Niemiec: Szkodliwy dogmat o nieomylności sądu

[2009-06-26 10:59:16]

Słuszna zasada niezawisłości sądu w trójpodziale władz państwa demokratycznego jest w polskim sądownictwie wypaczona. Niezawisłość stała się dogmatem o nieomylności sądu. Według niego sąd odpowiada przed Bogiem i historią, a obywatel nie ma szans obrony, kiedy sąd postępuje niezgodnie z konstytucyjną zasadą sprawiedliwości społecznej, albo jawnie łamie prawo.

Panuje dziwny pogląd w nurcie tzw. poprawności politycznej, że z wyrokami sądu się nie polemizuje, ani się ich nie ocenia. Ma to rzekomo wynikać z szacunku dla niezawisłości i powagi sądu. Wielu poważnych publicystów, poddanych takiej presji, woli milczeć, niż napiętnować oczywiste nadużycia, bo każdy głos krytyczny traktowany jest jak naruszenie tabu. Nieżyjący już Aleksander Małachowski za odwagę nazwania po imieniu nadużyć sądowych ponosił konsekwencje, łącznie z wyrokiem skazującym za obrazę sądu. "Uszanuję wyrok sądu" - mówi zwykle osoba publiczna. Ale czy jawnie niesprawiedliwe i bezprawne wyroki należy też szanować? A jeśli tak, to w imię czego? Ochrony zasady, kosztem krzywdy obywatela?

Coś bardzo podobnego dzieje się z prokuraturami. Zarzucano ministrowi Ziobro zamiar ręcznego sterowania prokuraturą i ciągle podnoszono do rangi wartości najwyższej jej niezależność. W wielu przypadkach sama zasada stała się ważniejsza niż dobro obywateli i efekty działań wymiaru sprawiedliwości. Czasem trzeba więc się przypatrzeć, czy wymiar sprawiedliwości, który ma prostować kręte ścieżki stosunków międzyludzkich, sam nie szwankuje. Według badań opinii publicznej wymiar sprawiedliwości ma bardzo niskie zaufanie. To jest bardzo niebezpieczne dla demokracji. Ale sądownictwo niestety na taką opinię pracuje.

Pewna lubelska spółdzielnia mieszkaniowa pożycza od prywatnego inwestora 20 tys. na okres 3 tygodni, po czym na poczet spłaty pożyczki przenosi na niego własność bloku mieszkalnego wartego 4 miliony. Mieszkańcy wnoszą do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, a prokuratura systematycznie umarza dochodzenia, nie widząc w takiej transakcji nic złego. Czy mamy teraz bez dyskusji uznać postanowienie prokuratury i podzielić jej zdanie o znikomej szkodliwości czynu, braku znamion czynu zabronionego czy czegoś w tym rodzaju? Przecież nie trzeba być prawnikiem - każdy przyzna, że nabycie bloku za 200 tys. to nie jest normalna transakcja. Pojawia się społeczne oczekiwanie odgórnej kontroli, bo zwykłego obywatela, a tym bardziej mieszkańca tego bloku nie obchodzi ustrojowa zasada niezależności prokuratury, ale to, żeby sprawiedliwości stało się zadość i żeby on, mieszkaniec nie został przez niezależność prokuratury skrzywdzony.

W innym przypadku lubelski sąd uznał za zgodne z prawem zawarcie umowy między ogłaszającymi się w gazecie "pożyczkodawcami" a poszkodowaną przez życie, znajdująca się na skraju rozpaczy kobietą, wedle której to umowy można za 20 tys. zastawić mieszkanie aktem notarialnym. "Pożyczkodawcy" bez trudu doprowadzili więc do licytacji, a sąd wydał postanowienie o jej przybiciu. Zamiast zwrócić uwagę na działania pożyczkodawców i notariusza, które nie powinny być uznane za czynności prawne, sąd sam popełniał uchybienia procesowe polegające na tym, że przybił licytację, choć nieszczęsna dłużniczka nawet nie wiedziała, kiedy ją zlicytowano, bo nie była o licytacjach informowana. Sąd nie zatroszczył się też o to, czy dłużniczka z małoletnim synem będzie miała gdzie zamieszkać po licytacji. Niby nie musiał orzec o przyznaniu mieszkania socjalnego, ale mógł to zrobić. Wszyscy prawnicy, do których kobieta zwracała się po pomoc, zbywali ją, adwokat, którego opłaciła dopuścił się zwyczajnego niedbalstwa i nie podjął skutecznych działań, żeby na drodze odwoławczej uchylić, nie tak trudne do uchylenia postanowienie sądu. Skutkiem tego minęły terminy na normalne środki odwoławcze. Kobieta została podwójną ofiarą: naciągaczy i wymiaru sprawiedliwości. Ciekawe, co ona sądzi o niezawisłości sądu? Natomiast pozostałe jeszcze środki odwoławcze muszą podjąć amatorzy z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, bo panowie prawnicy uznali, że się nie da...

Była redaktor naczelna "Tygodnika Chełmskiego" została ukarana (sic!) przez sąd cywilny!!! Niemożliwe? Jakże to, przecież sąd cywilny nikogo nie może ukarać? Ależ możliwe. Za publikację o prywatyzacji Zakładów Tłuszczowych w Bodaczowie, w której nie padło ani jedno nieprawdziwe i niezweryfikowane twierdzenie, musi dziś spłacić 50 tys. zadośćuczynienia za "naruszenie dóbr". Nie pomogły ekspertyzy biegłych i dowody. Sąd po prostu je arbitralnie odrzucił. Cóż z tego, że w sprawie pojawiały się takie kwiatki jak sfałszowane podpisy pod ofertą kupna zakładów; że opinia fachowej firmy konsultingowej potwierdzała wersję dziennikarki? Nic. Sąd uznał, że to wszystko jest nieważne. Nieważne też, że ewentualne zadośćuczynienie musi być orzeczone z uwzględnieniem możliwości jego wykonania. Czy jednak nauczycielka, dorabiająca do niedawna jako dziennikarka, może spłacić 50 tys. bez szkody w postaci faktycznego zrujnowania jej sytuacji materialnej? Oczywiście, że nie. To zadośćuczynienie staje się wobec tego bardzo uciążliwą, długotrwałą i wywołującą szkody karą.

