Skąd ten zamęt? Domosławski podważa dominującą alternatywę postrzegania PRL-u, a w szczególności jawnego bądź tajnego w PRL zaangażowania. Do tej pory mieliśmy do wyboru lustratorów, którzy mówili, że przynależność do partii komunistycznej lub współpraca z komunistycznymi służbami były aktem kolaboracji, zdrady narodowej, a najlepszym wypadku dowodem moralnej karłowatości. Obóz antylustracyjny tłumaczył, że takie były czasy, że trzeba było żyć w tamtych czasach, aby móc się o nich wypowiadać. Że małe ustępstwa wobec reżimu przynosiły duże owoce w sferze twórczości. Domosławski mówi: a figa! Kapuściński współpracował z wywiadem PRL nie dlatego że "szedł na ustępstwa", ale dlatego że był członkiem partii, a był członkiem partii nie dla talonu na malucha, ale dlatego że wierzył w socjalizm! I co gorsza z tej wiary do końca życia się wyleczył. Wydawało się, że terapia była skuteczna, ale przed śmiercią przyszły nawroty lewicowości.
Stąd też nerwowe głosy z jednej i drugiej strony lustracyjnego sporu. Z redaktorami Semką, czy Zarembą polemizował nie będę, bo w kwestii lustracji taka polemika jest bezcelowa. Ciekawsza jest reakcja obozu antylustracyjnego, którego wybitni przedstawiciele często mają za sobą podobną drogę polityczną co Kapuściński. I raczej nie lubią jak się o tym przypomina. A tu Domosławski bez zażenowania opisuje, jak to Bronisław Geremek opiniował kandydaturę Kapuścińskiego, ważył czy późniejszy Kapu cechujący się wówczas "niepartyjnym stosunkiem do nauki" może dostąpić zaszczytu stania się towarzyszem Geremka w szeregach PZPR. Niby wszyscy wiedzą, że Geremek do Partii należał, ale... "Po co przypominać jakieś kontrowersje - jeszcze ktoś przeczyta i dowie się, że w ogóle jakieś kontrowersje były?" – tak Domosławski komentuje reakcję wdowy po Kapuścińskim na jego posłowie do książki Dlaczego zginął Karl von Spreti. Domosławski broni w nim jej męża. Stając w jego obroni przypomina jednak o kontrowersjach, które powinny już dawną przyschnąć. Podobnie mogą rozumować w kwestii członkostwa Geremka w partii. Wszyscy niby wiedzą, ale... po co przypominać. A Domosławski – na swoje nieszczęście – nie tylko przypomina, ale obficie cytuje stenogramy z zebrania POP PZPR przy Instytucie Historycznym UW...
Wątków w dyskusji, do których warto by się odnieść było sporo. Większość argumentów trafiło już jednak na swoje kontrargumenty. Jedna kwestia przeszła jednak niezauważona. Domosławski krytykowany jest za swoje dociekania, czy piesek cesarza Hajle Sellasje o rozkosznym imieniu "Lulu" mógł sikać na dworzan Zwycięskiego Lwa Plemienia Judy? Przewija się pogląd, który można streścić w ten sposób: a jakie znaczenie ma to czy sikał, ważne że mógł sikać, że doskonale oddaje tu atmosferę cesarskiego dworu Hajle Sellasje. Może i oddaje. Idol rastafarian nie jest bohaterem mojego romansu, nie mam wiec powodów aby go bronić. Całe rozumowanie pachnie jednak trochę orientalizmem. Czy byłoby Nam (czyt. Polakom) wszystko jedno, gdyby jakiś etiopski pisarz napisał, że piesek Jana Pawła II sikał na jego kardynałów, że piesek Wałęsy obsikiwał podczas spotkań Komitetu Obywatelskiego kwiat opozycji, lub że piesek Jaruzelskiego obsikiwał towarzyszy-generałów z WRON-u? Burza byłaby niemała, bowiem piesek Lulu lałby na nasze narodowe świętości. Hajle Sellasje jest taką świętością dla sporej części Etiopczyków. Stąd zrozumiałe emocje tamtejszych odbiorców książek Kapuścińskiego. My mamy to gdzieś, bo na Afrykę patrzymy przez orientalistyczne okulary. Domosławski okulary zdjął i powiedział, że Etiopczycy, Boliwijczycy czy Meksykanie mają takie samo prawo do sprawdzania prawdziwości faktów historycznych, co Amerykanie oraz Europejczycy, w tym przeczuleni na punkcie własnej historii Polacy.
Powiedział jeszcze szereg innych bardzo ważnych rzeczy. Padła opinię, że napisał pierwszą polską biografię. Być może. Z większą dozą pewności mogę stwierdzić, że napisał książkę, na której będą wychowywać się pokolenia polskiej lewicy. Sądzę, że Kapuściński byłby bardzo zadowolony, gdyby właśnie taki użytek został zrobiony z jego życia, z jego biografii. To najlepszy pomnik jaki można było mu postawić. Nie ze spiżu, czy klaki, lecz z krytycznej myśli formującej nowe pokolenie polskiej inteligencji.
Artur Domosławski, "Kapuściński non-fiction", Świat Książki, Warszawa 2009, s. 608 + 24 strony ze zdjęciami.
Bartosz Machalica
Tekst ukazał się na stronie "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).