Smoleński: Gorzki prezent jubileuszowy

[2009-05-20 14:31:27]

Jest coś symbolicznego w tym, że 20-lecie polskiej przemiany ustrojowej, a zarazem 20-lecie polskiego kapitalizmu przypada na pierwszy rok działania "nowego" systemu emerytalnego oraz największy kryzys gospodarczy od lat 30. XX wieku. Związkowcy i ekonomiści zapowiadają, że może się powtórzyć sytuacja z początku lat 90., gdy "trudności ekonomiczne" były argumentem za obcinaniem uprawnień pracowniczych i wypychaniem osób po 50 roku życia z rynku pracy. Bezrobocie najpewniej nie będzie tak szybko rosnąć, jak na początku lat 90. XX wieku, jednak i tak zapowiadane 14 procent będzie bardzo bolesne. W początkach polskiego kapitalizmu te w końcu realne cierpienia tłumaczono jako konieczne koszta drogi do świetlanej przyszłości liberalnego kapitalizmu. Teraz z kolei fundamentaliści rynkowi wyciągnęli teorię o "twórczej destrukcji". Tak czy inaczej, wolny rynek podobno się nie myli i każdemu w końcu coś skapnie.

W takim momencie ukazuje się w Polsce książka Nowomowa neoliberalna. Alain Bihr potraktował rzekomo naukowy żargon neoliberałów jak orwellowską nowomowę, pokazując, w jaki sposób budowanie odpowiednich zbitek słownych i opozycji znaczeniowych służy uzasadnieniu konkretnych rozwiązań politycznych. Autor, profesor socjologii, w kilkunastu artykułach analizuje najważniejsze dla francuskiej neoliberalnej nowomowy terminy.

Przyznam, że dziwnie się czułem, czytając rozdział poświęcony funduszom emerytalnym. Mimo że autor analizował zakusy francuskich neoliberałów na system emerytalny, to miałem wrażenie, jakbym czytał o naszej "reformie". W gruncie rzeczy, od czasów Pinocheta, neoliberalne systemy emerytalne są do siebie podobne. Są w przeważającej mierze lub nawet w całości oparte na funduszach. Z jednej strony odczuwałem niekłamaną satysfakcję. Ktoś rozkładał naszą "reformę emerytalną" na czynniki pierwsze, pokazując obłudę stojących za nią argumentów. W Polsce przekonywano, że kapitalizacja emerytur jest krokiem koniecznym w celu "uzdrowienia finansów publicznych" (to, obok "powrotu do normalności" chyba sztandarowy zlepek polskiej neoliberalnej nowomowy). Brak "reformy" - wieszczono – oznacza budżetową apokalipsę. Natomiast dzięki przyjęciu nowego systemu każdego z nas miały czekać złote góry, o czym przekonywały towarzyszące propagandzie reklamy funduszy emerytalnych. Jak zauważa Bihr, ubezpieczenie emerytalne, nieistotne czy państwowe, czy prywatne (w funduszu), jest wykupieniem prawa w udziale w wypracowanym bogactwie w konkretnym roku. "Złudne i kłamliwe jest więc przekonywanie, że system oparty na funduszach emerytalnych może sam z siebie wygenerować bogactwa, których brakuje w systemie repartycyjnym". Boleśnie przekonali się o tym przyszli emeryci, gdy usłyszeli, że ich własne oszczędności na emeryturę w nowym systemie gwałtownie stopniały (w niektórych wypadkach aż o 30 proc.) z powodu – całkiem przecież od nich niezależnego – kryzysu finansowego.

Radość moją psuł jednak drobny fakt. Mianowicie większość obnażanych przez francuskiego socjologa argumentów usłyszeliśmy już podczas wdrażania nowego systemu emerytalnego, a przepowiadane przez niego zagrożenia bezpośrednio nas dotykają. Staliśmy się królikami doświadczalnymi dla neoliberałów z całego świata.

Choć dziś o wadach nowego systemu można przeczytać w wielu miejscach (z wyjątkiem kilku twierdz twardogłowego neoliberalizmu), to jeszcze dwa lata temu krytykowanie "reformy" emerytalnej uchodziło za populizm. Podobnie nie pozostawia nam się wyboru co do systemu ochrony zdrowia lub urynkowienia szkolnictwa. Neoliberalne "reformy" (zazwyczaj "bolesne", ale zawsze "konieczne") mają jeden, wolnorynkowy kierunek i po prostu się je przeprowadza, a nie poddaje demokratycznej dyskusji. Władza nad językiem okazała się władzą nad programami politycznymi. Wypowiedź Witolda Gadomskiego, że liberałowie nie stworzyli silnego ruchu społecznego, ale realizację ich pomysłów przyniosło "działanie w sferze myśli i programów", należy odczytać dosłownie. Celem nowomowy jest zawężenie horyzontu myślenia do tego stopnia, żeby myślenie poza pewnym schematem stało się niemożliwe. Pamiętajmy, że reforma oznaczała pierwotnie zmiany w kierunku społeczeństwa egalitarnego, w demokratyczny sposób kształtującego samo siebie (o czym też przypomina Bihr). W interesie lewicy jest odzyskanie tego słowa.

