Muzyka dla wszystkich, ale nie dla każdego
Podczas gdy światowy przemysł muzyczny przeżywa jakościowy kryzys, wielkie wytwórnie nie mogą wyciągać już od gwiazd muzyki rozrywkowej tyle pieniędzy co kiedyś, a i one same więcej zyskują na kreowanym przez media i prasie image’u niż swojej twórczości, popularność zdobywa grupa artystów, tworzących pod hasłami negacji intelektualnej własności.
Są to twórcy niezależni od muzycznych wytwórni, często nagrywający swoje utwory domowymi sposobami. Mimo wciąż niewielkiej publiczności, część z nich utrzymuje się tylko z koncertów oraz dobrowolnych datków za płyty (które można nota bene otrzymać również za darmo bądź w całości ściągnąć z internetu w wersji mp3), co obala mit o konieczności istnienia praw autorskich i czerpania korzyści ze sprzedaży płyt, jako jedynego źródła dochodu artysty.
Źródła współczesnego folk-rocka
Warto w tym miejscu wskazać parę przykładów na udowodnienie tezy, że darmowe wcale nie znaczy w tym przypadku bylejakie, a wręcz przeciwnie.
Pierwszym godnym uwagi muzykiem darmowo udostępniającym swoją twórczość, zgodnie z wyznawaną zasadą, że sztuka powinna być dostępna dla wszystkich, jest David Rovics. Jest on kontynuatorem tradycji wielkich pieśniarzy amerykańskich z gatunku folk, takich jak Woody Guthrie, Pete Seeger, czy Phil Ochs, którzy komentowali w swoich utworach aktualne wydarzenia mające miejsce na świecie, wzbogacając je zawsze we własną, krytyczną opinię. Słuchanie ich płyt było rytuałem zbliżonym raczej do uważnej lektury porannej prasy z szokującymi wiadomościami niż relaksującej kąpieli przy muzyce. Do masowej publiczności udało im się docierać poprzez obecność na antywojennych manifestacjach, politycznych wiecach i hipisowskich zgromadzeniach. Stanowili tym samym wzór artysty zaangażowanego, który nie tylko włącza się w aktualne życie polityczne, lecz podporządkowuje temu celowi całą swoją karierę. Śladem ich poszło wielu młodych twórców, dla których stawali się autorytetem, choć zarówno jednym jak i drugim udało się uniknąć nazbyt propagandowego tonu.
Na oficjalnie stronie Davida Rovicsa (www.davidrovics.com) można znaleźć zarówno osobiste wyznania jak i polityczne manifesty, z których część stanowią hymny na cześć społecznych przewrotów na całym świecie ("Song For Chavez"). Pojawiają się również piosenki satyryczne, obnażające hipokryzję takich instytucji jak kościół ("Who Gould Jesus Bomb?") oraz cały szereg utworów przypominających światu o ciężkim losie palestyńskich uchodźców ("I Wanna Go Home"), czy też meksykańskich emigrantów. Za źródło inspiracji zazwyczaj wystarcza mu były amerykański prezydent, który – jak mówi z ironią we wstępie – napisał wraz z nim refren do piosenki "Operation Iraqi Liberation" (w skrócie OIL, czyli po angielsku "ropa"). Większość swoich piosenek artysta umieszcza na internetowym portalu soundclick.com.
Istnieje także cała rzesza innych zaangażowanych piosenkarzy tego nurtu, pośród których najbardziej wyróżnia się Evan Greer wraz z kolektywem zgrupowanym wokół serwisu riotfolk.org. Można ściągnąć stamtąd kompletne albumy Marka Gunnery, lub Ryana Harvey poświęcone wojnie w Iraku (na których prócz zwykłej akustycznej poezji śpiewanej pojawiają się improwizowane recytacje wzorowane na zaangażowanym amerykańskim hip-hopie w stylu Arrested Development), bądź też proste, zabarwione feministycznie, a przy tym niezwykłe szczere piosenki Shannon Murray. Warto przy tym wspomnieć, że średnia wieku tworzących w ramach tej grupy artystów ledwie przekracza dwadzieścia lat.
Andy Kershaw powiedziała w BBC Radio 3, że "Jeśli wielki Phil Ochs powstałby dziś z umarłych, okrzyknięto by go prawdopodobnie nowym Davidem Rovicsem", podczas gdy czasopismo "Hartford Advocate" nazwało go "Pete'm Seegerem swojej epoki". Podobnie Evana Greera, słynny historyk, Howard Zinn określił "mającym wiele do powiedzenia, żywiołowym pisarzem", który przypomina mu Phila Ochsa. Cytaty te świadczą nie tylko o renomie wspomnianych piosenkarzy, lecz również o tym, że cała długa tradycja lewicowej ballady wciąż żyje, inspiruje i tworzy całe pokolenia naśladowców.
Co z pozostałymi?
Mimo obaw przed paraliżem muzycznego przemysłu poprzez coraz większy, choć wciąż "nielegalny" dostęp do muzyki za pomocą programów peer-to-peer (Kazaa, eMule, iMesh), pojawia się także tendencja do udostępniania swojego dorobku nawet u twórców muzyki rozrywkowej. Na stronach internetowych znanych i zarabiających krocie muzyków, wśród których można wymienić Bruce'a Springsteena, Paula Kelly'ego etc. istnieje możliwość przesłuchania niemal w całości nowych płyt przed ich zakupem, lub wcale go nie planując. Trudno stwierdzić, czy sytuacja ta zmierza do całkowitego uwolnienia twórczości muzycznej od wszelkich obwarowań prawami autorskimi, aczkolwiek pewne jest, że istotną rolę ma tutaj do odegrania państwo, które w walce z wielkimi korporacjami zawłaszczającymi wszystko, poczynając od dorobku materialnego naszej cywilizacji (prywatne plaże, osiedla, wkrótce być może nawet chodniki), a kończąc na tzw. "duchowym", nie powinno wahać się przed stosowaniem równie "drastycznych" środków, jakim w tym wypadku mogłoby być zniesienie prawa autorskiego, umożliwienie kopiowania, powielania i udostępniania szerokiej publiczności wszelkiego rodzaju sztuki. Byłoby to także prawdopodobnie jedynym sposobem na podwyższenie jakości oferowanych nam do tej pory przez przemysł rozrywkowy produktów, jako że artyści wypuszczający dotychczas na rynek wszelkiego rodzaju kicz jedynie dla pieniędzy, prawdopodobnie przegraliby uczciwą tym razem konkurencję z utalentowanymi twórcami, bądź też zmienili zawód.
Istnienie wymienionych wcześniej twórców potwierdza też słuszność rady, którą przedstawił swego czasu Pete Seeger w swoim otwartym liście do muzyków oraz muzycznych fanów z całego ideowo wrogiego imperializmowi świata pt. "Pop, rock i coca-colonizacja": "Nie odrzucajmy tego, co amerykańskie. Po prostu wybierajmy najlepsze..."
Daniel Drożdżał
Tekst pochodzi ze strony socjalizm.org.