Piotr Krzyżaniak: Niebieskie klapki

[2009-11-20 10:21:55]

Podążając tam, gdzie musimy podążać robiąc to, co musimy robić, i oglądając to, co musimy oglądać, stępiamy i wyszczerbiamy narzędzie, którym piszemy. Ale wolę je mieć powyginane i stępione i czuć, że muszę je znowu wyostrzyć, wykuć we właściwy kształt i przeciągnąć po osełce – i wiedzieć, że mam o czym pisać – niż żeby było piękne i błyszczące, a ja żebym nie miał nic do powiedzenia, albo żeby było gładkie i dobrze naoliwione w schowku, ale nieużywane.
Ernest Hemingway

I.
(bezradność w pajęczynie ulic)

Już w Głogowie, klucząc wraz z Gienkiem w poszukiwaniu ulicy Merkurego otrzymałem telefon z niepokojącą wiadomością
– Komornik z asystą policji jest już w budynku.
- Aaa... Aha, dojeżdżamy, będziemy za pięć minut – odpowiedziałem bezradnie.
Gienek jechał powoli wypytując o drogę przypadkowych przechodniów. Byliśmy już blisko. Otaczały nas imiona bogów, gwiazdozbiorów i planet.
- Jesteśmy na ulicy Perseusza, przy Oriona, szukamy Merkurego – dorzuciłem i zerwałem połączenie.
- Szybciej, komornik już jest na miejscu – pośpieszałem Gienka i dodałem – czy zdążymy w pięć minut?
- Kurde nie wiem, staram się.
Zza zabudowań wyłoniła się znana mi już sylwetka brązowego bloku. Byłem tu pierwszy raz tydzień temu. Wówczas z dworca odebrał mnie jeden z lokatorów, Grzegorz i do budynku dotarliśmy piechotą.
- To tu, zatrzymaj się.
Przeprawiliśmy się przez błotniste, częściowo podtopione przez deszcze podwórze. Na schodach stało trzech lokatorów, Grzegorz, Ewelina i Krzysztof.
- Witam, gdzie komornik? – zapytałem pośpiesznie.
- Na górze.

II.
(poranna krzątanina)

Parę minut po godzinie dziewiątej w korytarzu, stłoczeni i znudzeni policjanci oczekiwali aż komornik zakończy egzekucję w pustym mieszkaniu. Lokator nie pojawiał się w nim już od dwóch lat. Przedstawiciel wierzyciela, starszy mężczyzna średniego wzrostu o siwiejących włosach stał w otwartych drzwiach lokalu nr 105.

- Dzień dobry, nazywam się Piotr Krzyżaniak z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, ja.... – w tym miejscu przerwał mi starszy mężczyzna.
- Komornik jest w środku, zaraz wyjdzie.

III.
(obowiązki służbowe)

Policjant otworzył notes.
- To jak pan się nazywa?
- Krzyżaniak – odparłem.
- Imię?
- Piotr.
- Z jakiej pan jest organizacji?
- Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej.
- Gdzie się mieści?
- Zarejestrowana w Warszawie.
- A gdzie pan mieszka? Proszę o dowód osobisty.
Wyjąłem z prawej kieszeni koszuli plik dokumentów.
- Chwileczkę, zaraz znajdę.
Akurat z drzwi lokalu 105 wyłonił się pan z teczką.
- Przepraszam, panie komorniku! – zawołałem.
- Słucham? –odpowiedział.
- Ja w sprawie dzisiejszej eksmisji, ale nie tej, tylko następnej zaplanowanej na trzynastą trzydzieści. Chodzi o tego niepełnosprawnego pana ze sto trójki. Prezydent zapowiedział przedwczoraj, że pomoże temu człowiekowi i zaoferował mu pomieszczenie tymczasowe w trzypokojowym mieszkaniu wraz z dwoma innymi lokatorami z tego bloku. Czy w takim razie dzisiejsza eksmisja dojdzie do skutku?
- Ja nic na ten temat nie wiem, eksmisja zostanie przeprowadzona zgodnie z planem. – komornik odpowiedział bez emocji. Kątem oka spostrzegłem, że policjant wciąż oczekuje na mój dowód.
- Jako przedstawiciel stowarzyszenia za chwilę wraz z lokatorami wybieram się do pana prezydenta, mamy zamiar wynegocjować to zaoferowane mieszkanie.
- Wierzyciel wskazał pomieszczenie tymczasowe – odrzekł komornik.
- No tak, ale wskazane pomieszczenie to przytułek dla mężczyzn im. "św. Faustyny" i nie może on pełnić roli pomieszczenia tymczasowego, potem prezydent zmienił zdanie i stwierdził, że znajdzie się dla tego człowieka pokój w normalnym mieszkaniu.
- Ja muszę wykonać wyrok.
- Ja wiem, pan jest tylko narzędziem sądu.
- Jeżeli coś pan załatwi z prezydentem to proszę zadzwonić.
- W porządku, do widzenia.
Odwróciłem się do policjanta z notesem.
- Przepraszam nie mogę znaleźć tego dowodu.
- Czy będzie pan przy następnej eksmisji? – odparł policjant
- No tak, reprezentuję pana Krzysztofa ze sto trójki.
- Dobrze, to wtedy pokaże pan dowód.

IV.
(cynizm bogów)

Krzysztof, cierpiący na schizofrenię paranoidalną, lokator ze sto trójki, stał razem z nami przed drzwiami gabinetu prezydenta. Było nas sześciu w tym Gienek, Grzegorz i dwie sąsiadki oraz reporterka miejscowej gazety. Grzegorz otworzył drzwi. Prezydent z wiceprezydentem stali w sekretariacie i szykowali się do wyjścia.

- Panie prezydencie czy możemy porozmawiać – zapytał Grzegorz
- Spieszymy się, mamy spotkanie – odparł bliżej stojący wiceprezydent.
- Przepraszam nazywam się Piotr Krzyżaniak i jestem przedstawicielem Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, reprezentuję pana Krzysztofa, który za dwie i pół godziny ma zostać wyeksmitowany ze swojego mieszkania. Pan Krzysztof jest chory, będąc w Warszawie miałem okazję zapoznać się z opinią byłego ministra zdrowia, lekarza psychiatrii, który wskazał między innymi na nieodwracalne skutki wstrząsu, jaki może wywołać u tego pana eksmisja. Wstrząs, ten zdaniem ministra może zupełnie przekreślić postępy w leczeniu. Wiem też, że miał pan okazję zapoznać się z tą opinią osobiście.
- Pana, o którym mowa – odparł prezydent - przyjąłem w gabinecie wczoraj, rozmawialiśmy o tym, co ma się dziś wydarzyć, nie chciałbym rozmawiać o chorobie tego pana ponieważ nie jestem lekarzem, niemniej jednak miasto zadbało o to by człowiek ten został przeniesiony w o wiele lepsze warunki niż te w których przebywa obecnie.
- Przepraszam,. ale ten pan, bo być może pan nie jest zorientowany w sytuacji, ma zostać wyeksmitowany do przytułku, co zdaniem każdego racjonalnie myślącego człowieka jest równoznaczne z eksmisją na bruk – odparłem.
- Chodzi o schronisko św. Faustyny i to nie jest to samo, co np. noclegownia tam można przebywać zarówno w nocy jak i w dzień, a ponadto pan Krzysztof będzie miał tam wydzielane własne pomieszczenie. Przepraszam proszę przyjść tu o godzinie dwunastej, teraz musimy już jechać – zakończył prezydent.