W pewnym sensie narzucenie nowego systemu emerytalnego jest paradygmatyczna dla całości przemian w Polsce w ciągu ostatnich 20 lat. Odbywały się one zawsze z pominięciem szerokiej dyskusji społecznej (co to za dyskusja, gdy jedna ze stron z góry stoi na pozycji obrońcy "pozostałości starego systemu", które są odpowiedzialne za całe zło tego świata, łącznie z - cytując klasykę - trzęsieniem ziemi, gradobiciem i kokluszem?). Powoływano się na jedyną słuszną drogę przemian, powtarzając jak zdrowaśki w różańcu, że w dłuższej perspektywie skorzystamy na tym wszyscy.

Ten ostatni argument jest kluczowy. Wszystkie neoliberalne reformy w Polsce zmierzają – celowo bądź nie, choć w efekcie nie ma to najmniejszego znaczenia – do stworzenia i wzmocnienia nierówności – nie bójmy się tego słowa – klasowych. Konsekwencją systemu emerytalnego opartego na funduszach emerytalnych, o której nikt nie wspominał, jest pogłębienie nierówności. Każdy oszczędza na siebie, a możliwości oszczędzania rosną szybciej niż proporcjonalnie do dochodów. Brak redystrybucji poskutkuje i tak już poważnym upośledzeniem tzw. grup wykluczonych ekonomicznie, czyli mówiąc wprost – biedni zbiednieją. Zyskają na tym bogaci, którzy pieniądze przeznaczane do tej pory na redystrybucję zainwestują w przyszłą emeryturę lub jeszcze dostatniejsze obecne życie. Neoliberalne formułki o "równych szansach" (przedmiot bardzo ciekawej i dobrej analizy Bihra) połączone ze zlepkiem "każdy może..." (wstawić co pasuje: być bogatym, odnieść sukces, itp. - hasło "kapitał ludzki"), mają zasłonić tę rosnącą przepaść. Nie zapominajmy, że już teraz Polska ma jedne z najwyższych, jeśli nie najwyższe, nierówności w wynagrodzeniach w całej Unii Europejskiej!

W sytuacji kryzysu gospodarczego warto zwrócić uwagę na hasło workfare, które najlepiej chyba tłumaczyć jako politykę obniżania kosztów pracy, i "obciążenia socjalne" (będące elementem tych kosztów). Ileż to razy słyszeliśmy, że wysokie koszta pracy są winne wysokiemu bezrobociu, a tym, co dobija przedsiębiorców, są horrendalne składki różnej maści? Bihr pokazuje partykularne interesy stojące za tymi rzekomo naukowymi wywodami i wynikającymi z nich propozycjami politycznymi (żadnych składek, żadnych zasiłków, a płacę minimalną wyznacza pracodawca, a nie poczucie przyzwoitości), ukazując ich głęboko klasowy charakter. Analizy te zyskują bardzo na aktualności w momencie, gdy rząd i pracodawcy nawołują do "jedności w obliczu zagrożenia".

Nowomowa neoliberalna jest książką nierówną. Nieprzystępny język – skomplikowane słownictwo połączone z wieloma powtórzeniami, nieznośnie długimi zdaniami i irytującymi wręcz wtrąceniami - powodują, że przebrnięcie przez niecałe 230 stron to nie lada wysiłek. Z drugiej jednak strony, książka ta to nie tylko krytyka ideologii w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. To również porządna dawka wiedzy socjologicznej. W obecnym kontekście historycznym, politycznym, społecznym i ekonomicznym, sprzyjającym rozliczeniu z dotychczas panującą ideologią, jest ona bardzo przydatnym narzędziem do rozprawy z neoliberalnymi dogmatami. Do tego autor odkurza język walki klas, na konkretnych przykładach ukazując partykularny charakter rzekomo uniwersalnych propozycji neoliberalizmu.

Po dwudziestu latach polskiego kapitalizmu, historia w pewnym sensie zatoczyła koło. Klimat społecznej niepewności, powodowanej globalnym kryzysem gospodarczym, można porównać do początku lat dziewięćdziesiątych. Przed kryzysem mogliśmy się łudzić, że mimo cierpień, jakie przyniosło ze sobą realizowanie dogmatów neoliberalizmu, per saldo wszyscy zyskujemy. Nowy system emerytalny, ukochane dziecko polskich fundamentalistów rynkowych, którym należało się chwalić przed całym światem, pokazał jednak, że jest inaczej i w bolesny sposób potwierdził chyba najważniejszą tezę książki Bihra: konfliktu klasowego nie można zażegnać – można go tylko wyprzeć. Do czasu.

Alain Bihr, "Nowomowa neoliberalna", Warszawa: Książka i Prasa, 2008, s. 230

Jan Smoleński


Recenzja ukazała się na stronie "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku