Majedi: Iran - Czego chcą ludzie? - mity i rzeczywistość

[2009-07-08 08:43:35]

Iran jest w czołówkach newsów. Co doprowadziło do masowych protestów? Czego ludzie chcą? Jaki będzie wynik tych protestów? Wszyscy komentatorzy robią jedno założenie: "Ludzie w Iranie nie chcą rewolucji". Ma to znaczyć, że ludzie nie chcą obalenia reżimu islamskiego. Ludzie chcą ewolucji, stopniowych zmian, twierdzą. Podkreślają, że ludzie chcą drobnych zmian w systemie politycznym, pragną nieco więcej wolności. Utrzymują, że ludzie protestują przeciwko Ahmadinedżadowi i fałszowaniu wyborów, a nie przeciwko islamskiemu reżimowi. Tak więc, jeśli Musawi zostanie prezydentem, wszystko wróci do normy.

Takie jest sedno wszystkich analiz prezentowanych przez międzynarodowe media.Wszyscy powtarzają to samo, że ludzie w Iranie "są zadowoleni z islamskiego reżimu", że nie chcą, aby Zachód mówił im, co mają robić. Nie chcą być tacy, jak ludzie Zachodu. Jak gdyby pragnienie pozbycia się islamskiego reżimu, pozbycia się religijnej tyranii, apartheidu płci, ucisku, biedy i korupcji należało z definicji do zachodnich aspiracji, a nie do uniwersalnych aspiracji ludzkości. Jak gdyby ludzie w Iranie, w tym kobiety, byli pozbawieni zdolności do samodzielnego odróżniania dyktatury od wolności, równości od dyskryminacji, brutalności od szacunku dla człowieka. Reporterka "The Financial Times" w porannych wiadomościach telewizji GMTV stanowczo nie zgadzała się z moim stwierdzeniem, że te protesty są "początkiem końca islamskiego reżimu".

Gdybym nie wierzyła tak mocno w to, co chcę, by się stało w moim kraju, z którego musiałam uciekać (jak tysiące innych), aby ocalić swoje życie, uniknąć tortur i egzekucji za kadencji premiera Musawiego, musiałabym być niespełna rozumu, żeby pragnąć rzeczywistej zmiany, pragnąć obalenia tej brutalnej, mizoginicznej i reakcyjnej religijnej dyktatury. Musiałabym sądzić, że wszyscy moi przyjaciele, którzy zostali zamordowani przez islamski reżim, byli szaleńcami. I pomyślałabym, że te setki tysięcy ludzi, którzy ryzykują teraz własne życie, wychodząc na ulicę, muszą być szaleńcami.

Jestem pewna, że panowie Musawi, Karrubi i Chatami nie chcą wiele zmienić. Nie mam wątpliwości, że "są zadowoleni z islamskiego reżimu". Ale co z Nedą, młodą kobietą zastrzeloną w Teheranie? Co z tą ciężarną kobietą, która zginęła podczas protestu? Co z jej partnerem, który stracił dwoje swoich bliskich od jednego strzału? Co z tymi wszystkimi matkami i ojcami, których synowie i córki byli brutalnie torturowani i zamordowani; z tymi rodzicami, którzy nadal nie wiedzą, gdzie są pochowane ich dzieci; tymi rodzicami, którzy ze strachu przed represjami pochowali swoje dzieci w przydomowych ogródkach? A co z rodzicami tych tysięcy dzieci, które maszerowały po polach minowych podczas wojny irańsko-irackiej z wiszącym na szyi kluczem do nieba? Z dziećmi, których matki zostały ukamienowane? Co z milionami kobiet, które są zmuszone do noszenia zasłony i są traktowane jako podludzie? Czy wszystkie te osoby są "zadowolone" z islamskiej republiki i chcą tylko odrobiny wolności, tylko drobnych zmian?

Gdybym nie znała i nie czuła tego żalu, gdybym nie znała niektórych z tych pełnych godności i odwagi kobiet i mężczyzn, którzy zostali straceni przez ten monstrualny reżim, wtedy dałabym się przekonać. Nie miałabym innego wyboru, jak tylko przyjąć jedyną interpretację oferowaną przez międzynarodowe media.

To zdumiewające. Czy mamy do czynienia z przypadkiem, czy z ukrytym scenariuszem? Czy te analizy są produktem powierzchownego rozumienia społeczeństwa poddanego dyktaturze i cenzurze, czy są one częścią oszukańczego planu i strategii, które mają się zmaterializować?

Byliśmy tam, widzieliśmy to!

Jestem z pokolenia, które widziało masowe protesty przeciwko innej dyktaturze. Jestem z pokolenia, które walczyło przeciwko dyktaturze szacha. Walczyłam przeciwko dwóm dyktaturom o wolność, równość, sprawiedliwość społeczno-ekonomiczną i dobrobyt. Podobnie jak wielu innych towarzyszy, jestem zaprawioną w bojach działaczką polityczną. Międzynarodowe media działały tak samo 30 lat temu. Wtedy technologia nie była jeszcze tak bardzo zaawansowana. Nie było YouTube, internetu i telewizji satelitarnej. Ale dziś ludzie nadal są uzależnieni od międzynarodowych środków masowego przekazu. Wtedy był to wiek radia fal krótkich. Ludzie byli uzależnieni od BBC, Głosu Ameryki, Radia Izrael i Radia Moskwa w dostępie do informacji i analiz.

W 1978 r. te media odegrały ważną rolę w wykreowaniu na lidera Chomeiniego, który wcześniej był zaledwie duchownym na wygnaniu, mało znanym większości ludzi i niemal zapomnianym przez wielu swoich fanatycznych zwolenników. Następnie, w samym środku zimnej wojny, strach przed coraz bardziej popularnym lewicowym ruchem w Iranie zgromadził zachodnie państwa przy stole odbywającego się w Gwadelupie szczytu, aby zmienić bieg wydarzeń, w których uczestniczyły największe masy ludzi w historii Iranu. Wkrótce, ku naszemu zdumieniu, islamiści, którzy stanowili margines w początkowej fazie protestów, objęli kierownictwo antymonarchistycznego ruchu.

Saddam Husejn został poproszony o wydalenie Chomeiniego pod pretekstem jego angażowania się w działalność polityczną przeciwko irańskiemu państwu. Francja go powitała. W ciągu jednej nocy urodziła się gwiazda międzynarodowych mediów. Narodził się Lider. Rewolucja w imię wolności, równości i sprawiedliwości została przerwana. To był początek 30 lat rozlewu krwi, ucisku, dyskryminacji kobiet, rozdziału płci, kamienowania, okaleczania i najbardziej haniebnego reżimu politycznego.

Historia lubi się powtarzać. Jak zawsze, opiniotwórcza machina medialna, bojąc się radykalnych zmian, które mogą prowadzić do wzmocnienia lewicy, mówi połowę prawdy. Jej "dogłębne analizy" są powierzchowne. Ogólnie rzecz ujmując, jest to celowy plan cenzurowania lewicy, unikanie przedstawiania głębokich aspiracji i żądań ludzi.

Układ sił

Czy ludzie protestują tylko przeciwko Ahmadinedżadowi? Czy są naprawdę zadowoleni z islamskiego reżimu? Czy oni naprawdę chcą tylko drobnych zmian, odrobiny wolności? Zbadajmy te pytania.

Podczas kilku tygodni przed wyborami 12 czerwca, ludzie organizowali wiece i spotkania w celu wsparcia dwóch kandydatów tzw. reformatorskich i przeciwko Ahmadinedżadowi. Głosowali oni na Musawiego lub Karrubiego. Istniały silne podejrzenia, że wybory zostaną sfałszowane, więc ludzie byli czujni i gotowi do wyjścia na ulice. Kiedy wyniki zostały ogłoszone zaledwie w dwie godziny po zamknięciu lokali wyborczych, rozpoczęły się masowe demonstracje. Tysiące ludzi wyszło na ulice w proteście przeciwko sfałszowaniu wyborów.

Tak wyglądały te wydarzenia. Ale to nie jest cała prawda. Kiedy staramy się analizować sytuację w Iranie, trzeba wziąć pod uwagę ważny czynnik układu sił. Jest oczywiste, że ludzie nie mogą wyjść na ulicę i krzyczeć "precz z islamską republiką", skoro brutalna i wyrafinowana machina ucisku pozostaje nietknięta. Ludzie działają w ramach istniejącego układu sił i próbują go zmienić.

Głos większości ludzi, oddany na Musawiego lub Karrubiego, był w rzeczywistości głosem na "nie" wobec Ahmadinedżada i Islamskiej Republiki. Było tylko czterech kandydatów, którzy przeszli weryfikację Rady Strażników. Pod islamskimi rządami około 99% ludzi nie może kandydować. Według islamskiego prawa, kobieta nie może zostać prezydentem. To wyklucza mniej więcej połowę populacji. Niewierzący nie tylko nie mogą kandydować, ale zgodnie z prawem, należy im ściąć głowę. Innowiercy są również wykluczeni. Pozostają, więc tylko kandydaci płci męskiej wyznania szyickiego. Ale wśród tej ostatniej grupy tylko ci, którzy są prawdziwymi wyznawcami Islamskiej Republiki, mogą zostać kandydatami do prezydentury.

Rada Strażników weryfikuje wszystkich potencjalnych kandydatów i podejmuje decyzję, którzy z nich spełniają wymogi. W tej rundzie weryfikację pomyślnie przeszło tylko czterech mężczyzn, którzy byli prominentnymi figurami reżimu, zajmowali w nim wysokie stanowiska i odgrywali istotną rolę w jego wzmacnianiu. Poza Ahmadinedżadem, byli to Musawi, Karrubi i Rezaei. Musawi był premierem w czasie wojny irańsko-irackiej. Podczas jego kadencji, w sierpniu 1988, w niecały miesiąc, tysiące działaczy opozycji, w tym nawet dzieci, zostało straconych.w więzieniach. Karrubi był znaczącą postacią w systemie od chwili jego powstania. Należał do bliskiego otoczenia Chomeiniego, a także był przewodniczącym Madżlisu (parlamentu) przez pewien czas. Rezaei był dowódcą Korpusu Strażników Rewolucji, głównego narzędzia represji. Wszyscy ci ludzie uczestniczyli w brutalnej likwidacji opozycji w Islamskiej Republice. Jeśli ludziom Iranu kiedykolwiek uda się wywalczyć sprawiedliwość, wszyscy ci ludzie będą sądzeni za zbrodnie przeciwko ludzkości. Czy stanowi to realny wybór dla ludzi? Jeśli nie, to dlaczego ludzie tak masowo uczestniczą w wyborach? Bo ludzie skorzystali z okazji, aby wyrazić swój protest, pokazać swoje niezadowolenie i powiedzieć wielkie NIE dla tego systemu. Masowy udział w wiecach, które identyfikowano jako kampanie wyborcze Musawiego lub Karrubiego, były wielkim szokiem dla wszystkich, nawet dla samych kandydatów. W kraju, w którym wszelkie przejawy protestu, jakiekolwiek demonstracje są brutalnie tłumione, kampania prezydencka otwierała szansę. Islamski reżim wyraźnie przestraszył się tych masowych wieców oraz tempa, z jakim rosła ich liczebność i postępowała ich radykalizacja.

W obliczu szybkiej eskalacji antyrządowych wieców pod pozorem kampanii wyborczej, Korpus Strażników Rewolucji (IGC) wydał komunikat stwierdzający, że ekstremiści w obozach kandydatów próbują obalić reżim. Zaczęto straszyć ludzi ciężkimi zakazami w razie podejmowania takich prób. Dlatego też IGC i ludzie z obozu Chameneiego - Ahmadinedżada postanowili położyć kres nastrojom wyborczym i zablokować wszelkie plany dalszego osłabiania reżimu. Stąd ogłoszenie wyników wyborów już w kilka godzin po zamknięciu lokali wyborczych.

Oni źle odczytali sytuację. Nie rozpoznali zmian w zachowaniu mas i zmian nastrojów w społeczeństwie. Nie zauważyli i nie zrozumieli, że czasy się zmieniły. Tym razem nastroje wśród ludzi były inne. Wydawało się, że ludzie byli zdeterminowani, by się nie poddać. Niekoniecznie była to świadoma lub jasno wyrażona decyzja. Ten duch nieposłuszeństwa był raczej wynikiem głębszych zmian w nastrojach społecznych i zachowaniach zbiorowych. Iran jest na rozdrożu. Wydaje się, że sytuacja osiągnęła punkt, z którego nie ma odwrotu.

Ludzie nie chcą żyć pod jarzmem religijnej tyranii. Nie chcą rozdziału płci. Ludzie chcą być wolni. Chcą równości i dobrobytu. Wydaje się, że tym razem ludzie są zdeterminowani. W ciągu ostatnich kilku dni, szczególnie po piątkowym kazaniu Chameneiego, zaostrzyła się walka z reżimem. Pomimo twardych represji sił reżimu, które zabiły około 200 osób, raniąc wiele więcej i zamykając w więzieniach setki protestujących, pomimo skierowania uzbrojonych zbirów na bezbronnych ludzi, ludzie trwają w oporze. Szala równowagi sił przesunęła się na rzecz ludu, nie w sensie militarnym, ale w kategoriach przeciwstawienia się strachowi.

O ile do zeszłego piątku, protestujący milczeli, starając się nie prowokować przemocy, w ciągu kilku kolejnych dni protesty stawały się coraz bardziej radykalne. Już pojawiły się okrzyki "precz z islamską republiką". Prawdziwe nieocenzurowane uczucia opanowały ulice. Docierają wiadomości, a nawet nagrania wideo ukazujące w niektórych dzielnicach Teheranu kobiety bez zasłon i ubrane całkowicie w nie-islamskie szaty. Jedną z charakterystycznych cech tego protestu jest to, że nie jest on zorganizowany lub kierowany przez tych, którzy uważają się za liderów ruchu lub są tak przedstawiani przez media. To, czego świadkami jesteśmy na ulicach nie tylko Teheranu, ale także kilku innych dużych miast, wygląda bardziej na powstanie. Wydaje się, że islamski reżim wszedł w fazę, w której niezależnie od tego, jaką taktykę obierze, przybliży to tylko jego upadek. Jest to początek końca jednego z najbardziej brutalnych, haniebnych i niesławnych reżimów politycznych XX wieku. Jego upadek będzie miał daleko idące konsekwencje dla Bliskiego Wschodu i islamu politycznego. Kobiety w Iranie i w całym regionie, odniosą istotne korzyści z takiego biegu wydarzeń.

Azar Majedi
tłumaczenie: Nina Sankari


Autorka jest irańską działaczką feministyczną, laicką i lewicową, na wygnaniu w Londynie. Przewodniczy Ruchowi Wyzwolenia Kobiet - Iran, należy do Komitetu Koordynacyjnego IFE-EFI Europe. Tekst ukazał się na stronie Butterflies and Wheels (www.butterfliesandwheels.com), polskie tłumaczenie pochodzi ze strony RACJI Polskiej Lewicy (www.racja.org.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku