Media pochwyciły temat nowelizacji minister Radziszewskiej i w zawierusze informacji przedstawiły obraz karania małolatów za noszenie koszulek z Che Guevarą. Minister Radziszewska usprawiedliwia się, że powzięła decyzję względem nowelizacji artykułu 256 po szeregu interpelacji różnych środowisk. Wszystkie media poparły jednak inicjatywę minister, bowiem jest ona oficjalnie wymierzona w rosnące w siłę grupy neonazistowskie w całej Europie. Dzięki temu wspiera ją w Polsce cała scena polityczna oraz szereg obywatelskich organizacji. Jednak znowelizowana konstytucja, oprócz karnego sankcjonowania działalności rasistowsko-nazistowskiej pewnych indywiduów, uderzy również w środowiska lewicy socjalistycznej, zamieniając się w krucjatę, podczas której całe środowisko zostanie wepchnięte do stalinowskiego worka wedle wykładni prawicowych historyków.
***
Demokracja niby oznacza wolność, a na pewno oznacza pluralizm – jednak demokracja realizowana w myśl obecnie panujących idei popperowskiej oznacza "zamknięcie bocznych drzwi demokracji dla systemów wrogich jej" i rzecz jasna nie działających "zgodnie z regułami demokratycznej gry". Konstytucja Polski reaguje wedle tej zasady w następujących artykułach: 13, który w istocie ma moc delegalizacji partii propagujących totalitaryzm, 257 – dotyczącego znieważania grup choćby ze względu na religię, narodowość czy światopogląd oraz artykułu 256 dotyczącego zakazu propagowania ustroju totalitarnego. Minister Radziszewska nowelizuje właśnie artykuł 256 konstytucji, który obecnie mówi – "kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". W myśl artykułu 256, przed nowelizacją, w 2008 r. wszczęto 123 postępowania i wniesiono 28 aktów oskarżenia wobec 48 osób. Prokuratura, posługując się literą artykułu karała zazwyczaj rasistów powiązanych z nacjonalistycznymi bądź neonazistowskimi organizacjami. Starano się jednak używać tego artykułu również wobec skrajnej lewicy, czego przykładem może być "donos obywatelski" posła PO Piotra Strzembosza wobec uczestników zeszłorocznej manifestacji 1 maja, którzy nieśli flagi z sierpem i młotem. Kolejnym epizodem naginania ustawy jest rozpoczęcie śledztwa wobec autorów strony internetowej Lewica Bez Cenzury, pod pretekstem propagowania przez nich komunizmu.
Minister Radziszewska zasłania się apelami organizacji, takich jak Nigdy Więcej, które alarmują i prowadzą kampanię przeciw handlowaniu nazistowskimi pamiątkami i gadżetami nawiązującymi do nazizmu. Obrońcy handlu militariami z czasów drugiej wojny światowej i przedstawiciele portalu Allegro twierdzą, że przedmioty nie nawołują do nienawiści rasowej, lecz robią to ludzie. Antyrasiści opowiadają o niemieckich neonazistach kupujących w Polsce nazistowskie gadżety oraz obłudzie i chciwości portalów aukcyjnych. Nowelizacja minister Radziszewskiej ma wejść w życie po wakacjach, nanosząc groźbę kary dla ludzi, którzy propagują, gromadzą, noszą, bądź reklamują przedmioty zawierające treści propagujące totalitaryzm. Według polskich polityków i sądów nie istnieje coś takiego jak antytotalitarna skrajna lewica, której emanacją był rok 1968, więc całe środowisko lewicy, od piszących peany na cześć Stalina po wierzących w demokrację i socjalizm, może być napiętnowane znowelizowanym artykułem 256. Radziszewska w programie "Kwadrans po 8" dementowała opinię o karaniu za noszenie przykładowej koszulki z Che, jak stwierdziła – "nie należy przesadzać z tymi koszulkami", tłumacząc, że kary są skierowane raczej wobec tych, "którzy wytwarzają w celu propagowania", a na nasze pocieszenie stwierdziła że "wierzy w rozsądek prokuratury".
Co do koszulek z Che na szczęście pani Radziszewska zdaje sobie sprawę z tego że jest on komercyjny – sprzedawany na koszulkach, zegarkach, snowboardach, bieliźnie, zdobiąc jako tatuaż ciała Mike Tysona, Angeliny Jolie, Diego Maradonny, stanowi kanwę dla szeregu książek i filmów, a tak naprawdę to ludzie w mniej lub bardziej refleksyjny sposób, czasami po prostu żartobliwy, poddają się tej komercji z nim w drugim planie. Che Guevara wszedł do mitologii popkultury, znajdując miejsce w lewackiej legendzie oraz drobnomieszczańskim uznaniu, trafiając na przykład do setki najważniejszych ludzi XX wieku magazynu "The Times". Tymczasem nazizm, porażający nihilizmem i złowrogą atmosferą siły i strachu, nie może liczyć na komercyjny sukces, a jak już, to konkurując z seryjnymi mordercami pokroju Charlesa Mansona czy Teda Bundy.
***
Istotne staje się pytanie, czy tworząc tę nowelizację PO ma szczere intencje, a patrząc na ich prawicowe zacietrzewienie przy rytuałach IPN-u, które akurat nie uderzają w ich partię, można mieć szczere wątpliwości. Szczególnie, że proponowana nowelizacja nie przyniesie żadnych rezultatów w walce ze skrajną prawicą, na co wskazują doświadczenia Europy Zachodniej. Zresztą Polska jest sygnatariuszem szeregu umów międzynarodowych dotyczących walki z rasizmem, jasno precyzujących istotę problemu i w istocie to według nich należy rozbudować Polskie prawodawstwo w tej gestii, a nie rozszerzając art. 256, który będzie jeszcze bardziej płynny dla prokuratorów i może zostać wykorzystany politycznie przeciw lewicy.
Również Unia Europejska rozważała wprowadzenie ustawy o podobnej wymowie, jednak brak konsensusu wszystkich krajów członkowskich doprowadził do upadku tej inicjatywy, a jej namiastką stało się uznanie 23 sierpnia dniem pamięci ofiar reżimów totalitarnych i autorytarnych. Cała debata była reakcją na medialną wrzawę wobec niefortunnego stroju na balu karnawałowym księcia Wielkiej Brytanii Harry’ego, który przebrał się w mundur ze swastyką i w ramach pokuty musiał odwiedzić Auschwitz. Dla przykładu, Niemcy walcząc ze skrajną prawicą nie zakazują propagowania faszyzmu, ale zakazują publicznego prezentowania wszystkich symboli faszystowskich. Przykładowy może być zakaz druku "Mein Kampf" w Niemczech i za granicą, co w Polsce odbiło się pozwem landu Bawarii wobec wrocławskiego wydawcy „Mein Kampf”, z tytułu... roszczeń autorskich, bowiem posiadają prawa autorskie do książki Hitlera. Niemieckie prawo nie jest jednak w stanie rozwiązać szeregu kwestii, przykładem jest działalność za Odrą faszystowskiej NPD, która obchodzi przepisy używając innej emblematyki, mimo to w jednoznaczny sposób nawiązując do zakazanego hitleryzmu. Opinia publiczna w tym kraju słyszy raz po raz o prawnych nonsensach, takich jak wytoczenie sprawy właścicielowi sklepu internetowego, który sprzedawał antyfaszystowskie gadżety i został ukarany za koszulkę z... przekreśloną swastyką. Mimo tego, w ramach walki z nazizmem każdy bawarski uczeń obowiązkowo musi się udać na wycieczkę do obozu koncentracyjnego w Dachau, a żaden niemiecki sąd, w przeciwieństwie do polskich, nie uzna wyciągniętej w hitlerowskim pozdrowieniu ręki za rzymskie pozdrowienie. Inaczej sprawy wyglądają w spolaryzowanych politycznie Hiszpanii i Włoszech, w obu krajach wino z Hitlerem na etykiecie stoi obok wina z Che Guevarą. Ostatnio rodzinna miejscowość Mussoliniego – Predapio w Emilii Romanii postanowiła zatrzymać pochód faszystowskich pielgrzymek, zakazując sprzedawania jakichkolwiek pamiątek związanych z Duce.
Europa Zachodnia potrafi jednak rozróżnić totalitaryzm nazistowski od stalinowskiego i uznaje, że komunizm – w przeciwieństwie do nazizmu – sam w sobie nie miał złych założeń. Inne kraje się miotają, Estonia likwiduje pomniki radzieckie, stawiając pomniki żołnierzom Wafen SS Wiking, jednocześnie zakazując razem z Litwinami używania symbolu sierpa i młota.
***
Społeczny odbiór symboli zawsze wprowadza kontrowersje – zresztą jak to się dzieje, że Rambo nie razi polskich historyków, a kinowe wyczyny Che Guevary rozpoczynają krytyczną debatę. Zresztą, kim jest obecnie Che, kto się z nim identyfikuje? – ofiary komercji są nieświadome swojego wyboru, więc pozostaje garstka pacyfistów, na widok których zapewne Guevara przewraca się w grobie. Zakazany na Litwie i Estonii sierp i młot może wkrótce zostać napiętnowany i w naszym kraju w związku z nowelizacją art. 256, a nikt wtedy nie będzie mógł wytłumaczyć, że jest symbolem ruchu robotniczego – starszym niż stalinowskie ludobójstwo. Myśląc tymi kategoriami, każdy symbol ma ślady krwi na sobie, tak jak mordy w imię katolickiego krzyża, czy nawet demokracji i kapitalizmu u ich rewolucyjnego zarania. Ponieważ rewolucja nie bierze się z dobrobytu, lecz z ucisku, dlatego kategorie etyczne jej oceny nie zdają egzaminu. Odbiór społeczny zależy od historii, pewnego mitu narodowego, jest relatywny – w Stanach Zjednoczonych walczący z Indianami George Custer jest bohaterem, a w Europie ludobójcą, to samo się tyczy oceny Juliusza Cezara, czy Napoleona Bonaparte. Ciekawe, czy Polski sąd odważy się nałożyć karę na korporację posługującą się w celach reklamowych naszą przykładową postacią Che – ja szczerze wątpię.
Robert Piąty
Tekst ukazał się w tygodniku "Trybuna Robotnicza".