W powyższych sprawach pojawia się przede wszystkim wątpliwość, czy sądy właściwie stosowały prawo. Czy zostały zachowane przepisy Kodeksu cywilnego? Czy we wszystkich tych sprawach prokuratury naprawdę nie dostrzegły "znamion czynu zabronionego"? Czy obywatel może się bronić przed niesprawiedliwością, kiedy sąd zawodzi? Czy wobec tego obywatel może się czuć bezpiecznie, bo jest chroniony przez niezawisły sąd?

Sytuacja wygląda niestety źle. Obywatele nie widzą w niezawisłości sądów gwarancji, że daje im to ochronę przed bezwzględną siłą pieniądza, polityki i wpływowych osób. Przeciwnie - niezawisłość sądu wywołuje poczucie bezsilności, braku możliwości obrony. Niezawisłość oznacza dla nas raczej całkowity brak odpowiedzialności przed społeczeństwem i samowolę. Podstawowa zasada trójpodziału władzy, której elementem są niezawisłe sądy, przegrywa z polityką ręcznego sterowania, bo poszkodowani obywatele piszą do Ministerstwa Sprawiedliwości, Rzecznika Praw Obywatelskich w nadziei, że ktoś z góry przyjdzie i zrobi porządek u nas, na prowincji. Dlatego też powszechnym uznaniem cieszyły się, często uzasadnione, próby osobistego wpływu ministra Ziobro na wymiar sprawiedliwości, zaś niewielka tylko dezaprobata jego antydemokratyczne próby wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości do osobistych porachunków. Krytykowali to juryści, ale akceptowało społeczeństwo. Bo co komu po niezawisłości, sądu skoro czy sąd zawisły, czy nie, to zwykły szarak zawsze zostaje ofiarą.

Na pewno prawnicy powiedzą, że zawsze są środki odwoławcze. Ależ są, tylko mało kto je potrafi wykorzystać, a skoro nie potrafi, musi polegać na prawnikach, ci z kolei żądają najpierw grubych pieniędzy, bez gwarancji, że rzetelnie i niezłomnie będą reprezentować klienta, nie oglądając się na to, że komuś możnemu podpadną.

Dostępu do tanich usług prawnych jak na razie brak. Z tego wynika, że wymiar sprawiedliwości ma charakter czysto klasowy i nie jest to tylko marksistowska analiza, ale czysty fakt, że prawo jest dostępne dla klasy najbogatszych i broni interesów tej klasy. Równość wobec prawa jest mitem, tu obowiązuje cenzus majątkowy.

Czy wobec tego nie należy nieco zweryfikować poglądu na niezawisłość sądów? Czy jest to rzeczywiście realizowana zasada, czy pusty slogan?

Być może potrzebne są nadzwyczajne środki, mające na celu dokładny przegląd tego, co dzieje się w środowisku prawniczym, radykalne otwarcie tego środowiska i jego demokratyzację. Niezawisłość sądów jest wartością, której należy bronić. Bronić jej powinny przede wszystkim same sądy. Drogą do tego nie jest tylko litera prawa. Sądy stosują wygodny zabieg polegający na tym, że do sprawy dopasowują najbardziej przystające przepisy szczegółowe żeby być w zgodzie litera prawa. Nie biorą pod uwagę nadrzędnych zasad współżycia społecznego i sprawiedliwości społecznej oraz społecznego kontekstu sprawy. Przede wszystkim nie biorą pod uwagę sytuacji ludzi, którzy składają swoje losy w rękach sądów. Tak samo traktują bogatego przedsiębiorcę z armią prawników na usługi i zwykłego pracownika z najniższą płacą krajową, który nawet nie wie jak i gdzie złożyć pismo. Sądy są bezduszną machiną, która mechanicznie stosuje prawo. Społeczeństwo oczekuje by oprócz litery prawa, realizowały zasadę sprawiedliwości społecznej i zasady współżycia społecznego. Przestrzeganie ducha prawa, powszechny dostęp do usług prawnych i wzięcie przez sądy pod uwagę warunków społecznych i ekonomicznych; to wszystko jest drogą do odzyskania właściwego miejsca i prestiżu władzy sądowniczej w strukturze demokratycznej. Na takich podstawach niezawisłość sądów będzie realną potrzebą społeczną a nie pustym i szkodliwym dogmatem o ich nieomylności, który wywołuje wrogość i sprzeciw.

Jeśli tego zabraknie, to znajdzie się kiedyś ktoś, kto trafi w powszechne oczekiwanie oczyszczenia środowiska prawniczego, a popularność ministra Ziobro zwiastuje dobry klimat dla jakiegoś dyktatora.

Może się okazać, że społeczeństwo powie dość i łatwo zgodzi się z jakimś "silnym przywódcą", że skoro sądy działają źle, to należy wziąć je na smycz. Bo póki co - na podstawie praktyk otaczającego nas sądownictwa - entuzjastom "odzyskanej wolności" należy zazdrościć bezmyślnego optymizmu.

Jarosław Niemiec


Tekst ukazał na stronie Nowej Lewicy ((www.nowalewica.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku