O powstaniu warszawskim mówi się, że było konieczne i że mieszkańcy Warszawy wykazali wielkiego ducha patriotyzmu i chęć walki z barbarzyńskim okupantem. Ci, co wywołali Powstanie, byli przecież dobrze wyszkolonymi dowódcami, ale zaślepieni politycznie. Dobrze orientowali się w ogólnej sytuacji politycznej i dobrze wiedzieli, kto rozdaje karty w tej antyhitlerowskiej wojnie. Wiedzieli również, że wyłamanie się z polityki tych, co postanowili i zdecydowali daleko wcześniej o podziale świata było nie tylko katastrofalnym błędem, ale wręcz samobójstwem. Władze prolondyńskie były zdecydowane zlekceważyć aliantów, same nie mając środków do walki – odpowiedniego uzbrojenia i wsparcia. Nie było broni pancernej, zwykłej broni strzeleckiej i amunicji do niej. W imieniu Rządu Londyńskiego gen. Bór–Komorowski po prostu wydał wyrok na Warszawę i Warszawiaków. Miasto zburzono, a oszukani mieszkańcy – "na stos oddali swój los" - ginęli niepotrzebnie za ludzi łaknących władzy. Dla zdobycia przez nich władzy walczyło i poległo 20000 powstańców, a ponad 200000 ludzi – młodzieży warszawskiej - zostało okaleczonych, rannych, pozostało kalekami na całe życie. Tego panowie z Londynu nie brali pod uwagę. Uważali, że motłoch ma dla nich i za nich poświęcać życie.
Zastanawia fakt, że polska prawica uwielbia świętować z pompą rocznice, w których Polska i Polacy ponosili klęski. Czy na tradycjach klęsk panowie Giertych i inni chcą budować patriotyzm do Ojczyzny? Patriotyzm buduje się na osiągniętych sukcesach, tak w czasie walki jak i w czasie pokoju. Ceni się mądrość dowódcy jak i politykę przywódcy. Nie na głupocie w wyniku, której Polacy ginęli, byli bici i upodleni, ponosili najcięższe straty ludzkie i materialne. Jesteśmy przeciwni, by budować – wpajać młodzieży patriotyzm - w oparciu o klęski narodowe jak np. pokazując heroizm młodzieży warszawskiej, która ginęła masowo od kul wroga, nie mając odpowiednich środków do walki. Dzisiaj wiemy jaki był wynik powstania i oceniamy go najczęściej krytycznie. W czasie walk o Warszawę, w czasie powstania – jatki – uczestniczyły też jednostki 1–szej Armii Wojska Polskiego, które poniosły dość duże straty nie osiągając celu. Za 6 miesięcy w dobrze przygotowanej operacji Armii Radzieckiej Warszawa byłaby wolna. Siedemnastego stycznia 1945 roku 1–sza Armia Wojska Polskiego w czasie jednej doby wyzwoliła Warszawę bez liczących się strat. To na takich przesłankach należy budować patriotyzm, na zwycięstwach, a nie na nieprzemyślanych decyzjach wątpliwych przywódców, by z poświęceniem dać się zabić bez osiągnięcia celu.
Kierownictwo polityczne i wojskowe Armii Ludowej było przeciwne wywołaniu powstania w Warszawie, obawiając się jego nieobliczalnych skutków. Kiedy jednak Powstanie stało się faktem, a ludność została narażona na śmiertelne niebezpieczeństwo, podjęto decyzję o przystąpieniu oddziałów AL do walk powstańczych. Dowódca Armii Ludowej mjr "Ryszard" zameldował dowódcy AK gotowość formacji AL do walki i podporządkowania się taktycznie dowództwu Armii Krajowej. Decyzja została przez dowództwo AK zaakceptowana.
Żołnierze Armii Ludowej walczyli we wszystkich dzielnicach Warszawy na najbardziej wysuniętych placówkach powstańczych. AL było na Woli, Starym Mieście, Żoliborzu, w Śródmieściu i na Czerniakowie. Ze Starego mMasta ostatni wyszedł właśnie oddział Armii Ludowej. Na rozkaz dowódcy AK płk Wachnowskiego 157–osobowy oddział żołnierzy Armii Ludowej złożony głównie z żołnierzy batalionu "Czwartaków" pod dowództwem zastępcy dowódcy batalionu osłaniał odwrót oddziałów AK ze Starego Miasta do Śródmieścia i jako ostatni miał opuścić Starówkę. Kiedy 2 września wchodzili w śmierdzącą czeluść kanałów ściekowych było ich już tylko 36–ciu.
W szeregach AL w walkach o wyzwolenie stolicy udział wzięli także członkowie organizacji Związku Walki Młodych oraz "Czwartacy", bardzo dzielni młodzi ludzie, których wielu poległo na barykadach Woli, Żoliborza, Czerniakowa, Starego Miasta - gdzie zginął prawie cały sztab AL. Piękni zdrowi dzielni, odważni młodzi, czasem bardzo młodzi ludzie oddawali swoje życie lub wychodzili z tej walki okaleczeni, pozostając inwalidami.
Nie myśleli o politycznych uprzedzeniach mając na uwadze tylko jedno marzenie - wyzwolić swoją ojczyznę od znienawidzonego okupanta niemieckiego, który panoszył się w naszym kraju przez pięć długich lat.
O uznaniu dla bohaterskich żołnierzy AL świadczy fakt, iż Komendant Główny AK gen. Bór–Komorowski, znany jako przeciwnik idei Armii Ludowej, odznaczył osobiście Edwina Rozłubirskiego "Gustawa" i kilku innych ALowców Orderami Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Po zmianie ustroju w naszej ojczyźnie decydenci nie chcą jednak uznać faktu, że w Powstaniu Warszawskim brały udział rzesze członków Armii Ludowej, Związku Walki Młodych i "Czwartaków".
26 sierpnia dowódca AL mjr "Ryszard" zwołał naradę sztabu. Była godzina 10.00. Nadleciały, jak zwykle samoloty, które codziennie od świtu do zmroku z kilkuminutowymi przerwami bombardowały miasto. Bomby trafiały w oficyny, w jednej z nich obradował sztab, przecięły je na pół, jakby jakimś ostrym nożem. Żołnierze AL rzucili się na ratunek. Przez bramę trudno się było przecisnąć, zawalona była zwłokami powstańców i cywili będących akurat na podwórku. Podmuch wybuchu wrzucił ich do bramy.
Odrzucali gruz aż do zmroku. Po godzinie wydobyli 3 zasypanych uczestników narady, na szczęście jeszcze żywych. Uratował się jeszcze "Konrad" – Lech Kobyliński, dowódca batalionu "Czwartaków". Wbiegł do sieni z meldunkiem do sztabu, usłyszał krzyk mjr "Ryszarda" nakazujący mu ucieczkę przez dziurę w ścianie. To był ostatni rozkaz majora. "Konrad" zdążył, "Ryszard" niestety nie. W tym momencie, bowiem zawaliła się ściana domu.
Pod wieczór odkopali ciała dwóch członków sztabu kpt. "Edwarda" i mjr "Feliksa". Dalej nie mieli już sił i środków. Nie mieli również wiary, że pod gruzami może jeszcze być ktoś żywy.
Ciała członków sztabu wydobyto po wojnie. Na pogrzebie marszałek Rola–Żymierski powiedział bardzo piękne słowa: "(...) Walka Armii Ludowej, jej sztabu, jej bohaterskich żołnierzy, walka PAL, Milicji Ludowej RPPS, walka szarej masy żołnierzy AK i wielu bezimiennych bohaterów – to przejaw wspaniałej wielkoduszności, która kazała im umierać w boju, ginąć za cudze błędy, ale do końca, do ostatniego tchu pozostać ze swoim narodem. (...) Żegnajcie, towarzysze broni! Niech wam lekka będzie ta ziemia warszawskiej ulicy, której tak pięknie i dumnie umieliście bronić, niech wam nie ciąży ten kamień brukowy, który tak szczodrze napoiliście swoją bohaterską, serdeczna krwią".
Uczestnicy walk o Warszawę w czasie Powstania mają wyrobiony pogląd na tą nie rokującą osiągnięcia celku zbrodnię. Oddają dziś hołd walczącym i poległym żołnierzom i powstańcom, wszystkich formacjom i walecznie ginącej młodzieży warszawskiej. Hańba tym, dla których życie ludzkie nie przedstawiało wartości. Chlubą jest to, że żołnierz polski – szczególnie 1 i 2 Armii Wojska Polskiego - u boku wschodniego alianta – Związku Radzieckiego, wyzwalał spod buta okupanta kraj: Warszawę, Gdańsk, Gdynię, chronił zabytki Krakowa, przywrócił do macierzy Pomorze Zachodnie ze Szczecinem, łamiąc bunkry Wału Pomorskiego, wyzwolił Kołobrzeg. Polski żołnierz zatknął polską flagę na Bramie Brandenburskiej. To są zdobycze na których należy budować patriotyzm polskiej młodzieży, a nie na Powstaniu Warszawskim gdzie zginęło wiele tysięcy żołnierzy i cywilów dla samego buntu i zniszczeń, które przez długi czas kosztem wielu wyrzeczeń PRL odbudowywała. Czy ogromny trud odbudowy poszedł w zapomnienie?
W dniu 26 sierpnia 2006 r. o godz. 11.00 przy ulicy Freta 16 będzie złożony hołd poległym członkom Sztabu partyzanckiego na czele z majorem Bolesławem Kowalskim "Ryszardem" (tekst pochodzi z 2006 roku - przypis red.). Kwiaty zostaną złożone również na mogile warszawskiego Sztabu AL przy ul. Krakowskie Przedmieście.
Zdzisława Demner
Autorka jest przewodniczącą Środowiska Związku Walki Młodych Armii Ludowej. Tekst ukazał się na stronie Rady Krajowej Żołnierzy Armii Ludowej (www.armialudowa.com).