V
(przerwa w negocjacjach)

Rozsiedliśmy się przy stoliku w restauracji.
- Kto chce kawy, kto herbaty zapytała Ewelina, jedna z lokatorek.
- Ja, kawy – odparł Gienek
- Ja będę pił herbatę – odparł Grzegorz
- A ja chcę kawę z mlekiem – odparł kto inny
Ewelina niezwłocznie doniosła o tym obsłudze.
- Panie Krzysztofie o czym rozmawiał pan z wiceprezydentem - zapytałem
- Prezydent, a raczej wiceprezydent obiecał mi, że jak trzy miesiące pobędę w tym przytułku to przyjdzie komisja i da mi mieszkanie. No i zgodziłem się.
- To tak nie działa. Przyjście komisji nie jest jednoznaczne z przydzieleniem mieszkania – odparłem.
- Ja już jedenaście lat czekam na przydział mieszkania przez komisje i nadal mieszkam w slumsie, z którego na dodatek chcą mnie eksmitować do przytułku! - dodała jedna z sąsiadek
- Czy chcesz mieszkać w przytułku?
- No nie.
- Jeżeli nie chcesz to powiedz o tym panu prezydentowi, bo inaczej nie będę mógł ci pomóc.
- Tak, ale ty mów za mnie, bo ja się pogubię.
- Dobrze, ale przytakuj, żeby prezydent wiedział, że to także twoje zdanie.

VI
(odwracanie kota ogonem)

Wiceprezydent wstał zza biurka i wskazał stół z sześcioma krzesłami
- Nie rozmawiajmy zza biurka – odrzekł
Przesiedliśmy się do stołu, na którym leżała rozłożona mapa miasta.
- Proszę pana – kontynuował prezydent - niewiele wie pan o sytuacji lokatorów, w których imieniu pan się wypowiada, a w szczególności mało pan wie o Krzysztofie. Lokatorzy nie powiedzieli panu jak miasto opiekowało się nim. Zawołajmy Krzysztofa, usłyszy to pan od niego.
Krzysztof został przyprowadzony przez pracowniczkę urzędu i wraz z nią usiadł przy stole.
- Panie Krzysztofie pamięta pan jak pracownicy ZGMu odprowadzili pana z dworca do domu po tym jak został pan okradziony.
- Przepraszam panie prezydencie – wtrąciłem się – mieliśmy rozmawiać na temat dzisiejszej eksmisji.
- Myli się pan, to bardzo ważne – odparł prezydent.
- Tak pamiętam, tak było – odparł Krzysztof.
- Prezydent teatralnie uśmiechnął się do chorego.
- A czy pamięta pan o tym, o czym rozmawialiśmy wczoraj – kontynuował prezydent..
- Tak pamiętam – odparł Krzysztof
- Czy uważasz, że chcemy dla ciebie źle – prezydent ponowił serdeczny uśmiech.
- No chyba nie.
- Wyprowadzi się pan panie Krzysztofie
- Noooo, nie wiem
Prezydent uśmiechnął się znowu
- Tak wyprowadzę się, tak zrobię – odparł nieśmiało Krzysztof.
- Protestuję! Jest pan cyniczny panie prezydencie. Cynizm jest cechą ludzi inteligentnych i pan z pewnością się do nich zalicza, ale wykorzystuje pan swoją inteligencję w ohydnym celu zmanipulowania osoby chorej – Powiedziałem stanowczo, lecz spokojnie.
- Panie Krzysztofie czy pan tu przyszedł z własnej woli?
- No raczej tak – odparł Krzysztof
- A może to pan Krzyżaniak i ci lokatorzy przymusili pana żeby tu przyjść?
- Nooo tak, tak, tak, chyba tak było – odparł wyraźnie zmęczony tą rozmową Krzysztof
- W takim razie muszę zawiadomić jeszcze dziś prokuraturę o popełnieniu przez pana przestępstwa polegającego na przymuszaniu osoby chorej –zwrócił się do mnie prezydent.
- Pan wie co tu się naprawdę wydarzyło i niech pan rozstrzygnie to we własnym sumieniu – odparłem.
Negocjacje zostały zerwane. Wstałem i opuściłem gabinet.

VII.
(rozpaczliwy śmiech i przygnębiający płacz)
.
Gdy wróciliśmy do bloku, na korytarzu zaczepiła nas roześmiana lokatorka.
- Wiecie co! Takie jaja, że nie uwierzycie! Jak byliście u prezydenta to ZGM wymienił wkładkę i zabił deskami drzwi do lokalu pana Krzysztofa, ale pan Krzysztof je wyłamał i właśnie pakuje rzeczy! Takie jaja.
Przerażony milczałem i wpatrywałem się w podłogę.
- Przecież to nie jest śmieszne, jak pani może się z tego śmiać – stanowczo zaoponowała rozpłakana sąsiadka. Płakała już wchodząc na klatkę.
Wtedy pojawił się Krzysztof z torbą podróżną.
– To na razie, bardzo bym chciał tu mieszkać, ale nie wolno mi – powiedział i biegiem skierował się w stronę wyjścia.

