Przemysław Prekiel: Jerzy Szmajdziński, nasz kandydat?

[2010-02-12 08:20:29]

Podczas Krajowej Konwencji Programowej SLD podjęło decyzję, że kandydatem tej partii w wyścigu o najwyższy urząd w państwie - co nie było niespodzianką już od dłuższego czasu - zostanie Jerzy Szmajdziński.

Choć do wyborów prezydenckich jeszcze sporo czasu i wszystko się może zdarzyć, lewica już zdecydowała: kandydat to według wielu osoba kompetentna, doświadczona, świetnie nadająca się na urząd prezydencki, ale z pewnością nie pozbawiona skazy.

Kandydat lewicy jest - według byłego premiera Leszka Millera - smukły jak Obama, czarujący jak Sarkozy, opanowany jak Putin, stanowczy jak Merkel; jego wątpliwa uroda i jej podobieństwo do J.F Kennedy`ego również bardziej wzbudziły szyderczy śmiech niż zwiększyły szansę w wyborczym wyścigu.

Do dziś lewica - przynajmniej ta pozaparlamentarna- nie może zapomnieć Szmajdzińskiemu udziału Polski w wojnie w Iraku: jako były szef MON przyłożył do tej decyzji swoją część. Paradoksem byłoby w zachodniej Europie, aby lewica mogła wystawić na prezydenta kandydata mającego "krew Irakijczyków na rękach"; obecnie nawet brytyjska Labour Party jest w stanie przyznać, że decyzja o udziale w tej wojnie to błąd, a były brytyjski premier Tony Blair stanął pod koniec stycznia przed komisją Johna Chilcota, która już od wielu miesięcy bada okoliczności udziału wojsk brytyjskich w wojnie w Iraku. Choć ta pięcioosobowa komisja nie ma mocy prawnej (tj. nie może w żaden sposób ukarać byłego premiera), to ma z pewnością duży wymiar symboliczny: śmierć 179 Brytyjskich żołnierzy nie może przecież być zapomniana, a winni – choćby osądzeni wyłącznie symbolicznie - muszą być jasno przedstawieni opinii publicznej.

Ówczesny atak na Irak był niezgodny z Polską Konstytucją. Podczas wspomnianej Konwencji SLD Szmajdziński deklarował, że chciałby z Konstytucji uczynić swoje priorytety jako prezydent, a nie zawahał się wraz z premierem Millerem i prezydentem Kwaśniewskim postawić na szali jej pogwałcenia. Art. 116 pkt 2 mówi jasno: "Sejm może podjąć uchwałę o stanie wojny jedynie w razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub gdy z umów międzynarodowych wynika zobowiązanie do wspólnej obrony przeciwko agresji. Jeżeli Sejm nie może się zebrać na posiedzenie, o stanie wojny postanawia Prezydent Rzeczypospolitej". Czy Irak zaatakował wówczas polskie terytorium? Nie od dziś jednak Konstytucja traktowana jest po macoszemu. W innym miejscu stanowi ona, że "Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej", a także "Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym" (tę bezstronność pokazał podczas uroczystości 11 listopada prezydent Kaczyński); itd.

Czy Jerzy Szmajdziński szczerze żałuje, że polskie wojsko wzięło udział w okupacji Iraku? "Gdy podejmowaliśmy decyzję o wysłaniu wojsk do Iraku, mieliśmy na uwadze przede wszystkim bezpieczeństwo Polski. Zależało nam na uwiarygodnieniu pozycji Polski w systemie sojuszniczym. Ten cel został zrealizowany. Z drugiej strony, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że wojna ta będzie aż tak krwawa"[1]. W równie podobnym tonie (zero samokrytycyzmu) mówił wówczas, kiedy polskie wojska opuszczały Irak – "Jechaliśmy, by pomóc Irakijczykom w zagwarantowaniu bezpieczeństwa i ustanowieniu pokoju, a nie po to, by zapewnić sobie miejsce na polach naftowych. Jechaliśmy w najgłębszym przekonaniu, że taka decyzja leży w interesie Polski i jej bezpieczeństwa liczonego nie w latach, ale w dekadach.(...) Armia 15 tys. żołnierzy została przeszkolona w ekstremalnych warunkach, nasi oficerowie zyskali olbrzymie doświadczenie dowódcze, nauczyliśmy się dowodzić międzynarodowym zgrupowaniem. Wypracowaliśmy dobrą pozycję w gronie armii sojuszniczych, zyskaliśmy wiarygodność i zaufanie. To są wartości, które będą procentować.(...) Nasi żołnierze wykonali wspaniałą pracę, i zdobyli bezcenne doświadczenia"[2].

Okazuje się bowiem, że pan marszałek uważał, iż regularna wojna nie prowadzi do tragedii i nie jest krwawa. Zdecydowanie zabrakło tu logiki i zwykłego humanitarnego - tak przecież bliskiego lewicy - traktowania drugiego człowieka.

Jako kandydat na prezydenta, Jerzy Szmajdziński zabrał również głos w palącej sprawie stosunków na linii państwo-Kościół. W swoim artykule w "Gazecie"[3], przedstawił w sposób - a jakże - spokojny i wyważony (bojaźliwy?) głos lewicy w odniesieniu do Kościoła Katolickiego. Czy jest to jakaś nowa wartość bądź rozłożenie przyjaznych stosunków w relacjach Kościół-państwo? Niekoniecznie, lewicowy kandydat na prezydenta - wbrew temu czego oczekuje się od lewicowego kandydata - negatywnie zaskoczył. Choć słusznie zauważył, że: "Neutralność światopoglądowa państwa jest podstawową cechą demokratycznego państwa świeckiego. Neutralność nie oznacza ignorowania religii. Państwo winno być areligijne, ale nie antyreligijne. Nie powinno być ateistyczne. Powinno być bezstronne w sprawach światopoglądowych". Każdy świecki humanista, a zarazem wyborca lewicy podpisałby się pod tymi słowami. Niestety, słowa w polityce znaczą czasem jednak niewiele, sprawdzić można się podczas realnego sprawowania władzy. Czy rządy SLD różniły się czymś szczególnym od pozostałych partii jeśli spojrzymy na relacje państwo-Kościół? Pomijam tu dwuletnie rządy koalicji PiS-Samoobrona-LPR, traktując je jako "wypadek przy demokracji".

Lewicowych wyborców z pewnością zaskoczył ten passus Jerzego Szmajdzińskiego: "Niemniej jednak nasze słowa i nasza polityka powinny być wyważone. Tylko tyle i aż tyle. A to oznacza, że trzeba dać sobie spokój z sugestiami typu: usunięcie kapelanów z wojska, co wymaga rewizji konkordatu, czy wręcz wypowiedzenia go, albo zaprzestanie finansowania z budżetu katechetów, bo od tego podobno biednym się poprawi. Nie poprawi się, bo nie tak funkcjonuje państwo, a poza tym w niektórych przypadkach idzie o zaspokajanie potrzeb duchowych ludzi i nie ma żadnego rozsądnego powodu, by z tego rezygnować. Postulaty nazbyt radykalne, nieprzemyślane, zgłaszane ad hoc, o wiele bardziej szkodzą, niż pomagają sprawie, o którą walczymy. Powodują, że nie jesteśmy traktowani poważnie, że straszy się nas ‘kundelkami’, ‘kwasem solnym’, a gdy trzeba – ‘komuną walczącą z Kościołem’". W tym wątku zawarte jest chyba swoiste credo postkomunistycznej partii w stosunku do Kościoła: żadnej wojny, dialog (choćby jałowy), dyskusja, i naiwne marzenie o tym, że Kościół może być konstruktywnym partnerem regulującym stosunki w państwie. Dla lewicowego wicemarszałka finansowanie z budżetu państwa nauki religii jest czymś normalnym - a przynajmniej nie jest palącym problemem. Przypomnijmy: w 2008 r. nauka jedynie słusznej religii kosztowała nas co najmniej 1,62 miliarda złotych, państwo godząc się na taka hojność z pewnością łamie ukochany dokument lewicowego kandydata - Konstytucję RP. Ale taka danina - jak pisał Szmajdziński - biednym nie pomoże.

Podobnie wygląda sprawa z kapelanami w wojsku - w budżecie państwa na rok 2008 Ordynariat Polowy WP otrzymał 19,7 mln zł (wobec 16,6 mln zł w 2007 roku, są więc to rzeczy bardzo "rozsądne", a Ci, którzy domagają się zmian, głoszą postulaty "nazbyt radykalne, nieprzemyślane". Zastanawiające, że wielu konstytucjonalistów nie podziela tego entuzjazmu, podkreślając np. negatywną rolę konkordatu - nie samego w sobie, ale traktowania go przez kler jako dokument, obok którego można do czasu do czasu - zwłaszcza gdy można przy tym zyskać - przejść. "Jest więc dobry fundament pod kolejny rozdział stosunków między polską lewicą a polskim Kościołem. Są dobre doświadczenia, jest konstytucja i konkordat" - pisze Jerzy Szmajdziński. Lewicowy polityk wychwalający coś takiego, bądź przechodzący obok tego z obojętnością, pogrążyłby samego siebie wszędzie, niestety nie w Polsce. I choć zauważa w tym dokumencie błędy, to "reprezentujemy stanowisko, że skoro państwo go zawarło, to należy ten traktat respektować". Dlaczego więc SLD zgłosiło do Trybunału Konstytucyjnego skargę w sprawie ocen z religii, która ma być wliczana do średniej? Skoro państwo - za sprawą innego rządu - taką kwestię uregulowało to należałoby to w takim razie respektować?

Aleksander Kwaśniewski, który poprowadzi kampanię Szmajdzińskiego, wcześniej deklarował dość wyraźnie, że jeżeli kandydatura wspierana przez SLD nie zdobędzie społecznej akceptacji, wówczas trzeba zastanowić się nad innym nazwiskiem - np. Olechowskim. Jego poparcia nie wykluczył były prezydent, mający nadal - co pokazała Konwencja - dużo do powiedzenia.

Czy nie stać lewicy na innego kandydata? "Obama polskiej lewicy" - prof. Nałęcz - reprezentuje jednak dość klasyczne poglądy centroprawicowe, skoro za jego plecami stoją politycy SdPl oraz PD.

Nie należy zapominać, że do gry może jeszcze włączyć się Włodzimierz Cimoszewicz. Obecnie wyklucza start w wyborach, ale pamiętając jego deklaracje, że poprze każdego, kto w realny sposób zablokuje prezydenta Kaczyńskiego, może się okazać, że to będzie ona sam - zwłaszcza po rezygnacji premiera Tuska, którego wcześniej wyraźnie Cimoszewicz wspierał.

Martwią mnie głosy tych, którzy za wszelką cenę będą wspierać tę kandydaturę, uważając, że "innego wyjścia nie ma". Co na to wyborcy? Z pewnością szybko zapomną "błędy i wypaczenia" i ulegną nieprzeciętnemu urokowi Superszmaji.

Przypisy:
1. "Przegląd", nr.4, 2010.
2. J. Szmajdziński, "Bilans polskiej obecności w Iraku", "Gazeta Wyborcza", 28 października 2008.
3. J. Szmajdziński, "Polska nie jest teokracją. Lewica wobec Kościoła", 24 listopada 2008.

Przemysław Prekiel


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


27 listopada:

1892 - W Paryżu zakończył się zjazd działaczy polskich organizacji socjalistycznych, który utworzył Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich i przyjął założenia do "Szkicu programu Polskiej Partii Socjalistycznej".

1921 - W Uhrovcu urodził się Alexander Dubček, działacz polityczny, przywódca obozu reform z okresu praskiej wiosny.

1924 - Początek zakończonego częściowym zwycięstwem strajku 120 tysięcy włokniarzy (głównie okręg łódzki); postulaty płacowe.

1978 - Założono Partię Pracujących Kurdystanu (PKK).

1986 - W całej Francji 600 tys. studentów i licealistów manifestowało przeciwko forsowanemu przez prawicowy rząd projektowi zmian w szkolnictwie wyższym.

2005 - Manuel Zelaya wygrał wybory prezydenckie w Hondurasie.

2012 - Palestyna: W Ramallah odbyła się ekshumacja zwłok Jasira Arafata.


?
Lewica.pl na Facebooku