Kuligowski: Przyczynek do refleksji nad obrazem studenta po transformacji
[2009-12-23 08:31:06]
Student jako klient, student jako produkt Z pobieżnej lektury statystyk mogłoby się wydawać, że od momentu zastąpienia PRLu III Rzeczpospolitą poziom intelektualny Polaków poszybował w górę. Ilość uczelni wyższych w kraju nad Wisłą wzrosła ze 112 w 1990 roku do prawie 400 w 2002, a liczba studentów w owym czasie zwiększyła się ponad czterokrotnie: z 371 tys. w roku 1989 do 1,711 mln w 2001.[1] Daje to Polsce drugie miejsce pod względem liczby studentów w Europie.[2] Równie imponująca jest ilość samej kadry naukowej. Na uczelniach wyższych pracuje obecnie ponad 100 tys. naukowców, z czego połowa w stopniu doktora lub wyższym.[3] Ponadto wśród nastolatków, nawet ze środowisk wiejskich, dość powszechna jest chęć podejmowania studiów wyższych. Owe cyfry warto jednak poprzeć pewną refleksją. Świadomość młodzieży jest bowiem ściśle powiązana z systemem ekonomicznym, w którym ta od urodzenia bądź wczesnej młodości jest osadzona. Młodych ludzi w znacznej większości nie interesują dzisiaj badania naukowe czy dążenie do pogłębiania wiedzy samej w sobie, lecz zwyczajna chęć znalezienia pracy, aby w przyszłości móc założyć rodzinę, kupić mieszkanie i samochód. To zaś jest motywacją do zrobienia wszystkiego, co poprawi wygląd CV i pozwoli na znalezienie jak najlepiej płatnej pracy. W taką właśnie logikę wpisane są również współczesne uniwersytety, które dawno już przestały być kuźnią nieskrępowanej myśli i miejscem intelektualnych poszukiwań. Postępująca ich komercjalizacja zastąpiła dawny stosunek student (poszukiwacz wiedzy) – uniwersytet (kadra naukowa) na czysto rynkowy układ: klient – firma i produkt – firma. Obecnie młody człowiek wchodzący w uczelniane mury traktowany jest jak osoba w sklepie, którą należy obsłużyć, oraz jak produkt w fabryce, taki sam jak inne obiekty z taśmy produkcyjnej. Poziom wykształcenia w logice kapitalizmu ma często rolę zupełnie drugorzędną: i tak magisterium z ekonomii będzie wyglądało lepiej w Curiculum Vitae, niż doktorat z filozofii. Wolny rynek wpływa destrukcyjnie nie tylko na samą jakość kształcenia, ale również na kwestię samego wyboru kierunku studiów. Pracodawcy potrzebują bowiem na ogół fachowych techników, a nie filozofujących humanistów. Ci drudzy mogą co najwyżej pełnić w zakładzie funkcje drugorzędne i prestiżowe. Na tym wszystkim tracą oczywiście sami studenci, często zupełnie nieświadomi istnienia owych problemów. Społeczeństwo jednakowych ludzi Poza obniżeniem rzeczywistego poziomu edukacji wyższej powrót do kapitalizmu osadził całe społeczeństwo, a zatem również i studentów, w zupełnie nowej rzeczywistości ekonomicznej. Dawne rozwiązania rodem z Polski Ludowej, często nad podziw sensowne, zostały odrzucone. Stypendium, które dawniej na niektórych uczelniach było wydawane w formie darmowych miejsc w akademiku czy bezpłatnych obiadów na stołówce zostało zastąpione przez groszowe dotacje. Posłużmy się bardzo typowym przykładem. Na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu stypendium socjalne wynosi zaledwie 300 zł[4], pomimo istnienia bardzo ostrych kryteriów przyznawania go. Otrzymać takie stypendium może jedynie student, w rodzinie którego dochód na osobę nie przekracza 572 zł.[5] Jest to kwota skandalicznie niska – gospodarstwo domowe osiągające tak niskie dochody nie jest w stanie w sposób wystarczający wspierać finansowo dzieci, a przeżycie za 300 zł jest zupełnie niemożliwe. Warto zauważyć, że samo wynajęcie pokoju w akademiku UAM to koszt od 305 do 460 zł miesięcznie[6]. Wszystkie te czynniki mają fatalny wpływ na kształtowanie się przyszłej kadry naukowej. Studenci z powodu złej sytuacji ekonomicznej zmuszeni są do podejmowania przypadkowych prac dorywczych. Zasilają oni w ten sposób szarą strefę, pozbawiając siebie jednocześnie praw pracowniczych i niejednokrotnie podlegając wyzyskowi. Brak pieniędzy w studenckiej kieszeni ma również nośne skutki społeczne. Student, który przez cztery czy pięć dni w tygodniu uczęszcza na zajęcia, a w weekendy pracuje nie może być świadomym obywatelem, bowiem nie ma czasu ni energii, by móc się nim stać. Po pracy – nierzadko całonocnej – na ogół pozostaje mu jedynie sen lub możliwość pójścia na imprezę i spicia się do nieprzytomności. Taki tryb życia nie skłania do chociażby pobieżnego przejrzenia prasy, nie wspominając już o ambitniejszej lekturze czy refleksji na temat otaczającej rzeczywistości. W ten sposób, pomimo odmiennych założeń, studia wyższe oduczają krytycznego myślenia, kreując społeczeństwo podobnych bądź takich samych jednostek. Świadomość polityczna większości studentów sprowadza się na ogół do utyskiwania na Kaczyńskich i obśmiewania ich rządów, dla których alternatywę ma stanowić – a jakże! – Donald Tusk. Ruch potrzebny od zaraz! Owa dość oczywista ignorancja i swoisty bezwład światopoglądowy mają przełożenie na kondycję samego ruchu studenckiego, który jak dotąd w Polsce znajduje się w stanie raczej opłakanym. Większość z istniejących dotąd organizacji działających na uniwersytetach zajmuje się przede wszystkim organizowaniem tego, co dla posttransformacyjnego studenta typowe: imprez. Na ogół nie ma mowy o walce o jakiekolwiek postulaty socjalne czy obyczajowe, nie wspominając już o próbie osadzenia ruchu studenckiego w szerszym kontekście. Pomimo nakreślonego marazmu pojawiają się pierwsze symptomy poprawy sytuacji. Ruch studencki bowiem podnosi głowę w skali globalnej, i siłą rzeczy również w Polsce sytuacja zacznie się powoli zmieniać. Ostatnie protesty podejmowane w ramach akcji "Alarm dla edukacji" pokazują, że na większości uczelni wyższych w kraju istnieją grupy aktywistów, którzy swą energią i zaangażowaniem mają szansę zarazić koleżanki i kolegów. Potrzeba tutaj przede wszystkim cierpliwej i odpowiedzialnej pracy politycznej oraz podejmowania dyskusji nad istniejącymi w szkolnictwie wyższym problemami. Pewnie jeszcze dużo czasu upłynie, nim ruch studencki w Polsce stanie się tak silny, jak niemiecki czy amerykański. Warto bowiem odnotować, że w wielu miastach Europy zachodniej i Ameryki Północnej studenci okupowali i okupują swe uniwersytety, głośno protestując przeciwko komercjalizacji edukacji oraz podnosząc bardziej ogólne postulaty. Godna odnotowania w tej materii jest postawa komitetu protestacyjnego uniwersytetu w Hamburgu, który przyjął deklarację krytykującą kapitalizm jako "system, w którym wyzysk człowieka przez człowieka traktowany jest jako coś zupełnie naturalnego".[7] W massmediach walka, która w Polsce dopiero się rozpoczyna będzie zapewne oceniana jako działalność grupy znudzonych życiem wywrotowców, którzy ot tak sobie postanowili pobawić się w protesty. Dlatego też szczególne znaczenie ma tutaj międzynarodowy wymiar walki o realizację podnoszonych przez studentów postulatów. Pojedynczy protest łatwo jest oczernić, ale szereg tego typu wydarzeń staje się poważną akcją polityczną oraz czyni z protestujących siłę, z którą rząd będzie musiał się liczyć. Emancypacyjny wymiar walki studentów nie powinien być wyjęty z szerszego kontekstu: musi się ona toczyć nie tylko globalnie, ale również na większej ilości płaszczyzn. Trudno bowiem o demokrację na uniwersytetach w społeczeństwie, gdzie demokracja służy uprzywilejowanej elicie. Warto więc, by studenci zainteresowali się i spróbowali włączyć w protesty pracowników, kobiet, czy homoseksualistów – słowem każdej grupy społecznej, która czuje się uciskana i cierpi na te same lub podobne do studentów problemy. Również i w Polsce widać pierwsze zarysy takich działań. Na ostatniej demonstracji pracowników z legendarnych zakładów im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu obok załogi oraz związkowców widać było również – co prawda jeszcze nielicznych – studentów. Pewne zręby poważnego ruchu zaczynają się zatem tworzyć i od nas wszystkich zależy, czy uda się wyposażyć go w odpowiedzialne kierownictwo, długofalowy program polityczny i osadzić w szerszym kontekście. Przypisy: 1. http://www.nbp.pl/publikacje/bank_i_kredyt/2003_02/wstep.pdf, dostęp: 23 XI 2009. 2. http://www.polandguangzhou.com/pl/download/586.pdf, dostęp: 23 XI 2009. 3. Tamże. 4. http://wydzial.historyczny.amu.edu.pl/file/stypendia/kryteria_przyznawania_pomocy _ materialnej_semestr_zimowy.pdf, dostęp: 27 XI 2009. 5. Tamże. 6. http://wydzial.historyczny.amu.edu.pl/akademiki_informacje.html, dostęp: 27 XI 2009. 7. http://lewica.pl/?id=20397, dostęp: 27 XI 2009. Tekst ukazał się na stronie Demokratycznego Zrzeszenia Studentów (www.demokratyczne.pl). |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?