VIII.
(oczekiwanie)

Ustawiłem się wraz z innymi lokatorami przy schodach na drugim piętrze. Przy drzwiach od domu Krzysztofa ustawiło się sześciu funkcjonariuszy. Dodatkowy oddział Policji był gotowy i czekał przed budynkiem. Po chwili zjawił się przedstawiciel wierzyciela, a na końcu spóźniony o piętnaście minut komornik i pracownicy ZGMu. Drzwi do mieszkania były otwarte na oścież.
Lokatorzy byli przygnębieni, czekaliśmy na egzekucję.

- Gdzie lokator? –zapytał komornik
- Nie wiemy, spakował się i wyszedł. – odpowiedziałem
- Jak wrócił od prezydenta – wtrącił jeden z lokatorów - to drzwi były już zabite przez ZGM, wyłamał je, wziął jakąś torbę i zniknął.
- A co z rzeczami? – odparł komornik.
Milczałem.
- Panie Krzyżaniak będę pana potrzebował przy czynnościach.
- Dobrze.

IX.
(trudna decyzja)

Komornik uchylił drzwi.
- Proszę wejść panie Krzyżaniak.
Wszedłem do malutkiej kuchni. Stała tam lodówka i mała szafka, na której stało kilka pustych słoików. Za kuchnią znajdował się niewiele większy pokój. Stał w nim niewielki telewizor, kanapa, oraz ława. Po lewej stronie stał kredens z wiórowych płyt, a po prawej szafa. Naprzeciwko, pod oknem stało łóżko. Mieszkanie miało około 25 metrów kwadratowych. Komornik wszedł za mną i usiadł na łóżku. Przyglądał się pełnomocnictwu, które mu dałem.
- Proszę pana musi pan podjąć decyzję, co do rzeczy pozostawionych tu po lokatorze.
Rozejrzałem się jeszcze raz po mieszkaniu i wśród stosów gazet ujrzałem dwa opakowania leków jakieś koperty, oraz dość grubą książkę.
- Dobrze – odparłem – jedyną cenną rzeczą, którą tu widzę jest telewizor, poza tym widzę tu leki i jakąś korespondencję zabiorę to i zwrócę Krzysztofowi.
- No tak a co z meblami, wyrzucić?. Będziemy musieli je przez trzy dni składować a za składowanie trzeba będzie zapłacić, potem i tak trafią na wysypisko - odparł komornik
- Nie wiem – odparłem – to trudna decyzja – przecież to cały dorobek jego życia.
– Czy ma pan kontakt telefoniczny z mocodawcą?
- Tak, ale Krzysztof nie odbiera, wystraszył się i chyba nie chce rozmawiać ani ze mną ani z innymi lokatorami.

X.
(zderzenie systemów wartości)

Komornik stał przy stole, spoglądając na mnie z telefonem przywartym do ucha. Krzysztof w końcu odebrał.

- Panie Krzysztofie gdzie pan jest, przecież miał pan być przy egzekucji? ... Co z pańskimi rzeczami? ... Jest tu pan Krzyżaniak... Niebieskie klapki?!...A co z resztą wyposażenia, telewizorem, meblami... Nic! Aleee... . Tak przekażę panu Krzyżaniakowi.
Komornik rozłączył się i spojrzał na mnie. Przez chwilę milczał, jego wzrok nie był już tak surowy jak na początku. Wreszcie odrzekł:
- W szafie są niebieskie klapki. Pan Krzysztof polecił przekazać je panu na przechowanie.
- No dobrze – odparłem - a co z resztą wyposażenia mieszkania?
- Pan Krzysztof wypowiedział się tylko, co do klapek, reszta może pójść od razu na śmietnik – po chwili milczenia dodał - ale jeżeli pan chce coś zatrzymać dla pana Krzysztofa to ma pan wolną rękę, niech pan się dobrze rozejrzy.

XI.
(jak już zapominamy, to zwykle o rzeczach ważnych)

Tłum policjantów i pracowników ZGMu rozstąpił się by zrobić miejsce dla mnie niosącego telewizor. Na korytarzu stała już drewniana miseczka oraz pudełko wypełnione drobnymi rzeczami osobistymi Krzysztofa, oraz znaleziona książka.

- Przepraszam - zwróciłem się do lokatorów - czy ktoś by mógł przechować te rzeczy i wydać je Krzysztofowi jak się pojawi.
- On był bardzo mocno zżyty z tym panem - powiedział Grzegorz wskazując na jednego z lokatorów (niskiego lecz postawnego mężczyznę) i dodając - dobrze by było gdyby te rzeczy znajdowały się właśnie u tego pana, gdy zgłosi się po nie Krzysztof.
Zwróciłem się do wskazanego mi lokatora
- Czy przechowa pan rzeczy Krzysztofa, bo ja nie mogę ich zabrać ze sobą do Zielonej Góry.
- Tak, nie ma sprawy – odparł i spojrzał na telewizor obmyślając, z której strony najlepiej go schwycić.
Z mieszkania wybiegł komornik,
- Panie Krzyżaniak, zapomniał pan o klapkach!

XII.
(niedokonana formalność)

W pokoju pozostała już tylko ława, oraz kanapa. Niebieskie klapki leżały na środku pokoju. Po opustoszałym mieszkaniu przechadzał się zamyślony komornik. Podniosłem klapki. Wychodząc pożegnałem się z komornikiem.

- Do widzenia
- Do widzenia – odpowiedział po cichu nie spoglądając na mnie.
Gdy wychodziłem, zatrzymał mnie jeden z policjantów.
- Przepraszam, miał pokazać pan swój dowód osobisty.
- Ach tak, przepraszam zapomniałem.
Wyjąłem z lewej kieszeni koszuli wcześniej przygotowany dowód i ukazałem go policjantowi, policjant wyjął notes i porównał dane.
- W porządku dziękuję.

XIII.
(brak przekonania)

Milcząc siedziałem przy stole w mieszkaniu jednej z lokatorek, obok mnie siedział Grzegorz, Gienek, oraz dwie sąsiadki.
- Co dalej? – nagle zapytała jedna z sąsiadek.
- Będziemy walczyć, musimy – odparłem, trochę bez przekonania
- To wiem, ale jak. Ja mam dziecko nie mogę znaleźć się w przytułku.
- Po pierwsze, będziemy blokować o ile to będzie możliwe, ewentualnie damy się wynieść policji. Ważne, że przy tym będziemy i zdamy relację innym. Po drugie, będziemy szukać sprawiedliwości w sądach, eksmisje te są niezgodne z prawem – odparłem z jeszcze większym brakiem przekonania, byle tylko coś odpowiedzieć.

XIV.
(finał)

Nazajutrz rano zbudził mnie telefon. To pan Grzegorz.
- Witam. O co chodzi?
- Dziś rano pojawił się Krzysztof. Noc spędził w przytułku św. Faustyny w zbiorowej sali. Nikt go tam nie oczekiwał. Wygląda na to, że miasto nie zgłosiło władzom przytułku, że go tam skierowało. Powiedziano mu, że zostanie przeniesiony do własnego pokoju, pod warunkiem, że będzie się dobrze sprawował. Przed chwilą udał się do wskazanego przez opiekunów proboszcza kościoła na osiedlu Piastów Śląskich by się tam zarejestrować, ponieważ przytułek podlega pod tą parafię. Jeszcze wczoraj dzwonił do nas i prosił o ratunek, nie chce przebywać w tym przytułku, najchętniej wróciłby do nas...

Piotr Krzyżaniak


Artykuł pochodzi ze strony internetowej Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej (www.sprawiedliwoscspoleczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku