Paradoksalnie, to właśnie jeden z wcześniejszych kryzysów ekonomicznych stworzył we Francji, ponad dziesięć lat temu, stowarzyszenie ATTAC. Po jednym z artykułów na ten temat do redakcji "Le Monde Diplomatique" napłynęły setki listów czytelników, zaniepokojonych negatywnymi skutkami, jakie niesie ze sobą ekonomia liberalna. W redakcji powstał więc pomysł, by stworzyć stowarzyszenie, przeciwstawiające się gospodarce, która zaczęła coraz bardziej ukazywać swoje drapieżne i bezwzględne oblicze.
Twórcy ATTAC już dziesięć lat temu zwrócili uwagę na zatrważający sposób funkcjonowania systemu neoliberalnego, który w ostatnich miesiącach zyskał nazwę kapitalizmu kasynowego. Zauważono wówczas, że dzienna wartość transakcji walutowych na świecie przekracza wartość zasobów wszystkich światowych banków. A na dodatek, że operacje te nie są obciążone żadnym podatkiem. Stąd najważniejszy postulat ATTAC, by transakcje te obłożyć jednym procentem podatku, tzw. podatkiem Tobina, wybitnego amerykańskiego ekonomisty. Wprowadzenie takiego podatku mogłoby zwiększyć demokratyczną kontrolę państw nad tym, co dzieje się na rynkach walutowych. Kolejnym postulatem było zlikwidowanie rajów podatkowych, czyli tych niewielkich państewek, jak Luksemburg, Andora czy Monako, gdzie można uciekać z ogromnymi, najczęściej nielegalnie zarobionymi pieniędzmi.
Choć świat wielkich pieniędzy wydaje się odległy dla przeciętnego obywatela naszej planety, to jednak świat ten w sposób bezwzględny oddziałuje na życie każdego z nas. Okazuje się, że konsekwencje gospodarki neoliberalnej, dążącej do zysku za wszelką cenę, odbijają swoje piętno na życiu całej planety. Przede wszystkim zwiększa się przestrzeń między bogatymi a biednymi, bo w tym systemie bogaci jeszcze bardziej się bogacą a biedni biednieją. Polska, która jest pilnym uczniem neoliberalnej doktryny, dostarcza na to doskonałego przykładu. Należy bowiem do czterech krajów o krańcowo zróżnicowanych dochodach obok Meksyku, Stanów Zjednoczonych i Turcji. I we wszystkich badaniach, czy to dotyczy nakładów na opiekę zdrowotną, czy dochodu przypadającego na jednego mieszkańca, zajmuje w Unii Europejskiej niechlubne ostatnie miejsce. W Polsce zwalnia się z podatków zarabiające miliardy złotych firmy, natomiast nie ucieknie od nich ani pobierający zasiłek bezrobotny, ani rencista, ani emeryt. W Polsce podatki płaci się nawet od zapomóg socjalnych i odpraw dla osób zwolnionych z pracy. Tzw. opieka socjalna praktycznie nie funkcjonuje, a najlepszym adresem dla polskiego biedaka jest śmietnik, gdzie można wygrzebać resztki jedzenia czy puszki po piwie. Tak właśnie wygląda polski gospodarczy cud według neoliberalnej doktryny.
Pazerność systemu neoliberalnego wydaje się nie mieć granic. Międzynarodowe korporacje w poszukiwaniu największego zysku umieszczają swoje firmy w krajach, w których jest najtańsza siła robocza. Do takich zalicza się Polska i inne kraje postkomunistyczne, ale jeśli korporacje stwierdzą, że bardziej będzie im się opłacać produkcja w którymś z krajów azjatyckich, nie będą się wahać z przeniesieniem zakładu, skazując na bezrobocie całe miasto czy region. Korporacje bardzo nie lubią związków zawodowych. W Polsce mamy liczne przykłady prześladowania i wyrzucania z pracy związkowców, na przykład przez sieci supermarketów. Lobby neoliberalne doprowadziło do zmian w kodeksie pracy i utraty wielu przywilejów pracowniczych i związkowych. Skrajnym zjawiskiem gospodarki neoliberalnej są obozy pracy. Niewiele o nich wiadomo, bo media, poza nielicznymi przypadkami, milczą o takich zjawiskach. A jednak takie zakłady-obozy istnieją na przykład w krajach Ameryki Południowej. Są to m.in. firmy odzieżowe, zatrudniające kobiety i narzucające pracownicom tak wysokie normy, że muszą one pracować za grosze od rana do nocy, często mdlejąc z wyczerpania przy maszynach. Ludzie w gospodarce neoliberalnej są bowiem też tylko towarem, a koncernom chodzi o to, aby ten towar kupić za najniższą cenę.
Pazerność gospodarki neoliberalnej wyraża się też w bezwzględnej eksploatacji środowiska naturalnego. Zniszczenia środowiska, a przede wszystkim zanieczyszczenie atmosfery dwutlenkiem węgla przez zakłady przemysłowe i spowodowane tym ocieplanie się klimatu, może lada moment doprowadzić do katastrofy na miarę planetarną. Już teraz rysowane są przerażające scenariusze przyszłych wydarzeń. Topniejące lody mogą doprowadzić do zalewania części lądów, ogromnych migracji zagrożonej ludności, chaosu, walki o żywność, bezwzględnych wojen, upadku cywilizacji. Gdyby ten scenariusz się sprawdził, najbardziej zagrożone upadkiem są – moim zdaniem – kraje najbardziej rozwinięte, których ludność nie jest przystosowana do przetrwania w ekstremalnych warunkach braku żywności i energii. Większe szanse mają plemiona, żyjące na przykład w afrykańskim czy australijskim buszu, które, egzystując w trudnych warunkach, przez tysiące lat uczyły się sztuki przetrwania. I rzec by można, że tak natura wymierzy sprawiedliwość naszej bezwzględnej cywilizacji, nagradzając tych, którzy żyli z nią w harmonii.
Warto też zwrócić uwagę na charakter prowadzonych obecnie wojen. Te wojny, jak w Iraku czy Afganistanie, mają na celu nie wprowadzenie demokracji (w co chyba już nikt rozsądny nie wierzy), ale kontrolę nad surowcami naturalnymi i zdobycie nowych rynków zbytu. Taki cel mają też tzw. kolorowe rewolucje, jak ta pomarańczowa na Ukrainie, której scenariusz z najmniejszymi detalami został opracowany przez służby specjalne Stanów Zjednoczonych. Warto się także pod tym kątem zastanowić nad polską rewolucją ustrojową i podobnymi w innych krajach komunistycznych, które otworzyły dla gospodarki neoliberalnej kolejne rynki zbytu i rynki taniej siły roboczej. Powtarzam raz jeszcze – pazerność systemu neoliberalnego jest bezgraniczna, a wszystkie sposoby zdobycia nowych stref wpływów i nowych możliwości zysku są w niej dozwolone, choć dla otumanienia ludzi przybierają różne maski.
System neoliberalny zdobył do otumaniania ludzi bardzo potężne narzędzie. Są nim media. Nie wolne media, bo nie mogą być takie, pozostając w rękach neoliberalnych koncernów. Na przykład w Polsce nie ma już ani jednej regionalnej gazety, która nie byłaby własnością zagranicznego koncernu. Media te, ugruntowując władzę systemu, spełniają wieloraką rolę : pomijają milczeniem istotne dla życia społecznego informacje, przedstawiają rzeczywistość jako chaotyczny ciąg wydarzeń, unikają intelektualnej refleksji, wzbudzają pragnienie posiadania coraz to nowych przedmiotów. To nie przypadek, że w polskich mediach ważniejsza jest sprzeczka samolot do Brukseli, niż treść przeprowadzanych tam rozmów. Epatowaniem tzw. sensacjami odciąga się obywatela od spraw istotnych, o których generalnie nie usłyszymy ani nie przeczytamy w mediach. A w przerwach między tym informacyjnym chaosem pojawiają się reklamy, obiecując nam raj na ziemi, jeśli zakupimy ten czy inny przedmiot. Cel mediów neoliberalnych jest jasny i przerażający: wprowadzenie dezinformacji, bo niepoinformowanym obywatelem jest łatwiej manipulować oraz stwarzanie poprzez reklamy coraz to nowych rzesz konsumentów, tak samo zresztą oszukanych niespełnionym rajem posiadania rzeczy.
Powiedzenie "pewne, jak banku" przybrało w systemie neoliberalnym karykaturalną twarz. To właśnie banki spowodowały obecny kryzys, zajmując się kreacją nieistniejących pieniędzy. Globalizm w neoliberalnym wydaniu okazał się niezwykle niszczący, bo kryzys wywołany na jednej półkuli, rozszedł się, jak siecią naczyń połączonych, po całym świecie.
Polskie władze okazały się wobec niego całkiem bezradne. Na początku próbowały zaczarowywać rzeczywistość twierdząc, że polska gospodarka ma się dobrze i negatywne zjawiska w Polsce nie wystąpią. Musiały zmienić zdanie, gdy zaczęły upadać pierwsze zakłady pracy, a upadek zaczął zagrażać kolejnym. Polskie władze, choć tak pilnie i z entuzjazmem uczyły się neoliberalizmu, najwyraźniej nie pojęły, na czym polega globalizm. Zabawnie też brzmią ich recepty na kryzys – rząd chce wprowadzać oszczędności, a ludzie prezydenta wręcz przeciwnie, wydawać pieniądze. Przypomina to średniowieczne konsylium lekarskie, gdy jedni medycy chcą puszczać choremu krew, a inni podawać sproszkowany róg nosorożca. Tymczasem umęczony tymi pomysłami chory umiera bez ratunku.
Ignacio Ramonet, podobnie jak wielu innych członków ATTAC, uważa, że obecny kryzys jest zarazem kryzysem systemu neoliberalnego, wyczerpaniem jego możliwości, a po nim świat nigdy już nie będzie taki sam. Już chyba nie ulega wątpliwości, że ten globalny pociąg, którym wszyscy jedziemy, zmierza prosto w przepaść. Attac podaje różne rozwiązania, które mogłyby wstrzymać jego bieg. Oprócz podatku Tobina i zlikwidowania rajów podatkowych, domaga się znacjonalizowania banków, zachowania całkowitej kontroli państwa nad tak ważnymi dziedzinami, jak energia czy woda. Jest przeciwko prywatyzacji służby zdrowia, edukacji, kolei, komunikacji miejskiej, poczty. Popiera ekologiczne rozwiązania, które ochronią środowisko naturalne.
Jedno wydaje mi się pewne – świat nie przetrwa, jeśli najsilniejsi będą się w nim kierować tylko zyskiem, niszcząc życie setek tysięcy ludzi, manipulując ich umysłami, depcząc przyrodę, doprowadzając do zachwiania równowagi całej planety. Jeśli w porę ich nie zatrzymamy, przyszłe istoty rozumne, będą o nas mówić tak, jak my o wyginięciu dinozaurów.
Ewa Ziółkowska
Referat wygłoszony podczas debaty w w ramach Uniwerystetu ATTAC, pod nazwą "Kryzys neoliberalizmu - przyczyny i skutki", która odbyła się 4 kwietnia w Białymstoku.