniejsze – czymś innym były wszelakie enuncjacje antysemickie przed Holokaustem, a ogromnej wagi nabrały w jego wyniku.

Swoją drogą interesujące jest, czy Ziemkiewicz, który ma takie niskie mniemanie o wiedzy czytelników "Gazety Wyborczej" zna taki oto epizod z marca 1968 roku, gdy redaktor naczelny tygodnika "Polityka", Mieczysław F. Rakowski, odmówił Zenonowi Kliszce publikacji nie tyle może jednoznacznie antysemickiego, ile bardzo krytycznego tekstu, jaki o swoich pobratymcach Żydach, w 1924 r., napisał Antoni Słonimski. Rakowski odmówił publikacji tego tekstu, mimo że napisany był przed Holokaustem, ponieważ wiedział, że w nowym kontekście jego przypomnienie będzie szczególną nikczemnością.

Innym alibi kryptoantysemitów bywa to, że publikują oni materiały na temat kultury i folkloru żydowskiego, ilustrowane rysunkami przedstawiającymi malowniczo ubranych chasydów i rzewne wspominki z przedwojennych żydowskich "sztetełes". Przypomina to jednak deklarację pewnego antysemity, który stwierdził pogardliwie, że "niech sobie Żydzi w Polsce uprawiają swoją muzyczkę klezmerską, teatrzyki i folklor, byle nie wtrącali się do spraw polskich".

Jak można się nie wstydzić

Jeśli wczytać się uważnie nie tylko w treści, ale także w emocjonalny koloryt tego rodzaju tekstów, jak przywoływany tu tekst Ziemkiewicza, to nie sposób nie zauważyć tego dwuznacznego backgroundu, w którym można usłyszeć pogłos dobrze znanej, haniebnej przeszłości. Oddajmy głos osobie ze wszechmiar uprawnionej i wyposażonej w intelektualne kompetencje niezbędne do oceny fenomenu antysemityzmu i kryptoantysemityzmu. Tą osobą jest wybitna socjolog, znawczyni postaw polskiego społeczeństwa, a przy tym doświadczona kobieta, profesor Hanna Świda-Ziemba.

W wywiadzie dla "Dużego Formatu" "GW" p.t. "Jak można się nie wstydzić" Świda-Ziemba mówi o "grupie Polaków-Żydów, która wnosiła do naszej kultury cechy charakterystyczne dla dawnej kultury żydowskiej – dystans połączony z wyrafinowaną inteligencją, ciekawość świata, otwartość na jego wieloaspektowość. To w pomieszaniu z naszymi cechami romantycznymi zawsze wychodziło Polsce na dobre i teraz też wyszłoby na dobre. A tak polskie społeczeństwo przeszło amputację". Tę amputację do dziś boleśnie odczuwamy w polskim życiu, które wręcz zdegenerowało się intelektualnie.

Na pytanie, czy w Polsce jest antysemityzm, H. Świda-Ziemba odpowiada w najważniejszym zdaniu tego wywiadu: "Gdyby nie było w Polsce antysemityzmu, to sprawa przywrócenia polskiego obywatelstwa wypędzonym i potępienia wypędzenia ich w 1968 roku nastąpiłaby wcześniej niż rehabilitacja NSZ, bo Narodowe Siły Zbrojne rzeczywiście mordowały Żydów. (...) gdyby nie było w Polsce powszechnego, globalnego antysemityzmu, to kolejne rządy potraktowałyby sprawę zwrócenia im obywatelstwa pierwszoplanowo i załatwiły jednym aktem, nie wysyłano by ich, jak petentów, do różnych urzędów".

Może rację ma Hanna Świda-Ziemba? Może nie z kryptoantysemityzmem mamy w Polsce do czynienia? Może za wysokie mam mniemanie o poczuciu wstydu antysemitów? Może mamy do czynienia z najzwyklejszym, starym antysemityzmem? Jak za dawnych lat, tyle że poddanym maskującemu liftingowi?

Krzysztof Lubczyński


Tekst ukazał się w dzienniku "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku