Brak jasno wyznaczonego celu przemian, czy też – jak powiedzą inni – transformacja dla transformacji samej w sobie, bez jakiejkolwiek analizy i ustalenia realnych potrzeb społeczeństwa i instrumentów dążenia do, jak udowodniono wcześniej, jedynie uzasadnionego celu polityki gospodarczej, jakim jest sprawiedliwość społeczna, nie może być jednak usprawiedliwieniem działań podjętych w okresie ostatnich dwudziestu lat. Zwłaszcza, że w 1997 r., w filarze ustroju, jakim jest Konstytucja, już w drugim artykule zapisano takie oto słowa: "Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej"4. Mając na względzie pojawienie się bezrobocia i jego dramatycznie wysoki przeciętny poziom dla całego okresu, trzykrotny względem poprzedniego systemu wzrost ubóstwa oraz załamanie budownictwa mieszkaniowego "dla ludzi", a także wszelkie inne okoliczności wymienione w tym tekście, odpowiedź na pytanie, czy mieliśmy w analizowanym dwudziestoleciu do czynienia z polityką gospodarczą, wydaje się niestety oczywista.
Jeżeli jednak transformacja systemowa prowadziła raczej "od" niż "do" sprawiedliwości społecznej, z czym – zamiast polityki społeczno-ekonomicznej – mieliśmy do czynienia? Nie był to bez wątpienia brak polityki gospodarczej, gdyż pojęcie takie wymagałoby desygnatu w postaci braku aktywności państwa i decydentów, a to – w konsekwencji – powinno ceteris paribus pozostawić w niezmienionej postaci stan zastany na początku występowania takiego braku. Gdy zatem aktywnej działalności polityków gospodarczych towarzyszy (jest jej konsekwencją!) raczej pogorszenie warunków życia obywateli i odwrót od sprawiedliwości społecznej raczej niż zbliżenie do niej, mamy bez wątpienia do czynienia z antypolityką gospodarczą.
Wyjaśnienie czym dokładnie jest antypolityka gospodarcza, i dlaczego występuje, wymagałoby zapewne osobnej pracy. Jedni mogą powiedzieć, że była zaledwie konsekwencją absurdalnego przejścia w sferze gospodarczej od socjalizmu (choćby najbardziej nieefektywnego), do kapitalizmu (najlepiej nawet skonstruowanego), gdyż jest to z definicji zamiana ustroju bardziej sprawiedliwego społecznie, na mniej sprawiedliwy, a zatem krok sprzeczny z fundamentalnym celem polityki gospodarczej. Inni dopatrywać się mogą przyczyn wystąpienia antypolityki społeczno-ekonomicznej raczej w nieudanym procesie realizacji celu, jakim – rzekomo – miała być poprawa bytu społeczeństwa. W takim wypadku należałoby sobie zadać pytanie, czy wszyscy decydenci w polskiej gospodarce ostatnich dwudziestu lat byli: (i) całkowicie niekompetentni, nie rozumiejąc czym jest polityka gospodarcza i jaki jest jej cel, (ii) częściowo niekompetentni, dążąc do właściwego celu, jednak wybierając całkowicie złe instrumenty jego realizacji, (iii) nie tyle niekompetentni, co kierujący się zupełnie innymi celami, niż cel polityki gospodarczej (np. maksymalizacja własnych korzyści: władzy, pieniędzy, itd., czy maksymalizacja korzyści "sponsorów": wielkiego biznesu krajowego i międzynarodowego, bądź organizacji międzynarodowych). Bez wątpienia różne ekipy prezentowały z różnym natężeniem i w różnych proporcjach wszystkie trzy powyższe warianty jednocześnie. Nie można też uciec od stwierdzenia, że pierwszy i trzeci, to jest zdumiewające chwilami niezrozumienie zasad funkcjonowania gospodarki oraz ignorowanie potrzeb społeczeństwa, wynikające często nie tyle z ignorancji czy głupoty, co z wyraźnego interesu własnego, bądź "klasowego", ogniskują się w sposobie patrzenia na świat, który można określić jednym słowem: neoliberalizm.
Z powyższą diagnozą zgadza się chyba zasadniczo (choć może nie do końca świadomie i używając zupełnie innych kategorii pojęciowych) Grzegorz Kołodko, tak pisząc o transformacji: "Raz jeszcze trzeba podkreślić, że w oparciu o błędną teorię ekonomiczną można uprawiać jedynie szkodliwą politykę gospodarczą. Nic jej nie usprawiedliwia. Oczywiście, partykularne interesy również odgrywały w tym niebagatelną rolę"5. Zwraca nam tym samym uwagę na jeszcze jedną fundamentalną kwestię. Przyjmując bowiem za właściwą teorię normatywną, uznaliśmy, iż to, co nazywamy polityką gospodarczą, nie jest jedynie określeniem zastanego stanu faktycznego, ale skutkiem zamierzonych i przemyślanych działań. W takim wypadku antypolityka gospodarcza musiałaby oznaczać aktywność z premedytacją na rzecz jak największej niesprawiedliwości społecznej, nierówności i ubóstwa. Czy to możliwe? Kołodko uważa, że tak, obarczając winą za zaistniałą sytuację ślepą wiarę w "błędną teorię ekonomiczną".
Czy może jednak istnieć taka teoria, która explicite wyrażałaby potrzebę zwiększania nierówności i niesprawiedliwości? Niestety, odpowiedź na to pytanie znów musi być twierdząca. Znana w szczegółach pod różnymi imionami (jednym z najpopularniejszych jest "teoria skapywania" – trickle-down theory) zasadniczo sprowadza się do tego samego terminu, co poprzednio: neoliberalizmu. Ponownie zatem znajdujemy przyczynę zaistniałej sytuacji, nie oderwaną zresztą zbytnio od przedstawionego wcześniej wyjaśnienia w sensie pozytywnym.
Mieliśmy zatem w Polsce na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat do czynienia z rażącym przykładem antypolityki gospodarczej. Ponieważ jednak tezy niniejszej pracy sformułowane zostały w sposób pozytywny (to jest: w odniesieniu do polityki gospodarczej, a nie jej przeciwieństwa), powiedzieć należy, iż wystąpił w gospodarce całkowicie fundamentalny niedobór. Tyle tylko, że dziś nie brakuje już jak kiedyś podstawowych dóbr konsumpcyjnych, co wynikało z tych czy innych przyczyn immanentnych dla realnego socjalizmu, jak tłumaczył w swym dziele Kornai6. Brakuje natomiast decydentów rozumiejących, że dwie dekady po usunięciu tamtego niedoboru nie można pozwalać, aby dwie trzecie społeczeństwa nie mogły sobie na te "cudownie" odzyskane dobra pozwolić. Gospodarkę toczy niedobór polityki gospodarczej.
Przypisy:
1. A. Dylus, "Zmienność i ciągłość. Polskie transformacje ustrojowe w horyzoncie etycznym", Warszawa 1997, str. 47.
2. J. Drewnowski, "Nauka ekonomiczna nie nadąża...", VII Kongres Ekonomistów Polskich, Warszawa 2001.
3. K. W. Studnicki-Gizbert, "Grzechy polskich reformatorów", "Dziś", Nr 10/2001.
4. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku, DzU 1997, nr 78 poz. 483.
5. G. Kołodko, "Sukces na dwie trzecie. Polska transformacja ustrojowa i lekcje na przyszłość".
6. J. Kornai, "Niedobór w gospodarce", Warszawa 1985.
Grzegorz Konat
Jest to fragment rozdziału z książki "Stracone szanse? Bilans transformacji 1989-2009" wydanej w wydawnictwie Difin. Książkę można kupić tutaj: http://ksiegarnia.difin.pl/index.php?id=1113. Jednym z jej patronów medialnych jest portal Lewica.pl.